30 czerwca 2021

Była sobie raz królewna...

...to świetny początek bajki. Ale to nie będzie bajka, tylko prawda. Ot takie zwykłe spotkanie ze znajomym, sprzed 10 lat, które utkwiło mi w pamięci. Oczywiście fragmentarycznie, bo 2 godziny monologu z jego strony, to głównie sprawy interesujące jego , a wspólne wówczas zainteresowania  ograniczyły się do zaledwie kilku zdań. 

Znajomy  był na etapie poszukiwania kolejnej partnerki do życia. Ponieważ nasza znajomość miała charakter dorywczo- przyjacielski od wielu lat i znaliśmy się jak łyse konie, więc można było porozmawiać na damsko-męskie tematy, tak od serca.  Różnica wieku nie miała tu żadnego znaczenia( prawie 20 lat). 

I co mi się podobało w tym jego w większej części monologu? To, że wiedział czego chce. Ale ponieważ od wielu lat był samodzielny i zawsze chodził koło siebie, więc nie szukał sprzątaczki , kucharki, kochanki do wspólnego życia, tylko kogoś z kim mógłby dzielić swoje pasje , np. wyjazdy na ryby, wychodzenie do teatru, kina, restauracji i przy okazji obowiązki domowe( z powodu wspólnego zamieszkania). 

Są takie kobiety( i mężczyźni), które z powodu wychowania lub dla realizacji własnych pobocznych celów (np. wygodnego życia czy zaspokojenia innych potrzeb ) są uległe i skłonne pójść na wiele ustępstw. I są tego świadome. 

Ale jest też wiele osób ,nieświadomych siebie ( lub ukrywających własne cele), które stwarzają pozory uległości i szacunku tudzież serdeczności,wobec partnera/ki na początku, ale po jakimś czasie wychodzi szydło z worka. I dobrze, by nie było za późno. Bo jak wiadomo i do złego  można się przyzwyczaić i czym to się kończy : zszarpanymi nerwami, utratą zdrowia, zadowolenia z życia- w przypadku ofiary, a zadowoleniem dominanta. Bo tak zaczyna wyglądać relacja post factum. 

A gdy dochodzi do tego jeszcze alkohol czy inne uzależnienia, to z pewnością nie jest to wymarzony książę/księżniczka do życia  dla zdrowo myślącego człowieka, który chce coś zbudować.

Warto zatem bacznie obserwować zachowania drugiej strony od samego początku i na bieżąco przyglądać się sobie i swoim odczuciom, żeby nie władować się w bagno w poszukiwaniu iluzji odlotowego szczęścia.

I tak słuchałam o tych jego wymaganiach wobec poszukiwanej partnerki do życia na tzw.stare lata ( miał wtedy ok. 70 lat) i wreszcie znalazł ( 58 lat). Wkrótce po naszej rozmowie. Ale zanim  nastąpił  tzw. szczęśliwy koniec, znajomy musiał przejść swoje, bo z osobą, z którą był przez jakiś czas , nie mógł się definitywnie rozstać.  Należała bowiem do osobowości typu " wyrzucisz drzwiami-wejdzie oknem" . Ich relacja  była odwrotna: on musiał być uległym, a ona była typowym dominantem ( z pozorami uległości).

A do czego zmierzam? Że jak tak wówczas słuchałam tych jego wymagań, to stwierdziłam, że cieszę się, że jestem sama i nie muszę nic przed nikim udawać w imię bycia z kimś, kto jest z całkiem innej bajki. 

I chociaż pozornie pasowaliśmy do siebie, z racji usposobienia i podejścia do życia (porównywałam się z nim podczas naszych wielu rozmów), to było jeszcze coś co nas znacznie różniło - zapach. Mięty między nami  nie było. Bo jednak te feromony muszą działać obustronnie, żeby coś zakwitło.  Bez względu na to, czy robi się z nich użytek, czy nie.

 No i taka myśl mi  przyszła do głowy- jak zwykle nieodkrywcza- do partnerstwa  trzeba dojrzeć, a nie zestarzeć się w metryce.

Taka to bajeczna prawda.

Ps. To tylko takie nawiązanie do dawnych wpisów dotyczących relacji damsko-męskich.

6 komentarzy:

  1. fajnie wyglądają takie przymiarki. ale szablon, to każdy sam musi sobie opracować. a skoro w jego szablonie nie czułaś swobody, to i lepiej, że pozostały wyłącznie dygresją w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co ładować się w coś co już było ( ponad dekadę trwające małżeństwo), tyle że w dużo lżejszym i przyjemniejszym wydaniu, bo było więcej zrozumienia i empatii? Najprawdopodobniej z powodu odbierania na tych samych przyjacielskich falach, mimo różnic w pochodzeniu,wykształceniu i zainteresowań.
      Myślę, że każdy szablon ogranicza, jak nie jedną to drugą stronę. I trzeba faktycznie chcieć i umieć rozmawiać o tym co dzieli i szukać rozwiązań.
      Wnioski z doświadczenia swojego i innych- szkoda, że wyciąga się czasem zbyt późno.

      Usuń
  2. To prawda, do partnerstwa trzeba dojrzeć, ale znam osoby, które taki wariant partnerstwa świadomie wybierają czyli mieszkają osobno, a spotykają się na spacery, do kina, razem jadą nad morze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni wolą relacje na odległość, a inni wspólne gospodarstwo domowe.
      Po kilku latach od poprzednich wpisów, wypadałoby mi się teraz pochylić nad "jesienią życia" i przyjrzeć urokom domowego życia zwykłych singli w podeszłym wieku i ich lękom:) Przecież tak niewiele mi brakuje do 60-tki.

      Usuń
  3. Sparafrazuję stara piosenkę kabaretu Starszych Panów: „Partnerstwo jest dobre na wszystko, nawet na wredne ptaszysko. Partnerstwo ma wiele wad, tym bardziej jeśliś stary dziad”.
    Aby nie było, to o mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa...tak powoli zbieram się do napisania o trudnościach z wchodzeniem w bliższe relacje, ale czekam na lepsze samopoczucie, bo na wesoło łatwiej niektóre rzeczy ugryźć...

      Usuń