31 grudnia 2022

Wywłoki, curvy niezgody i nowatorskie okulary XD.

 Wywlekanie faktów z przeszłości i ocenianie ich przez pryzmat teraźniejszości- oto przyczyna fałszywego świadectwa*. 

Postępując w ten sposób otrzymujemy  obraz rzeczywistości, o którym można powiedzieć, że  jest pokazany w fałszywym świetle. Robi się to całkiem świadomie dla  własnych celów rozmaitej maści, np. wybielenia siebie/ państwa/ grupy społ./ narodu itp. lub pokazania z jak najlepszej strony w porównaniu do innych  korzystając z wyselekcjonowanych fragmentów przeszłości pasujących do realizowanego aktualnie celu.

Pal licho, jeżeli dotyczy to pojedynczych zaburzonych niechlubnymi doświadczeniami osobników wypierających fragmenty niezapomnianej przeszłości własnej. Wszak to skala mikro, a nawet mili, albo czasem  też niemili.**. Gorzej gdy takie zachowanie dotyczy władzy / rządów pojedynczego państwa lub większych regionów (połączonych np. w unię, kraje związkowe itp inne wielopaństwowe twory). 

Jeżeli kolejne władze/ rządy będą wypierać niechciane i niepasujące do przyjętej polityki  fakty z  przeszłości, czyli wybielać się/ państwo itp.to  prowadzić to może,  w konsekwencji, jedynie do bielactwa zamiast do np. pożądanego odgórnie konserwatyzmu. 

W innym przypadku stosuje się metodę porównawczą jako zabieg podnoszący własne poczucie wartości na skalę partyjną, według wzoru : my teraz - oni w przeszłości. 

Za ch...., takiego wała. Wszak to linie równoległe czasoprzestrzeni, a nie proste przecinające się. Więc jak może dojść do zgody, skoro nie ma punktów stycznych? Gdzie tu logika, bo o geometrii to już nie wspomnę. 

By coś uformować czyli nadać czemuś  kształt potrzebne są punkty styczne. A nie rozrzucone w czasoprzestrzeni  będące w chaosie nieuporządkowane krzywe( curva, ae), bez szans na przecięcie się w teraźniejszości i stworzenie choćby kąta prostego, a o trójkącie czy wielokącie to już w ogóle można zapomnieć. Tym bardziej, że niektórzy zawędrowali do roku 2050, a korzenie innych tkwią w czasach przedwojennych , wczesnych powojennych.  I nie można takiego sposobu myślenia  wykorzenić. 

Europejskość/ światowość*** to nie styl wychowania, bycie członkiem UE/ innych organizacji o zasięgu światowym tylko umiejętność odnalezienia się w chwili obecnej na danym terenie.

Jak więc pogodzić zwaśnione strony? Wystarczy być w chwili obecnej i działać dla dobra państwa/ regionu itp. a nie dla dobra własnych interesów partyjnych/ osobistych/ związkowych. 

Każde źródło konfliktu tkwi w przeszłości, od której nie każdy umie się wyzwolić. Nawet w tej przeszłości sprzed godziny....Tyle, że nie każdy chce iść z Duchem Czasu. I w tym jest problem. 

Niektórzy zatrzymali się na poziomie kolosa na glinianych nogach sprzed stuleci i w końcu się  rozpadną. Wiadomo o kim mowa...

A ci, którzy próbują utrzymać się na powierzchni wody  trzymając brzytwę, zamiast odejść na zasłużoną/niezasłużoną emeryturę i zająć się ulubionymi wspominkami przeszłości nie zawsze swojej a cudzej - igrają z życiem. Wszak podczas  walki z żywiołem można się samemu pochlastać.

I gdzie w tym wszystkim logika? Brak. Tak samo jak i Ducha Czasu.

Ale cóż można wymagać od płaskomyślących? Może jedynie tego, żeby czasem spojrzeli przez wielowymiarowe okulary. Tyle, że nie wiem ile tych D powinno być...Może tyle ile prostych przechodzących przez jeden punkt? 

Niech więc będzie z wielką niewiadomą : XD...


* budowanie obrazu sytuacji/ okresu historycznego w taki sposób, aby coś zdeprecjonować lub waloryzować

** stopniowanie w dół: - wyrób własny na potrzeby posta:  makro- mikro- mili- niemili

*** własna definicja


25 grudnia 2022

Gwiazdorski blask bywa czasem ...do dupy.

 Święta rozpoczełam od śniadania i dość wczesnego przeglądu prasy na blogach. Tym razem moją uwagę przykuła świeżynka u Ultry (https://bezpukania.wordpress.com/2022/12/24/wyciekly-nagie-selfie-proboszcza/).

Z powodu własnej nieudolności (najprawdopodobniej) i niemożności skomentowania na wordpressie czegokolwiek, chociaż przez przypadek mi się kiedyś udało, postanowiłam odnieść się do jej tekstu u siebie.

Mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia z tego typu wyklikanymi tekstami, czasem sprawdzam dla rozrywki o jakich głupotach znowu napisano i ile razy więcej trzeba będzie kliknąć, żeby osiągnąć spełnienie. I nie o orgazm intelektualny mi chodzi, ale o zaspokojenie chorej z nudy ciekawości, zamiast  poszerzać w tym czasie wiedzę o coś bardziej przydatnego czy prać ręcznie przepocone gatki w łatki. 

Nieznane mi przeważnie nazwisko celebryty/tki kojarzy mi się tylko i wyłącznie z sąsiadami z dalszego z bloku, z którymi nie mam styczności, ale znam z widzenia i podejrzewam, że z racji np. statusu materialnego prezentowanego na zewnątrz, idealnie wpasowali by się w opisany wizerunek kogoś znanego . Znanego oczywiście niewielkiemu kręgowi, związanemu z jakąś wybraną niekoniecznie żwawą dziedziną życia.

Zatem z okazji wszystkich świąt, tak na pocieszenie i nie tylko, odważam się zauważyć iż każdy z nas jest dla kogoś jakąś gwiazdką.Tyle, że różne są nieboskłony..No i ten blask...też przecież bywa różny.

Zatem rozbłyskam dzisiaj światłem  teks(t)- tylnego bloga, dopóki czytacz/ słuchacz czy inny ciekawski...nie przerzuci mnie jak kolejną stronę książki, albo odłoży na bok, tak post factum, jak papier , podobno jednorazowego użytku , ze słowami: dziś jest do dupy...

Ps. Wesołych świąt życzę wszystkim Gwiazdkom na niebie.


24 grudnia 2022

Już , już, tuż, tuż, roboty w bród?

 Już połozyłam się spać

już witałam się z gąską

już zamknęłam oczy

już nadszedł sen proroczy...

...ale długo nie potrwał. Taaa. 23. 30 a ja już na nogach. 

W stroju wieczorowym .Piżama wygodna.

Skoro nie mogę chwilowo spać, to...

Postanowiłam podzielić się osobistym przepisem na :

1.podrasowany kompot/nektar z suszu:

śliwki, rodzynki , czyli susz i świeże jabłka w proporcjach - do smaku kuchmistrza - rozgotować do uzyskania odpowiedniej konsystencji ( moje proporcje 100gr : 100: 200gr jabłek) na tzw. oko pańskie. Dodać cynamon, goździki i świeży lub sproszkowany imbir. Ilość cynamonu ma podstawowe znaczenie, zwłaszcza dla cukrzyków ( cynamon obniża poziom cukru w cukrze). Napitek o barwie mętnej, ale za to smakowy zasługuje  na nieprzezroczysty puchar. Wszak to nektar bogów...

2. sałatkę "ad hoc":

seler marynowany (w słoiku) odsączony, kapusta pekinka drobno posiekana ( jako baza i wypełniacz), sardynki/ szprotki/ dowolne rybki wędzone -w oleju ( z puszki) w ilości dowolnej , tak do smaku. Sól, pieprz, i co kto woli jeszcze. Mało roboty i bez majonezu. 

Opcjonalnie: mogą być szprotki w pomidorach, ryż zamiast kapusty pekińskiej, kukurydza konserwowa.

3. śledzie pod pierzyną "własnej roboty":

śledzie marynowane/ w oleju lub odsolone matiasy, np.biedronkowa obiadowa surówka z pora w delikatnym sosie . Starte jabłka wymieszać z gotową surówką z pora,  podprawić majonezem, jogurtem greckim lub śmietaną do smaku, sól, pieprz. Taką mieszankę nałożyć na śledzie ( kołderka) lub drobne kawałki pokrojonego śledzia wrzucić do powyższej mamałygi i wymieszać( sałatka śledziowa).

Opcjonalnie zakupiłam sos czosnkowy i sezamowy( w przypadku dwóch lewych rąk do babrania się z jabłkiem i gotową surówką) by na kawałki ryby/ jajka na twardo/ czy roladki z wędliny- pieczeni ( do wyboru) nałożyć właściwie dekoracyjny smaczek.

Smacznych i leniwych...też życzę.Świąt.


 



22 grudnia 2022

Świąteczne zamieszanie i planetarny kocioł.

Teoretycznie rzecz biorąc, to mamy w roku :cztery pory roku , okresy przed i po świąteczne,nowy rok co rok oraz tzw.okres wakacyjno-urlopowy w wydaniu letnim i zimowym. Tyle teorii...w praktyce, wiadomo, każdy ma swój osobisty życiowy grafik mniej lub bardziej powiązany z innymi. Okres świąteczny  nie odbiega od standardowego dnia codziennego na pewno w jednym: dobrze by było gdyby do kociołka, a raczej gara,  było co wrzucić , tak jak i na ząb.

A wzięło mnie tak kulinarnie, bo obudziły mnie o 1- szej myśli prawie kulinarne. Prawie, bo związane  z wyobraźnią. Tej, co prawda, sam producent/ posiadacz skonsumować dosłownie nie może, może ją natomiast zasuszyć zgodnie z zasadą, że" organ nie używany ulega zanikowi".  Na szczęście owoce buszujących mi po łbie impulsów nerwowych nadają się czasem do spożycia przez wzrokowych i słuchowych przeżuwaczy bo najwidoczniej nie są to rajskie jabłuszka okryte złą sławą.

Ale czas przejść do meritum dania. Wyobraźnia jak człowiek, też lubi płatać figle, więc dostało się i mnie. Tak przedświątecznie.  Najpierw moja wyobraźnia przybrała kształt kociołka bez przykrywki. Jest dobrze - pomyślałam. Jestem co prawda ograniczona, ale i otwarta więc mam wolną drogę w jedną stronę.

Potem przyszła inna wizja, już mniej radosno-świąteczna. Ziemia to kociołek, w którym wszyscy pływamy a raczej gotujemy/dusimy się pod przykrywką i tylko podczas mieszania mamy chwilę wytchnienia. Wtedy ,wiadomo,  części ludzkości uda się wyparować, a reszta w zależności od tzw. ciężaru właściwego/ masy molowej/ ciężaru gatunkowego  urzęduje na samym dnie  lub zalega warstwowo, aż do tych o najlżejszym kalibrze - pływających na samej powierzchni i czekających na odkrycie.  Ci ostatni , oczywista, są  przeznaczeni  jako pierwsi do opuszczenia kociołka podczas kolejnego .... zamieszania. 

Niestety, nie miałam wizji kto jest masterszefem, więc tajemnicy Bożego Narodzenia też nie odkryję. Jedno wydaje się być pewne. Jest szansa na wcześniejsze opuszczenie naszego planetarnego gara z licznymi przyprawami  i wielogatunkowym mięskiem.

 Należy jak najszybciej porzucić własne ciało, które bezwładnie opadnie na dno , a lekki duch wyparuje na powierzchnię.Wiadomym jest, że pokrywka  kociołka z czasem nie wytrzyma oddolnego parcia/ciśnienia i zgromadzone w między czasie gazowe i ( nie)gazujące lekkoduchy podważą pyrkające przykrycie.Może więc i dobrze, że nie jest to współczesny szybkowar, ale znany nam sprzęt analogowy sięgający wieczności. Jest przynajmniej szansa na uwolnienie ducha...( cztery litery i reszta członków czekają na rozgotowanie).

Teraz już wiem skąd się u niektórych bierze niechęć do gotowania...

Mają nieuświadomione lęki z przeszłości...pardą.. to jest...z wcześniejszego wcielenia.

Ps. Pewien zamęt wprowadził mi wok...

A może w ogóle zasada brzmi "jaki kraj taki gar" to i nic dziwnego, że i Masterchef jest inny...

 

14 grudnia 2022

Oda do młodości czyli o miłych perspektywach na starość.

 Zbliża się koniec roku drobnymi kroczkami,

 Trzech Króli kalendarz nowy dźwiga.

Medycyna , jak zawsze, się rozwija.

Oj będzie zaraz zadyma

  jak to jest z dzieciakami... 

 Tyle tytułem wstępu. Obudziłam się o czarnej godzinie to i myśli pojawiły się  z czarnej dziury. Nadszedł czas by przejść  do kalendarza na kilka pokoleń wstecz/ wprzód czyli do planowania rodziny na starość.

Tzw.kalendarzyk małżeński, jak wiadomo,  ma swoją cierpliwość ograniczoną popędem i układami w rodzinie, więc i przydatność do spożycia jest różna. Nie zawsze jest respektowany. Tak samo zresztą jak prezerwatywa czy inna tabletka niekoniecznie po i dowcipna. Dzieciaki pojawiają się na świecie w sposób kontrolowany i/lub nieprzewidywalny nawet dla bociana,o wszystkich świętych i Mikołaju nie zapominając.

 A rodzice jak to rodzice...( nie)muszą się standardowo cieszyć lub (nie)udają że nie ma problemu. Z dziadkami  też bywa różnie. Wszak jakie dziecko taki potem dziadek/ babcia wyrośnie. Nie każdy nadaje się do zabawy (wychowania) ze świeżym narybkiem. Ale gdy narybek potem dorasta....itd.bywa różnie z koligacjami rodzinnymi.Więc...

... będąc babcią, wzięłam się wreszcie za ( po)rachunki rodzinne związane z rodzicielstwem. Takie tam ,spóźnione przemyślenia, wyrachowanie i mocno spóźniona symulacja umysłowa.

W głowie babcinej zalęgło się pytanie całkiem nie na czasie : kiedy byłoby najlepiej mieć dzieci? Ale zanim rozwiąże się tę łamigłówkę, dobrze byłoby zadać sobie pytanie dotyczące przyszłych perspektyw życiowych:

-czy w wieku tzw. poprodukcyjnym/ emeryckim itp. chcę się zajmować ewentualnymi wnukami czy nie?

1.Jeżeli nie, to wtedy najlepiej  starać się o własne dzieci zdecydowanie po 40- stce ( lub w ogóle). Zanim je odchowamy będziemy mieć powyżej  60-tki, więc jest wielce prawdopodobne, że wydołamy fizycznie ( z psychiką różnie bywa) i finansowo żeby nasz przychówek stanął na własnych nogach. Gdy dorośnie  i pojawią się mocno spóźnione wnuki mamy kolejną szansę od życia, że będziemy wystarczająco małosilny, schorowani i drętwi, że oddanie wnucząt pod naszą opiekę będzie wyglądało na chęć zamordowania wysuszonego rodzica rękami podrastających energicznie małolatów.

2. Jeżeli tak, chcemy zajmować się wnukami w wieku tzw. podeszłym, realizując swoje ciągle nie zaspokojone  ambicje macierzyńsko-tacierzyńskie , wtedy proporcjonalnie wcześniej należy wyszukać chętnych do podzielenia się z nami swoimi genami. Jako młodzi rodzice a potem młodzi dziadkowie( w przypadku szczęśliwego biegu zdarzeń) ostatnie lata życia spędzimy na zaspokajaniu potrzeb dzieci i wnucząt, zamiast brylować na spacerach do/ z biblioteki, teatru czy siłowni czy latać jak kot z pęcherzem po leżakujących na działkach/ w domu sąsiadach z niewydolnością krążeniowo-oddechową po wyjeździe ukochanych wnucząt.

Ale  zanim popuścimy wodze wyobraźni co do naszego przyszłego w pełni sił dziad(k)owania należy skonfrontować się z obecną starszą częścią rodziny. Zwłaszcza że trzeba będzie liczyć na ich pomoc, gdy nie zamierzamy siedzieć z założonymi rękami przy dzieciaku tylko wolimy życie towarzyskie w pracy. Niestety przedszkoli czy szkół dla chorych niedorostków nikt nie prowadzi, więc obowiązki ciążą albo na opiekunce albo na tzw. starszych.

Także z tym planowaniem rodziny, to wcale nie taka prosta sprawa jest, bo trzeba wziąć pod uwagę i to co chcemy potem robić w jesieni życia. Bawić/ uzdrawiać wnuki czy odpoczywać w spokoju leżakując na własnych warunkach lub  będąc pod czujnym okiem dzieci i wnucząt, czy innej prywatnej opiekunki z powodu dorobienia się w trakcie życia nie tylko odcisków ale, tak całkiem przy okazji ,  niewydolności do spokojnego i niezmąconego niczym snu, z powodu której  powstał ten post.

Ps. Ale żebym to ja taka mądra w młodości była, to bym .....

Taaa....Teraz to sobie mogę tylko na zimne odciski dmuchać...

11 grudnia 2022

Przedświąteczne dokarmianie zwierząt.

 Tymczasem, przedświątecznie, obudził się  wreszcie i mój wąż w kieszeni. Spał dość długo, być może z powodu poczynionego zapasu tłuszczyku w postaci 2 kostek świątecznego mixełka. Nie od dziś  jest mi wiadome, że zamiast zwinąć się jak wąż ogrodowy, poszerzył  swoją kubaturę o wymiar tych wysokoenergetycznych cegiełek. Tak na przekór inflacji i galopującym ciągle cenom. Te zaś, jak wiadomo wszem i wobec, dopóki nie dostaną zadyszki, to się nie zatrzymają, w przeciwieństwie do miłośnie ciepłego wężulka zalegającego  w kieszeni zakupowej kurtki. 

Tak więc obudził się  i znowu zaczął wołać papu. Pomna na jego wołania poczyniłam świąteczne zakupy nieco wcześniej i albo dotrwają, albo zostaną pochłonięte wcześniej i trzeba będzie uzupełnić braki. Idąc z duchem czasu i inflacją pod rękę, oraz biorąc pod uwagę czarne myśli( i nigdy nie wiadomo czy trafione prezenty), postanowiłam w tym roku zaszaleć. Przecież trzeba węża nakarmić na zapas. Z prostej przyczyny: kto ich tam wie, czy będą jakieś następne święta , a jeżeli już to czy z wypasionym wężem w kieszeni czy z zagłodzoną wężową skórką? Także , tego no, mam dwie flaszki wina półwytrawnego ( białe i czerwone) i ten niezbędny pod nie podkład pokarmowy. Flaszki schowane w koszu wiklinowym, a żarełko mrozi się. Dodatki też się chłodzą, wszak mamy zimę, więc nie będę ich przecie grzać...Chrzan, ćwikła, musztarda, keczup i cytryna , razem z zapasowym majonezem zimują na balkonie. Podzielona na pół sklepowa wędlinka i oraz śledzie po grecku i świąteczne jaja okupują lodówkę. A wszystko to jak wiadomo, do czasu, bo ma swoją datę przydatności do spożycia. I nie jest to wigilia, bo wąż mógłby nie dożyć.

Także szaleję, chociaż to nie karnawał. Na prezenty wydałam mniej niż ostatnio ( 150 zł za wsio), ale oczywiście więcej, zgodnie z zasadą ;"mniej znaczy więcej".  Choinki ubiegłoroczne nie postarzały się , bo klimat im widocznie służy. No i wiadomo...ewentualni goście ( termin do uzgodnienia)) też przyjdą ze swoimi wężami do wykarmienia. Rodzinna hodowla węży wraz z upływem lat i wzrastających na starość ( tfu...jesień życia) potrzeb - to podstawa...do dobrego zdjęcia. 

Także, tego no:

 Udanej handlowej niedzieli 

życzy ....wąż z kieszeni.

01 grudnia 2022

Odtożsamione gdybobranie...

 1. Co by było gdyby...Niemcy leżały tu gdzie Polska, a Polska była Francją czy nawet Wyspami Brytyjskimi?

2. Co by było gdyby...Polska miała inną historię?

3. Co by było gdyby...Unia Europejska obejmowała wszystkie państwa leżące w Europie w tym europejską część Rosji?

4. Co by było gdyby...Europa tworzyła od początku wspólną historię, a nie dominowały małostkowe  patriotyzmy lokalne?

5. Co by było gdyby...ludzie mieli jednorodną mentalność nastawioną tylko na budowanie a nie na niszczenie?

6. Co by było gdyby...człowiek pozbawiony był subiektywizmu?

7. Co by było gdyby... przestały mieć znaczenie ups...zaimki dzierżawcze typu: mój-twój, nasi-wasi?