27 sierpnia 2023

Świetny kod świętości i filozofia,,złotego graala,,

 Za chwilę ,być może, siądę do wcześniejszych komentarzy, ale póki łeb mnie jeszcze boli (sorki ..napierdala) od stuknięcia się w głowę o otwarte okno, napiszę kilka zdań w temacie poprzedniego posta. Oprócz wspomnianego guza, wpływ miał też film obejrzany wczoraj niespodziewanie i niezaplanowanie ,,Za wszelką cenę,, (m.in. z Clintem Eastwoodem ). No i poprzednie komentarze.  To bezpośrednie oddziaływanie, a przeczytane ostatnio posty też po trosze pośrednio, miały swój udział w przemyśleniach.  A skoro już podziękowałam za współpracę - Życiu- to przejdę do kolejnej ,, złotej myśli,,, która zakwitła niczym kwiat jednej nocy: ,,ważne żeby być przygotowanym na swoje najgorsze myśli,, . Albo może inaczej ,, dobrze jest ( po)znać swoje własne Zło,,. Co to oznacza?

Jeżeli człowiek buduje/pokazuje na zewnątrz najlepszy obraz siebie, z różnych powodów, to z czasem się z nim utożsamia i traktuje/uważa siebie za świętego/ świetnego. W swoich myślach, oczywiście. Gdy pojawia się sytuacja, zakłócająca w jakiś sposób zbudowaną przez nas otoczkę dla naszej świętości / świetności , to nagle okazuje się, że oprócz zewnętrznego Anioła siedzi w nas Diabeł ( zło i pełne nienawiści itp. nieprzyjemne myśli), który tylko czeka by dorwać się do...władzy nad nami . Zburzenie anielsko-sielskiego obrazu nas samych, obrazu który budowało się czasem latami ( nie zawsze świadomie), przed Zło, które wreszcie miało okazję się ujawnić ( w mowie, myślach, czynach) to źródło cierpienia. A na samą myśl o zburzeniu tego idealnego obrazu, aż człowieka skręca ( z ukrywanej złości) albo dopada deprecha...Nieuzasadniona, bo przecież na zewnątrz, to  człowiek tryska świetnością ( w swoim rozumieniu) i np. wiedzą, zdolnościami czy innym życiem samotnie-towarzysko-rodzinnym. Tak to właśnie bywa z przerostem ego, zamiast np.prostaty, które nagle musi się skurczyć do rozmiarów groszku lub 1-groszówki ( co kto woli). A obkurczanie musi boleć, bo ego ma /dobrze by było .....wrócić do normalnych rozmiarów. I nie wzlatywać ponad przeciętność, bo należymy do jednego gatunku.

Na problem powyższy spojrzałam przez pryzmat indywidualnego poczucia czym jest dla mnie/kogoś osobiście dobro-zło, a nie z punktu widzenia społecznego( zasady współżycia społecznego i  regulacje ,,prawne,,) 

W skrócie można by powiedzieć tak: sytuacje, które uważa się za ,,zagrażające,,zburzeniu  obrazu, który zbudowaliśmy na własny temat - też są powodem ujawnienia się naszego Zła . Dzięki temu mamy też obraz tego co uważamy za złe dla nas osobiście, bo być może nie byliśmy do tej pory tego świadomi lub upychaliśmy (tą małą prawdę o sobie) gdzieś w kąt...zapomnienia.

Także, tego no, w kilku zdaniach pisząc. Nie ma rady. Trzeba się oswoić ze swoim złem by móc trzymać go na smyczy i pozostać zdrowym na umyśle. Tak to widzę.

Ps. A tak w ogóle to cały czas mam wrażenie, że większość tzw. ,, świętych ksiąg,, to podręczniki  psychologii/psychiatrii, ale napisane specjalnym kodem zawartym w przypowieściach , do rozważań ( jak w każdej bajce - jakiś morał musi być...ukryty/jawny). Tylko dla wtajemniczonych, oczywiście, i poszukujących prawdy ,,złotego graala,, czyli źródła swojego osobistego szczęścia.

24 sierpnia 2023

Popłynęłam ...

 I znowu mnie przywaliło. Do tego stopnia, że odpaliłam starego lapcia, żeby mieć siłę do wywalenia co mi znowu siedzi na wątrobie zamiast utrudniać sobie życie szukaniem ułatwień na tablecie.

 Bo jak się okazało to co zdawało się, że minęło i nie wróci- to jest, a brak informacji dawał tylko wrażenie, że wszystko wróciło do,, normy,, i można mieć chwilę odsapki. Ale nie. Przecież nie może być  spokojnie, tylko chyba przyjdzie mi szarpać się z życiem do usranego końca. 

Nie będę się rozpisywać o sednie sprawy, bo nie ma to najmniejszego sensu i nic nie zmieni, ale wniosek nasunął mi się taki, co do definicji ZŁA w kontekście tego co doświadczam:

ZŁO to nadmiar/niedomiar MIŁOŚCI ( DOBRA). 

Chcąc żyć w spokoju ducha musiałabym oddzielić się całkowicie od otoczenia i wylądować ....na pustkowiu...na księżycu albo tam gdzie wylądują wszyscy, po przeżyciu jakiegoś swojego osobistego piekiełka na ziemi.....czyli w grobie. 

A tymczasem niektórzy idą na łatwiznę i wybierają tzw.mniejsze zło... czyli wieczny pobyt w więzieniu pod specjalnym nadzorem czy szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze. Na darmowych lekach, pod opieką, pod ochroną/ obserwacją. O żarcie, o rachunki za prąd, wodę i inne medialne nieczystości oraz pensje dla pracowników obsługujących owe usługowe obiekty dla ludności ,,drugiego,, obiegu nie trzeba  się wtedy martwić, bo za to płaci tzw. normalne społeczeństwo, a nie korzystający z wyspecjalizowanej sanatoryjno-wychowawczej opieki klienci.

Tam myślenie o innych/ planecie i o sobie też -ma się przeważnie z bani, bo albo się nie jest w stanie( na silnych lekach wspomagających pustkę w głowie) , albo wreszcie przestało się chcieć myśleć nie tylko głupio i pozostały tylko popędliwe instynkty. 

Ale takie życie to chyba bardziej pachnie ... szczęśliwością niż czymkolwiek innym. Szczęście bowiem tkwi w niewiedzy i nieświadomości. I może dlatego tak wielu  udaje głupka? Chcą być szczęśliwi inaczej niż świadome prawie wszystkiego i znający się na rzeczy-mądrale- bulące na ich utrzymanie.

Ps. W ten oto sposób , idąc takim właśnie tokiem rozumowania, jak powyżej doszłam do sedna wpisu : SZCZĘŚCIE TKWI W NIEWIEDZY I NIEŚWIADOMOŚCI. A miałam tylko napisać jedno kluczowe zdanie: ZŁO to nadmiar/niedomiar DOBRA.

 Popłynęłam...

19 sierpnia 2023

O perspektywach życia w idealnym państwie. Słów kilka.

 No i nastał nam nowy dzień. 

Refleksyjny spacer w spokoju ducha przyniósł ze sobą , nic innego przecież nie mógł, idealne myśli o doskonałym państwie polskim i szczęśliwych ludziach. Wiem, zabrzmiało to jak bajka, ale kto wie co będzie za parę lat? Prognozy wyglądają całkiem optymistycznie:

-część społeczeństwa będzie pracować na emeryturze z radością zagospodarowując emerycką nudę dnia powszedniego, unikając bawienia wnuków lub samotności w pojedynkę lub we dwoje , dorabiając na wybryki i zachcianki warte/niewarte zachodu

-druga część-ta w wieku produkcyjnym , będzie robić to samo będąc na rencie lub z innym orzeczeniem o niepełnosprawności psycho-fizycznej tyle, że z powodów bardziej urozmaiconych i ograniczonych

-tzw.państwo ( czyli społeczeństwo odprowadzające podatki) będzie płacić za wszystkich jednakowe składki do zus , a to, co ktoś sobie odłoży na czarną godzinę podczas pracy 24h/dobę/7 dni- będzie należeć do niego lub rodziny i będzie dziedziczone. Oczywiście wczesnopośmiertnie.

Powoli zaczną zacierać się różnice społeczne, a z czasem zniknie podział na tych z orzeczeniem/rentą i tych na emeryturze. 

A tymczasem w nieidealnym świecie o znamionach wczesnego kapitalizmu i opóźnionego niezrealizowanego socjalizmu- trwa walka o zachowanie rentowych przywilejów zusowskich lub zdobycie zawodu i pracy, po których można przejść na emeryturę w wieku przedszkolnym. I najlepiej z zachowaniem wszelkich funkcyjno -niezobowiazujących do niczego dodatków. 

Różnice pomiędzy obu modelami są widoczne na pierwszy rzut oka, więc żeby przyspieszyć proces przemian- proponuję tuż po urodzeniu nowego obywatela zacząć odkładać mu składki do zus  na założone, automatycznie z  peselem, konto. Bez względu na to kiedy podejmie pracę i czy w ogóle. Po osiągnięciu wieku emerytalnego w wieku 80 lat z pewnością znajdzie robotę, do której poleci jak na skrzydłach z powodu wieloletniego wyposzczenia oraz głodowej stawki zapewniającej prowadzenie zdrowego i spokojnego trybu życia już bez młodzieńczych wyleniałych z lenistwa wyskoków . 

Przy takich perspektywach na przyszłość, to aż chce się żyć....a nie umierać. Tym bardziej, że robotyzacja postępuje, więc trzeba szykować się psycho-fizycznie na nadejście nowego , lepszego , leniwego jutra. Wszak posługiwać się pilotem do telewizora to większość potrafi...chociaż powoli staje się on analogowym sprzętem i umiejętność jego obsługi też.  

Jest niemal pewne, że algorytm będzie wiedział lepiej co nam się chce, więc wystarczyć może tylko podłączenie się do odpowiedniego gniazdka ,odpowiednim kabelkiem i każdy problem będzie ,,z głowy,, .A nawet ,,z dupy,,.- ten związany z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Wszak robotyzacja postępuje.

18 sierpnia 2023

Smętki nieudacznika.

 Rzadko zdarza mi się chodzić jak potrącona, ale dzisiejszy dzień do takich najwidoczniej należy. Przynajmniej ta chwila. Chyba z braku zajęcia. Także przy dalekim abstrahowaniu , można to nazwać syndromem opuszczonego gniazda. Nie tylko z powodu papużek, które wybyły, ale i ubytku obowiązków. Najwyraźniej jestem w trakcie przejściowego okresu przystosowawczego przysposobiającego do bardziej zrównoważonego trybu życia. Chwilowo czuję się jak przememłana i wypluta . Tyle tego dobrego, że lądowanie jest miękkie.

Tymczasem, papierologia związana z uzupełnianiem zusowskich formularzy i zdobywanie  dokumentów poświadczających rzeczy oczywiste posuwa się swoim rytmem. Szkoda tylko, że człowiek ciemny jak tabaka w rogu, bo przecież żeby wiedzieć o co się pytać, to trzeba się choć trochę orientować w temacie. A jak tu się znać, skoro babranie  w przepisach zusowskich czy innych bankowo-prawnych to nie moja broszka ani zawód, więc dymanko może odbywać się na wszystkie strony w świetle prawa i na oczach obstukanych i zainteresowanych dymaniem. Nie ma lekko..jak to w życiu.

I chociażby z tego powodu, żeby nie być do cna oskubanym z wszystkich piórek, w jakie się obrosło, dobrze byłoby mieć kogoś oblatanego , poinformowanego i chętnego do pomocy lub zarobienia kasy. A tu dupa blada i trzeba samemu szarpać z ,,życiem,, ku uciesze nieprzyjaciół i udawanemu zainteresowaniu zajętych swoimi sprawami znajomych różnej maści i pochodzenia. Przecież swoje trzeba przejść żeby wyszarpać z przepastnego instytucjonalnego  i urzędniczo-państwowego gardła coś dla siebie. Tak na koniec żywota.

No to posmęciłam, jak na nieudacznika życiowego przystało. Nieudacznik chyba lepiej brzmi niż ofiara losu...

15 sierpnia 2023

Przeminęło z wiatrem....

 Jak wiadomo, lata robią swoje. Nawet najpiękniejszy i najukochańszy ,,Dziadunio,, doskonałością już nie grzeszy.

Ale co tam upierzenie, ważne by kondycja była w miarę...Trudno, że czasem gówienko pojawi się pod ogonem. Jak wyschnie to odpadnie w trakcie porannego rozruchu...

A tak w ogóle, to chyba mi odbiło na stare lata...Ale podobno kocha się kogoś za jego wady i zalety, więc nie ma strachu..Choroba papuzia ma różne oblicza. 


Teraz brakuje mi jeszcze kapci, kubka z papugami, może jakaś aplikacja na szmacianej torbie , ewentualnie poszewka na poduszkę.
Witrażyk do zawieszenia na ścianie lub może.....Co ja gadam, przecież mogę oprawić sobie w ramkę zrobione przez siebie zdjęcie...
Ale póki co to może wystrychnę się....,, na dudka,, w tę bluzkę, bo ciepełko dopisuje....

11 sierpnia 2023

O grzesznej świętości i ostatnim namaszczeniu.

 Łatwo jest być świętym żyjąc w odosobnieniu/izolacji od świata zewnętrznego. Można mieć nawet odlotowe wizje ...z powodu samotności. Przecież trzeba czasem pogadać z kimś ,,namacalnym,,  i równie świętym, o ile nasza własna ,,wyobraźnia,, nie zaprowadzi nas na manowce naszej drugiej , niezbyt pięknej , ukrytej natury. Wszak każde zetknięcie ze złem( czymś co subiektywnie oceniamy jako zło) zostawia w nas ślad, który jest punktem odniesienia i pokazuje nam i wszystkim niedoszłym świętym, że w ogóle istnieje coś takiego jak przeciwieństwo dobra. Bo przecież , dla niektórych, przychodzimy na świat już z grzechem( złem), a nie jesteśmy niewinni jak , w powiedzeniu ;,,nowo narodzone dzieci,,. Tyle w nas niewinności ile w tzw. grzechu pierworodnym.

A potem to już tylko z górki i całe życie pod górkę, żeby tuż przed śmiercią nasze : w myśli, w mowie, w sercu i w działaniu, ukryte i odkryte przewinienia, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki, zostały - przez równie bogato uposażonego w grzech pierworodny kapłana do spraw kontaktów z Niebem - wysłuchane i namaszczone świętym olejem. Wtedy dopiero, już w spokoju ducha ,można wreszcie oddać się sprawom zdeydowanie mniej przyziemnym i bujaniu w obłokach na całego. 

Wiadomo...kto by się Tam rozmieniał na drobne...

10 sierpnia 2023

Nie ma lekko...widma są wśród nas.

 Obudziłam się po długiej nieobecności, żeby ponownie pociągnąć diabelsko-anielską tematykę.  Popatrzylam na swój stosunek do zróżnicowanego otoczenia , z niewielkiego dystansu, i stwierdziłam, jak w ierwszej części  tytułu. Odkrywcze to nie jest, ale czy czasm tak nie bywa, że to co widoczne, codzienne i zwyczajne jest przez to pomijane i staje się niezauważalne ze względu na tą zwyczajność?

Tym razem wszelkie podziały zdają się rozmazywać ze względu na subiektywny odbiór rzeczywistości.

Teoretycznie mamy do dyspozycji:

a. czyste zło ( umownie), czyli samo zło

b. brudne zło , czyli mieszańca z przewagą zła

c. czyste dobro

d. brudne dobro, czyli mieszańca dobra ze złem

I sam podział duchowy, jako taki ,nie na wiele nam się przyda w tym momencie, bo  każda ocena jest wyrazem subiektywnego spojrzenia obserwatora/uczestnika życia i jest uzależniona od aktualnego punktu widzenia, który może ulegać zmianie wraz ze zdobywanym doświadczeniem życiowym.

I tak w ogóle to problem tkwi nie w samej zdefiniowanej ,np.przez prawo/ indywidualnego człowieka/ugrupowanie/państwo/płeć itd. diabelsko-anielskiej naturze przeciwieństw, lecz w tym iż subiektywizm czyli pryzmat przez który obserwuje i ocenia  się rzeczywistość sprawia , że coś stałego ( zdefiniowane punkty a,b, c,d) staje się czymś płynnym i niestałym. Nawet dla nas samych. Nasze oceny czegoś/kogoś kilka lat wstecz są/mogą być inne niż obecnie. O tym, że punkt widzenia czy akceptacji zmienia się w zależności od wyznawanych przez nas aktualnie priorytetów i wartości- jest wiadome. Zatem problemem jest nie coś co jest stałe, zdefiniowane ale coś co ulega zmianom. Bo przez to staje się Nieuchwytne. Czyli nie dobrze nam znany ,,podmiot,, ( a,b,c,d) -to co jest, ale przemiana ,,duchowa,, którą przechodzi podczas subiektywnego postrzegania przez poszczególnych obserwatorów.

Jeżeli popatrzymy  na promień światła, który pada na pryzmat, to ulega on rozszczepieniu i otrzymujemy teczę, czyli paletę barw nadajacą na różnych częstotliwościach o różnej długości fali, zwaną także widmem światła białego.

I to samo dzieje się ze społeczeństwem i poszczególnymi ludźmi oraz otaczajacym nas światem.

  Jeżeli przyjmiemy, że jest siła wyższa zwana np. Bogiem( w pewnym kręgu historyczno-geograficznym), a przez innych Światłem, to człowiek w swej istocie zdaje się być jednym z elementów Widma, by nie rzec że  sam jest widmem, w całej rozciągłości swej natury. Wszak mamy to do siebie, że :

-nadajemy na różnych falach, dzięki czemu mamy kontakt/umiemy się dogadać z wieloma ludźmi czy elementami świata przyrodniczego, czyli jesteśmy wielobarwni, by nie rzec - kolorowi. A im szerszy zakres widma w sobie posiadamy tym nam bliżej do doskonałości. Wymaga to jak widać wielu poświeceń, cierpienia i innych doświadczeń życiowych, by zabłysnąć jak Tęcza na niebie, że nie wspomnę o ilości wcieleń.

-nadajemy na jednej fali- co oznacza, że rezonujemy tylko z osobnikami z tej samej częstotliwości, czyli tej samej barwy ( tęczy/widma) co my, a z resztą nie idzie się dogadać. Ta grupa to najprawdopodobniej osobniki pierwszego wcielenia . Jednorodne, monotonne i nudne towarzystwo zamknięte we własnym kręgu znajomych lub żyjące we własnym, ograniczonym ( w częstotliwość kontaktów z pozostałymi barwnymi ptakami) światku. I wydawać by się mogło, że długa droga przed nimi do osiagnęcia boskości, a tymczasem....sprawy nie wyglądają tragicznie.

Przecież bycie Widmem prostym, jednobarwnym lub złożonym osobowościowo ( z racji sporego zakresu częstotliwości na jakich się funkcjonuje w życiu) nie ma większego wpływu na nasze położenie, bo wszyscy jesteśmy tylko widmami, a clou ( klu) tkwi w pryzmacie, który rozszepia boskie Światło czyniąc nas...Kolorowymi lub Jednobarwnymi. Jak wyjść poza ten boski gadżet coby stać się Bogiem? Być może to wie tylko OKO Opatrzności (HORUSA).*

A ponieważ ,,co na górze to na dole,, ( jako w niebie-tak i na ziemi) więc ten sam proces zachodzi w człowieku. Pryzmat subiektywnego odbioru tego co jest , rozszczepia w nas światło  wywołując ...rozproszenie. By nie rzec, że stajemy się z czasem widmem samych siebie. Czy to pod względem psychicznym, fizycznym czy umysłowym.

Zatem powiedzenia: o trzymaniu się w ryzach, skoncentruj się, nie daj się rozproszyć czy wyprowadzić z równowagi , nawiązują do tego właśnie zjawiska ....dyspersji. Że należy mu przeciwdziałać i nie dać się w coś wkręcić, czego będzie się np.żałować , bo to mało przyjemna barwa widma. Dla naszego zdrowia szczególnie.

Ps.A boskie OKO opatrzności/zen ciągle czuwa i nigdy nie śpi. Tako i ja nie śpię od drugiej w nocy. Miałam więc czas, żeby naskrobać coś w temacie światła...Przecież jakoś trzeba rozproszyć ten mrok ...niewiedzy.

* https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Oko_opatrzno%C5%9Bci