31 maja 2021

Takie tam o śmierci i grawitacji.

 Trudnych tematów  jak np.o śmierci zwykle nie porusza się w codziennych rozmowach. Unika się jak ognia myśli, że człowiek może nagle odejść. Czujemy się zdrowi, nic nam nie dolega, a przecież tylko w pewnym stopniu mamy wpływ na nasze życie. Okres Zaduszek , kiedy jest możliwość rodzinnego spotkania jest dość dobrym momentem na poczynienie pewnych ustaleń. Taka rozmowa zdaje się być wtedy czymś naturalnym .

Pandemia też powinna nam dać do myślenia, że nie jesteśmy niezniszczalni. I chociaż codzienność zdaje się być pięknie sezonowa w naturze i bajecznie kolorowa na ekranie monitora, indywidualny zegar  odmierza  każdemu inny czas. I czasem trudno się z tym pogodzić. Być może dlatego, że nasza codzienna uwaga skupiona jest głównie na życiu, a tylko okazjonalnie na śmierci? A towarzyszący jej zwykle patos*zwykle  nie pozwala na lżejsze potraktowanie tematu, co często jest potrzebne, chociażby po to by się/ lub kogoś z nieuchronnym oswoić. I łatwiej przejść cały proces?

Póki co, dobrze jest mieć kilka powodów by żyć. Przecież coś nas jeszcze musi trzymać na tym padole łez  obok nieodłącznej grawitacji. :)

* https://sjp.pwn.pl/slowniki/patos.html



29 maja 2021

Od sensu życia do komunistycznych Zaduszek.

 Chciałam napisać, że ponownie gryzie mnie  temat sensu życia, ale... ugryzłam się w język. Bo przecież ile ludzi tyle sensów lub bezsensów - ( odjąć) tych, którzy żyją siłą rozpędu i nie zastanawiają się nad tym w ogóle. Może to dobre, a może złe jest? Być może wszystko zależy od tego w jakim stopniu szkodzą innym, w jakim stopniu pomagają, lub są neutralni dla środowiska, w którym się obracają.

Ale z powodu zbliżających się powoli... Zaduszek, zastanawia mnie ostatnio grobowa tradycja. Nie cisza. Ostatnio tj. od czasu wpisu Stokrotki (https://stokrotkastories.blogspot.com/2021/05/lekcja-polskiej-historii.html).  Za każdym pochówkiem kryje się człowiek i jego historia życia. Relacje z bliskimi, mniej lub bardziej burzliwe losy i to, co po człowieku zostaje w pamięci otoczenia. Na dłużej lub na chwilę.

I tu mam dylemat związany z tym, jak bym chciała być zapamiętana przez innych? Bo tak między nami mówiąc, to nie chciałabym być dla najbliższych przyczyną  łez, a raczej powodem do... radości. :) A z drugiej strony jak to zrobić by nie zaleźć im za bardzo za skórę? Bo idąc tym tokiem rozumowania, wygląda na to, że jest grupa osób, która  robi wszystko i stara się jak może, by po ich śmierci ( czy opuszczeniu aktualnego miejsca pobytu), otoczenie odetchnęło z ulgą (mało powiedziane), a nawet poczuło się podwójnie szczęśliwe. A w myśli: "luz blues i nareszcie koniec kłopotów ". 

Przeważnie trudno się  połapać, patrząc na wystawione na cmentarzu pomniki, czy jest to widoczny znak radości rodziny z powodu zejścia , czy wyraz szacunku. W każdym razie, doszłam do odkrywczego wniosku, że Śmierć to odwieczny komuch. Daje wszystkim po równo....Jedno i to samo. I do tego jest nieprzekupna.


24 maja 2021

Takie tam przejęzyczenie...

 Jak się okazało, nikt nie sprostował użytego w poprzednim wpisie powiedzenia, bo dokładnie to - nie <harmonia> a "symetria- jest estetyką głupców" ( jak twierdzą niektórzy). W każdym razie nie zmienia to nic w kontekście poprzedniego wpisu.

I tutaj wypada pokajać się za popełnione przejęzyczenie, więc się kajam. Na szczęście to nie moje powiedzenie, więc sobie od razu.... wybaczam :)


23 maja 2021

Estetyka drzewa genealogicznego czyli o pochodzeniu człowieka.

 " Mówią Wieki" - to takie czasopismo historyczne. I chciałam odnieść się do tych wieków, które mówią, a nie do samego czasopisma. A raczej do genealogii...

Co mówią wieki, czyli nikt personalnie ? A gadają, a może nawet szumią, że  Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo... Człowiek stworzył świat w jakim żyjemy i oczywiście też na swoje podobieństwo, bo przecież nie mógł inaczej. Bo nie miał innego wzorca prócz siebie i Ojca. Wniosek nasuwa się prosty: Świat jest wnukiem Boga. 

A że jak to ludzie gadają...jaki ojciec taki syn....więc i wnuk jest równie niedoskonały. I tu nasuwają mi się słowa piosenki R.Rynkowskiego ( Wypijmy za błędy):  czego może chcieć od życia ( taki gość jak ja)? 

A tak w ogóle, właśnie, to czego więcej można chcieć od życia, skoro jak twierdzą niektórzy architekci:"harmonia jest estetyką głupców?"*

Tyle, że bez tej harmonii wyliczeń, najprawdopodobniej nawet byśmy nie zeszli z drzewa ( ukłon w stronę Darwina), o wyściubieniu nosa z jaskini nie wspominając (ukłon w stronę Platona), a o podziale komórkowym to już w ogóle nie byłoby co marzyć . I wtedy wszelkie dylematy typu :co było pierwsze -jajko czy kura-, w ogóle nie miałby racji bytu.

I tak się teraz zastanawiam, jak to z tym pochodzeniem człowieka jest. To boskie czy diabelskie nasienie? 

* symetria jest estetyką głupców-poprawione :)


22 maja 2021

Od sokoła do gołębia czyli o konieczności spowiedzi.

 Miałam ambitne plany, żeby pomyśleć nad stwierdzeniem że "człowiek jest sumą zaprzeczeń", ale....zmartwiła mnie wczorajsza wiadomość, o prawdopodobnym otruciu sokoła odchowującego młode ( wieża w Lublinie). Tak podały media. Oczywiście wspomniano również o prawdopodobieństwie, że jakiś gołębiarz przyłożył do tego rękę.

Niestety, są ludzie i ludziska. Ci, którzy traktują coś/kogoś jak własną własność i bez zrozumienia praw rządzących Naturą- rzeczywiście mogli przyłożyć do tego rękę. To ludzie których można określić, jako tych którzy "nie widzą siebie" w znaczeniu, że nie mają ze sobą kontaktu (ze swoją Naturą). Brak jest w nich łączności ze swoim wyższym Ja, dlatego wszelkie działania oparte są na wklepanych/przyswojonych schematach i silnym egocentryzmie.

Dziwi mnie, a raczej NIE dziwi , przenoszenie* - w różnych sytuacjach- nienawiści na bogu ducha winne gołębie. Ale patrząc od strony psychologicznej , jest to zjawisko dość powszechnie występujące. Tyle że obiekt jest przeważnie człowiekiem. Ale wracając do gołębi... 

Nie robią nic innego niż pozostałe ptaki czy cały świat zwierzęcy, łącznie z człowiekiem. Kochają się, porozumiewają między sobą, poszukują jedzenia, budują gniazda, odchowują potomstwo lub nie i.... srają. A niektórzy ludzie zachowują się jakby byli czymś wyjątkowym i odizolowanym od Natury.  No bo rzeczywiście są, o czym świadczy przykład z sokołem.

Tymczasem- ludzie są jak ptaki-potrafią z wdziękiem nasrać komuś na głowę, ale nazywamy to bardziej wykwintnie: obrobić doopę, plotkami  czy uśmiechniętą od ucha do ucha dokuczliwością dnia codziennego. Tak na dzień dobry i dla sportu. A raczej dla własnej ulgi i ku radości - jak to komuś dokopaliśmy.

I znowu powróciła mi myśl, o sumie zaprzeczeń...Być może łatwiej jest zdefiniować/opisać człowieka przez zaprzeczenie( ?) zwłaszcza wtedy gdy wymagane są od nas konkretne odpowiedzi. Na tak lub nie i bez "ale".... A odpowiedź "nie wiem" świadczyć może z jednej strony o braku znajomości siebie, a z drugiej o nieprzywiązywaniu wagi do czegoś lub obojętności na coś.

Tak więc:

- nie lubię.....

- nie robię.....

- nie przywiązuję wagi do....

 - nie myślę o.....

- nie toleruję .....

W odróżnieniu od tego, można byłoby napisać : lubię, robię, przywiązuję wagę do, myślę o..., toleruję....i przyznać się co jakiś czas do... NIE WIEM, bo przecież nie każdy musi być bogiem :)

Wielu rzeczy nie wiem i nie chcę wiedzieć. Wystarczy, że wiem to co aktualnie jest mi potrzebne do życia, tzw.wiedza praktyczna i to co mnie porusza.  I w związku z tym, wiem na pewno że..... lubię wszelkie ptactwo i wodę. I w ogóle przyrodę. A z reszty..... 

NIE MUSZĘ się spowiadać :)


* przeniesienie ( psychol.) - mój skrót myślowy- przeżywanie treści wcześniej wypartych ( trauma) poprzez przeniesienie ich na innego człowieka, który je ( świadomie- terapeuta, bądź nieświadomie ) pobudził. 

lub szerzej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przeniesienie_(psychologia)

21 maja 2021

Takie tam rozwinięcie tożsamości...

 W nawiązaniu do komentarza z poprzedniego wpisu, warto przyjrzeć się tematowi tożsamości. Oczywiście korzystam z Wikipedii*. Tożsamość w rozumieniu psychologii, ma się tak:

Tożsamość – wizja własnej osoby, jaką człowiek ma: właściwości wyglądu, psychiki i zachowania się z punktu widzenia ich odrębności i niepowtarzalności u innych ludzi.

Tu dodałabym jeszcze element przeciwstawny , a mianowicie, że tożsamość , to jest to też wizja innych na nasz temat czyli na innego człowieka. W dużym stopniu może być to obraz zafałszowany przez naszą własną tożsamość, czyli sumę: doświadczeń życiowych+otoczenia w jakim się obracamy+wpływów autorytetów(lub ich brak) + wyznawanych wartości

Osobiście bardziej pasuje mi przyglądanie się tożsamości pod takim kątem jak poniżej , bo przecież istniejemy w określonej rzeczywistości i w relacjach z innymi:

 Tożsamość obiektu (ang. identity) – pojęcie umożliwiające odróżnienie od siebie dwóch obiektów; umożliwienie innym zdefiniowanie i zidentyfikowanie obiektu, przez pewne, określające go, cechy [1]. Także okazywanie innym jednostkom i samemu sobie identyfikacji (utożsamiania się) z pewnymi elementami rzeczywistości społecznej.

Każdy obiekt charakteryzuje się tożsamością............... W trakcie cyklu życia obiektu tożsamość nie ulega zmianie.Tożsamość obiektu można określać posiłkując się jego identyfikatorem (na przykład OID), adresem. Tożsamość obiektu istnieje jednak nawet wówczas, gdy nie określono żadnego identyfikatora. 

 

 *https://pl.wikipedia.org/wiki/To%C5%BCsamo%C5%9B%C4%87)  znalazłam taki podział (pominęłam matematykę i logikę):

Socjologia i psychologia

20 maja 2021

Jestem na nie czyli kim naprawdę jestem ?

 Nadszedł wreszcie czas na pokajanie się i bicie w klatę: "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!" czyli  o podwójnych standardach słów kilka. Ale ponieważ i z powodu, że to temat rzeka, więc zatrzymam się na chwilę na  brzegu w zatoce "Ekologia"  i porównam z przystankiem "Zdrowie". 

Za przykład  wezmę swoją beztroskę klimatyczno-planetarną (wyrażoną w komentarzu.) . Ogólnie rzecz biorąc, jestem na NIE:

1. Nie martwię się o przyszłość, bo na cholerę mi zamartwianie się czymś na co mam niewielki wpływ?

2. Nie rzucam się z motyką na słońce , bo mogę się poparzyć (towarzyskie akcje uliczne i campingi w środowisku naturalnym). 

3..Nie udaję ekologa, bo nim nie jestem z powołania. Taki ze mnie kręt.

4. Nie śmiecę na ulicy, tylko w domu podczas segregowania śmieci.

5. Nie przemieszczam się samochodem, bo mam możliwość cieszyć się spacerem.

6. Nie oszczędzam wody, by zaoszczędzić pieniądze, tylko ograniczam spożycie/ zużycie / w miarę rozsądku. Oznacza to, że nie stosuję podwójnych standardów: w domu kąpiel w szklance wody co tydzień ( wersja optymistyczna), a poza domem kąpiel w morzu hektolitrów. 

I mimo że ma to logiczne uzasadnienie z powodu  odzieżowego naskórka domagającego się zapachem ściągnięcia sezonowego kożucha, to przecież zawsze można się wstępnie poczochrać drapakiem dla domowego pupila tudzież o korę drzewa lub skorzystać z deszczówki ( wersja dla wytrwałych i cierpliwych...wybitnie).

7. Nie mam stale podłączonego sprzętu, tylko korzystam z przycisku w listwie zasilającej, bo przeszkadza mi czerwona lampka wysyłająca ostrzeżenie, że wszystko się kiedyś skończy...jak udawany orgazm w przybytku uciech.

8. Nie palę, nie piję, nie używam, więc i mniej zużywam energii...własnej i innych, bo nie jestem upierdliwa z braku możliwości i okazji do dogodzenia sobie.

Tymczasem na przystanku Zdrowie wymądrzają się liczni klienci przychodni zdrowia, rozmaitej maści, którzy ani myślą o zmianie trybu życia i diety na... zdrowie. Garściami faszerują się lekami i suplementami diety, w nadziei na wyższą rentę i że otoczenie zrobi coś za nich. Bo przecież tak bardzo chorują...Oczywiście na własne życzenie i z własnego wyboru, bo po co zmieniać tradycyjne przyzwyczajenia? Przecież życie bez wysiłku i wkładu własnego - to dla niektórych mile akceptowalny standard. Podwójny. I budzą się w czasie demencji starczej , z okrzykiem na ustach, że muszą do dentysty i protetyka, bo nie mają czym jeść i wstyd im jest uśmiechnąć się do.... odbicia w lustrze. Ale balować kiedyś mieli czas i siłę, i pieniądze...

O innych cywilizacyjnych standardach chwilowo nie będę pisać, bo upierdliwa nie jestem. ( tu  połechtałam się czule po skarpecie). I wolę  ograniczyć kontakty...do niezbędnego pojedynczego minimum  zamiast użerać się z dylematem: kim jestem tak naprawdę?

19 maja 2021

Od chomikowania do historii naturalnej.

 Zastanawia mnie, taki odwieczny zwyczaj zakopywania/chowania różnych rzeczy w Ziemi ( umownie). Chomikowanie.Kiedyś wykorzystywano do tego ściany skalne, jaskinie czy dziuple w drzewach, o tradycyjnych przydomowych skrytkach nie zapominając. Tak gdzieś w pobliżu domostwa ,żeby można było mieć oko na poczynione zapasy.

 Pomijam fakt ukrywania historycznej kontrabandy czy majątku, przed bliskimi*ale też po prostu różnych pamiątek z czasów komuś współczesnych. Dla potomności. Bo przecież nie jest to cecha teraźniejszości, że chcemy pozostawić reliktom drzewa genealogicznego i  tym którzy przylecą z kosmosu, wiedzę o obecnej cywilizacji.Taką esencjonalną i w kapsułce na różnych elektronicznych nośnikach.  Tak się posunęliśmy w rozwoju...

I kto wie, może tylko to  różni nas od zwierząt i świata roślinnego. Ta chęć pozostawienia czegoś po sobie, prócz potomstwa , która  to chęć jest motorem podejmowanych  działań.

Nie będę ukrywać, że o powyższym odkryciu ( o tej różnicy międzygatunkowej) poinformowały mnie  ptaszki. Tak więc  radzę pogadać ze swoimi pupilami, tj.zwierzakami i roślinkami i wsłuchać się w odgłosy przyrody i żywiołów. Bo te, to faktycznie mają wiedzę. Naturalną i nie zafałszowaną jak w wielu podręcznikach :). To takie nasze wspólne dobro ponadmaterialne. 

Rozmowy z Naturą zaczęłam dość standardowo- od psa. Po drodze było słuchanie trawy, przytulanie się do drzew, chodzenie na bosaka, pływanie itp. przyjemności. Z białą myszką typu doświadczalnego nie mogłam się dogadać, ale z chomikiem - już w wieku dojrzałym i owszem. Wyraźnie mi pokazał, że jestem zakręcona i chodzę w kółko. Potem była  świnka morska, która wyciągnęła mnie z depresji i królik. No i te ciągłe rozmowy z lasem. Potem drzewostan się na mnie wypiął i przegonił na cztery wiatry. Widocznie zmieniłam się na gorsze. Po czasie wróciłam. Już na zupełnie innym poziomie i znów mogłam na niego liczyć.

W końcu, po okresie wyciszenia trafiłam na gołębia. Ten wprowadził mnie w życie ptaszków. No i stało się. Wróciłam w ten sposób do dzieciństwa. To ta płyta ... ciągle odtwarzana w domu "W ptasim gaju"  wryła mi się na całe życie. Tak życie zatoczyło koło, o którym gadał chomik wsuwając z talerza zupę pomidorową . Wreszcie dotarłam na swój właściwy poziom. Nabyłam papużkę. Ta to ma gadane....O innym ptaszku, który do mnie ćwierkał w ubiegłym roku nie wspominając (wspomnę :))



I wszystko byłoby całkiem proste, gdyby nie fakt, że:

1. trzeba być na odpowiednim poziomie, by  zrozumieć Naturę

2. chcieć znaleźć wspólny język

3.  i , tak jak wśród ludzi, trafić na egzemplarz, który zechce podzielić się wiedzą

Bo przecież coś nam powinny mówić/ wskazywać .... takie zdania jak: weterynarz z sercem, o czym szumią wierzby, co piszczy w trawie, gradobicie, o chomikowaniu itp. wyrazy bliskoznaczne i inne słowno-zdaniowe przyrodnicze wariacje .

Archeologia jak widać ma swoje różne wymiary....To nie tylko badanie materii, ale i dóbr ponadmaterialnych. Taka to historia. Naturalna.

* tu w znaczeniu: przed rodziną, sąsiadami,wrogami itp. otoczeniem

18 maja 2021

Przyszłościowa wizja tucznika w mrówkowcu.

 Patrzę, patrzę i oczom...wierzę. I widzę jak świat staje się globalną wioską . 

Rozwój cywilizacji połączył oddzielone dawniej kontynenty i ludzi na nich mieszkających. Elektronika i informatyka, stworzyły sieć pozwalającą na zajrzenie w dowolny kąt z niebios. Ciężko jest mi zatem uwierzyć, że świat nie dąży do globalizacji i zacieśnienia więzów. Bo to już jest.

Podziały społeczne wytworzone przez wieki również ewoluują, chociaż pozostają niezmienne dwa bieguny: bogaci-biedni i masa...pośrednia.

O ile nie zniszczymy planety na której mieszkamy, w dalszej perspektywie czeka nas całkowita automatyzacja, wszechobecna kontrola i kto wie...może wreszcie ukochane leżenie do góry brzuchem . W miłej jednoosobowej komórce zwanej mieszkaniem, w której podłączonymi rurkami typu  "wodociągi miejskie" będzie płynąć życiodajny płyn. Jeden dla wszystkich. Ten sam smak, zapach i skutki uboczne, z góry przewidziane-też jednakowe dla wszystkich. Gówniane.

Grupa decyzyjna -z innej planety, typu Mars, będzie sterować  odżywczą "kroplówką" płynącą do ludzkich kopców ( mrówkowców) podtrzymując życie, do czasu dopóki nie staniemy się pełnowartościowym nawozem mającym za zadanie odżywić Ziemię zdewastowaną przez nieodpowiedzialną ludzkość w tzw. przeszłości, w tym i obecnie.

Podział ludzi na brojlery, nioski i koguty będzie jedynym słusznym i mającym rację bytu podziałem społecznym i politycznym. Jakość pożywienia będzie oczywiście dostosowana do posiadanego statusu. Może nawet byłaby wtedy szansa na zwykłą owsiankę na mleku zamiast brei chemikaliów mających tworzyć ludzką masę. Ta z kolei, w procesie rozkładu, będzie neutralizować wcześniejsze zanieczyszczenia i tworzyć powietrze w odpowiedniej proporcji. I nie dla dokarmianych tuczników w mrowisku, ale po to by zachować resztki środowiska naturalnego dla następnych marsjańskich pokoleń, które przylecą na Ziemię, gdy będzie ponownie gotowa na zasiedlenie. Być może nawet już za milion lat . I wtedy jest szansa, że już będą wiedzieć jak tu żyć. I będzie to życie na wysokim poziomie...cywilizacyjnym. Bo będą po naszych doświadczeniach ...o ile nie zapomną. I może dlatego ważna jest tradycja. Ale całkiem inna. Nie ta narodowa, ale naturalna-środowiskowa, planetarna (globalizm).

A może  zaginiona Atlantyda* to wcześniejsza Ziemia, pod panowaniem naszych przodków sprzed wielu tysięcy lat? I pojawiliśmy się tu znowu, po regeneracji środowiska, które wcześniej zdewastowaliśmy? Kto wie?

Na szczęście jest spore prawdopodobieństwo, że nie dożyję czasów ogólnego dokarmiania z wodociągów miejskich, bo i perspektywa mieszkania na Marsie czy Wenus też mnie nie nęci. :)

 *https://pl.wikipedia.org/wiki/Atlantyda


17 maja 2021

O horrorze historyczno-psychologicznym.

 Nie powiem, wysłuchałam częściowo info o nowym ładzie. I nie wiem czy się przesłyszałam, czy miałam omamy. W każdym razie zdębiałam, a nawet gorzej.Włosy mi stanęły dęba na samą myśl o ewentualnym zwiększeniu liczby godzin historii w szkole. A to z powodu dość prozaicznego. 

Historia jako przedmiot należy do tych, które należy opanować pamięciowo. Zwiastować to może tylko polepszenie... na gorsze. Chyba, że celem jest zniechęcenie do tegoż przedmiotu niezdecydowanych np. w wyborze przyszłego zawodu, to bardzo proszę. Historyków przecież jak psów, więc trzeba coś zrobić by zagwarantować im miejsca pracy - przyszłościowo nie będzie chętnych, bo kochana historia będzie wszystkim wychodzić bokiem, w tym wszelkim nieudacznikom życiowym , którzy nie pracują w swoim ulubionym zawodzie. 

Ale ponieważ od dawna nie mam styczności ze szkołą , więc mogę się mylić. Być może w międzyczasie uczniowie posiedli parapsychiczne zdolności , a ja nic o tym nie wiem? A może metody nauczania historii są tak nowoczesne, że wiedza sama wchodzi  do głowy, bez przerywania snu? A może nagle zapałali miłością do wkuwania zbędnych informacji, bo mogą wygrać w teleturniejach pieniądze na zapchanie przyszłych braków w budżecie  lub wylansować się na nartach w Alpach Szwajcarskich? Czort wie. W każdym razie, będąc zdechlakiem historycznym- wyrażam sprzeciw! 

A w zamian proponuję podać na tacy, wspomnianą w poprzednim poście, wiedzę o człowieku i relacjach międzyludzkich . Uczyć asertywności poprzez odgrywanie ról w scenkach, uczyć rozpoznawać osobowości psychopatyczne, itp. zaburzone zachowania związane z mobbingiem czy stalkingiem. I pokazywać jak sobie radzić w różnych nieprzyjemnych sytuacjach ( oczywiście wiedzę dostosować do wieku). Skoro już szkoła ma wychowywać, bo rodzice są zajęci zarabianiem pieniędzy, to niech to robi w pełni profesjonalnie. I niech to nie będzie jeden pedagog grzejący fotel w wydzielonym pomieszczeniu, ale chmara psychologów...przecież można dodać osobny przedmiot, zamiast tych nadliczbowych godzin historii. Niech wszyscy coś mają...... z życia!

I wszystko byłoby dobrze, z tą moją propozycją, gdyby nie taki mały feler... Skoro uczniowie posiedli by  wiedzę jak sobie radzić z problemami, to kto będzie chodził  do tych wszystkich poradni psychologiczno-pedagogicznych czy innych psychiatrów? I co by było gdyby przyszłe społeczeństwo stało się zdrowe psychicznie?

Przecież to byłby horror!

Ps. Ale co ja tam wiem, przecież to tylko koszmar senny, z którego już dawno się obudziłam :)



16 maja 2021

Psychologiczna prywata czyli odnaleziona planeta.

Kiedyś myślałam, że życie to teatr, bo ludzie ciągle odgrywają swoje role społeczne z większą lub mniejszą świadomością. W zgodzie ze sobą lub wbrew sobie.

 Niestety, nie było to moje odkrycie, tylko zawdzięczam to własnym poszukiwaniom odpowiedzi na pytanie: dlaczego.? Najwyraźniej musiałam osiągnąć wiek dziecięcy  dopiero będąc nastolatką, bo (  bolączka słabeuszy) porównując się z innymi, tj. zwykłymi przedszkolakami , byłam o parę lat opóźniona w pytaniach. Nic więc zatem dziwnego, że aby nadrobić braki, musiałam rzucić się na głęboką wodę . Głupia jak but i nieświadoma niebezpieczeństw zbierałam kolejne razy, zwane doświadczeniem życiowym i powoli wypływałam na powierzchnię. Dylematy typu :czy lubię zupę pomidorową? (czy jestem do niej przyzwyczajona?) - które pojawiły się w głowie wskutek pewnego testu psychologicznego, powoli zaczynały znikać. Zaczęłam od podstaw .

Najtrudniejszym, jak się okazało, było wyzbycie się tzw. zasad dobrego wychowania, które dały mi w kość najbardziej. Oczy rodziców/opiekunów były bowiem zwrócone w stronę zapewnienia papu i innych doczesności, oraz sztucznego spokoju i ugrzecznienia, a nie w stronę rozwijającej się latorośli. Z pewnością nie jestem przypadkiem odosobnionym, bo...tak widocznie miało być. :)

Rozdarcie między mną prawdziwą a byciem grzeczną dziewczynką/gospodynią trzeba było również wyplewić z grządki życia, bo przecież naturalnym jest bycie  szczęśliwym, a nie ciągłe darcie szat. Bo ile można chodzić świecąc tyłkiem? ( ukłon w stronę dziurawej odzieży). I tu mogę sobie podziękować za odwagę . Jak się okazało wraz z kolejnym przykrym doświadczeniem, które ( nota bene)wyszło mi na zdrowie, odkryłam swoje własne pokłady dobrego wychowania ( i nie tylko). Te wewnętrzne. Prawdziwe. 

                                                                ***

Tak mi minęło życie - na ciągłej walce z samą sobą. A dokładniej - na walce z tym co wewnętrzne z tym co pochodzi z zewnątrz. A bezpośrednia przyczyna tego całego zamieszania leży oczywiście poza  mną i wynika z niewiedzy, że : gdy ktoś jest ze swej natury dobrze wychowany - to wszelkie zasady zewnętrzne są zbędne.( I dlatego lepiej unikać zbędnych gestów, które z jednej strony oznaczają ok, a z drugiej - że jest  0 ( do niczego).

 Jaka puenta?

Z pewnością jest grupa osób, które muszą mieć wszystko podane na tacy, żeby uniknąć meandrów życia. A jeżeli nie, to potem za kilka lat - już tylko z górki... Deprecha gotowa. A jak jest się zdołowanym, to nic nie dociera i nie ma wewnętrznej motywacji by coś z tym zrobić. Tym bardziej gdy motywuje otoczenie( np.rodzina), któremu się to całe zamieszanie zawdzięcza.

Ps. Tym razem tekst Hegemona ( https://www.swiathegemona.pl/przyjaciel-odchodzi/#utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=przyjaciel-odchodzi)poruszył strunę, więc, pojechałam z tym gipsem... :)

O parciu badyla na liczenie.

 Wstałam, pomyślałam o wczorajszym wpisie i już prawie chwyciłam pana boga za nogi, bo mi przyszedł do głowy kolejny temat, a tu doopa z króla. W momencie opuszczenia łazienki, razem ze spuszczaną wodą, odpłynął pożądany niedzielnie zalążek postu.

W czasie śniadania, olany wcześniej niefortunnie temat powrócił. Odpalony laptop zadrżał na samą myśl o ...Tymczasem, jak to mam w zwyczaju, sięgnęłam do  wczorajszego posta, żeby szukać natchnienia. I znalazłam. Pominę tym razem analizę logo NIK-u i jego nawiązanie do " Polski w koronie" i jak zauważyła Jotka- arystokratyczno-ozdobnego charakteru. Co przykuło moją uwagę tym razem? Nie guzik pod krawatką, który wychylił nosa, ale moja osoba! Pozostając w cieniu marynarki mówcy, odbiłam się na zdjęciu w czasie jego robienia. No i mam, wyszło szydło z worka. Najwyraźniej , a raczej dość niewyraźnie- mam parcie na szkło!

I właśnie sobie przypomniałam, co jeszcze chciałam napisać. Nie wiem jak pozostali piszący prywatnie ( nie na zlecenie), ale zauważyłam , że w moim przypadku jest zasadnicza różnica między życiem blogowym, a rzeczywistością. Będąc szczerą do bólu...tu mogę rozkwitnąć w każdej chwili, a życie to suchy badyl  wystający z ziemi. Jeszcze tkwi w niej korzeniami, ale na oko widać, że nic z niego już nie będzie. :)

Ps. Ciekawe ile wyszło znaków? Na setkę to nie wygląda...liczyć mi się nie chce, a zapomniałam gdzie jest licznik znaków. A może, tak po prostu, w ogóle lepiej nie liczyć na nic, prócz kasy przy kasie?

15 maja 2021

Takie tam o pod/oglądaniu telewizji.

 Tym razem z całkiem innej beczki...

Oglądam i słucham wiadomości z różnych stacji TV. Ponieważ ostatnio nie robię zdjęć podczas spacerów, więc zrobiłam zdjęcia z odbiornika telewizyjnego. Treści można się po części domyślać, ale przecież nie o to chodzi. Moje zainteresowanie wzbudziło hmmm...logo* ? NIK-u. (czy jak to się poprawnie nazywa?). Patrzę, patrzę i oczywiście pierwsze co mi przyszło na myśl, to skojarzenie ze znaną marką kojarzoną ze sportem, a mianowicie z... Adidasem. Korona jak się patrzy, pod spodem skrótu - liniowe zawijasy na różnych poziomach.

Jakiś ptaszek przyczepiony do I z orlim nosem, a może nawet to pochylony gołąb z rozpostartym skrzydłem?

Zawijasy pozwalają doszukać się nowego wyrazu ONIKO, a dolne narzucają skojarzenie z zawiłością prawa i paragrafów. 

Ale pal licho moją wyobraźnię, bo ciekawe co by powiedział grafolog w tym temacie. Bo przecież z pewnością do pewnych zawodów (czy prac) potrzebne jest posiadanie określonego profilu psychologicznego...**

Telewizję przecież też można oglądać na różne sposoby. :)



 * logo https://pl.wikipedia.org/wiki/Logo_Wikipedii

** inne przydatne informacje: profiler https://www.gowork.pl/blog/kim-jest-profiler-i-jak-nim-zostac-zarobki-profilera-policyjnego/

14 maja 2021

Od seksizmu do recepty na mezalians.

Na wstępie dziękuję: Asenata, Boja i Andrzej Rawicz( Anzai) za komentarze ( tekst o bucach), bo są wybitnie inspirujące. Tyle, że jak tu zgrabnie ująć w całość takie kloce jak:

a.  poczucie własnej wartości

b. lęki osobistego ego-umysłu

c. seksizm*

d.  zasady dobrego wychowania (czyli  grzeczna dziewczynka i grzeczny chłopiec)

Nie będę odkrywcza, że to wszystko to wina....poprzednich pokoleń. A więc drzewa genealogicznego i ziemskiego pochodzenia człowieka. Ewolucja  związana z rozwojem cywilizacyjno-technologiczno-cyfrowym ( nie będę bardziej  rozdrabniać) nie poszła w parze z ewolucją świadomości  u wielu osobników, właśnie z  powodu tejże genealogii, czyli zejścia z drzewa, a nie zstąpienia z Niebios ( jak ma to miejsce u Kosmitów**). Proces równouprawnienia przebiega powoli i ma postać ukrytej bądź jawnej walki z zatwardziałymi zasadami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. 

 Zasady dobrego wychowania chwilowo wprowadzają w błąd otoczenie, ale potem pojawiają się sytuacje życiowe i wychodzi szydło z worka. Więc albo pozostaje  ewakuacja z chorej relacji, albo...zaciskanie zębów i nocny bruksizm***, zamiast radosnych orgazmów i porannego szczebiotania..

Seksizm doskonale przykrywa skrzętnie skrywane osobiste ego-lęki, bo daje pozorną przewagę nad kimś. O iluzorycznym dowartościowaniu się nie wspomnę.

Tymczasem chcąc przyjrzeć się naszym ziemskim relacjom - tak w ramach prewencji, można sięgnąć do wiedzy z Chin, zwłaszcza wtedy gdy zawodzi nas intuicja ( oj, dałam sobie w kość) . Wg. feng shui mamy takie żywioły: ogień, drzewo, woda, metal, ziemia. I to jak one na siebie wzajemnie oddziałują, ma znaczenie w relacjach międzyludzkich. Tym bardziej, że każdy z nas jest przypisany do określonego żywiołu. Cyt:

"Pomiędzy pięcioma żywiołami istnieje zależność nazwana cyklem twórczym oraz cyklem destrukcyjnym. O co tu chodzi? Wyjaśnienie jest bardzo proste. Otóż, kiedy żywioły są w równowadze, wtedy mówimy o cyklu tworzenia, bowiem jeden żywioł tworzy następny, niejako go odżywiając. Drzewo – poprzez spalanie – żywi ogień. Ten z kolei wspiera energię ziemi, użyźniając ją popiołem. Ziemia rodzi metal, który następnie pobudza wodę, a ona daje siłę drzewu.

Co się jednak dzieje, gdy równowaga między żywiołami zostanie zachwiana? Wtedy tworzy się cykl destrukcyjny. Gdy drzewo staje się zbyt silne, zaczyna niszczyć ziemię, która traci składniki odżywcze. Kiedy za silny staje się ogień, zaczyna topić metal. Nadmiar energii ziemi wchłania wodę. Gdy energia metalu jest większa, niszczy drzewo. Natomiast zbyt silna woda gasi energię ognia. Aby zakończyć ten cykl destrukcji i zmienić go z powrotem w cykl tworzenia, należy zrównoważyć energię." ****


Kosmici nie mają z tym problemów, ze zrozumiałych względów. No i jedno jest pewne, o czym od dawna mówili mityczni bogowie: człowiek z człowiekiem zawsze się dogada, tak jak Kosmita z Kosmitą. Ale ciężko o porozumienie w relacji człowiek- kosmita, bo albo trzeba wznieść się ponad swój poziom ( człowiek), albo zejść na ziemię ( kosmita), co dla obu stron nie jest wygodne. Więc na cholerę? Od zawsze przecież wiadomo było, że związek ludzi z bóstwami to mezalians... :)

 

*https://www.google.com/search?q=seksizm+definicja&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b

Seksizm został zdefiniowany jako "każde działanie, gest, wizualna reprezentacja, wypowiedź ustna lub pisemna, praktyka lub postępowanie oparte na przekonaniu, że osoba lub grupa osób jest gorsza z powodu swojej płci, występujące w sferze publicznej lub prywatnej, online i offline".30 mar 2019
 
**tu: określenie  człowieka inaczej patrzącego na życie ,
 
***Bruksizm określa się jako patologiczne tarcie zębami żuchwy o zęby szczęki. Tę przypadłość zalicza się do parasomnii, czyli grupy zaburzeń, które występują lub nasilają się w trakcie snu, przed zaśnięciem lub podczas wybudzania się.
****https://astroweb.pl/piec-zywiolow.php
 

11 maja 2021

Takie tam o bucach...

 Nikomu nie ubliżając, bo jest to mój całkiem subiektywny odbiór, przyznam szczerze, że w życiu codziennym unikam Buców Wszechwiedzących i Wszechmocnych. Dotyczy to osób bez czucia, które walą na oślep, byleby uderzyć i dopiec. Bo czują się gorsi. Ponieważ jest  to oznaką słabości- więc po co mi takie towarzystwo? Sama jestem wystarczająco słaba, więc jest naturalne, że nie przepadam za osobami, które uważam za toksyczne- dla mnie osobiście, nawet w komentarzach. Dlatego nie pcham się z komentarzami na inną planetę ( blog), gdzie albo roi się od tłumów, albo tam gdzie mogę stracić energię. Pozdrawiam wszystkich  z sercem i pozytywnie nastawionych do drugiego człowieka.

Może coś jeszcze napiszę? Sama nie wiem... 

Ps. Aaa... i uprzedzam, że wprowadzam moderację komentarzy, bo na czym jak na czym ale na zdrowiu jeszcze mi musi zależeć. ŻEGNAJCIE..sztywniacy ...


10 maja 2021

O wadach rozwojowych cywilizacji.

 I znowu DeLu...Ten to ma zdolności do wyprowadzania mnie z równowagi hi,hi, swoimi komentami. Tak więc pod wpływem poprzedniej rozmowy, takie mnie naszły refleksje.

Porównanie rozwijającej się cywilizacji do PKP nie jest całkiem od rzeczy ;) Od drezyny do pendolino droga krótka i daleka zarazem. I to i to...jedzie po torach, tyle że z inną prędkością i ma się dach nad głową, albo wybiera się cabrio ( lub roadster).. A, ale o czym to ja chciałam... o gospodarce wolnorynkowej...taką bajeczkę opowiedzieć:

Dawno, dawno temu za górami, za lasami w tym samym miejscu co dzisiaj, ludzie prowadzili własne gospodarstwa  przydomowe, a nadmiar tego co posiadali albo sprzedawali, albo wymieniali  z innymi - posiadanymi towarami. Po jakimś czasie przywódca stada, jako najsilniejszy na danym terenie, zaczął zbierać podatki (czy inną daninę) oferując w zamian np. ochronę, bo tylko do tego był zdolny(powołany).

Wraz z rozwojem cywilizacji dawna gospodarka wolnorynkowa przyjęła formę współczesną, dobrze nam znaną. Rolę księcia czy innego Robin Hooda przejęło państwo i  lokalne kacyki, ale mechanizmy i cele pozostały te same: ściągnięcie haraczu ( dziesięciny, innego podatku) przy pomocy wszelkich dostępnych środków. Koniec bajeczki.

 Patrząc z tej strony na świat - można śmiało powiedzieć , że ewolucja stanęła w miejscu. I nie posunęliśmy się ani o krok do przodu, nic się nie zmieniło, chociaż minęły wieki. Zmieniły się tylko słowa ( nazewnictwo), ale cel pozostał ten sam: składanie darów lub ich zabieranie( co kto woli i gdzie siedzi).

Z tego właśnie powodu, zdziadziałam zupełnie. I tęsknię za tymi czasami gospodarki wolnorynkowej, kiedy jeszcze nie było kacyków czy innych książąt udzielnych, a ludzie pracowali dla siebie i na własne potrzeby. I chociaż okres człowieka jaskiniowego  mamy już za sobą, to przecież prawo silniejszego ( nie tylko fizycznie) przetrwało do naszych czasów. I gdzie tu postęp?

09 maja 2021

Od istoty aspołecznej do idylli.

 Ponieważ komentarze i blogi są publicznie udostępniane, pozwoliłam sobie skorzystać z.... i  rozwinąć poruszoną pobocznie tematykę.

....... W świecie fauny, a więc i naszym ludzkim, wpisane były jasne kryteria hierarchizujące pozycję zwierząt. I tak: mysz uciekała przed kotem, kot przed psem, pies przed tygrysem, tygrys przed słoniem itd., itp., ... Tak było do czasu aż człowiek zszedł z drzewa trzymając w ręku zaostrzony kij, czym zmienił dotychczasowe w.wym. relacje. I wtedy, już w naszym ludzkim świecie, zamiast kija pojawiło się: bogactwo, znajomości, koalicje polityczne, itp. Wydaje mi się, że gdyby nagle gatunek ludzki pozbawić wszystkiego, nawet tej umiejętności zaostrzenia kija, to wtedy na powrót byśmy się stali istotami społecznymi. Ale może się mylę ... ;) *

oraz dodany później:

Idylla maleńka taka:
Wróbel połyka robaka,
Wróbla kot dusi niecnota,
Pies chętnie rozdziera kota,
Psa wilk z lubością pożera,
Wilka zadławia pantera.
Panterę lew rwie na ćwierci,
Lwa - człowiek; a sam, po śmierci
Staje się łupem robaka.
Idylla maleńka taka.

 No proszę, ktoś za mnie wyraził moje wątpliwości  i postawił pytanie ( Andrzej Rawicz-Anzai). Odpowiem więc sobie sama , w sposób może nieco przewrotny, ale przecież można myśleć o danej rzeczy /problemie na wiele sposobów.

Posłużę się tym razem nie tyle własnym przekonaniem, ale takim żartobliwym opisem jak wygląda relacja człowiek- zwierzę.  Taki obrazek:

Dwa  psy myśliwskie  rozmawiają ze sobą. Jeden starszy, drugi młodszy. Starszy uświadamia Młodego:

- My to pochodzimy od wilków!

 A nasz pan? - pyta Młody

- Od małpy.

No i właśnie idąc tym tropem, bo inaczej nie można :), jeżeli już mamy jakiegoś przodka to przecież skoro nie zaostrzony kij, to w życiu niektórych gatunków obowiązuje np. prawo pięści. W różnych środowiskach różnie przebiega walka o władzę i pozycję w stadzie, nawet tym najmniejszym jakim jest rodzina. 

Patrząc zatem  ,w pierwszym odruchu, na stosowane przez nas i kogoś  metody walki o pozycję w stadzie, można pośrednio domyślać się czyjegoś pochodzenia. Takiego niegenetycznego, ale nawiązującego do świata zwierzęcego. Zresztą istnieje też dziedzina, która w zależności od pewnych cech zewnętrznych i osobowościowych, przypisuje nas do określonego gatunku zwierzęcego. I data urodzenia, jak to ma miejsce w horoskopie i astrologii**, numerologii, nie ma w tym wypadku znaczenia.

Jest też całkiem prawdopodobne, że osoby które  wykraczają poza ziemskie ramy,z różnych względów, traktowani są (i nazywani )przez otoczenie jak Kosmici. Tyle tylko, że jest to w zupełnie innym rozumieniu niż traktuje to astrologia, która przypisuje nam określone planety z powodu momentu w jakim przyszliśmy na świat i jak w tym czasie wyglądały gwiezdne relacje . Ma to swoje znaczenie, ze względu na to że nie jesteśmy odrębnym bytem funkcjonującym gdzieś poza Wszechświatem. Ale... każdy ma prawo do swojego zdania. Więc to co podaje wikipedia warto skonfrontować  ze sobą(z tym co się czuje, a nie- wie - na temat astrologii).  Taki  mały wtręt.

Wniosek końcowy jest pytaniem: 

Do jakiej grupy zwierząt należę? Jak mnie postrzegają inni? 

I w wielu wypadkach odpowiedź na drugie pytanie- stanowi rozwiązanie problemu w relacjach międzyludzkich. Dodając tu znane, z innego znaczenia, powiedzenie: "gdy się wchodzi między wrony, musisz krakać jak i one" - to przecież lepiej być wroną i być między swoimi, niż udawać, że się kracze /rozumie co jest grane i działać wbrew własnym przekonaniom. Wtedy  takie życie ciężko nazwać idyllą, bo jest się obcym dla innych ( chociaż pozornie jednością ) i przede wszystkim dla  siebie.

Więc co oznacza tak naprawdę bycie aspołecznym?

A może , patrząc jednostkowo, bezpośrednią przyczyną jest brak powiązania ze stadem w jakim się przebywa?


*link o którym wspomniano w komentarzu ( zamieszczony przez Kawiarenka na blogu u Stokrotki  https://stokrotkastories.blogspot.com/2021/05/pandemia-dla-bogaczy.html to https://przegladdziennikarski.pl/czlowiek-jako-istota-aspoleczna/?fbclid=IwAR0KSxps8ZtZKhVRqMFtYudkZqPF2t4KUxQT0UcUNR18-a_XkfNTnClEIUk

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Astrologia

05 maja 2021

Krótkie uzupełnienie.

 Komentarze pod poprzednim postem były bardzo motywujące.

Wypadałoby się zastanowić jeszcze nad kilkoma sprawami ( odsyłam do pozostałych komentarzy ):

1. Jaką kanapką jestem  w rzeczywistości? Czy chcę sprawiać inne wrażenie i dlaczego? ( koment. DziadBikiniaz komentuje) Kim jestem na tym etapie życia ( w tej chwili)?

2. Z rozmowy z DeLu wypłynęło całkiem fajne dopełnienie postu. Mianowicie, że ludzi można podzielić na :

1. tych którzy w trakcie życia stawiają sobie cele do osiągnięcia

2. tych, którzy chwilowymi celami podpierają się w czasie drogi przez życie

Można również przyjąć, że w zależności od etapu życia- należymy raz do jednej , raz do drugiej grupy.


04 maja 2021

Od rodzinnych spostrzeżeń do ...nikąd.

 Padło hasło : "rodziców się nie wybiera, ale otoczenie już tak" , które przeniosło mnie, podobnie jak wcześniej wspomniane mole, do czasów dzieciństwa. Dzieciństwa , które w sumie obejmuje okres od narodzin do momentu aż człowiek zacznie samodzielnie utrzymywać się przy życiu, czyli staje się w pewnym stopniu niezależny. Niezależny od wpajanych wartości, tradycji, rodzinnych zwyczajów i innych wyniesionych z domu dóbr niematerialnych, po to by móc skonfrontować je z rzeczywistością. Wnioski końcowe są znane wszystkim po takiej konfrontacji:

1. tym gorzej dla rzeczywistości

2.tym gorzej dla człowieka i bagażu, który niesie ( w/w z t.zw.domu)

Śmiem myśleć że grupę :

1. tworzą  ludzie , którzy wiedzą w jaki sposób korzystać "z łokci," (umownie) mili ekstrawertycy i zaburzeni introwertycy porywający się z motyką na słońce

2. grupa to introwertycy, oceniani jako zarozumialcy i pośrednio ofiary (ekstrawertycznego otoczenia)  oraz zaburzeni ekstrawertycy zdołowani przez niemoc w ramach własnej grupy.

Osobiście uważam, że rodzimy się w jakiejś rodzinie dlatego, że mamy do przejścia określone doświadczenia, które generuje tzw. rodzina jako najbliższe nam początkowo otoczenie i źródło bagażu, który niesiemy. Potem, wbrew pozorom, jedyne co możemy wybrać to osoby, z którymi chcemy utrzymać  kontakty "towarzyskie" ( bliskie i dalsze znajomości). Ale to i tak pod pewnymi warunkami.

Łatwo sobie wyobrazić jak czuje się dziecko introwertyczne w środowisku ekstrawertyków i na odwrót. To jak będzie się potem rozwijać  społecznie zależy od warunków jakie się mu stworzy od strony psychicznej. Tymczasem wiele pokoleń wstecz wiedza była żadna, a działanie intuicyjne , standardowe- metodą nagród i kar albo w ogóle puszczone wychowanie samopas. Tak więc powielane odwiecznie metody tzw.wychowawcze przynoszą ze sobą określone skutki. Społeczne i dla poszczególnych jednostek.

Metoda intuicyjna i opierająca się na podążaniu za...opiera się na obserwacji zachowań dziecka i w konsekwencji prowadzi do rozwoju osobowości, która wie czego chce i realizuje siebie w życiu.

Metoda kar i nagród, rozwija osobowość typu coś za coś, a tzw. puszczenie samopas to wielka niewiadoma, która zależy od środowiska w jakim człowiek spędza większość czasu i wyciągniętych wniosków.

Tymczasem podstawowy błąd jaki się według mnie popełnia, to kontrolowanie introwertyka, i puszczanie samopas - ekstrawertyka. Popełnione błędy dają znać o sobie w życiu codziennym i są  źródłem wielu niemożności .

Ale... wiedza - wiedzą, tyle że jak zawsze może być problem z zastosowaniem jej w praktyce.

Gdy zadaję sobie pytanie o sens życia, to okazuje się, że droga zbierania doświadczeń i wyciągania wniosków, dokonywania niezbędnej korekty( albo i nie) nabiera dla nas wartości  dopiero wtedy gdy znamy jakiś cel końcowy, nawet ten nieokreślony. Typu: życie wieczne, pamięć albo ograniczamy się  do czegoś co można " chwycić w ręce" i doświadczać płynących stąd bodźców (a z czym przyjdzie się kiedyś rozstać). Życie bezcelowe, życie chwilą obecną (w takim kontekście) prowadzi ...donikąd.

02 maja 2021

Podejrzenia na ziemski poligon doświadczalny.

Nawiązując do poprzedniego postu...można by było dodać, że Raj mamy wtedy gdy jest Jedność, a Piekło gdy są Różnice. Bo przecież one właśnie są powodem wszelkich sporów.

Tyle tylko, że dzięki tym różnicom jest pięknie i świat jest taki kolorowy. Mam więc uzasadnione podejrzenia co do Raju, że może być jednokolorowy. I z powodu  tej monochromatyczności, trzeba by się było przygotować już tu na ziemi duchowo, by się tam umieć odnaleźć. W tej bezbarwnej Jedności ze wszystkimi . A że do każdej dalekiej podróży trzeba się odpowiednio przygotować, to tu na Ziemi mamy taki mały poligon doświadczalny...A na górze obstawiają: przeżyje czy nie przeżyje?


Poszatkowany umysł czyli o podziałach społecznych.

Wchodzę rano na ulubioną stronę (Kroniki Mikołaja Miki) i robię przegląd prasy niecodziennej czyli badam salon po prawej stronie- kto i  jaki tekst wrzucił i czy tytuł skłania mnie do przyjrzenia się poruszonej tematyce. I jest. Tym razem po przeczytaniu posta Stokrotki (,,Nic") powędrowałam do Jakubowa. No i trafiony- zatopiony( jak przy grze w statki) , a w nim zdjęcie okładki książki, która była dla mnie swojego czasu obowiązkową lekturą ( https://gazetadomowa2.blogspot.com/2021/04/2732-bad-i-prawda.html?showComment=1619940010596#c4124710645355425775).  Poruszony temat powalił mnie na łopatki i teraz czas się z nich podnieść.Po otrząśnięciu się z niespodziewanego ciosu, wreszcie mogę rozpoznać przeciwnika. Jest- nazwę go bez ogródek- to partyjniactwo i religianctwo***.

Czym są partie polityczne (czy inne podziały) wiedzą najlepiej zainteresowani, zwłaszcza gdy z powodu swoich poglądów polityczno-religijnych takich czy siakich albo czerpią jakieś korzyści ( szerokie kontakty, władza, pieniądze itd) albo doznają krzywd ( wykluczenia, pominięcia, lekceważenie, czy inne wątpliwe przyjemności wynikające z braku możliwości).  Jak by nie patrzeć wszelkie podziały i uparte trzymanie się jednej jedynej myśli przewodniej ( partyjniactwo i religianctwo ) są przyczyną z powodu której cierpią bezpośrednie relacje międzyludzkie czy pośrednio społeczeństwo- gdy mamy do czynienia z usztywnionymi pieniaczami lub wygładzonymi do przesady cynikami*. 

Tymczasem zarówno partia, grupa , stowarzyszenie itp. związki międzyludzkie, poszczególne religie(traktowane osobno) - każde z nich mówi na swój sposób i wskazuje na JEDNOŚĆ I BRAK PODZIAŁÓW jako źródło sprawnie funkcjonującego społeczeństwa czy relacji międzyludzkich, chociaż one same ( te podziały ideologiczno -religijne) tym nie są, bo ludzi różnią zamiast jednoczyć.

Wygląda więc na to, że podstawowy podział społeczeństwa może wyglądać tak:

-stoicy**

-cynicy*

 

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Cynizm,

 chodzi mi o tę część definicji: 

Cynizm wiąże się z negatywnym poglądem na naturę ludzką. Zgodnie z tym uznaje, że jednostki dążą do realizacji swoich interesów i wątpią w autentyczność altruistycznych motywów działań. Według cyników nie istnieją „wyższe wartości”, „wzniosłe cele” czy ideały. Są one jedynie słowami, za pomocą których jednostki oszukują same siebie, lub które służą jednym do manipulacji drugimi. Tym samym podając je w wątpliwość, obnaża się ludzkie zakłamanie.

**https://pl.wikipedia.org/wiki/Stoicyzm

*** słówko stworzyłam na własne potrzeby, więc jeżeli nawet już jest to cześć i chwała, przecież nie muszę być nowosłowomodna. :)

01 maja 2021

Nic specjalnego, to tylko mole...

 Plany planami-a tu życie pisze swoje scenariusze. I tak kolejny raz, zamiast pisać o rodzinie, której się nie wybiera, naszły mnie inne smętki.  Wspominając dzieciństwo, stwierdzam bez rozrzewnienia, że od zawsze byłam moherem. Zawsze był jakiś sweterek, w którym mogła złożyć jaja Omacnica spichrzanka* ( kto by nie lubił ciepła?). I chociaż  sweterków ubywało, to w pewnym okresie pojawiła się czapka. Też z moherem. I tu wstyd się przyznać, z racji obecnej sytuacji międzynarodowej, iż była pochodzenia radzieckiego. Czapka jak czapka, była tylko symbolem. Symbolem  zbabcienia dziecięcego. 

W miarę zbieranych doświadczeń życiowych, przybywało smętków, czyli moli na głowie, ale ubywało sweterków. W którymś momencie zostałam ponownie dzieckiem bez czapki i w rozchełstanej kurtce, ale moli nie ubyło. Przybywało ich z wiekiem, tyle że zmieniły swoją postać. I kiedyś wreszcie trzeba było je wypuścić w świat. Jeżeli nie tu -to gdzie, jeżeli nie teraz -to kiedy? - pomyślałam kilka lat wstecz.

 Nie na darmo przecież mówi się, że ma się mola na głowie. A ten tu jeden z drugim składa jajeczka, potem  larwy śpią bez mrugnięcia okiem i wreszcie wylatują na świat jak dobro i zło z puszki Pandory. No to i moje smętki wyleciały. Przynajmniej część. Reszta pęta się po życiorysie i pozbyć  trudno. Trzeba  albo narobić się ( podczas sprzątania), albo zmrozić( -15) lub zrobić lekką  saunę(wygrzewanie w temp.50-52 st.C). Jak się okazuje  na jedno i na drugie( smętki i mole) działa  nie tylko ruch i odnowa biologiczna , ale skuteczne są też środki chemiczne. Antydepresanty i atrakcje dezynsekcyjne okazują się być rewelacyjne.

Ale zanim dokonam rzezi niewiniątek warto zauważyć, że obok moli książkowych taka Omacnica spichrzanka , jak wykazują badania, posiada w okresie larwalnym bakterie jelitowe, które rozkładają  w pewnym stopniu folię polietylenową. Więc może by tak założyć gdzieś hodowlę moli i odżywiać je folią ? Tyle, że trzeba by było pomyśleć czy larwy zostawić czy przetworzyć? Nie żeby zaraz jakieś mutanty hodować, co to to nie.Wystarczy przecież że zjedzą folię, a o resztę masy molowej ** zadbają ptaki. I będzie jeden mol z głowy...foliowy.

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Omacnica_spichrzanka

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Masa_molowa