Ponieważ gęsina jest ostatnio niesiona na fali reklamy kuchni staropolskiej, postanowiłam i ja wypowiedzieć się w tej kwestii. Pośrednio, a nawet ,rzekłabym , pobocznie.
Ponieważ mam własne po-droby czyli papuzie towarzystwo, to nic dziwnego, że tematyka skubania obok osobistego okresowego zrzucania upierzenia na podłogę( nota bene) jest u mnie na porządku dziennym.
No i właśnie w związku z tym skubaniem pojawiła się refleksja, która dotyczy, nomen omen, nowej definicji normalności. Regułka brzmi tak:
Normalność to ciągła oscylacja między skubaniem a sknerstwem.
W związku z nowym ujęciem ,,normalności,, zmienia swoje znaczenie również pojęcie,, skubaniec,,.
Skubaniec to człowiek, który daje się oskubać, a nie jak dotąd było zwyczajowo przyjęte- ktoś sprytny, radzący sobie w życiu, nie dający się oskubać. Obie strony człowieczego życia można przyporządkować temu pojemnemu słówku.
A tak w ogóle, to ile nas jest teraz na świecie?
- A, to i tak bez znaczenia.
W sumie można napisać bezpardonowo, że każdy z nas jest skubańcem . Jak nie z jednej to z drugiej strony medalu. A raczej z obu stron jednocześnie, w tym samym momencie.
Oskubanym można być z wielu stron, tak jak i skubać innych pod różnym kątem. Pośrednio lub bezpośrednio, świadomie lub nieświadomie: z uczuć, pieniędzy, dobytku i innych dóbr niematerialnych bliżej nierozpoznanych.
Ot, i tak wygląda normalne życie. Trzeba pilnować się, żeby nie dać się oskubać nie do ostatniego piórka, ale ...z ostatniego piórka.
I nawet jeżeli by to były cudze piórka , w które ustroiliśmy się, z braku własnych, to trzeba ich pilnować.
Wypijmy więc kielich normalności i wznieśmy toast za życie/śmierć ( może być w innej kolejności):
Dopóki ,,piór(k)o w grze,,
- życie jest!
Gdy piór(k)a brak
trafia nas szlag!
Tymczasem po stronie przeciwnej skubania mamy sknerstwo. Ta definicja równiez wymaga korekty:
Sknerstwo to pilnowanie własnych piórek podszyte lękiem.
Teraz sknerus rysuje nam się w zupełnie innych barwach, chociażby z tego powodu iż osoby mocno asertywne są większymi sknerusami niż ci dający się skubać ze wszystkich stron. Tymczasem, ponieważ każdy z nas jest w jakimś temacie sknerusem, to jest to nasza tzw. mocna strona.
Wraz z wiekiem i z odmóżdżeniem zanika powoli zdolność do bycia skubańcem i sknerusem, czyli tracimy ostatnie piórka. W ten oto sposób przestajemy być aniołami na ziemi. A gdy nadejdzie czas i będzie już po wszystkim, dusza opuszcza ciało . Ale nie tak ,, o suchym pysku,, i na golasa, ale uskrzydlona, że ma okres zbierania przeciwstawnych doświadczeń już za sobą. Wreszcie ma go...gdzieś!