13 lutego 2023

Bieżące przyjemności.

 Nadszedł czas na ciemną stronę mocy... 

- zmieniłam motyw bloga ( chyba się przyjmie...)

- kawka, słaba, ale kilka razy dziennie

- co tam jeszcze....? muszę się chyba poskładać do kupy...

- a wczoraj leżakowałam w stroju wieczorowym, trzy razy wskakując w ciuchy i z nich wyskakując, z powrotem do wyra

- nie , nie choruję, ale czasem i najgorszy wróg życia potrzebuje odpocząć 

Ps. I znowu zmiana wystroju bloga. 14.02. godz. 20.19. 

11 lutego 2023

Takie tam marudzenie... ad hoc.

Nie z każdym można pogadać...

Nie z każdym da się żyć. 

Są tacy, którzy działają wybitnie demotywująco na jednych, ale inspirująco na innych. Ale .....

Od tego jest głowa, żeby się czasem zastanowić. Nad sobą również. 

- Co ze mną jest nie tak, że mi tu i tam nie wyszło? 

Odpowiedzieć na to pytanie może jedynie człowiek, który chce zobaczyć siebie takim jakim jest. Warunkiem koniecznym jest umiejętność spojrzenia na siebie oczami drugiego człowieka, tego z tu i tam. 

Kiedyś to było życie....Węch służył  do rozpoznania wieku i stanu zdrowia osobników z własnego gatunku - takie było czucie!  A teraz te nędzne resztki przyszło nam zastąpić intuicją, uważnością, i tym co kto ma w zasięgu ręki...


O ewolucji człowieka, ptokach i eliksirze życia JHVH*.

 Ewolucja człowieka to trudny temat. Powód jest całkiem banalny. Najprawdopodobniej dzieje się tak dlatego że ciągle trwa życie i pojawiają się nowe sytuacje, w trakcie których mamy możliwość sprawdzenia czy już/nadal jestem na  skleconym przez siebie podium czy ciągle trzeba iść w parze z Duchem Czasu i coś komuś udowadniać ?

Czyż ewolucja nie bywa przewrotna jak koło fortuny? Niby człowiek-osobowość jest w ciągłym działaniu/ruchu , ale tak naprawdę zawsze zmierzają one nie na zewnątrz, w stronę świata i otoczenia z którego pochodzą, ale do punktu stałego jakim jest centrum , czyli nasze małe ja. Wtedy albo-albo:

a. nasz ukochany wypielęgnowany egocentryzm buduje sobie własną strefę komfortu w oparciu o świat zewnętrzny, ale nic z siebie nie oddaje. I to jest jego cecha charakterystyczna. Wyróżnia się na tle innych( też oportunizm i konformizm), których uważa wtedy za głupszych/ gorszych od siebie

b. bierzemy i oddajemy w niezbędnych proporcjach ( tzw. sprzężenie zwrotne)

c. postępujemy raz tak- raz siak ( a-b)

 Ale jak by nie patrzeć, to sama ewolucja osobowości przebiega z zewnątrz do wewnątrz, w odróżnieniu od ewolucji ciała ( proces naturalnego zmęczenia materiału) i otoczenia ( zmiany cywilizacyjne). Jest to zatem siła  dośrodkowa. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie te rozterki duchowe, które okresowo towarzyszą człowiekowi w trakcie życia, albo tuż przed śmiercią: co nas indywidualnie czeka po....

Tymczasem rozwiązanie naszego lęku przed śmiercią tkwi niemalże na "wyciągnięcie ręki". Jak na obrazie Michała Anioła ** ( tu: https://www.google.com/imgres?imgurl=http://oczamiduszy.pl/wp-content/uploads/2014/10/Reka-Boga.jpg&imgrefurl=https://oczamiduszy.pl/stworzenie-adama/&h=803&w=1235&tbnid=oxvyOKj4PsPGGM&q=r%C4%99ka+boga+i+adama&tbnh=98&tbnw=150&usg=AI4_-kRDwMgShCZwRSRv2wFYk7uMprdVHw&vet=1&docid=1VnUBb7Nz6RxNM&client=firefox-b&sa=X&ved=2ahUKEwjm2ceR8Iz9AhVx-IsKHa8KA9gQ9QF6BAgAEAQ)

 Patrząc na życie od strony Psyche ( s. duchowej, czegoś nieuchwytnego materialnie) to punktem centralnym zdaje się być nasze wewnętrzne przekonanie, że już nic nie muszę nikomu udowadniać. Wystarczy że Jestem. A gdy już osiągniemy ten etap rozwoju osobistego ( staniemy na własnym podium), to dopiero wtedy możemy powiedzieć, że  jest "po ptokach". Ale tym razem w tym pozytywnym znaczeniu...bo wreszcie zaczynamy właściwe życie po śmierci. 

Kto wie może to właśnie jest to poszukiwane przez wielu życie wieczne? Ja Jestem i to wystarczy. A nasz osobisty eliksir życia to: nie muszę nikomu nic udowadniać. Ale....

Ale problem tkwi w tym, że sama wiedza o tym fakcie nie wystarczy tylko trzeba tego wewnętrznie doświadczyć. Kto przeżył to doświadczenie- to wie. Tak więc módlmy się....każdy na swój sposób, o nawrócenie z niewłaściwej drogi....

Ps. A te wszystkie wojny, walki podjazdowe , sąsiedzkie porachunki, rodzinne przepychanki itp. sytuacje....czyż nie jest ich źródłem coś wręcz przeciwnego do Ja Jestem ( JHVH*)? 

 

 *https://pl.wikipedia.org/wiki/Tetragram

 ....."Mojżesz powiedział: „Przypuśćmy, że pójdę do Izraelitów i oznajmię im: Bóg waszych ojców posyła mnie do was. Jeśli jednak spytają mnie: «Jak On się nazywa?», co im odpowiem?”. 14 Bóg odrzekł: „Jestem tym, kim jestem. Tak masz powiedzieć Izraelitom: «Jestem» posyła mnie do was”. 15 Następnie Bóg powiedział: „To właśnie oświadczysz Izraelitom: PAN, Bóg waszych ojców, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba posyła mnie do was. To jest moje imię i takim ma pozostać w pamięci wszystkich pokoleń[2]."

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Stworzenie_Adama

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Anio%C5%82 

dodane na życzenie 'Parkingowy' (w komentarzu)

09 lutego 2023

O przetwórstwie ryb i wyborach.

 Czuję się jak wypluta. Teoretycznie powinnam teraz położyć się na podłodze, pooddychać z tym problemem-robiąc sobie sesję , ale okoliczności mi nie sprzyjają. Ptaszki zażywają kąpieli, świergolą, wrzeszczą i pokrzykują. więc mam ubaw z obserwacji przepychanek przy " basenie". 

Parę minut wcześniej przeczytałam zaległe wpisy u Aisab, o sekcji zwłok kolejnych RP u Andrzeja ( Anzai), o nieudanych wspominkach ( Między Ziemią a Księżycem...), popatrzyłam na zadowolone ptasiory i pomyślałam, że wiem. Tak, nieskromnie dokonałam kolejnego odkrycia, na własny użytek, którym to użytkiem pragnę się podzielić.  Już wiem dlaczego mamy to co mamy obecnie w skali państwa czy nawet ogólnoświatowej. Skąd taka a nie inna historia i dzieje...

Ponieważ nie od dziś wiadomo, że ryba psuje się od głowy...więc żeby zapobiec nieprzyjemnemu ciągowi dalszemu należałoby zawczasu oddzielić głowę od reszty tułowia tj. zanim łeb zacznie się psuć. Wniosek nasuwa się zatem taki:

- trzeba nam wybierać ryby żywe , a nie zdechłe podwędzane/ zakonserwowane w oleju/ marynacie czy innych sosach udające świeżość

- ryby powinny pochodzić z wolnego wybiegu i żyć w szczęśliwym otoczeniu, a nie dopiero szukać/ upatrywać tego szczęścia gdzieś tam na górze, poza swoim naturalnym wodnym środowiskiem ( no chyba że są to latające ryby , które wykształciły zdolność do ucieczki przed atakującymi je drapieżnikami)

No bo nie od dziś wiadomo, że szczęśliwa ryba - to szczęśliwe otoczenie będzie chciała sobie stworzyć, a nie pełzające, a zmarnowana życiowo i/lub nieapetycznie nadgryziona, to wiadomo do czego się nadaje...(do przetwórstwa i na przemiał), a nie do zarządzania. Ta zepsuta...to być może od razu powinna iść na nawóz, coby zasilić swoim rozkładem właściwą masę/ kompost/ czy inne pomniejsze organizmy. Ale wymądrzać się nie będę, bo do tej pory nie wiem ile tej mączki rybnej zjadłam  i w czym i do czego mi ona była potrzebna...

Ale ciasteczek czy czipsów o smaku wędzonej makreli to nie uświadczysz...tak swoją drogą. A o smaku krewetek, cebulki czy sera żółtego i owszem...są.

Ale co tam kulinaria, przecież to o szczęśliwym państwie miał być post. O szczęśliwym w przyszłości, bo chwilowo to mam wrażenie, że nieszczęścia chodzą parami, potem łączą się w związki i z czasem przekazywane są w genach i dziedziczone.  A szczęście tak w ogóle to dość często myli się z zepsuciem...

I tak sięgając początków naszej państwowości, czyli też tych tradycyjnie pierwszych ryb, to jak tak się temu wszystkiemu dobrze przyjrzeć, to nie wygląda to dobrze....księgi (u)rodzaju, ucieczki, wyjścia, potopy, Sodoma i Gomora,cierpienie, krzyże, rzucanie kamieniami i inne wojny, podatki -  więc i przewidywany Armagedon zdaje się być nieunikniony. 

Ale z drugiej strony mamy przesłanie i drogowskaz ze strony ryb: miłość jest tym czego potrzeba, żeby czuć się szczęśliwym...

Przecież kto lepiej może o tym wszystkim wiedzieć niż ta ryba, która się zepsuła, bo wie czego jej zabrakło do szczęścia?

04 lutego 2023

Taka tam bajka o symbolice...

 Legendę o smoku wawelskim ledwo pamiętam, ale samą postać smoka można sobie wyobrazić na podstawie skojarzenia z dawnymi dinozaurami ( fakty dla dorosłych) lub z bajkami dla dzieci. Jak wygląda smok z grubsza? 

- paszcza ziejąca ogniem,

- gruba skóra,

- wierzgający na boki ogon 

Pojawił się w bajce i szewczyk, który smoka pokonał :

"Zabił najdorodniejszego barana, jakiego udało mu się znaleźć, a potem wypchał go siarką i dokładnie zaszył. Zarzucił sobie go na plecy i udał się w kierunku smoczej jamy. Najciszej jak tylko potrafił zakradł się do samego wejścia, rzucił wypchanego barana i uciekł. Wkrótce z groty wyszedł smok, zwabiony zapachem świeżego mięsa i dostrzegając barana, natychmiast go pożarł. Siarka ukryta w zwierzęciu od razu zaczęła działać, powodując u smoka ogromne pragnienie. Rzucił się w kierunku Wisły i pił, pił, pił, pił...Wydawało się, że jeszcze chwila i wypije całą Wisłę! I wtedy nagle rozległ się ogromny huk. Smok wypił tak dużo wody, że po prostu pękł."*

 I tak już bardziej współcześnie , się zastanawiam, po czym można poznać  smoków naszych czasów? Ilu/ile jest baranów,  szewców,  rycerstwa , mądrych władców, i kto jest pozostałą ludnością ?

W każdej bajce jest jakieś przesłanie...

Ps. A z tym pragnieniem też jest nielichy problem...Od czego może człowieka tak suszyć?

* https://www.bajkowyzakatek.eu/2010/11/legendy-polskie-o-smoku-wawelskim.html

03 lutego 2023

O sztucznej inteligencji w elokwencji.

 Co jakiś czas mam takie wrażenie, że  podpowiada mi ktoś "z góry" co mam napisać i wtedy używam słów zaczerpniętych z jakieś zbiorowej lub indywidualnej pamięci ( ale nie wiem czy mojej). Tak było i w poprzednim tekście. Kto to widział, żeby takie uczone słowo jak abnegat, przyszło mi do głowy ot tak sobie, bez niczyjego wspomagania? To chyba niemożliwe...

Nie powiem, kiedyś na pewno je słyszałam, ale na pewno nie było ono przeze mnie używane w życiu codziennym latami. Więc skoro wczoraj przyszło mi na myśl, to aż musiałam sprawdzić, co ono oznacza , zanim użyłam w tekście. Takie cuda! A ponieważ zdarza mi się to nie pierwszy raz, więc mam wątpliwości, czy to aby na pewno ja napisałam ten poprzedni tekst czy to była jakaś praca zbiorowa umysłów wyższych? A jak nie wyższych to z pewnością silniejszych...

Jest jeszcze inna możliwość...że w razie potrzeby sięgam umysłem do drzewa wiedzy...i zrywam pojedyncze jabłka, te uczone słowa. Aby tam sięgnąć (na właściwą gałąź) potrzebna jest tylko czasem odpowiednia drabina ( wstęp), bo swoje lata już mam, chociaż  lubię powspinać się jak dziecko/ wiewiórka, tak bez żadnej asekuracji...Wszak i upadek z krzesła/ kanapy ,przy trzeźwym umyśle, rzadko kiedy grozi większymi komplikacjami niż gadanie/ pisanie jak potłuczona/y.

Tymczasem słowo elokwencja - to z w własnej bazy danych było wzięte., bez dwu zdań. Ot i taka różnica...Ale też sprawdziłam, tak na wszelki wypadek, czy aby znaczenie tego słowa się nie zmieniło.

Po zamieszczeniu regułki poniżej, stwierdziłam, że jednak nieco przesadziłam w tytule. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz. I nie tylko w tytule....

* Elokwencja to umiejętność płynnego, starannego i logicznego wysławiania się, zdolność pięknego mówienia, używanie bogatego słownictwa i trafnych sformułowań. To również gadulstwo, gadatliwość – w znaczeniu żartobliwym, ironicznym.(https://www.google.com/search?q=elokwencja+co+to&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b)

02 lutego 2023

Nic ciekawego...to tylko o filozofii prania.

 Od jakiegoś czasu korzystam wybiórczo z różnych programów TV. Tym razem postawiłam na swoim i doczekałam się " Chłopaków do wzięcia" na Polsacie. Ale nie o nich będzie post. Udało mi się zahaczyć o wcześniejsze" Więzienie" ostatnie kilka minut. 

Psycholog więzienny rozmawiał z podopiecznym o jego problemie z praniem. Chodziło o to, że ten nie chciał prać swoich rzeczy. Zapytany o powód tej niechęci, złości i innych targających nim emocji- dostał odpowiedź całkiem logiczną, coś w tym sensie: " skoro jest to wegetacja, to po co mam prać". Prostota tego stwierdzenia powaliła mnie niemalże na kolana. Może dlatego, że doskonale zrozumiałam o co mu chodzi? 

Na pierwszy rzut oka można wysnuć z tej odpowiedzi wniosek: "jakie życie- takie podejście do czystości". 

Rozmowę w tym momencie zakończono(w programie). Ciekawe czy gdyby poprawić komuś byt, to powyższe podejście uległo by zmianie? A może to po prostu indywidualne lenistwo czy skłonność do zrzucania obowiązków na innych w miarę możliwości, gdy znajdzie się jakieś przydomowe lub opłacane suto juczne zwierzę, bez względu na status życiowej wegetacji?

Na drugi rzut oka , wygląda to nieco inaczej i bardziej szczerze: po co mam udawać kogoś innego niż jestem, skoro mnie to( brud, zapach?) nie przeszkadza? Po co mam się przyzwyczajać do "lepszego" czy podporządkowywać dla dobra  jakiegoś chwilowo czystego towarzystwa, nie zawsze akceptowanego, skoro za jakiś czas wrócę na stare śmiecie i nic się nie zmieni?

Na trzeci rzut oka, może to być metoda na zaspokojenie potrzeby akceptacji i kulturalnej rozmowy, w odróżnieniu od codziennych standardów w celi. 

Co by nie było, i ile rzutów okiem, po dość przydługim wstępie- skupmy  na oszczędnościach wody i innych rzeczy. Jak oszczędzać na masową skalę, wypadałoby wydać kolejny poradnik dla zagubionych w rzeczywistości. Dla abnegatów i innych niedowiarków , taki o potrzebie normalizacji* i o różnicach w potrzebach:

- rodzin/ związków wielodzietnych lub wielopokoleniowych o aktywnym trybie życia i pracy/ mało aktywnych ruchowo i zawodowo

- rodzin/ związków małodzietnych i jednopokoleniowych aktywnych w poceniu się i brudzeniu/ nieaktywnych w owym

- dla rodzin/ związków małolicznych  o sporej wydajności w brudzeniu i poceniu się/ niewielkiej wydajności 

- dla osób samotnych aktywnych życiowo/ nieaktywnych wiekowo

- inne ? 

Ile stylów życia- tyle potrzeb związanych z wylewaniem pomyj, myciem garów i spuszczaniem wody z pralki, miednicy czy w latrynie niechemicznej oraz utrzymaniem czystości w ogóle a nie tylko nóg, gdzie dostęp zwykle jest utrudniony obuwiem.

Ale wracając do komentarza "Parkingowego"...Metod na oszczędzanie jest kilka:

a. posiadanie czegoś po dwie sztuki np.2 pary gaci i 2 pary skarpet ( inne ubranie niewierzchnie) - prane/ suszone na zmianę czyli codzienna orka na ugorze zakończona  wielkim znakiem zapytania: czy pranko zdąży wyschnąć?

b. posiadanie tyle  sztuk ubrania ile dni pracujących i odmaczanie przepoconego perfumami  czy  pracowniczo-zakładowymi  zapachami brudku w dni wolne, które są wtedy wolne też od ubrania i leżymy odłogiem jak nas pan bóg stworzył

c. ilość sztuk ubrania jest uzależniona od częstotliwości potrzeby przebierania się plus dowolna ilość ekstra odzieży, która ma nam zapewnić dobre samopoczucie, w związku z mega wyborem na czas schnięcia ostatnio prezentowanych

d. noszenie aż do zdarcia/ zabrudzenia/ znudzenia  i wyrzucanie, coby nie prać- metoda oszczędzania " na bogato"

e. inne propozycje?

Ale co tam ubranie i pranie...wszak przecież i o mycie chodzi....A to to już kwestia indywidualna jest...I zależy od :

- osobistego odczucia czystości,

- możliwości  ( nie)statu(s-t)owych 

- i innych życiowych okoliczności.

No i wychodzi na to, że  dałam się wkręcić w kolejny tekst. Ale tylko pozornie...przecież to mój wybór czy mieć na wszystko wywalone  czy tylko wybiórczo- w tym na pranie, oszczędzanie, o kąpaniu nie zapominając....

* normalizacja=tu oznacza standardowe postępowanie w ramach społeczeństwa ludzkiego