30 czerwca 2021

Była sobie raz królewna...

...to świetny początek bajki. Ale to nie będzie bajka, tylko prawda. Ot takie zwykłe spotkanie ze znajomym, sprzed 10 lat, które utkwiło mi w pamięci. Oczywiście fragmentarycznie, bo 2 godziny monologu z jego strony, to głównie sprawy interesujące jego , a wspólne wówczas zainteresowania  ograniczyły się do zaledwie kilku zdań. 

Znajomy  był na etapie poszukiwania kolejnej partnerki do życia. Ponieważ nasza znajomość miała charakter dorywczo- przyjacielski od wielu lat i znaliśmy się jak łyse konie, więc można było porozmawiać na damsko-męskie tematy, tak od serca.  Różnica wieku nie miała tu żadnego znaczenia( prawie 20 lat). 

I co mi się podobało w tym jego w większej części monologu? To, że wiedział czego chce. Ale ponieważ od wielu lat był samodzielny i zawsze chodził koło siebie, więc nie szukał sprzątaczki , kucharki, kochanki do wspólnego życia, tylko kogoś z kim mógłby dzielić swoje pasje , np. wyjazdy na ryby, wychodzenie do teatru, kina, restauracji i przy okazji obowiązki domowe( z powodu wspólnego zamieszkania). 

Są takie kobiety( i mężczyźni), które z powodu wychowania lub dla realizacji własnych pobocznych celów (np. wygodnego życia czy zaspokojenia innych potrzeb ) są uległe i skłonne pójść na wiele ustępstw. I są tego świadome. 

Ale jest też wiele osób ,nieświadomych siebie ( lub ukrywających własne cele), które stwarzają pozory uległości i szacunku tudzież serdeczności,wobec partnera/ki na początku, ale po jakimś czasie wychodzi szydło z worka. I dobrze, by nie było za późno. Bo jak wiadomo i do złego  można się przyzwyczaić i czym to się kończy : zszarpanymi nerwami, utratą zdrowia, zadowolenia z życia- w przypadku ofiary, a zadowoleniem dominanta. Bo tak zaczyna wyglądać relacja post factum. 

A gdy dochodzi do tego jeszcze alkohol czy inne uzależnienia, to z pewnością nie jest to wymarzony książę/księżniczka do życia  dla zdrowo myślącego człowieka, który chce coś zbudować.

Warto zatem bacznie obserwować zachowania drugiej strony od samego początku i na bieżąco przyglądać się sobie i swoim odczuciom, żeby nie władować się w bagno w poszukiwaniu iluzji odlotowego szczęścia.

I tak słuchałam o tych jego wymaganiach wobec poszukiwanej partnerki do życia na tzw.stare lata ( miał wtedy ok. 70 lat) i wreszcie znalazł ( 58 lat). Wkrótce po naszej rozmowie. Ale zanim  nastąpił  tzw. szczęśliwy koniec, znajomy musiał przejść swoje, bo z osobą, z którą był przez jakiś czas , nie mógł się definitywnie rozstać.  Należała bowiem do osobowości typu " wyrzucisz drzwiami-wejdzie oknem" . Ich relacja  była odwrotna: on musiał być uległym, a ona była typowym dominantem ( z pozorami uległości).

A do czego zmierzam? Że jak tak wówczas słuchałam tych jego wymagań, to stwierdziłam, że cieszę się, że jestem sama i nie muszę nic przed nikim udawać w imię bycia z kimś, kto jest z całkiem innej bajki. 

I chociaż pozornie pasowaliśmy do siebie, z racji usposobienia i podejścia do życia (porównywałam się z nim podczas naszych wielu rozmów), to było jeszcze coś co nas znacznie różniło - zapach. Mięty między nami  nie było. Bo jednak te feromony muszą działać obustronnie, żeby coś zakwitło.  Bez względu na to, czy robi się z nich użytek, czy nie.

 No i taka myśl mi  przyszła do głowy- jak zwykle nieodkrywcza- do partnerstwa  trzeba dojrzeć, a nie zestarzeć się w metryce.

Taka to bajeczna prawda.

Ps. To tylko takie nawiązanie do dawnych wpisów dotyczących relacji damsko-męskich.

28 czerwca 2021

Coś o trzymaniu klasy...

 Niektórzy ludzie wstydzą się siebie i tego co robią, bo wymyślają cuda niewidy, żeby dopiec bliźniemu. I od razu wiadomo, z kim mamy do czynienia . To trolle*.

Słowa Aureliusza Augustyna z Hippony wymagają więc powtórzenia: 'Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską".

Hasło :"trolle do trolli"  jest całkiem do rzeczy, bo przecież w życiu trzeba mieć  honor i trzymać klasę. 

I wszystko byłoby proste i piękne, gdyby nie to, że na poziomie trolli nie walczy się z przeciwnikami równymi sobie, bo jest niewielka szansa na zwycięstwo, ale ze zwykłymi  ludźmi, bo można trafić na słabszego przeciwnika. 

Ileż to satysfakcji z takiej wygranej? Dla trolla i owszem. Jest, całkiem spora. Chociażby z tego powodu, że cechą charakterystyczną osobowości typowego trolla jest podwójna gra i niespójność wewnętrzna. Nic więc dziwnego, że myli mu się grube z chudym, słabe z mocnym, dobro ze złem itp. Więc uderza na oślep i rozdaje razy  i myśli, że wali w przeciwnika, ale tak naprawdę to walczy sam ze sobą i z własnymi słabościami. Taka bajka...

Ps. Uderzyłam w stół...

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie
Trollowanie (ang. trolling) – antyspołeczne zachowanie charakterystyczne dla internetowych forów dyskusyjnych i mediów społecznościowych. Polega ono na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia poprzez wysyłanie kontrowersyjnych, napastliwych, często nieprawdziwych przekazów[1].

27 czerwca 2021

Ciągotkowa opowieść o odlotowych wibracjach i zmartwychwstaniu.

 Luz -blues, bo nie zdążyłam już nic napisać przed meczem, ale " co się odwlecze to nie uciecze". Zwłaszcza jeżeli poprzedni wpis był tylko przygrywką do ciągu dalszego. A skoro przygrywka, to wiadomo, że pośrednio będzie o muzyce , czyli różnych dźwiękach, które wibrują z określoną  częstotliwością i są bezpośrednio związane z poszczególnymi czakrami w naszym ciele. 

Resztę można poszukać i doczytać , bo tak po prawdzie to nie o tym chciałam napisać, tylko nawiązać do naszej wewnętrznej ewolucji /stawania się coraz lepszą wersją siebie aż do momentu, w którym osiągniemy bosko pożądaną wysoką wibrację. Wibrację, która pozwoli nam  na zmartwychwstanie. Tyle, że niekoniecznie chodzi tu o możliwość odzyskania ciała cielesnego w godzinie 0, ale być może pojęcie to określa proces porzucenia  przez Duszę na stałe ciała ( i mieszkających w nim zmysłów). Dusza opuszcza śmiertelne ciało, więc " człowiek " wstaje z martwych. Ale dopiero wtedy gdy za życia stanie się "świętym".

A że proces wyświęcania polega na zdobywaniu  doświadczenia życiowego i przebiega u każdego z inną szybkością, więc jednym może wystarczy jedno życie, a inni potrzebują wielu kolejnych wcieleń, by wznieść się na właściwy poziom?

 Tymczasem niektórzy wiedzą , że gdzieś dzwoni, ale nie wiedzą w którym kościele. Więc szukają drogi na skróty, żeby jeszcze przed innymi wznieść się na szczyt własnych możliwości. Dla wielu osób jedynym punktem wyjścia i bazą są zmysły , więc poprzez nie poszukują doznań. Oczywiście poszukuje się zawsze przyjemnych doznań. To naturalne. Poszukiwania kończą się różnie, tak jak i różne są doznania:

-dla jednych będą to emocje związane ze zwykłym życiem codziennym,

-dla innych  źródłem  pożądanych doznań będą seks, dopalacze, narkotyki , alkohol 

- czy inne równie szkodliwe

Zaspokojenie  pragnienia stałego doświadczania odlotowych doznań, niestety nie jest możliwe, o czym łatwo jest się przekonać. Więc tym bardziej nie jest możliwe wyzwolenie się na dłużej z chwili obecnej, bo ona będzie powracać jak bumerang. 

Ale doznanie przyjemności jest, i chociaż chwilowe, to jednak odlotowe. I już samo określenie czegoś  jako odlotowe ( w tym narkotyczne omamy i wizje alkoholowe)  wskazuje na drugą stronę naszego życia, na część tzw.duchową. Tyle, że zamiast porzucić, po początkowym doświadczeniu,  metodę osiągania odmiennych stanów świadomości czy wyciszania rozhulanych zmysłów w sposób sztuczny, kontynuuje się coś, co w rezultacie prowadzi do wyniszczenia ciała. Bezpośredniego narzędzia dzięki któremu  przeskakuje się własne ograniczenia i podnosi wewnętrzne wibracje  na wyższy poziom. Im wyższe wibracje, tym lżej nam się żyje. Im niższe- tym trudniej.

Poniżej pewnej granicy następuje zniszczenie  i degrengolada. A przecież wiemy jak jest umownie podzielony świat :

a. na górze- niebo

b. na dole ( poniżej)- piekło

c. pośrodku - życie na ziemi 

No i wychodzi na to, że Ziemia to Czyściec. :) A jeżeli tak, to od nas zależy , dokąd chcemy iść, bo przecież zawsze mamy wolny wybór. Zawsze, dopóki jesteśmy panami samych siebie. 

Do nieba? Do piekła? *

* muzyczne skojarzenie : https://www.google.com/search?q=do+nieba+do+piek%C5%82a+tekst&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b

26 czerwca 2021

Od bańki subiektywnego pryzmatu do ciągotkowych opowieści.

 Zbliża się mecz siatkarzy wielkim krokami. Zbliżyłam się i ja, tyle że jeszcze nie do telewizora, ale do tematyki różnych rzeczywistości, w jakich żyją ludzie.  Oczywiście wiadomym jest że na naszą osobliwą bańkę niemydlaną/ osobniczą komórkę , ma wpływ wiele czynników:

a. wykonywana praca zawodowa -.... brak pracy

b. stan majątkowy -.....brak majątku

c. wiedza -.....niewiedza lub szczątkowa

d. inteligencja -....upośledzenie umysłowe

e. zdolności ( zrealizowane) -.... niezrealizowane lub nieodkryte

f.  zdrowie -....choroby 

Być może o czymś zapomniałam, ale przecież chodzi tylko o pewną prawidłowość.

Jak to się mówi? Bogaty - biednego nie zrozumie, więc idąc za tym powiedzeniem :

zatrudniony nie zrozumie bezrobotnego, posiadający wiedzę- ignoranta,  zdolny nie zrozumie beztalencia, zdrowy- chorego itd. A wszystko to oczywiście do czasu, dopóki sami nie doświadczymy wszystkich przeciwieństw i poczujemy na własnej skórze jak to jest być po drugiej stronie błony komórkowej. I teraz tak się zastanawiam:

a. jaki może być ten boski wzorzec, który sprawia że w momencie jego odwzorowania mamy zagwarantowane życie wieczne w Niebiesiech?

b. czy jeżeli dobiorą się ludzie z tego samego poziomu rzeczywistości, to daje to gwarancję szczęśliwej relacji?

c. jaki wpływ na relacje międzyludzkie ma tzw.sfera duchowa ? Niewidoczna, ale odczuwalna i dająca znać o sobie chociażby w postaci stwierdzeń, że "odbieramy na tych samych falach "z różnymi osobami.

A jest przecież całkiem naturalne, że czujemy się dobrze w otoczeniu, które odpowiada naszym wewnętrznym wibracjom, a czujemy niczym nie uzasadnioną niechęć/ dystans, w stosunku do innych, nawet nam bliskich. Więc może na relacje międzyludzkie warto spojrzeć nie tylko pod kątem fizycznej klasyfikacji, ale i z poziomu ducha?. 

Podział na artystów, sportowców, naukowców, pracowników fizycznych, pracowników umysłowych, itd. bezrobotnych, niepełnosprawnych ma swoje znaczenie w świecie materii, bo każde środowisko również żyje w swojej bańce i tylko chwilowo styka się z innymi rzeczywistościami, przeważnie dla zaspokojenia jakiś indywidualnych potrzeb.

Ale do czego zmierzam? Czy przypadkiem nie warto by było spojrzeć na życie i podziały/ zgodność między ludźmi  posługując się wewnętrznymi wibracjami, czyli częstotliwością czakry* na której aktualnie funkcjonujemy? 

Jest całkiem prawdopodobne, że obok wzajemnego oddziaływania na siebie ( wg. żywiołów feng-shui) częstotliwość naszych wibracji sprawia, że czujemy się dobrze/ fatalnie w danym otoczeniu i nasza bezpośrednia przynależność do poziomów a-f , nie ma z tym nic wspólnego, chociaż na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać? 

Nie jest  też niczym dziwnym, że mamy tak różne zainteresowania i pasje, które dla jednych są zboczeniem ( np.zawodowym), a dla innych ekstrawagancją. Bo przecież jaki pan, taki kram- i to co jest naszą pasją czy zainteresowaniem, aktualnie wibruje na tych samych falach co my. I może nawet wznosi  nas ponad stan lub ciągnie w dół i poniża? A  człowiek się wścieka na bogu ducha winne otoczenie zamiast przyjrzeć się swoim myślom, zainteresowaniom i ciągotkom. 

Przecież one najlepiej o nas nam opowiedzą...

Cdn. powinien nastąpić, bo po przerwie na posiłek, doszły  dodatkowe puzzle do tej układanki. A na jaki poziom się wzniosłam lub spadłam to się okaże w następnym wpisie. Może jeszcze zdążę  przed meczem?

 

* z google:
Czakry to inaczej centra energetyczne, które znajdują się w ciele człowieka, a dokładniej, wzdłuż kręgosłupa. Dzięki temu odpowiadają za swobodny przepływ energii między duszą a ciałem i jego organami. Każda czakra odpowiada za inny organ, emocje oraz zachowanie człowieka i jego system wartości.

 * Więcej o czakrach : https://psyche-soma.pl/czakry-dla-poczatkujacych-w-praktyce/

25 czerwca 2021

Nic śmiesznego, to tylko o.... demografii i błądzeniu.

 Piszę,tak piszę - sobie a muzom, a kto chce to czyta albo i nie czyta, komentuje, albo i nie komentuje i wszystko jest w porządku. Luz blues, orkiestra gra . I byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie temat, który do lekkich nie należy. 

Tym razem za punkt wyjścia przyjmę duchowe stwierdzenie, że serce jest czakramem przez który jesteśmy połączeni z innymi jaźniami, poprzez miłość i na każdym etapie powstawania człowieka mamy jego duchowy odpowiednik. Zatem można przyjąć, że dopóki nie ukształtuje się  ten serdeczny organ w ciele zarodka, nie może być mowy o pełnym duchowo-fizycznym człowieku. To kiedy pojawia się to bijące serducho płodu?

Wygląda na to, że serce zarodka zawiązuje się w 6 tygodniu ciąży ( 4 tydzień życia płodu). Cyt:  "węzeł zatokowo-przedsionkowy, czyli struktura odpowiedzialna za rozpoczęcie automatycznej czynności serca, podejmuje swoją pracę w 22  dniu od zapłodnienia."*

I wychodzi na to, że  mamy 3 tygodnie na to by mieć spokojne sumienie w sprawie zabiegu, jeżeli patrzymy w ten sposób tj. na stronę duchowo-sercową życia. 

I pewnie wiele jeszcze różnych teorii za i przeciw można by było stworzyć, bazując na różnych cudach i wymysłach, mniej lub bardziej udanych. I mogłabym się zapluć na blogu, próbując znaleźć wyjście odpowiadające wszystkim stronom, ale pewne rzeczy są niemożliwe. Z  powodu  różnorodności przekonań, sumień, wiary, tradycji, zasad, reguł, priorytetów i wyznawanych wartości przez poszczególne jednostki  tworzące społeczeństwo ( ogólne tendencje) na danym etapie rozwoju historycznego.

Decyzja w kwestii aborcji, zdaje się być prosta, gdy spojrzy się na problem w inny sposób. Pozostawiając decyzję człowiekowi. Zarówno co do aborcji jak i wykonania zabiegu. Bo skoro stawiamy na pierwszym miejscu człowieka i jego wolę, a wykonywany zawód traktujemy jako jedną z wielu cech ( które go opisują) to pozostawienie decyzji w sprawie aborcji kobiecie jest równoznaczne z pozostawieniem decyzji co do wykonania zabiegu - lekarzowi. 

Przecież za wszystkie podejmowane działania odpowiadamy indywidualnie przede wszystkim przed sobą, bez względu na to czy wierzymy w życie po śmierci, czy nie i jaką wyznajemy religię lub nie.

Nie jesteśmy państwem religijnym, w którym obowiązują tzw. spartańskie metody wychowawcze ( twarde reguły) i nigdy nie będziemy. Chociażby z powodu naszego geopołożenia, które odgrywa kluczową rolę, jeżeli chodzi o rozwój różnych wpływów kulturowych obok istniejących od wieków rodzimych wierzeń. 

Jeżeli mamy "produkt" jednorodny- to takim on pozostanie, jeżeli będzie to zamknięte naczynie bez dostępu innych wpływów i systemów. A  w przypadku Polski ( patrząc przekrojowo przez historię), tak jak i innych krajów, tendencje mocarstwowe zmuszają do bycia tolerancyjnym w wielu dziedzinach życia społeczno-gospodarczego. I dlatego ciągle pojawiają się  różne zmiany , które wzbudzać będą wiele kontrowersji. Ale patrząc na problem z perspektywy polityki prorodzinnej, czasem ma się wrażenie, że w tym całym aborcyjnym zamieszaniu, chodzi głównie o demografię i statystykę, a nie o dobro dziecka/ człowieka.

Ale przecież mogę się mylić, bo "błądzenie jest rzeczą ludzką...( ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską)"- jak to ktoś powiedział. Sprawdziłam- to Aureliusz Augustyn z Hippony. No proszę, taka to obca mądrość mi się kołatała po głowie. Czuję się zaskoczona ;)

* https://epozytywnaopinia.pl/kiedy-zaczyna-bic-serce-dziecka/

24 czerwca 2021

Nic śmiesznego, to tylko o... aborcji.

 Mam chwilę czasu, skomentowałam  co chciałam i zobaczę czy mi się zbierze na post ;-)

Zebrało się, chociaż szło jak przysłowiowa krew z nosa. Na przekór rzeczywistości, bo bardzo wolno i  do tego z przerwami, bo internetu przez jakiś czas nie było...

I znów nie powołam się na źródło, bo zapomniałam ( tyle to lat temu, ze 20-cia), ale podobno nawet jakiś znany ksiądz uważał, że Dusza obejmuje ciało w posiadanie w momencie narodzin. Kiedyś przyjęłam to za pewnik, zgodnie z tym co czułam.

Pomijając opinie wszelkich filozofów, za podstawę przemyśleń biorę wspomniane wyżej założenie ( nie stojące wcale w opozycji do treści umieszczonych pod linkiem * ) . I wychodzi na to, że aborcja powinna być zatem zabiegiem dopuszczalnym, bo wszystko to co jest człowiekiem przed porodem- nie jest wypełnione Duchem.

Idąc dalej, należy wziąć pod uwagę też inne czynniki  przemawiające za zabiegiem aborcji. Kwestie typowo medyczne i zdrowotne pomijam, bo to nie powinno budzić żadnych wątpliwości.  Skupię się na znanym i poruszanym, który przemawia za . To  gwałt. 

Gwałt powinien być pojmowany nie tylko jako akt przemocy fizycznej, który doprowadził do zbliżenia między obcymi sobie ludźmi, wbrew woli jednej z nich. Ale należy tu też fakt przemocy psychicznej, do czego dochodzi w związkach, gdzie brak jest wzajemnego zrozumienia /porozumienia. A w zamian są ciągłe kompromisy i robienie czegoś dla świętego spokoju.

W słodko-gorzkich rodzinnych czy doraźnych konkubenckich relacjach, nie zawsze są jednakowe poglądy co do współżycia . Spora część ludzi nie umie na te tematy rozmawiać tak wprost we dwoje, zwłaszcza przed wejściem w związek, mimo że w większym towarzystwie jest się bardziej otwartym. Tyle, że wtedy  takie wypowiedzi zwykle puszcza się mimo uszu, bo przecież nie jesteśmy sami i on/ona na pewno by mi to powiedział/ła wprost. Ale wcale tak nie jest. To tylko teoria, bo ludzie kryją własne lęki z różnych powodów: nieśmiałości, lęku przed odrzuceniem, byciem wyśmianym/ną czy mają zahamowania wynikające z braku akceptacji własnego ciała, i t.d.  Początkowe pozorne partnerstwo zamienia się wkrótce w intymną wojnę  przeplataną wymówkami i zachowaniami ucieczkowymi od niechcianego (z różnych powodów) współżycia i jego późniejszych konsekwencji ( dzieci). 

Tu ofiarą może być i mężczyzna i kobieta, bo problem chcianego-niechcianego dziecka dotyczy obu stron. Ponieważ z reguły przemoc psychiczna jest niewidoczna gołym okiem, właściwe byłoby zgłoszenie jej i po przeprowadzeniu  badania psychologicznego orzeczenie psychologa / psychiatry winno być wiążące dla lekarza mającego wykonać zabieg. Wtedy gdy jest wiadomo, że poczęcie nastąpiło w wyniku jakiejkolwiek przemocy . W takim przypadku strona pokrzywdzona powinna być też wolna od odpowiedzialności prawnej za niechciany narodzony/nienarodzony płód.

Przy założeniu, że Dusza wnika w ciało wraz z pierwszym oddechem noworodka, tzw. klauzula sumienia** na którą powołują się niektórzy, również przestała by mieć rację bytu. 

A teraz przyjmijmy, że jest zgoda na aborcję i prawo do...wchodzi w życie-  to i tak pozostają jeszcze dwa problemy:

1. umiejętności lekarzy, którzy:

a. w przypadku prywatnych praktyk, zawsze mogą umyć ręce w przypadku jakiś niespodziewanych powikłań, w jakiś czas po zabiegu

b. w szpitalu, gdzie jest się pracownikiem budżetówki ( i pod nadzorem)- odpowiedzialność jest większa bo ewentualne błędy rzutują na całość jednostki i wtedy w grę wchodziłyby ewentualne finansowe konsekwencje

2. sprawa kosztów takiego zabiegu  w szpitalu - refundowany czy nie?

Tu trzeba by było sięgnąć do czasów PRL i  statystyk, by porównać zarobki  pracownika i koszt prywatnego zabiegu w gabinecie. Tak z ciekawości, żeby wiedzieć jakie były proporcje. A ponieważ mamy obecnie taki a nie inny ustrój ekonomiczny, więc chcąc usunąć ciążę na miejscu (w szpitalu), wypadałoby za niego zapłacić przynajmniej w jakiejś proporcjonalnej części. Bo przecież nie każdego stać na wyjazd za granicę czy zabieg w prywatnej klinice.  I nie od dziś wiadomo, że  jak się wybuli z własnej kieszeni, to się wtedy bardziej ceni to co się ma ( własne zdrowie i siebie). 

W przypadku gdy dochodzi do ciąży  wskutek tzw. lekkości obyczajów ( impreza, i t.p.), aborcja powinna  być opłacana z własnych funduszy. 

 I tak z grubsza rzecz biorąc - mogłoby to wyglądać.

Ps. Jak widać wcześniejsze plany były inne , a wyszło to co wyszło. Teraz wypadałoby przyjrzeć się kwestii aborcji przy innym założeniu ....nie z tej ziemi. 


*https://rosmosis.pl/wp-content/uploads/2018/12/06-Siedem-cia%C5%82-cz%C5%82owieka.pdf

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Klauzula_sumienia


22 czerwca 2021

Refleksje powpisowe z całunem w tle.

 No i przypomniałam sobie dzięki Jotce, co tam jeszcze chciałam dopisać  do poprzedniego postu.

Pośrednio również wpis Rademenesa  miał wpływ, bo po obejrzeniu zamieszczonego przez niego filmiku, wyświetlił mi się pasek z kilkoma innymi pozycjami- wybranymi dla mnie przez youtube. No i obejrzałam film o całunie turyńskim i przeprowadzonych badaniach naukowych, które opisywał Polak z jakiegoś stowarzyszenia (może uda mi się znaleźć link).

I tak sobie pomyślałam, że pozostawiony trójwymiarowy ślad na całunie, dzięki któremu można było obecnie dokonać rekonstrukcji postaci na nim odbitej, a który to efekt nie jest możliwy do powtórzenia, równie dobrze może wskazywać na proces odwrotny do tworzenia osobowości i ciał z nią związanych. A mianowicie - mógłby być związany z pochłanianiem/pobraniem  energii . I efektem końcowym mógłby być otrzymany obraz zawiniętej w całun postaci mężczyzny, który był określany w filmie jako negatyw. Ale to tylko takie luźne skojarzenia , bo dlaczego by nie?

Poza tym skoro Dusza sama podejmuje decyzję o wcieleniu się w stworzoną przez siebie osobowość, wg. treści podanej na stronie ( *https://rosmosis.pl/wp-content/uploads/2018/12/06-Siedem-cia%C5%82-cz%C5%82owieka.pdf) to tym samym skazuje się na doświadczenia, które chce/musi poznać. 

Kierując się takim założeniem ,teoretycznie rzecz biorąc, np. aborcja czy samobójstwo, mogą mieć całkiem inny status/wymiar jeżeli spojrzymy na problem od indywidualnie duchowej strony, a nie od strony osobowościowego ego-otoczenia. 

21 czerwca 2021

Od niesportowej eliminacji do życia Wyższych Sfer.

 Nie są to eliminacje sportowe, ale zasada jest ta sama- odpadają najsłabsi. Eliminacja słabszych  jednostek może przybrać  w Naturze  różne formy:

a. czasowa lub trwała niezdolność do samodzielnego uczestniczenia w  życiu codziennym przy zachowaniu funkcji życiowych

b. przypadki losowe i chorobowe wskutek których następuje zatrzymanie funkcji życiowych i śmierć organizmu.

Kiedyś posługiwano się metodą opartą głównie na obserwacji delikwenta, którego stan i rozmaite objawy wskazywały na rychły koniec. A obecnie, wiadomo, cywilizacja miejscowo poszła naprzód i wiedza o t. zw. ustaniu funkcji życiowych wiąże się np. z odczytem wskazującym, że ani nóżka, ani rączka, ani główka już nie pracuje, bo Ktoś odłączył prąd. Ale ciągle nie wiadomo Kto.  Linia ciągła i koniec. Martwa Natura.

I chociażby z tego prostego odczytu można wysnuć wniosek, że jakaś energia opuściła ciało. I wreszcie nadszedł czas na rozpad ciała fizycznego.

Jak dokonuje się zwykle badań? Poprzez przekrój podłużny i poprzeczny.

Mogę sobie tylko wyobrazić, że gdy dobierzemy się do energii życiowej, to wygląda ona właśnie tak jak poniżej i że związana jest z posiadaniem przez człowieka wielu ciał i czakramów (więcej informacji w podanym linku *) :

a.  u osobowości mamy 4 ciała (fizyczne, eteryczne, astralne, mentalne)

b. u duszy mamy 4 ciała (przyczynowe, budhialne, atmaniczne,ponadatmaniczne)

c. oraz cztery ciała wyższej Jaźni 

Bez względu jednak w co wierzymy, czyli co bardziej do nas przemawia, i z czym się identyfikujemy, to trudno oprzeć się wrażeniu, po bliższym zapoznaniu się z materiałem, który mówi :,, najwyższym znanym nam obecnie ciałem jest nasze wspólne ciało trzynaste, źródło miłości, w którym wszyscy jesteśmy położeni jeden obok drugiego. I ciało to zbudowane jest z najwyższej znanej nam energii - energii miłości."*

....że  pomijając słownictwo i inne różnice, esencja Życia jest taka sama- Miłość, a iskierką w źródle miłości jest Nadjaźń.

Jest podobieństwo do tego czym jest Bóg?. Jest.

Więc nie ma o co kruszyć kopii, bo przecież do jednego celu drogi bywają różne. Tyle, że nie jest to w sumie cel do osiągnięcia, bo już go mamy. W sobie, to ta iskierka, która opuszcza ciało.

 Wybrane fragmenty * w skrócie:

1. wszystkie nasze ciała i jaźnie są ze sobą nieustannie połączone kanałem miłości

2. kiedy iskierka ( nasza Nadjaźń) schodzi kanałem miłości na niższe poziomy, wydziela część energii ( emanacja) zaniżając własne wibracje by stworzyć duszę, a kiedy dusza chce się wcielić, musi zrobić to samo, by stworzyć osobowość i to co jest z nią związane(ciało fizyczne, eteryczne, astralne, mentalne)

3. serce jest czakrą wspólną dla wszystkich pozostałych jaźni, bo przez ten czakram przebiega kanał miłości

4. aby wejść w kontakt z własną duszą i jaźnią, ważne jest by kanał był drożny i by nie mieć przekierowań do innych istot

5. nasze ciała subtelne stanowią naszą Duszę i potrzebują rozwoju i nagromadzenia doświadczeń, aby powrócić do prawdziwego świata - duchowego . Pierwotnie bowiem jesteśmy Boskimi cząstkami, które mogą powrócić do domu tylko z tym doświadczeniem, które odpowiada Boskiemu wzorcowi. 

                                                             *

W każdym razie jeżeli mamy jakieś dylematy związane ze snami, miłością do zwierząt czy skąd się wzięły krasnale , elfy, a może poszukujemy odpowiedzi na pytanie jak to się dzieje, że ktoś  telepatycznie odbiera nasze zamiary , to tu* znajdziemy odpowiedź, jak również inne ciekawostki z życia Wyższych Sfer.

Warto sięgnąć do innych/ różnych źródeł i zadać sobie pytanie: co czuję i czy to co czytam do mnie przemawia...


*https://rosmosis.pl/wp-content/uploads/2018/12/06-Siedem-cia%C5%82-cz%C5%82owieka.pdf

20 czerwca 2021

Od wyznania do filozoficznego sprzężenia zwrotnego.

Od czego by tu zacząć? 

Może znowu od komentarza Rademenesa pod poprzednim wpisem. I nie żebym była czepliwa, ale w celu uściślenia, że wyznawanie jakiejś religii nie zawsze jest przecież jednoznaczne z wiarą. Często dzieje się niejako "z automatu", mechanicznie(wyznajemy coś, ale nie wierzymy), że identyfikujemy się z jakimiś przekonaniami, które trwale lub chwilowo są dla nas wsparciem. Chociażby z powodu tego, że czujemy, że jesteśmy w jakiejś wspólnocie, grupie wsparcia, i t.p.

 I oczywiście nie zawsze jesteśmy świadomi jaka potrzeba psychiczna ( lub fizyczna*) nami kieruje w danym momencie i co jest jej źródłem. Bo tu tkwi zwykle problem. W źródle, a nie w  samej potrzebie.

I z powodu tej nieświadomości i braku  głębszego zainteresowania własną psyche, prócz dostarczania  jej bodźców, których skutki odbieramy na poziomie emocji(przyjemne-nieprzyjemne) - wiadomo, że nie każdy nadaje się na osobiście swojskiego psychoanalityka ;)

 Ogólna zasada  związana z motywami działania jest prosta : mam niedobór- pojawia się potrzeba wyrównania- podejmuję działanie. Dotyczy ona zdrowia fizycznego i psychicznego.

Źródłem naszych  ukrytych i czasem nieuświadomionych potrzeb są, patrząc dość prozaicznie:

a.  braki -  fizyczne *( materia) i psychiczne ( niematerialne)

b. lęki - patrząc od strony psychicznej

Patrząc od innej strony, można jako źródło (naszych przyszłych) potrzeb uznać najbliższe nam otoczenie, które dostarcza określonych bodźców  w momencie dorastania .

W wieku późniejszym  albo jesteśmy je w stanie zaspokoić  poprzez podejmowane działania ,albo nie. Jeżeli nie, to jako skutek pojawia się stres i frustracja, które są zwykle przyczyną dalszych życiowych powikłań. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jesteśmy nieświadomi targających nami mechanizmów. Ucieczką od stresów wynikających z niezaspokojonych niedoborów, jak i z niezagospodarowanych właściwie nadmiarów mogą być różnego rodzaju uzależnienia.

I tu pojawiło się coś wręcz przeciwnego- nadmiar. Ale okazuje się, że zasada:  nadmiar - potrzeba wyrównania- podejmuję działanie, też działa, bo mamy do czynienia z wieloma osobami wspierającymi innych ludzi/naturę w różny sposób.

Znane jest pojęcie tzw. sprzężenia zwrotnego**, które funkcjonuje w naturalnej rzeczywistości, tyle że w przypadku człowieka i wzajemnych relacji nie działa  w takim stopniu jak byśmy indywidualnie chcieli, patrząc przez pryzmat naszych potrzeb. Natomiast jest całkiem prawdopodobne, iż z punktu widzenia Natury wszystko jest w porządku i tak ma to właśnie wyglądać, w danym momencie. Chociażby z powodu eliminacji słabszych pod jakimś względem jednostek.

 I od tego miejsca być może zacznę następny post, by przejść w strefę Nieuchwytnego i pochylić się nad energią, która napędza nas do działania.

Jak by powiedział filozof :" na danym etapie poznania", prawda może wyglądać właśnie tak . :)

Mam nadzieję, że c.d.n. . ...


* w sensie tego co jest namacalne( świat materii)

**https://www.bryk.pl/slowniki/slownik-biologiczny/87358-sprzezenie-zwrotne


18 czerwca 2021

Wolność czyli do i od.... dualizmu .

 Ciepełko uderza do głowy zamiast szampana, więc nic dziwnego że zagrzały mi się styki. Komentarz Rademenesa z poprzedniego posta domagał się rozwinięcia, więc skoro nieco ochłonęłam , bo nabrałam wody w usta ;-), to dam radę pomyśleć. Przyjmę jako punkty wyjściowe:

1. wiara nie jest tym samym czym religia, lecz może być z nią związana

2. dualizm to przeciwieństwa  i różnorodność zawarta pomiędzy skrajnościami- dotyczy sfery materialnej ( fizycznej) istnienia świata i psychicznej (nasze subiektywne oceny czegoś/kogoś)  

Do czego prowadzi dualizm w postępowaniu człowieka? Przede wszystkim daje możliwość wyboru - i z tym właśnie są związane pozostałe aspekty życia, czyli jako skutek istnienia dualizmu powstały wszystkie podziały: płeć, religie, podziały klasowe, majątkowe , zawodowe, itd. specjalizacje, i to wszystko co stworzył człowiek, a co nazywamy cywilizacją.

Patrząc na człowieka - mamy podział na myśli ( wyrażone lub ukryte) i czyny. Czyli coś niematerialnego i materialnego.

W przypadku osiągnięcia przez człowieka wewnętrznej jedności znika zainteresowanie światem i jego podziałami. I tu pojawiają się kolejne pytania: 

a. czy ten stan osiągamy dopiero po śmierci czy mamy już tu  i teraz takie duchowe osoby?

b. czy wszyscy jak jeden mąż będą mogli osiągnąć stan wyzwolenia ( od dualizmu) czy tylko wybrani? 

A jeśli nie, to czy w takim razie nie jest to przyczyna naszego ponownego pojawienia się na tym padole łez, dopóki nie wyzwolimy się z tego co ze sobą niesie(dualizm)? 

Myślę, że żadna religia ani filozofia nie są w stanie nam tego zagwarantować, chociaż wiele z nich może wskazywać na możliwość osiągnięcia  takiej wolności ( wyzwolenia ). 

Jak nie za życia, to przynajmniej po śmierci?

13 czerwca 2021

O paleniu za sobą mostów.

 No to dałam sobie wczoraj popalić... Myśli, myślami, ale....

Teraz muszę dokładnie przeanalizować poprzedni post, jak to z tą siłą sprawczą jest, i że nic nie jest wcale takie oczywiste jak się wydaje . 

Teoria często rozmija się z praktyką w zależności od sytuacji i człowieka. Wiele zależy od tego czy teoria pochodzi z praktyki czy jest tylko niesprawdzonym w działaniu wymysłem.

Ps. Musiałam poprawić ostatnie zdanie, bo nie to chciałam napisać  co napisałam, ale to co jest teraz. 

12 czerwca 2021

Mocarstwowa wiara i apartyjni sami swoi.

 Rozmawiałam przez telefon . Wiem, to nic nadzwyczajnego, tyle że była to raczej wymiana poglądów zahaczająca o wiarę w Boga oraz oczywiście filozofię wschodu , niż typowe ględzenie o codzienności. I pod wpływem tych niebanalnych rozmówek, przyszły mi do głowy takie myśli...

 Jeżeli przyjmiemy za prawdę, że Bóg jest i jest miłością, to taką samą prawdą jest ,że warunkiem koniecznym istnienia świata w tej formie w jakiej go oglądamy, jest istnienie przeciwieństw opisywanych przez tzw. filozofię wschodu ( jin-yang). Przeciwieństwa musiały powstać jednocześnie z człowiekiem. 

Wszystko jest spolaryzowane: + i - , góra - dół, lewa - prawa, dobro - zło, itd. Pozostaje więc tylko do rozstrzygnięcia problem siły sprawczej. Czy w nią wierzymy czy nie i w jakim stopniu ma to wpływ na nasze postępowanie w życiu doczesnym.

 Jeżeli nie wierzymy, to mówiąc oględnie- nie mamy nad sobą  bata, który by nam pokazywał co dobre, a co złe jest, bo przyjmujemy iż wszystko co się dzieje jest tylko skutkiem prawa fizyki: akcja-reakcja, lub prawa przyczynowo-skutkowego: jest działanie- jest konsekwencja ( mniej lub bardziej przyjemna).

Gdy wierzymy - mamy w każdej podejmowanej decyzji  na uwadze tzw. siłę wyższą(Serce, Rozum,Sumienie) i kierujemy się oprócz tego innymi wskazówkami jakimi jest np. dekalog.

A skoro już wiemy, na czym osobiście stoimy, to można przejść dalej. Spójrzmy teraz na nasze przyszłe mocarstwo w sposób duchowy.

Skoro nasz mikrokosmos odzwierciedla  makro i jest w nim Osoba Twórcy (zarządzająca tzw. rzędem dusz), w postaci świętej Trójcy: Ojciec- Syn- Duch Święty, to w naszym georegionie ,  mamy tego odbicie w trójpodziale władz: sądownicza- wykonawcza- ustawodawcza. 

 I tu pojawiło mi się pytanie : czy rzeczywiście ktoś musi "jednoosobowo" stać na czele skoro mamy Trójcę(w Niebie)? Jakaś jedna partia czy konkretny człowiek? Skoro przykład bierze się/ idzie z góry od autorytetu , więc może dobrze byłoby coś zmienić w sposobie zarządzania?

Przecież mogę mieć apartyjne wizje bez żadnego Naczelnika?

Wtedy sens miałby też wybór i głosowanie na konkretnie ustatkowanego = ustawionego finansowo człowieka i jego wizję funkcjonowania państwa ( program), z pominięciem wszelkiej partyjności (i związanych z tym późniejszych kosztów  utrzymania,) , co byłoby przecież całkiem niezłą oszczędnością dla obywatelskiego budżetu? Sejm i senat złożony z Samych Niezależnych , prawie jak Wszyscy Święci,  czyli Sami Swoi :)

Tak jak jednych stać na chleb z masłem smakowym zrobionym własnoręcznie,  a innych na grilowaną kaszankę przywiezioną w ferrari, czy inne glonojady w muszli ślimaka pieczone w ognisku rozpalonym na tarasie willi nad morzem ciepłym całorocznie - to co to jest za problem dla Krezusa,  wydać grosze na kampanię wyborczą, by potem zrobić innym dobrze? Ano,żaden problem.

To przecież drobiazg, bo z nudów  można robić wiele rzeczy. I niekoniecznie z kiepskim skutkiem. Tyle, że jednego nie może w tym wszystkim zabraknąć...

....Wiary, że się uda.

10 czerwca 2021

- Dobry film wczoraj widziałem... - Momenty były?

 Był taki film..."Jak rozpętałem II wojnę światową", więc i ja spróbuję.

 Od czego by tu zacząć, z tym mocarstwem?

1.Może od przypomnienia, że nie ma ideałów, a jest ciągłe dążenie do stawania się...? 

Stawanie się jest mniej lub bardziej uświadomione indywidualnie, z powodu błędów i wypaczeń naturalno-rodzinnych i okolicznościowych, zwanych też potocznie karmą. Karmą , która wraca w procesie reinkarnacji i działa tu i teraz jako prawo przyczyn i skutków.

2. Konieczność polaryzacji państwa i indywidualnie każdego z obywateli, czyli opowiedzenia się po jednej ze stron typu, np.: prawda- fałsz, dobro-zło , uczciwość-nieuczciwość i konsekwentne podążanie jedną drogą, co byłoby prawie  niemożliwe z racji niestałości i zmienności człowieka. Chyba , że towarzyszą temu restrykcje mające podporządkować rozbrykane jednostki wyłamujące się z ogólnopaństwowego  trendu. A więc , tak czy siak byłaby konieczność istnienia porządkowych sił wewnętrznych pilnujących jednomyślnej polaryzacji  społeczeństwa, bez względu po której bylibyśmy stronie.

3. W przypadku typu państwa mieszanego( niespolaryzowanego pod względem własnej świadomości i świadomości obywateli) mamy dokładnie to samo co powyżej. Z tą różnicą, że  nie wiemy dokładnie w którą stronę aktualnie podążamy, zwłaszcza wtedy gdy nie ma się całkowitej kontroli nad społeczeństwem. Chociażby w formie cyfrowej czy dawnych analogowych kapusiów.

4. A jeżeli już wiemy na czym stoimy, pod względem własnej świadomości i polaryzacji, to nie zaprzeczajmy że chcemy dobra. Bo przecież wszyscy go chcemy, tyle że różnica polega na tym, by zobaczyć czy chcemy tylko swojego dobra, a innych mamy w doopie, czy działamy też dla dobra innych ludzi i jeżeli tak to w jakim stopniu.

Bo jeżeli każdy sobie rzepkę skrobie, to wiadomo, że nasze mocarstwo ograniczy się do nas samych, więc nie ma się co porywać z przysłowiową motyką na słońce, czyli liczyć że takim mocarstwem stanie się państwo. Bo to nazywa się rozdrobnienie, a nie zjednoczenie. :) A takie momenty w historii już były.

5. No i czas przejść do mechanizmu państwowej mocarstwowości. 

a.  państwo powinno działać jak perpetuum mobile, czyli samo się napędzać, czyli mówiąc ogólnie być samowystarczalne ( przy pełnych zamkniętych granicach). Czy jest to możliwe i w jakim stopniu by nas zadowalały efekty indywidualnie i państwowo?

b.  państwo powinno działać jako jeden z mechanizmów większego urządzenia zw. np Unia Europejska, a wtedy od jej mechanizmów i okresowych przeglądów, takoż od wprowadzanych co jakiś czas innowacyjnych rozwiązań zależałoby nasze być albo nie być, albo konieczność modernizacji pod jej kątem.

c. przyjmujemy, że działamy jako jeden z elementów mechanizmu jakim jest planeta Ziemia i dokonujemy wąskiej specjalizacji pod kątem jednej dziedziny, mając na uwadze że w pozostałych dziedzinach życia jesteśmy w dużym stopniu zależni od innych. Wyspecjalizowanych pod innym kątem.

Jak by nie patrzeć, to wygląda na to, że państwo winno działać jak firma, którą zarządza prezes, a  dyrektorzy poszczególnych departamentów mają pilnować, by wszystko (i wszyscy) pracowało jak w szwajcarskim zegarku. 

Tylko jest pewien mały problem, odwieczny.To czynnik ludzki, który:

a.  lubi sobie poleniuchować. A jak ma za dużo czasu to się nudzi i mu odwala. I zamiast odwalać robotę jak należy, to szuka możliwości, co tu zrobić by się nie narobić, a zarobić.

b. jest niezagospodarowany z różnych względów, w tym zdrowotnych

c. inny niezidentyfikowany

Aby zagospodarować niezagospodarowanych zdolnych do pracy, konieczne są prace publiczne( i kontrola ich wykonania), które przynoszą dochody dające niezbędne minimum na przeżycie .Chociażby pilnowanie koszy w parku , bo są od tego by wrzucać tam śmiecie ( to info dla wszystkich niedowiarków)

I jakby nie patrzeć, bez względu na to czy przyjmiemy podział państwa na federacje, stany, województwa czy inne księstwa , to trzeba się zdecydować czy lepszy: 

1.  jeden prezes w firmie (jaką jest państwo) - centralizacja

2. wielu prezesów na poszczególnych szczeblach decentralizacji

I tak się teraz zastanawiam...czy te momenty były? 

Ale być może c.d.n., bo przecież jest jeszcze parę kwestii do poruszenia...


 



09 czerwca 2021

Od postnego przeglądu do politycznego mocarstwa.

 Przegląd dzisiejszej prasy zaczęłam od cytatów M. Twaina (https://kobietapo30.pl/mark-twain-cytaty-najlepsze-najcelniejsze/), by płynnie przejść do ,,Powrotu syna marnotrawnego...."(https://bezkomentarza.wordpress.com/2021/06/09/powrot-syna-marnotrawnego-czyli-tusk-czlapie-na-szkapie-do-polski/).

I postanowiłam znowu zrobić coś dla siebie, a mianowicie na przekór powiedzeniu, że " Lepiej jest nie odzywać się wcale, niż wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości" M. Twain

Odzywam się. Pisemnie. I ogłaszam wszem i wobec, że osobiście wolę rozwiać wszelkie wątpliwości, co do swojej ignorancji czy powierzchownej wiedzy gdy wypowiadam się w temacie, który nie leży mi na sercu. Przecież nie będę nikomu mydlić oczu, że tak- jeśli nie :) Skutki mogą być opłakane, chociażby z powodu wspomnianych mydlin.

A przecież, gdy głupi przyznaje się do swojej głupoty to jest to odwaga. A że nie jest to nic zdrożnego, a wręcz czasem pożądanego, więc znowu popłynęłam  na nieznane wody polityki. Przecież w wodzie jestem  w swoim żywiole, więc nie dam ciała.

Macham,macham tymi rękami chcąc rozwiać chmury niewiedzy i co zobaczyłam? Zobaczyłam przeszłość rządzących ( obecnej głównej opozycji )przedstawioną oczami obecnej władzy (bo przecież mój wzrok i uwaga były skupione gdzie indziej). 

No i dowiedziałam się, że problemem wiodącym w okresie byłych rządów były mafie vatowskie, których działalność została obecnie ukrócona i dzięki temu wpłynęły do budżetu państwa całkiem spore pieniądze. Ukrócono również częściowo działalność tzw.szarej strefy. 

Więc wróciłam myślami do poprzedniego okresu i to co ja osobiście wtedy odczuwałam na własnej skórze, to była stabilizacja cen na pewnym poziomie.

Obecna władza hojnie korzysta z programów socjalnych wspierających rodzinę i emerytów oraz innych działań mających poprawić dobrobyt, tymczasem rośnie inflacja w dość szybkim tempie. A jak wiadomo, inflacja to zabieranie kasy z portfela obywatela, którego się wcześniej obdarowało, a przy okazji i innym nieobdarowanym ustawowo. 

I tak się zastanawiam , jak tylko laik potrafi się zastanawiać - co lepsze: rządy mafii vatowskich i szarej strefy, czy inflacja i szara strefa w świetle prawa? Odpowiedź nasunęła mi się jedna : trzeba z Polski zrobić mocarstwo !

Tylko mam taką małą wątpliwość- czy to wszystkim wystarczy? I jeżeli już, to który kraj przyjąć za wzór? Bo tu zdania też mogą być podzielone...Podzielone tym bardziej, że niektórzy uważają, że już nim jesteśmy, więc wystarczy to co jest...

A w jaki sposób to zrobić ? Kto wie, być może c.d.n.

„Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. Mark Twain

Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/mark-twain-cytaty-najlepsze-najcelniejsze/
Czasami lepiej się nie odzywać… „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. Mark Twain

Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/mark-twain-cytaty-najlepsze-najcelniejsze/
Czasami lepiej się nie odzywać… „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. Mark Twain

Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/mark-twain-cytaty-najlepsze-najcelniejsze/

07 czerwca 2021

Anonimowy komentarz z podpisem.

 Czasem wolę podpisać się pod komentarzem  katasta227( dawniej kasta) i skomentować coś jako anonimowy, chociażby z tego powodu, że nie wszyscy w google muszą znać moje zdanie. Wtedy traktuję to jako wizytę prywatną , a nie oficjalną. Poza tym czasem nie chce mi się logować tylko po to, by było odniesienie do prowadzonej przeze mnie strony. Nie zależy mi na kliknięciach i statystyce, chociaż z ciekawości sprawdzam tą część wewnętrzną bloga. Można się coś dowiedzieć nowego- np.o innych wyszukiwarkach czy systemach operacyjnych

 Czerpać różnoraką wiedzę można ze wszystkich stron... :)

Poranne...

 Osobiście nie przepadam za robieniem z igły- wideł, ale jeżeli już,  to wolę być dotknięta widłami niż kłuta igłą ukrytej złośliwości. Chociażby z tego powodu, że jest szansa na obronę :) 

Mądre powiedzenia nie znają czasu. "Każdy sądzi według siebie"- jest wyjątkowo trafne .


06 czerwca 2021

Takie tam o sporcie i polityce...

 Przecież nie będę się ceregielić, skoro znowu mnie wzięło na pisanie....Tym razem z powodu wspomnianej siatkówki. 

Z racji wzrostu, rozwój mojej siatkarskiej kariery zakończył się na etapie rozgrywek szkół podstawowych, ale sentyment pozostał...I chociaż przycichł w pewnym okresie, kiedy pochłonęła mnie woda , to sympatia nadal trwa.

Ale dość prywaty, bo nie o tym chciałam napisać, ale o spostrzeżeniu, związanym z grą zespołową. Jak tak porówna się poszczególne dyscypliny, to z grubsza rzecz biorąc- im mniej zawodników, tym łatwiej jest dogadać  między sobą podczas gry . Nie bez znaczenia jest też wielkość pola działania, które sprawia, że gracze są wydolni do przemieszczania się i stworzenia interesującego spektaklu sportowego. Lub politycznego...

Bo tak samo być może powinna wyglądać scena polityczna. Im mniej zawodników tym lepsza współpraca. I w związku z tym być może powinno być  w sejmie albo wiele partii o niewielkiej liczebności z programami różniącymi się między sobą w małym stopniu, albo jedna lub dwie/trzy o dużej liczbie członków, z programami podążającymi w różnych kierunkach. 

Oczywiście i tak główną rolę odgrywa  stosunek poszczególnych  posłów do głosowanych ustaw, nad którymi teoretycznie powinni pracować ludzie z różnych stron sceny politycznej. ( w komisjach ).Tymczasem ponieważ często ważniejsza nad dobrem społecznym zdaje się być tzw. dyscyplina partyjna, która związana jest z ewentualnym utrzymaniem władzy i profitów stąd płynących, więc mamy to co mamy.

A co mamy? Mamy walkę o  pozycję między poszczególnymi partiami i programy których realizacja ( lub nie) ma tę pozycję zapewnić.W każdym razie przyciągnąć większość społeczeństwa podczas głosowania. Tak to wygląda z boku.

Od środka- może być różnie. Co jest widoczne zwłaszcza wtedy, gdy poszczególni posłowie czy senatorowie, mają odrębne zdanie i łamią tzw. dyscyplinę partyjną. Z różnych powodów, niekoniecznie osobistych animozji i niezrealizowanych ambicji. Być może mają po prostu dość prywaty we własnym zakresie ( bo są dobrze sytuowani ) i chcą zrobić coś dobrego dla innych ?

Być może warto zastanowić się czy nie popełniamy błędu taktycznego, bo w przypadku państwa, przecież trzeba grać do jednej bramki/kosza , a nie dwóch czy kilku innych. Bo gra na rzecz swojego kraju to nie strzelony gol-samobój ale zespołowy trening uczący współpracy.

A może ta cała walka polityczna to tylko spektakl grany pod publikę?



Pieczarkowa refleksja i bushcraft.

 A wszystko zaczęło się od.... pieczarki. Lubię zrobić sobie kanapkę z pieczarką lub schrupać ją na zimno. Skropioną sokiem z cytryny, z odrobiną soli. Można powiedzieć, że to taka bezalkoholowa tequila i do tego w stałej postaci. Nie rozleje się, gdy trzęsą się ręce i nie ma po niej kaca :)

No to chrupię tego grzybka na ostro i padło pytanie: nie obierasz ze skórki? Nie, nie obieram. Tak jak i większość warzyw i owoców. Ale śniadaniowa wymiana zdań, skłoniła mnie do kolejnych przemyśleń, które poszły w dwóch kierunkach:

1. przyroda sama podzieliła swoje produkty na te, które:

- trzeba potraktować cięższym narzędziem, żeby dostać się do zjadliwego, pysznego środka (np. różne orzechy , ananasy),  

- na te których skórka jest wyraźnie zaznaczona i stosunkowo łatwa do oddzielenia (np.pomarańcze, grejpfruty), 

- na te które można jeść w całości, z  kruchą skórką np. marchewka, śliwka, jabłka  i inne liściaste.

2. gdyby człowiek w jakimś momencie nie wynalazł   np.noża , to pewnie nawet do głowy by nam nie przyszło, by obierać ze skórki to co powinno się zjeść w całości, bez obierania.

I w ten sposób doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej ewolucja człowieka zmierza w dwie strony: 

a. przeżuwacza , czyli bezzębnego osobnika połykającego gotową papkę lub/i łykającego odżywcze tabletki- co miałoby miejsce po okresie pośrednim epoki chrupaczy i rozgniataczy podniebnych - czyli spożywaczy ( sic!) wysokobiałkowych owadów i innych  miękkich robaczków

b. zatrzymanie się na etapie człowieka manualnie gryzącego, co oznaczałoby z punktu widzenia tych pierwszych , powrót do epoki człowieka pierwotnego, kiedy korzystamy z tzw. wampirzego uzębienia drapieżcy i mamy naturalne skłonności do wszelkich robót ręcznych, bez korzystania z udogodnień cywilizacyjnych.

Przebłyski nadchodzących zmian można zauważyć nie tylko w rolnictwie, ale i w mieście, zwłaszcza wtedy gdy osobniczo przejawiamy skłonności do bushcraftu*.

*https://www.wgl.pl/blog/co-to-bushcraft-i-dlaczego-warto-sie-nim-zainteresowac.html


05 czerwca 2021

Tylko to- Siatkówka to piękny sport. BRAWO NASI!!!

Niezależne komentarze i samowystarczalność planetarna.

 Tym razem komentarz Rademenesa na blogu DeLu pod wspomnianym poprzednio postem:

Niezależnych "dziennikarzy" piszących na różnym poziomie mamy na prywatnych blogach :)

Przecież oni z reguły piszą na podstawie tego co przeczytają w gazetach. :D


oraz  Jotki  pod moim postem, zainspirował mnie do dalszych przemyśleń w kwestii niezależności.

Pomijam fakt iż jest różnica między:

a. swobodnym myśleniem na dany temat, a 

b. myśleniem nad  gotowym tekstem i wyrażaniem swojego zdania w związku z jego treścią

Pomijam, bowiem jak historia pokazuje, często- gęsto wyrażanie własnych poglądów ( a i b) różnie się kończy. Nie zawsze poklaskiem czy dysputą, ale i represjami. Zależy to od wielu czynników, w tym panującego ustroju czy prawa  na danym terenie. O zasadach panujących w pomniejszych społecznościach nie zapominając.

Pomijam wolność myślenia po cichu i w głębi duszy, na różne tematy. Z reguły jedyną przeszkodą w swobodzie poruszania się po kwietnych łąkach nieograniczoności są nasze własne ograniczenia i bariery, czyli jesteśmy zależni od swojego umysłu. :)

Ale przejdźmy dalej, do innego rodzaju niezależności * mając na uwadze regułkę:

niezależny

1. «niepodporządkowany komuś, czemuś, decydujący o sobie; też: świadczący o braku podporządkowania komuś lub czemuś»
2.  «niebędący wyznaczonym, zdeterminowanym przez coś»
3. «wygłaszający bezstronne opinie, niekierujący się interesem żadnej grupy społecznej»
4. «nienależący do żadnej z rywalizujących partii»
 

 A wyrazy bliskoznaczne to,np. : bezstronność, niezawisłość, osobność, dystans, rzeczowość, autonomizm, obojętność, odrębność, neutralność, obiektywność, suwerenność, wolność, samookreślenie, swoboda, autonomia, niezaangażowanie, autarkizm, obiektywizm, samowystarczalność, samodzielność, ..

Tymczasem, skoro już wiadomo z czym się tą niezależność je, to zadałam sobie pytanie:

1.czy jest mi/państwu potrzebna niezależność i jeżeli tak to w jakim stopniu jest możliwa jej realizacja

2. jaki rodzaj niezależności jest mnie osobiście/państwu- potrzebny w aktualnej sytuacji , czyli na danym etapie życia / rozwoju historyczno-ekonomicznie-politycznego

3. jaki rodzaj niezależności jest możliwy do uzyskania ze względu na istniejące warunki/układy polityczno-gospodarcze/indywidualne możliwości

Jest całkiem prawdopodobne, że może się okazać, że jednostkowo i w mniejszych grupach, to i owszem, jesteśmy w stanie "wybić się na niepodległość"..... z własnymi myślami, o czym świadczą np.wynalazki , ale z racji globalizacji czyli uczynienia z Ziemi jednej wielkiej wioski, stajemy się coraz bardziej powiązani ze sobą, czyli zależni od siebie nawzajem ekonomicznie. 

Z punktu widzenia Wszechświata, niezależność Ziemi jest czystą iluzją, co nie zmienia faktu, że póki co jesteśmy jeszcze, z naszego punktu widzenia patrząc, samowystarczalni (w takim zakresie w jakim jest to możliwe) z powodu takiego a nie innego usytuowania w układzie słonecznym.

*https://sjp.pwn.pl/sjp/niezalezny;2490308.html


03 czerwca 2021

Od postnej niezależności do życia po życiu.

 Przeczytałam felieton DeLu (https://delator1004.blogspot.com/2021/06/wyrob-czekoladopodobny.html) i będąc pod wpływem , zaczęłam się zastanawiać jak to z tymi pieniędzmi i niezależnością jest. Nie tylko poglądów.

Myślę, myślę i wymyśliłam. Bez kasy - ani rusz. Im większa kasa, tym większa niezależność poglądów ( i możliwości realizacji siebie), zwłaszcza wtedy gdy nie jest się od nikogo zależnym. Nawet od instytucji typu Zus, bank, takoż giełdy papierów wartościowych. Wtedy w razie czego(tj.w ekstremalnych przypadkach nadepnięcia komuś na odcisk i nie popuszczania) zawsze znajdzie się jakiś obrońca. Jak nie prawnik, to ochrona, czy inna firma chętna do odwrócenia kota ogonem.

Po przeciwnej stronie, w odwrotnej sytuacji - przy braku kasy - też można mieć niezależne poglądy , tyle że  ma się zwykle innych słuchaczy/czytaczy :) 

O ile w ogóle. 

I chociażby z tego powodu dobrze jest mieć małe zwierzęce audytorium, które nie będzie  rzucać się na nas z racji rozbieżności poglądów, np.rybki w akwarium, o skrawku ziemi z gdaczącymi jajami i dojnym kogutem,  nie wspominając. Przecież człowiek jest od swego poczęcia zwierzęciem roślinożernym i ziemia go żywiła od zawsze, ale ponieważ nauczył się polować- ewoluowała też jego dieta.

Najlepszym dowodem ewolucji z roślinożernego zbieracza w drapieżcę jest fakt, iż instynktownie wiemy, że zanim nakarmimy niemowlaka mielonym czy schabowym, musi najpierw przejść okres przygotowawczy czyli mleko matki i dietę roślinno-owocową. A mięcho wprowadza się dopiero później. Tak jak i pozostałe wyroby cukiernicze...

Ale ogólnie jest też wiadomym, że niektóre matki odżywiają się również alkoholem, pizzą i innymi wysokooktanowymi papierochami, takoż tłuszczami mocnonasyconymi, pomijając dodatkowe promocje i polepszacze smaku, więc z pewnością ewolucja sprawi nam jeszcze niejedną niespodziankę. 

Ale to już będzie w życiu po życiu. Rosną nam przecież nowe pokolenia. Niezależnych od zdrowia.