Tak się zastanawiam, jak to jest z tą wschodnią granicą Polski /UE....i z tymi emigrantami na granicy z Białorusią.
Docierają do mnie wiadomości, serwowane przez media, o podejmowanych działaniach i zastanawiam się co ja bym zrobiła będąc na miejscu obozu rządzącego? No i wyszło mi, że dokładnie to samo.
Dopóki istnieją odrębne państwa- należy bronić granic przed niekontrolowanym zalewem emigrantów. Gdy weźmie się pod uwagę nierozwiązaną czy nieuregulowaną sytuację socjalną wielu tubylców zarzewie konfliktów z elementem napływowym ,na różnym tle, gotowe. A przecież każdy chciałby żyć w spokojnym kraju i bez lęku o przyszłość.
Nieograniczone możliwości przemieszczania się mają przeważnie Ci, w ślad za którymi idą grube pieniądze, bo jak wiadomo kasa może wiele zdziałać i przełamać różne opory. Pozostali muszą liczyć na siebie i łut szczęścia zwany w tym przypadku reżimem Łukaszenki. Ciekawe zatem, jaki jest przekrój społeczny ludności, która dała się omamić wizją lepszego świata? A może to świadomy wybór jednostek, które nie wiedzą co ze sobą zrobić w kraju ojczystym i liczą, że zmiana miejsca zrobi za nich coś czego sami nie potrafią?
I tak na moje oko, to sytuacja która pojawiła się na granicy UE/ Polski z Białorusią- nie jest przypadkowa. To wcześniej zaplanowana akcja , związana z wyborem określonej grupy ludzi. To ludzie którzy chcą czegoś więcej. I chociaż Polska dla wielu z nich byłaby tylko krajem tranzytowym, to z pewnością to " więcej" dałoby o sobie znać w momencie braku zaspokojenia podstawowych potrzeb. Przecież tak funkcjonuje wielu ludzi na całym świecie. Wieczni malkontenci * ciągle niezadowoleni bez względu na sytuację i posiadany status.
Rozmowy A. Merkel z Łukaszenką, w sprawie rozwiązania problemu napływowej ludności ?
Sorki, ale rozwiązanie nasuwa się samo: powrót do kraju ojczystego tą samą drogą, którą przybyli. A inscenizacje i gra na uczuciach odstawiane przez białoruskie siły , mające na celu wzbudzić "humanitarną reakcję" ludzi po drugiej stronie granicy-powinny być ignorowane.
W obliczu pewnych problemów powinien zniknąć dylemat: rozsądek czy serce . Zasada : jaka akcja - taka reakcja. Tam gdzie jest gra polityczna i wzbudzane emocje ( Łukaszenka) - winna być zastosowane gra polityczna, spokój i przewidywanie.
Serce i uczucia z pewnością trzeba zostawić dla prywatnych kontaktów międzyludzkich.
Ciągle mówi się o tym by umieć sprawy zawodowe zostawiać za progiem mieszkania i życia rodzinnego. Tak więc politykę międzynarodową i walkę o strefę wpływów należy umieć oddzielić od spraw humanitarnych, bo to dwie różne bajki.
Można pomagać, gdy sytuacja jest uregulowana, a nie robić coś po łebkach jak miało to miejsce w przypadku indywidualnych akcji porywania się z motyką na słońce przez bohaterskich posłów( posłanki) - oszołomów wiadomości TV jednego dnia.
Ps. Współczuję wszelkim nieświadomym tego w co się władowali, ale przecież każdy ponosi odpowiedzialność za swoje wybory ( a przynajmniej powinien), bo tak wygląda życie.
Ale jest jeszcze jedno ale....może o tym później?
* https://sjp.pwn.pl/sjp/malkontent;2480876.html
Zgadzam się z konkluzją w 2. paragrafie.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedna sprawa -
Codziennie dostajemy informacje, że straż graniczna złapała na naszym terenie kilku/kilkunastu nielegalnych migrantów.
Co się z tymi osobami dzieje? Tej informacji nie potrafię znaleźć.
Pokrewna sprawa - zauważyłem wiele akcji pomocy dla tych migrantów - odzież, żywność, pieniądze.
Co się z tym dzieje?
Nawet jeżeli przenikają jakieś pojedyncze grupki, to z pewnością zostaną zaopiekowane. Albo przez odpowiednie służby, albo przez innych. Być może to temat dla zainteresowanych, a nie dla mediów ?
UsuńA co do pomocy...zawsze znajdą się jacyś potrzebujący . Ważne by właściwie zagospodarować zbędny nadmiar. Tak myślę...
dziwne to wszystko.
OdpowiedzUsuńprzecież to nie są biedacy, skoro stać ich było, by opłacić cały ten biznes z przelotami, łapówką dla Łukaszenki i inne sprawy, które niewątpliwie pojawiły się między Mińskiem i granicą UE. Ktoś pochylił się nad tą pozorną biedą i odkrył, że mają markowe kurtki kosztujące po 5000 złotych. ja takiej nie mam i nie wiem, czy kiedykolwiek mieć będę. może powinienem stanąć przy jakiejś granicy i poczekać? potrafię rozpalić ognisko. serio!
Wierzę, że potrafisz rozpalić ognisko i czekać. Mnie raczej męczy coś innego niż markowe kurtki (może po prostu zabrali ze sobą to co mieli najlepszego?)- to, że do wielu z nich nie dociera fakt, że znaleźli się w potrzasku na własne życzenie.
UsuńA skoro w potrzasku, to wiadomo co będzie- każda żywa zwierzyna będzie próbowała się wyswobodzić. Stąd zachowania agresywne, zresztą chłodzone zimną wodą przez stronę polską.