24 października 2021

Poranne filozofowanie.

Wstałam, bo nie mogłam spać. Zrobiłam swoje i zebrało mi się też na chwilę refleksji.

 "Życie to nie jest bajka"...

A może jednak jest? Mamy postaci pierwszoplanowe, drugoplanowe, .....  a na końcu tło. I nagle okazuje się, że bez tego tła- ani rusz. 

Patrzę na zdjęcia i chociaż Słońca na wielu z nich nie widać, to i tak wiadomo, że jest. Tymczasem z tła wyłaniają się charakterystyczne punkty. Jedne z nich to punkty odniesienia, a inne wyróżniają się na swój sposób i błyszczą swoim blaskiem. I tu pojawia się pytanie: co ważniejsze - to co na planie czy  to co w tle?-  skoro jedno bez drugiego nie może istnieć...

22 października 2021

Nocnik z dziennych wiadomości.

 Nadeszła kolejna fala wirusów. Posiadający osobiście indywidualny pakiet szczepień ochronnych (przed osobiście ciężkim przebiegiem Covida), mogli nareszcie zdjąć maseczki chirurgiczne by bez obawy o własne zdrowie móc zakażać niezaszczepionych. Najwyraźniej  wychodzą z założenia, że wszyscy niezaszczepieni to antyszczepionkowcy, których należy tępić jak pchły/ gołębie / sezonowe komary lub wystawić na próbę sił , z której wyjdą żywi tylko najsilniejsi.

Premier zabrał się do roboty i wyjechał na debatę do Brukseli. Wydukał tam wszem i wobec o co walczy rząd Polski  dla Polaków.  nie chcemy dać się wydudkać z pieniędzy na odbudowę kraju ze zniszczeń pandemicznych. Prezydent jest chyba tego samego zdania...

Inny Dudek (z Solidarności) odbył podróż w licznym towarzystwie do Luksemburga, by wyszczekać swoje kopalniano-energetyczne żale przed zasiekami  chroniącymi siedzibę TSUE. Część zaproszonych przez Dudka gości nie przybyła, najwyraźniej mając ptasie trele- morele w nosie. Być może lepszym wyborem byłby wyjazd na granicę RP z Białorusią?Tam też zasieki, ale samo miejsce zdecydowanie bardziej leśno-klimatyczne i jest się nadal u siebie.Jest też szansa na zrozumienie, bo przecież tam prawie wszyscy sami- swoi.

Wzięłam się za skrót ostatnich wiadomości, bo mi wali na dekiel. Boję się, że to pierwsze oznaki demencji...Ale mogę się mylić. Przecież jestem niezaszczepiona.


17 października 2021

Nic ciekawego....Zaczerpnąć oddech.

 Czas wydobyć się z czeluści zakładki blogowej (u co poniektórych ) i wystawić dzioba by złapać oddech. Najwyraźniej wietrzenie wirusów podczas sporadycznych spacerów mi nie wystarcza. 

Trzeba  pomyśleć o dodatkowej motywacji. Już coś mi tam chodzi po głowie, gdzieś tam się podrapię pod pachą, czasem poczochram ścięgno Achillesa i czekam na sprzyjające okoliczności. Tymczasem przeglądam sobie ogłoszenia, oglądam zdjęcia i rozpytuję wśród bliższych i dalszych znajomych. Jednym się zbiera na wymioty, innym na seks, a mnie na... zwierzaka. Wygląda mi na to, że powoli umacniam się w swoim postanowieniu. Ale co z tego wyniknie- nie wiem.

11 października 2021

Jaja z trufli.

 Siadłam, przeczytałam swoje wczorajsze wieczorne wypociny, deczko poprawiłam tytuł i nazwę kurzej partii i złapałam się za głowę. Najwyraźniej odbiło mi . Dałam się wciągnąć ( znowu) w pogaduchy na szklanym ekranie. Co za trufla ze mnie!

Pomyślałam z rozrzewnieniem o ugotowanych jajach  na twardo, trawionych od jakiejś godziny i przyjrzałam się ewolucji (osobiście i nie tylko) nadzorowanych poglądów na życie przez pryzmat jaj: 

1.etap wczesnodziecięcy to okres swojskich jaj od dziadkowych kur

2. etap późnodziecięcy- sklepowe cudeńka , najprawdopodobniej  PGR-owskiego chowu

3. etap dojrzałości płciowej i rozkwitu cywilizacji kapitalistycznej na wschodnich rubieżach postkomunistycznych - sieciowe jaja np. z biedronki i społemowskie

4. okres od dawna wczesnoprzedemerytalny - jaja z targowicy lub z gospodarstwa najprawdopodobniej przydomowego- od migrujących codziennie ze wsi do miast i z powrotem.

Jak widać życie zatoczyło koło. Od swojskich do swojskich. A ja się tu zastanawiam nad wyższością prawa nad organem, które je ustanowiło.. No i do tego taki paradoks:  w okresie osobistego rozkwitu zawodowo-gospodarczego - zamiast sobie dogadzać- oszczędzałam na jajach. 

To dopiero jaja!

10 października 2021

Rozważania laika o prawnych jajach i podcinaniu skrzydeł.

 Jeżeli nie wiadomo co było pierwsze: jajko czy kura, to żeby rozwiązać dylemat gnębiący filozofów, wystarczy opowiedzieć się po jednej ze stron  i tkwić przy swoim nie szukając logicznego uzasadnienia tego, co być może ze swej natury jest komplementarne i nie można  traktować oddzielnie. Ale skoro zależy nam na tym by wyróżnić się i stworzyć" PARTIĘ Z JAJEM" w odróżnieniu od " KURZEJ CHATKI" to przecież wystarczy uparcie trzymać się jaja/ kury i kreować uzasadnienia swojej racji.

 Tymczasem dylemat o wyższości   prawa unijnego czy krajowego skłania do bliższego przyjrzenia się obu. Dzisiejsza dyskusja w  programie prowadzonym przez B. Rymanowskiego (Polsat) skierowała mnie na całkiem inne tory. Jeden z gości ( P. Zgorzelski) zwrócił moją uwagę na pewien niuans, który powlókł moje myśli na prawne manowce. 

Najpierw zalęgły mi się w głowie typowe pytania niezadowolonego petenta : 

-czy  urząd jest dla obywateli czy obywatel jest dla urzędu? 

             

 Pod wpływem usłyszanych w w/w programie wypowiedzi  pomyślałam: 

- czy prawo jest dla państwa / unii  czy państwo/unia jest dla prawa

 Z wypowiedzi  które padły w trakcie rozmowy okazało się ( tak zrozumiałam), że prawo jest nadrzędne w stosunku do instytucji, która go stworzyła. I dotyczy to i UE i poszczególnych krajów. Według mnie, w tym cały jest ambaras, że znowu mamy problem z kurą i jajkiem. Będziemy mieć zwolenników wyższości jednego nad drugim lub wręcz odwrotnie. A skoro tak  się przyjmuje to może powinno nastąpić odwrócenie ról: ORGAN sprawczy winien być uważany za nadrzędny w stosunku do PRAWA, które stworzył, bo ta nadrzędność daje większe/ szersze kompetencje- jak się okazuje.

Propozycja P. Zgorzelskiego , aby dodać nowy punkt w  konstytucji  RP o przynależności do UE mógłby stanowić w ewentualnej przyszłości doskonały pretekst do interpretacji  tegoż zapisu, jako wyrażenie zgody na całkowite podporządkowanie się  UE. 

No cóż, niektórzy gospodarze podcinają KUROM skrzydła by nie miały możliwości dostania się na teren za zbyt niskim ogrodzeniem, ale żeby KURA sama siebie pozbawiała możliwości przemieszczania się (oskubywała z piór)  - to albo wygląda mi to na wybryk natury, albo na życie w stresie, albo inną chorobę...A to przecież może skutkować  brakiem jaj.

A chyba każdy chciałby mieć JAJKA od szczęśliwych kur na wolnym wybiegu. A nie od oskubanych i pozbawionych możliwości ruchu poza wyznaczonymi przez gospodarza granicami?

09 października 2021

Zmora senna o rehabilitacji i dobrym wujku Samie.

Niby inspiracja jest, niby w głowie poukładane o czym chcę napisać, a w momencie gdy siadłam do lapcia wkrada się zapomnienie. Więc przypominam sobie powoli co mi sen z powiek zabrało o 6 rano i wreszcie wracam do żywych. Oczywiście to zmora ostatnich wiadomości - kwestia wyższości prawa unijnego nad prawem krajowym.

Przecież to temat na topie, z powodu jego związków z medycyną,fizjoterapią i ogrodnictwem, a mianowicie - wypłatą Polsce gotówki na pocovidową rehabilitację gospodarczą. I o to głównie chodzi, o pieniądze, bo jak życie człowiecze pokazuje, rehabilitować można się też samemu lub skorzystać z usług znachora. Z różnym skutkiem. Ale przecież mentalność wielu ( też narodów) jest taka, że jak coś się należy to trzeba brać. A nawet walczyć i nie popuszczać, zwłaszcza wtedy gdy wcześniej się coś zainwestowało . 

Tymczasem jak wiadomo, rozwój historyczno-mentalno-gospodarczy naszego kraju przebiegał dość burzliwie, więc nic dziwnego że naturalna wojowniczość obywatelska tak szybko nie ustąpi pola pokorze owieczki i cielęcia, które chce dwie matki ssać (jedną jest obca mentalnie UE, a drugą - własna rodzima RP). 

Ale o czym to ja chciałam?...Aaaa...o wyższości prawa naturalnego nad prawem stanowionym przez człowieka. Jak wskazuje Prawo Naturalne cała przyroda podzielona  przez człowieka ( tzw. systematyka organizmów* )- to "prawo stanowione" , tj. chodzi mi o taki podział, jak poniżej:

Gatunek: szałwia lekarska
Klasa: Magnoliopsida
 
A jak ma się to do UE i sytuacji RP w tym całym prawnym galimatiasie związanym z wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy? 
A mam takie wrażenie, że związek jest . Nasza Najjaśniejsza Rzeczypospolita jest na etapie wypuszczania części nadziemnej zwanej popularnie łodyżką, podczas gdy państwa wspólnie decyzyjne, nawet jeśli niektóre są z niedorozwojem,  są na ustabilizowanej od lat pozycji , bo mają liście. A niektóre rozkwitły olśniewająco w ostatnich latach okresu powojennego, z powodu  podlewania przez  osobistego prywatnego ogrodnika i innego dobrego wujaszka Sama ( plan Marshalla**). 
Tymczasem Polska pnie się  do góry wypuszczając pędy, też tzw. dziczki, które przecież powinno się co jakiś czas przycinać, żeby nie zabierały innym potrzebnych składników pokarmowych. I jak wiadomo, wszystko zależy od ogrodnika- jak przytnie i czy ma w ogóle ma odpowiednie do tego narzędzia.
  UE zdaje się je mieć, ale czy rzeczywiście ogrodnik posiada odpowiednią wiedzę jak się do tego zabrać? Bo może się okazać, że czasem lepiej odpuścić i być miejscowym wujaszkiem Samem, bo pędy mają zdrowe korzenie, chociaż stosunkowo kiepsko się prezentują w porównaniu do osłabionych nadmiernie wybujałym kwiatem sąsiednich odgałęzień...
 
Się rozpisałam, a przecież w skrócie podsumowałabym to tak. Rehabilitować można się i samemu, chociaż proces będzie zdecydowanie dłuższy niż za pomocą odpowiednich urządzeń i narzędzi zewnętrznych (typu UE). I do jednego i do drugiego potrzebny jest właściwy program. Spór o kompetencje TS(prawiedliwości) czy TK(onstytucyjny, krajowy) będzie trwał, dopóki wszystkie państwa nie będą mówić jednym wspólnym językiem, że chcą zjednoczenia i podporządkowania jednemu wspólnemu nadrzędnemu prawu, traktującemu wszystkie podmioty  jednakowo.

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Systematyka 

**https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla

04 października 2021

Zebrałam się wreszcie do kupy i odnalazłam perpetuum mobile*.

 Dzień zaczął się dość niewinnie i przewidywalnie. Wstałam nieco za wcześnie, poszłam do kuchni i zachłysnęłam się sokiem pomarańczowym , pociągając łyka wprost z butelki. Wykasłałam się na dobre i złe, poczułam znajome wiercenie w jelitach i poszłam odsiedzieć swoje w świątyni dumania.

 A że życie nie znosi pustki, to po uwolnieniu dwunastnicy z zaległości, nadszedł czas by przekąsić śniadanie według tradycyjnej i sprawdzonej receptury. Kostka serka topionego( podobno ze szczypiorkiem) i słaba kawa - niby to po turecku .Taka z fusami, wiecie, chociaż to przecież mielonka z ziaren, ale skoro tak się przyjęło...to niech będzie, że po turecku.

Ponieważ chlebusiem delektowałam się na kolację, w ilości wskazującej na dwa posiłki, więc bezkanapkową tłustością serka mogłam się nacieszyć do woli. Pojedzona i najedzona mogłam wreszcie zastanowić się kolejny raz nad życiem. I tak doszłam do odkrywczego wniosku związanego z , jakby nie patrzeć, szambiastymi priorytetami. I stwierdziłam, że życie w swej biologicznie istotnej treści, kręci się wokół treści. I to dało mi przyczynek do podzielenia swojego życia na  dwa etapy:

a. okres niekontrolowanego i nieświadomego wydalania stolca

b. okres kontrolowanego wydalania strawionych treści przy większym lub mniejszym nacisku wewnętrznym i/lub nacisku odgórnym ( tj. chęć przyspieszenia  procesów biologicznych lub zwolnienia hamulców, za pomocą tzw.czynników zewnętrznych)

Etap życia b. ( be) może rzeczywiście być be, zwłaszcza gdy nie przywiązujemy wagi do tego co jemy i co wydalamy, zwłaszcza wtedy gdy nasze skupienie /uwaga ukierunkowane są na czerpaniu z życia garściami i zatrzymywaniu, a nie wydalaniu. Tymczasem nadchodzi oczekiwany czas wolny od wszelkich zajęć, kiedy można wreszcie o dowolnej porze i dowolną ilość czasu spędzić na ulubionej desce od sedesu i nic( czas, obowiązki) i nikt ( towarzystwo) nie będzie nas poganiać. I tu też nas może spotkać niespodzianka. Zatwardzenie. 

I tak sobie pomyślałam, że kocham tą porę roku, kiedy wreszcie pojawiają się śliwki , bo ich garść zjedzona późnym popołudniem może zdziałać cuda w jelitach ( rano). 

Dzisiejszym cudem okazał się też post. I chociaż nie jest to " Świat według Garpa"**, a  tylko " życie według 'w temacie' ", to jakby nie patrzeć dotyczy ono wszystkich żyjątek i kręci się wokół jednej, a raczej trzech podstawowych czynności, które pociągają za sobą całą resztę...Można by nawet rzec, że są silą napędową życia na Ziemi , takie danie główne i nasze małe, ale jare "must have" : oddychanie, jedzenie i sranie. Reszta jest tylko przystawką...

 

*https://pl.wikipedia.org/wiki/Perpetuum_mobile

**https://www.gloskultury.pl/swiat-wedlug-garpa-recenzja/