Tyle się ostatnio mówiło o kamieniach milowych, dzięki którym będzie możliwe wydębienie od Unii Europejskiej środków na pokowidowy KPO, że przypomniałam sobie, że kiedyś niemałą atencję przykładałam do minerałów. Prócz bajecznego skojarzenia ( " Kot w butach" i wiersz J. Brzechwy " Siedmiomilowe buty")*, kamienie szlachetne, półszlachetne i w ogóle wszelkie inne marmurowe lastryko o różnej twardości i wytrzymałości zajmowały, swojego czasu, sporą część mojego umysłu. Nie dlatego bynajmniej, że mam niespełnione predyspozycje do noszenia biżuterii czy cięcia kamyków, ale jak zwykle z powodów metafizycznych. Jak to dawniej bywało.
Przy okazji, przypomnieć należałoby również różne formacje skalne, które od wieków cieszą zwichnięte nogi turystów, w tym świętokrzyskie gołoborze**, czy liczne kamyczki wyścielające nieoczyszczone do tej pory nieużytki rolne i wpadające pod leciwy pług czy inną agro-maszynerię .
Ale jak to z wiekiem czasem bywa, że zmieniają się gusta i guściki, to i mnie tąpnęło. Okazuje się, że to wszystko to pryszcz. Że większość życia moją uwagę pochłaniały bzdety a powinno zaprzątać całkiem coś innego. Nie mniej wyrafinowanego niż wspomniane powyżej cudaki polityczne i cuda Natury.
To coś, to oczywiście ....nasze własne, dobrze znane, samodzielnie wytworzone....kamyczki mniej lub bardziej szlachetne, które są jak zawrót głowy, a nawet bardziej bolesne. I nie chodzi mi o te zamieszkujące dobrze odżywione, prowadzące się niewłaściwie nerki czy pęcherz żółciowy/ wątrobę , ale o te zwykle zapomniane, będące na szarym końcu, że się tak wyrażę, kamienie.... kałowe.***
Oczywiście jak wiadomo,wszystko do czasu. Dla pojedynczego ludzia, który zamierza żyć długo i szczęśliwie? nieszczęśliwie, pierwszoplanowe wraz z wiekiem i wzmożonym bólem, stają się , zgodnie z powiedzeniem, że "ostatni będą pierwszymi" , nie kamienie milowe, lecz właśnie one- kamienie kałowe. I nagle okazuje się, że są takie minerały, których za wszelką cenę chcielibyśmy się pozbyć....a nie zatrzymać.
O tym jak to zrobić bez robienia z łazienki/ toalety kącika czytelniczego, miętoszenia w rękach starego kapcia codziennego użytku, który może się jeszcze przydać jako gryzak oraz bez zagrożenia udarem (niesłonecznym) , opowiada fragment zamieszczony tu: ****
Nie byłabym sobą gdybym nie dodała coś od siebie, z racji obecnej sytuacji politycznej:
"żeby pokonać kamienie milowe,
należy zwyciężyć kamienie kałowe"
Ps. Wpis jest całkiem nieźle nafaszerowany (*), bo jak wiadomo niektóre połączenia są skutecznym środkiem przeczyszczającym i mogą zastąpić z powodzeniem lewatywę.
*https://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_w_butach
https://wiersze.juniora.pl/brzechwa/brzechwa_s03.html
**https://www.google.com/search?q=go%C5%82oborze&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b
*** https://www.medonet.pl/zdrowie,kamienie-kalowe,artykul,16328344.html
****https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,jak-poprawnie-robic-kupe--to-nie-powinien-byc-temat-tabu--fragment-ksiazki-,artykul,28676177.html
Odniosę się tylko do pierwszej części wpisu - kamienie milowe.
OdpowiedzUsuńMila to angielska jednostka miary, tak że użycie takiej jednostki w UE wyraźnie określa w którą stronę idzie Polska.
Bye, bye.
A tak bye the way ;-)...polexit czy część federacji- dla większości ludzi ( mam takie wrażenie) ma znaczenie czy starczy im na życie i na jakim poziomie. Bo wiadomo, u nas to sama arystokracja...i szlachta światowa...
UsuńWszystkiemu nadaje się teraz dziwaczne nazwy: kamienie milowe, mapy drogowe, czarne i białe księgi, albo wprost manifesty czy orędzia. Konieczność nadawania symboli wszystkiemu jest już powszechna.
OdpowiedzUsuńTrudno się dziwić, skoro " na początku było Słowo"....to się człek musi jakoś wyrazić...mniej lub bardziej symbolicznie: pisemnie, wymownie , gestownie a czasem nawet gustownie :-)
Usuń