Co to ja chciałam powiedzieć/ napisać ?...
Aaaa, że czasem mam wątpliwości czy ewolucja Natury poszła we właściwym kierunku. Bo może gdyby ewoluowały ryby,a nie człowiecza małpa, to bylibyśmy już dawno w Raju z koralowcami trawiąc krzem w czystopiaszczystej postaci, a nie lizali foliowane sreberka z masełka czy wsuwali z apetytem wybrzuszone smakowicie środki spulchniające nie tylko z kurczaka czy innych produktów. Ech...
Mam jednak wątpliwość czy aby rozum i logika nie spłatały nam figla. Bo jak wiadomo wszystko ma swój + i - . A może to wszystko to wina niepo(c)hamowanego u niektórych osobników apetytu na życie?
Wyjaśnienie całości procesu jest całkiem proste .
Śmiem twierdzić, że gdy organizm jest w równowadze ( fizycznej i psychicznej), to i apetyt ( ten na życie też) jest umiarkowany. A gdy apetyt jest umiarkowany to nadprogramowe potrzeby mogą nie istnieć.
Niestety wraz z rozwojem ludzkiej cywilizacji ewoluuje też pojęcie " umiarkowania", a rozum w całkiem logiczny sposób uzasadnia nam swoje wygórowane żądania wobec otoczenia i samego siebie. W ten sposób dochodzi do walki wewnętrznej w człowieku, walki gatunkowej i międzygatunkowej o zaspokojenie wszelkich indywidualnych i gatunkowych potrzeb, bez względu na to czy są one pożądane i korzystne czy wychodzą nam (z )czasem bokiem, a nawet dwoma.
Bo jak wiadomo wszystko co jest ponad i poniżej - wymaga uregulowania. Nie mylić ze zrównaniem...z ziemią. Wtedy jedne parametry trzeba obniżyć, a inne podwyższyć, żeby cały organizm dobrze funkcjonował, czyli wrócił na właściwe dla siebie tory.
Takie oto wnioski nasunęły mi się po lekturze własnych wyników (morfologii i innej diagnostyki). Wszak:" gdy chemia w ciele gra, to psychika nie siada!"
Ludzkość i jej ewolucja pokazuje,że wszystko jest odwrócone do góry nogami....
Ps. Tak się teraz zastanawiam...jaki to musi być rozstrój i demolka w organizmie , żeby człowiek zamiast o świętym spokoju myślał np. o wojnie i zniszczeniu...