Komentarze pod poprzednim postem były bardzo motywujące.
Wypadałoby się zastanowić jeszcze nad kilkoma sprawami ( odsyłam do pozostałych komentarzy ):
1. Jaką kanapką jestem w rzeczywistości? Czy chcę sprawiać inne wrażenie i dlaczego? ( koment. DziadBikiniaz komentuje) Kim jestem na tym etapie życia ( w tej chwili)?
2. Z rozmowy z DeLu wypłynęło całkiem fajne dopełnienie postu. Mianowicie, że ludzi można podzielić na :
1. tych którzy w trakcie życia stawiają sobie cele do osiągnięcia
2. tych, którzy chwilowymi celami podpierają się w czasie drogi przez życie
Można również przyjąć, że w zależności od etapu życia- należymy raz do jednej , raz do drugiej grupy.
Znów pojawia się niejasność. Każdy cel jest do osiągnięcia, nawet ten na krótką metę. Podpierać mogę się laską ;)
OdpowiedzUsuńad. p.1.Zaplanowałeś sprzedaż domu i kupno mieszkania- zrealizowałeś swój cel.Planujesz następne cele.
Usuńad.2.
Wstaję rano i wiem, że mam do wykonania jakieś czynności. To co zrobiłam uważam za osiągnięte cele. Kolejna chwila wypływa z poprzedniej. A nie jest warunkowana założonym wcześniej celem, np. że wyjdę na spacer. To co osiągnęłam - nazywam podpieraniem.
trochę nie tak... ludzie z grupy 1. i 2. właściwie niczym się od siebie nie różnią, jedynie ich cele są bardziej lub mniej długo/krótko dystansowe i mniej lub bardziej złożone... przykłady:
OdpowiedzUsuńpan X idzie do kina, a gdy seans się skończy jego cel został osiągnięty, koniec historii /grupa 2/...
pan Y nie chadza do kina tylko zbiera na wypasiony telewizor i odtwarzacz DVD, aby mieć dostęp do wielu filmów, cel osiągnie, gdy kupi ten sprzęt, ale to tworzy mu kolejne cele: zarabia kasę na płyty i abonament do kablówki /grupa 1/...
pani B widzi faceta i postanawia zaciągnąć go do łóżka, a co potem to już ją nie obchodzi, chłop zrobił swoje, może sobie iść /grupa 2/...
pani A widzi faceta i postanawia zaciągnąć go do Urzędu Stanu Cywilnego, a potem go doić z kasy /grupa 1/...
i faktycznie, raz sobie stawiamy krótsze, szybsze cele, raz bardziej rozbudowane, czasem jedna strategia wydaje nam się lepsza, czasem druga, zależnie od tematu, ale to wciąż jest to samo...
natomiast jest jeszcze inna kategoria ludzi: tacy, którzy uroili sobie lub skądś zasłyszeli i dali sobie wmówić, że całe życie jest jednym wielkim zadaniem do wykonania, np. być "dobrym" człowiekiem, a celem ostatecznym jest otrzymanie bonusu w postaci np. pójścia do Nieba, Walhalli lub odrodzenie się znów jako człowiek lub ktoś na jeszcze wyższym poziomie rozwoju, to już zależy od systemu wierzeń, jaki dany człowiek wyznaje...
p.jzns :)
Muszę się przyznać, że przegapiłem ostatnie ciekawe posty (blogspot nie lubi się wordpressem), a że coś kojarzy mi się z niedawno użytym przeze mnie powiedzeniem ludowym: "rodziców się nie wybiera, ale otoczenie już tak więc chciałbym zamieszać trochę, wrzucając trzy wątki:
OdpowiedzUsuń1/ Dość często cytujemy jakieś wypowiedzi blogera "A" skierowane np. do blogera "B" po to, aby użyć ich w wypowiedzi do blogera "C". I to jest m.zd. duży błąd. Wypowiedź może być bowiem ripostą, oświadczeniem, prowokacją, wyjaśnieniem ... a nawet fejkiem, a to czym jest określają wyłącznie relacje pomiędzy A i B.
2/ Mniej więcej podobnie jest z określaniem celu. Oczywiście, że można dzielić cel na etapy jeżeli strategia tego wymaga. Ale dość często bywa tak, że aby dotrzeć do celu musimy skręcać w prawo, w lewo, a nawet cofać się. To zjawisko jest dobrze znane w żeglarstwie. Wynika z tego wniosek, że nie zawsze tylko my jesteśmy kreatorami naszego celu i ewentualnie jego modyfikatorami.
3/ Życie bezcelowe ... miałem sąsiada, którego jedynym celem w życiu, od ponad 30 lat, było znalezienie czegoś "mokrego" do wypicia, bo najczęściej rano strasznie go suszyło. Śmierć miał piękną, bo zasnął na mrozie i chyba cel osiągnął? 😉
ależ tak... cel, jakikolwiek by nie był, nie musi być pomysłem autorskim, wynikiem pragnień, decyzji, wyboru, czasem ten cel wymuszają warunki zewnętrzne, okoliczności... to tak jak z całym życiem, które jest pewnym mixem: czasem ktoś jest kowalem własnego losu, a czasem to los kuje kowala... w tekście posta nic o tym nie ma, bo może miało nie być ze względu na oczywistość tego faktu?...
Usuń...
ten sąsiad wcale nie żył bez celu, w końcu regularnie wciąż jeden i ten sam cel realizował... określanie jego życia jako "bezcelowe" wynikać może jedynie z dezaprobaty na taki styl życia... to tak jak z muzyką: są ludzie, którzy tak bardzo nie lubią jakiejś jej odmiany /np. disco polo/, że odmawiają jej miana "muzyki"...
...
tu mi się przypominają pewne wakacje za małolackich czasów... koncepcja polegała na jeżdżeniu autostopem po kraju, ale bez wybierania konkretnej miejscowości jako cel, tylko zdaniu się na los: tam jedziemy, gdzie jedzie kierowca, który był tak uprzejmy, że nas zabrał... któregoś dnia staliśmy na jakiejś drodze w kierunku bodajże do Gdańska i długo nic nie chciało się zatrzymać... znudzeni i znużeni tym staniem przeszliśmy na drugą stronę drogi, aby łapać auta jadące w przeciwnym kierunku i takim sposobem tego jeszcze dnia znaleźliśmy się gdzieś na Śląsku... na pozór wyglądało to wszystko na "chaotyczne błądzenie bez celu", ale tylko na pozór, bo naszym celem było po prostu jechanie... coś w stylu filmowego "Konwoju", którego celem było "być ciągle w ruchu"...
p.jzns :)
@ Andrzej Rawicz( Anzai)
OdpowiedzUsuńJuż kilka lat temu wypowiadałam się w w/w temacie celów ( na onet.blog.pl).Pamiętam, że również skomentowałeś parę moich postów. Służąc również linkiem w temacie fotografii. :)
O życiu bezcelowym p.3/ pewnie wiele można by pisać, pod różnymi kątami patrząc. Zwłaszcza gdy szuka się przyczyn...
Tym razem zabieram się za to co napisałam pod wpływem Twojego komentarza na blogu u Stokrotki ( https://stokrotkastories.blogspot.com/2021/05/pandemia-dla-bogaczy.html)- (komentarz związany z linkiem dołączonym przez Kawiarenkę)