31 grudnia 2021

Staroroczne postanowienie i oczy w spa.

 Nie powiem, do świętowania odejścia starego roku szykowałam się od przedświąt, kiedy to odbyłam ostatnią gruntowną kąpiel zakończoną myciem ogołoconych (tydzień wcześniej) z długości włosów. Przerzedzony kolor odrostów prosił się o odświeżenie więc wykorzystałam wówczas resztki farby zakupionej przed Wielkanocą w ilości wskazującej na czuprynę na miarę Gorgony. 

Hodowany od wigilii naskórek zamarł na własnych obrzeżach czekając na ostatni wieczór starego roku jak skazaniec na wyrok. Już czuł przez skórę, że czeka go złuszczenie. Grozę budziło pytanie : kiedy dokładnie nastąpi  koniec pasożytowania na powitej tłuszczykiem powłoce gospodyni i czym dokona się mordu na podstarzałym skórkowańcu. 

Nowy Rok zbliżał się wielkimi godzinami. Wszystkie po 60minut, jak jeden mąż. Nic nie można było uszczknąć. Tymczasem podano informację, że Ziemia obraca się szybciej niż poprzednimi latami bywało, więc i całość rytuału trzeba było przyspieszyć. Zjedzona w pośpiechu kolacja skłaniała do  strawienia tostów z serem kwasem jednostajnie przyspieszonym i sumiennego przygotowania się do spełnienia starorocznego postanowienia.  Wybiła godzina 20.20. W telewizorni już rozpoczęto podśpiewki. To był dla mnie sygnał, że czas przygotować kawę. 

Rozebrałam się skrupulatnie do zera, odkręciłam wodę i zaczęłam się regularnie złuszczać. Jak na zawołanie. A raczej w rytm dłoni przesuwających się po skórze zsypanej kawą zamiast postkowidową swędzącą wysypką. 

Kawa pachniała wyśmienicie rozgrzana pocieraniem dłoni o najstarszego skórkowańca, który miał mnie wreszcie opuścić, by nowe, młodsze pokolenie mogło wreszcie zaczerpnąć oddechu i wypłynąć na wierzch. Znaczy się być wreszcie na swoim. 

Włosy zażyły osobnego spa. Po krótkim chochlowaniu i przebieraniu palcami nadszedł czas na starej daty odżywkę odziedziczoną po włosach córki skazanych na nietolerancję jednego z suplementów. Moje najwidoczniej są mniej wybredne...

Po dokonanej ablucji zakończonej chłodnym prysznicem, mogłam wreszcie wyciągnąć odświeżająco-regenerującą maseczkę na tkaninie, która ledwo dychała w zamkniętej na spinacze do bielizny torebeczce. A zipiała tak od tygodnia przedświątecznego, bo czasem coś tam prychało z pojemnika, ale udawałam, że nie słyszę. Bo mi się nie chciało, bo tak po ludzku i zwyczajnie polubiłam swoją codzienną nieczystość. 

Ale że odkryłam w sobie od jakiegoś czasu kontrę, więc na przekór tym wszystkim, którzy w Nowy Rok wejdą wystrojeni, ale spoceni,zmęczeni i podpici - postanowiłam sobie z okazji odejścia starego roku, że rozpocznę go czysta, odświeżona i zrelaksowana na tyle na ile jest to możliwe do zrobienia w czasie przerywanego snu ( nie przez biegunkę), a wynędzniałe wirusem fajerwerki. 

Przy okazji (pisania tekstu ) wysłuchałam ze zrozumieniem " Jesteś szalona", dlatego przerzuciłam się szybko na "Makarenę" coby stało się prawdą poprzednie stwierdzenie. 

" Rivers of Babylon" już nie wywarł na mnie  wrażenia, bo  starożytność jest mi od dawna znana, chociaż wybiórczo w dużej mierze zapomniana. 

I tak sobie pomyślałam, że to chyba nadszedł najwyższy  czas na oczy..Czas je zamknąć.... Do czasu dopóki się znów nie otworzą...

Noworoczne czyszczenie i trąbka Eustachiusza.

Do czego to doszło...Muszę zastanawiać się nad tym co napisać z okazji Nowego Roku. 

Więc żeby było na temat, to nie może obejść się bez poruszenia tematyki noworocznych fajerwerków, słuchu, podsłuchu, a nawet nadsłuchu...

 A że ostatnie wydarzenia sprzyjają tematowi, to warto zauważyć iż najprawdopodobniej oburzenie z powodu podsłuchiwania Pegasusem niemalże przyćmiło aferę podsłuchową* z 2014 r.  I chociaż ta  obiła mi się o uszy w czasie kilkakrotnych telewizyjnych nawiązań do przeszłości więc rozpętana wówczas afera dla ubogich - przeszła we mnie bez echa. 

Za to Pegasus, co to to nie...Od razu pomyślałam o swoich rozmowach, które mogły by zmulić nawet największego męczennika nasłuchowej inwigilacji, nie wspominając o zagrożeniu zejścia z powodu śmiechu do rozpuku. Co prawda z racji zbliżającego się Nowego Roku fajerwerki na małą skalę są wskazane, więc jakiś pojedynczy wystrzał z pękniętej błony otrzewnej byłby z pewnością do zniesienia przez moją wielce podstarzałą trąbkę Eustachiusza* i zdeformowaną membranę. 

A że zadaniem tegoż usznego instrumentu jest również wyrównywanie ciśnień po obu stronach (błony bębenkowej) więc zasługuje ona z pewnością na stałą uwagę. Tak więc czekam na kolejne afery podsłuchowe , które wypłyną z drugiej strony- tak dla równowagi. Najwyraźniej  Afera  Srebrnej ***, może nie wystarczyć do wyrównania  ciśnień , bo wieże miały być dwie, a nie jedna miernota.

A wracając do muzycznego narządu -trąbki Eustachego.... Ma (również) za zadanie odprowadzać wydzieliny z ucha środkowego do gardła i chronić ucho środkowe przed dostaniem się bakterii z nosogardła. A najlepiej to przyjrzeć się w ogóle schematowi połączeń w łonie naszego organizmu ( też państwowego). Niby każdy narząd specjalizuje się w czym innym i spełnia inne funkcje, ale jeden bez drugiego nie może się obejść. Ciekawe czy w polityce też tak jest? 

Jedni podsłuchują drugich, drudzy trzecich, a ci pierwszych i następnych. W ten to sposób kółko się zamyka - chciałby się napisać, ale nie. A raczej  nawet nie za bardzo, bo popuszczenia się zdarzają  obu stronom . Skutkiem tego są rozmaite wycieki, nie tylko z ucha i układu moczowo-płciowego, które przedostają się do tzw. opinii publicznej, zamiast zostać zaopatrzone opatrunkiem ( domyślnie). I nagle okazuje się, że wszelkie upławy**** i wypływy oraz miód  w uszach są nad wyraz wskazane, bo sygnalizują, że coś jest nie tak w jakimś aparacie władzy i narządzie nasłuchowo-podsłuchowym.

Wychodzi na to, że te wydzieliny z gardła do ucha środkowego...same proszą się o wykorzystanie. Tyle, że nie chodzi tak w ogóle o nie, ale o sam , że się tak wyrażę kanał przerzutowy.

A fuj, a może by tak nauczyć się kasłać/ kaszleć uszami i oczami zamiast kierować strumień powietrza  przez usta czy dolnym odcinkiem jelita między nogami?  Bo kaszel to przecież takie pierdzenie ustami, tak jak  puszczenie bąków to kaszel/kichanie odbytu...

I tylko jest taka mała różnica, która stopniowo ulega zatarciu w związku z istniejącą sytuacją : słuchanie kaszlących przez podsłuch i osoby postronne przebywające w najbliższym otoczeniu jest do przyjęcia - ale z pewnej odległości. A  od drugiego - jak wiadomo - lepiej w ogóle trzymać możliwie spory dystans.

Tak więc najlepiej w miarę możliwości dystansować się od wszelkich afer, pierdzenia , kaszlu i kichania, nawet jeżeli są bezgłośne. Wtedy jedynym zagrożeniem  pozostaniemy sami dla siebie. Tyle, że wtedy nie będzie na kogo zwalić winy...

Ps. A tak w ogóle, to kiepsko to widzę- skoro są osoby na politycznym topie, które boją się podsłuchu, to przecież daje to do myślenia, co do ich poziomu zainfekowania/czystości tak w ogóle...

Przecież zwykły szaraczek wiodąc "Żywot człowieka poczciwego"*****, nie musi się żadnych Pegasusów czy innych restauracyjnych afer obawiać? 

Chyba...

Bo jak wiadomo świat się rozwija...Co rok prorok a głupiemu radość...


*https://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_pods%C5%82uchowa_w_Polsce

**https://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C4%85bka_s%C5%82uchowa

***https://wiadomosci.wp.pl/afera-srebrnej-i-dwoch-wiez-kaczynskiego-tak-prokuratura-odmowila-wszczecia-sledztwa-6470496999204993a

****https://ktomalek.pl/blog/uplawy-co-je-powoduje-i-jak-je-leczyc/w-869?bgar=aHR0cHM6Ly93d3cuZ29vZ2xlLmNvbS8%3D

***** https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBywot_cz%C5%82owieka_poczciwego

26 grudnia 2021

Wsi spokojna, wsi wesoła* czyli pułapka idealna?

 Ile ludzi - tyle opinii chciałoby się tradycyjnie  napisać. A tu ni hu-hu... Kto by się tam zastanawiał np. nad idealnym życiem, skoro ciągle toczy się walkę o przetrwanie na łonie Natury z watahą wyspecjalizowanych i przystosowanych do dzikiego życia wilków w owczej skórze ? 

Jak wiadomo przyroda nie jest jednorodna, a każdy z gatunków został wyposażony w odpowiednie narzędzia by sobie radzić z przeciwnościami losu. Pocieszające jest to, że w każdym rozpoznanym gatunku mamy jednostki słabsze i silniejsze na różnym poziomie, jest więc spora szansa, że nie będziemy w czymś  ostatni w trwającym od lat magicznym wyścigu szczurów do....pułapki z ulubionym przysmakiem, zwanym również życiem idealnym.

Tymczasem żeby wiedzieć do  czego się ma biec z nosem przy ziemi , trzeba poznać znaczenie samego słowa. Ideał **to:

"1. «coś absolutnie doskonałego»
  2. «człowiek będący wzorem do naśladowania»
  3. «najwyższy cel dążeń i pragnień ludzkich w jakiejś dziedzinie»"
 
Pocieszające jest  to iż mogę sobie regulować swój poziom ideału/doskonałości w różnych dziedzinach życia w zależności od własnych potrzeb i możliwości intelektualnych, czyli wybrać odpowiadającą mi pod każdym względem pułapkę, a nie jest to dążenie do czegoś czego nie jestem w stanie zobaczyć nawet oczami wyobraźni. 
Bo przede wszystkim trzeba je i ją mieć. Obecnie należę do rodziny a może nawet rodzaju (patrząc wg jakiejś systematyki ***)  osób, które w trakcie życia utraciły oba  tak pożądane przymioty i zamiast węszyć za następnym pokarmem dla ciała i duszy, polubiły aktualną klatkę z wyposażeniem. 
Nie ma się więc czym martwić, bo Natura nie znosi próżni, więc podwójny ubytek  z pewnością czymś zaplombowała. Być może to plomba na drzwiach, żeby się nie pchać w nieznane? 
I nie są to automatyczne wrota na pilota , chociaż pewności mieć nie mogę...
Tak więc wychodzi na to , że może głównym celem życia ( lub nie/doścignionym ideałem)jest odnaleźć właściwą tj. swoją klatkę, w której można wreszcie spocząć na laurach, bo wtedy i zaplombowane drzwi  czy inne ubytki/braki nie przeszkadzają ?
A jak coś/ ktoś nam nie przeszkadza, to czy nie jesteśmy wtedy szczęśliwi/ wsi?

Ps. A miałam nawiązać do pułapki, w którą dałam się wciągnąć wczoraj na Stop Klatka..." To film "Miasto aniołów". Interesujące spojrzenie i połączenie życia duchowego i rzeczywistego. /https://www.filmweb.pl/film/Miasto+anio%C5%82%C3%B3w-1998-116/

 

*https://pl.wikisource.org/wiki/Wsi_spokojna,_wsi_weso%C5%82a

**https://sjp.pwn.pl/sjp/ideal;2561106.html

*** https://pl.wikipedia.org/wiki/Systematyka_organizm%C3%B3w

21 grudnia 2021

Różne odmiany (przedświątecznego) szczęścia.

 Niezadowolenie ( z siebie)-niezadowoleniem, ale wcale nie przeszkadza mi  cieszyć się tym co sprawia mi przyjemność.

Np. ostatnio na nowo odkryłam zbliżające się święta z dość prozaicznego powodu- nie muszę odliczać upływającego czasu powrotu :

 -do szkoły ( czas nauki szkolnej), 

-pracy ( okres niebezczynności zawodowej) 

-w inne niechciane miejsce...

Pokusiłam się nawet o kupno choinki i sznura lampek led (na baterie) . Całość pochłonęła ok.18 zł. Tak więc dobre samopoczucie mi dopisuje, a do pełni szczęścia dołączył jeszcze przedświąteczny ból zęba. Na szczęście olejek goździkowy potrafi zdziałać cuda. 

Wystarczy brak bólu i od razu człowiek robi się szczęśliwy?

Ps. Zdjęcia choinek poniżej. Też mam się czym pochwalić. :) Ta na dole ma zastosowanie jako lampka.



 

19 grudnia 2021

Boże Narodzenie i oswajanie śmierci.

 Ponieważ święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami ,to nawiązując do poprzedniego niezadowolenia z siebie, nie mogło by się obyć bez poruszenia teraz tematu Śmierci. I wcale nie na przekór wszystkim  i wszystkiemu najlepszemu i  zdrowym i wesołym świętom, tylko dlatego, że Śmierć to nieodłączny element....hmmm... Życia.

Motto wspierające (komentarz Boja pod starszym wpisem) , iż " otrzymałam najniższy wymiar kary" będąc tu i teraz, rzeczywiście ze mną rezonuje i  nie będę ukrywać iż odbił się  we mnie szerokim echem i łyknęłam go bez zmrużenia okiem i bez beknięcia.

Przy okazji nie omieszkałam przypomnieć sobie, ze echo* to " fala akustyczna odbita od przeszkody", docierająca do nasłuchującego obserwatora z opóźnieniem ( przy opóźnieniu mniejszym niż 100ms jest to już pogłos). Także mamy mały=krótki pogłos i duże=długie echo.  Wychodzi więc na to, że oprócz ściany lasu, zboczy górskich, skał i jarów jest we mnie wiele innych przyjemności w postaci przeszkód/barier, więc nie dziwota, że to właśnie Echo** obrało sobie we mnie siedzibę. I gdyby to było tylko to jedno, ale nie, okazuje się, że jest tego więcej...więcej mieszkańców.

Cyt: ( Echo)'' Uchodziła za córkę Eteru i Gai. Według Owidiusza [Met. III 356-401]. Echo długimi opowiadaniami przeszkadzała zazdrosnej Herze w śledzeniu miłostek Zeusa. Gdy bogini odkryła podstęp, ukarała nimfę utratą własnego głosu. Odtąd Echo nie mogąc powiedzieć nic z własnej woli musiała stale powtarzać cudze okrzyki. " 

Tak więc  idąc za głosem własnej Natury, powtarzam np. za Wikipedią, co jej ślina na język przyniesie, bo we mnie jednak siedzi ta papuga nimfa*** . Jako gatunek najmniejszej troski ( wg. IUCN)  byłoby głupio mieć pretensje do życia, że tak mało się stara, by zaspokoić moje wszelkie egopotrzeby, mniej lub bardziej wybujałe...Pozostaje mi  zatem pogodzić się z losem i czekać ze spokojem na, przynajmniej, zwolnienie warunkowe od własnych oczekiwań lub definitywnie przewidywalny koniec, który oczywiście w pewnym stopniu jest w stanie  namierzyć echo, za pomocą np.  ultrasonografii****. 

 Słówko jak to słówko, weszło w życie wraz z urządzeniem, ale bardziej zainteresowało mnie inne - defektoskopia - ze względu na jego wadliwe( defekty) i kałowe ( defekacja*****) konotacje . Tymczasem to tylko taka metoda pozwalająca wykrywać niejednorodność (np. pęknięcia) jakiegoś materiału itd. 

Naszpikowana  tyloma informacjami  co do własnych ukrytych możliwości, wracam ponownie do żywych  czyli do kwestii śmierci i tego dlaczego i kiedy stąd odchodzimy:

1. na własne życzenie

2. na cudze życzenie

Czyli uwzględniając zarówno świat duchowy( mniej lub bardziej akceptowany czy poznany przez wierzących i niedowiarków) jak i ten ludzko materialny- przyczyna śmierci jest taka sama jak i powód naszego przyjścia na świat ( wg. mnie). Różnice dotyczą jedynie indywidualnie obranej/przypisanej nam  metody i stylu opuszczenia  naszej małej , ziemskiej kolonii karnej, chociaż niektórzy usiłują nam wmówić za wszelką ceną, że  Życie jest piękne i jest najwyższą wartością. I mają rację, na 100% - tyle że dla jednych to są narodziny, a dla innych śmierć.

Ps. Tyle tych gwiazdek, że aż strach... ;-)

*  https://pl.wikipedia.org/wiki/Echo

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Echo_(mitologia)

*** https://pl.wikipedia.org/wiki/Nimfa_(ptak)

****https://pl.wikipedia.org/wiki/Ultrasonografia

***** https://pl.wikipedia.org/wiki/Defekacja_(medycyna)


15 grudnia 2021

Przedświąteczne rozgrzeszenie , a pochodzenie człowieka.

 Oj chyba zbliża się koniec, bo wzięło mnie na wspominki. Tyle, że to nie roczne rozliczenie, ale z kilku ostatnich dekad. Związane jest ono z pytaniem: czy gdybym mogła zacząć od nowa i coś zmienić w swoim życiu, to bym to zrobiła czy nie? 

Nie powiem, pośrednio motywacją do tego wpisu była chwila zastanowienia  nad byciem sobą. Pomijam  dylemat związany z tym w jakim stopniu możemy być sobą, a w jakim jesteśmy ukształtowani przez otoczenie. Bo przecież nie będę sobie tutaj utrudniać życia. Wystarczy że robią to  inni w życiu codziennym - co jest zresztą czysto subiektywnym odczuciem.

W każdym razie, odnawiane przez lata pytanie , powracające jak efekt jo-jo, nieodmiennie przynosiło mi odpowiedź na NIE. Nic bym nie zmieniła, bo jestem dumna z tego na jakim etapie życia wewnętrznego jestem. Z wszelkimi doświadczeniami i wnioskami mniej lub bardziej akceptowanymi przez innych.

I tak było aż do dziś. Cie choroba! Szlag by to trafił. Najwyraźniej odbiło mi z powodu obostrzeń. Zadałam sobie pytanie, a odpowiedź dzisiejsza brzmi TAK. Wszystko bym zmieniła. Tyle że warunkiem koniecznym byłby oczywiście inny początek ( czas, warunki, środowisko itd. ). Bo przecież gdybym była ciągle tą samą sobą, co jestem - to z pewnością droga byłaby taka sama. 

Ale do czego zmierzam? A do tego, że tyle lat się oszukiwałam, że jest MI dobrze ze sobą i z tym całym zdobytym życiowym bagażem. A od dzisiaj twierdzę zdecydowanie, że wcale  tak nie jest. 

Po prostu muszę zaakceptować ten wór z piaskiem (dla innych = krzyż), bo nie może go dźwigać nikt inny prócz mnie. Wypieranie, zapominanie na siłę, zwalanie winy na innych itp. ułatwienia , niestety nie pomogą. To cała dotychczasowa ja. Stworzona przez własne wybory i dokonania.

I tak sobie pomyślałam, że skoro są kręgowce i bezkręgowce, tak samo są mózgowce i bezmózgowce. I jak miałabym już wybierać, to może lepszym wyborem byłoby bycie bezmózgowcem?

Ale znowu pojawił się dylemat...czy bycie np. takim małym bezmózgowym wirusem * to byłby dobry wybór? A może w ogóle wszelkie biologiczne życie pochodzi od wirusa ?

I człowiek ( z punktu widzenia planety ), to tylko taki duży zmutowany wirus o szerszym spektrum działania. A  do tego , patrząc dookoła i na swoje życie  mam nieodparte wrażenie, że niektóre podziały ( prócz tych związanych z rozmnażaniem) są całkiem bezpodstawne, bo może wszyscy należymy do jednego gatunku....bezmózgowców ;-)

Gnębi mnie jeszcze tylko takie pytanie: czy ewentualna zmiana okazałaby się czymś lepszym? Bo mogłoby się okazać, że nawet wirusy niosą/ mają swój krzyż, mimo że są bezkręgowcami...


*https://pl.wikipedia.org/wiki/Wirusy

08 grudnia 2021

Wróg publiczny nr. 1 i demografia.

 "Życie - nieudany eksperyment biologiczny zakończony na ramionach sześciu nieznajomych, których celem jest zatkanie tobą dziury w ziemi." Fred Allen.

Nie żebym chciała tu polemizować, ale zastanawiając się nieco szczegółowiej,  przeniosłabym powyższą formułkę na różne dziedziny życia. Np.  " życie to nieudany eksperyment demograficzny* ciągle odnawiany, którego celem jest by pozostał po tobie  ślad w postaci jakiejś części wspólnej z innymi".

Ale przecież nie o tym chciałam napisać, tylko o zmianach  związanych z pandemią. Zdalne nauczanie od 20 grudnia do 9 stycznia z pewnością wyjdzie nam na zdrowie, że nie wspomnę o statystyce ilości zakażeń w okresie późniejszym. Czyli zasiane właśnie ziarno  wyda (potem) owoce, które będą cieszyć oczy i pozwolą odetchnąć chwilowo służbie zdrowia aż do następnej fali chorych. Tym razem tej z opóźnionym zawałem , różnierozległym udarem czy nasilonymi objawami nienazwanej pobudliwości szpitalnej . 

Pozostałe zmiany obostrzeniowe - wiadomo. 

 Ktoś tam powiedział, że brak jest właściwych ustaw, a bazowanie tylko na rozporządzeniach będzie dawać pole do popisu gospodarzom np. wspólnych imprez( typu ogólnego) w kwestii zaszczepionych i niezaszczepionych.

 Podział na tych ze świadectwem i tłuków bez certyfikatów lub/i telefonów z aplikacjami poświadczającymi przynależność do określonej kasty, zatrze się w miarę upływu imprezowego alkoholu i roztańczenia powietrza wirującego w autobusowej wentylacji lub proporcjonalnego obłożenia hotelu wietrzącego się z antycovidowych rozmów. 

Wreszcie mamy wspólnego jednego wroga i przeciwko niemu winniśmy się zjednoczyć i stanąć w jednym szeregu. Bez obawy, bo....przecież tak samo jak grypą czy innym katarem, zapylać lub częstować innych wirusem mogą zarówno skażeni na własne życzenie jak i nieskażeni szczepionką , o czym zdają się zapominać dumni posiadacze śladów po wielokrotnym wkłuciu. 

Wychodzi więc na to, że rozwiązaniem optymalnym , wspólnym dla obu grup jest ogólnonarodowe codzienne testowanie, które powinno wszystkim nieodosobnionym i wielokrotnym uczestnikom życia społecznego wejść w krew jak mycie nie tylko rąk , czesanie nie tylko wylinki czy przebarwionej łysinki, zmiana skarpet i bielizny wielodniowego użytku, takoż jak pranie pampersów w rękawiczkach jednorazowych. 

I wszystko byłoby dobrze statystycznie i w ogóle, gdyby nie ten cholerny zgryz.... kto  sprawdzi te aktywne codziennie życiowo miliony i kto za to zapłaci?

Ale jedno jest w tym wszystkim pewne: kto przyszedł na świat- ten z niego odejdzie. Wcześniej lub później. Więc najważniejsze jest znane od samego początku...Problem stanowi jedynie droga.....kocie łby czy gładki asfalt ? Czołganie przez pełzanie, kangurze skoki czy sranie w locie (na skrzydłach wyobraźni)?

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Demografia

05 grudnia 2021

Przegląd fetyszy czyli o relacjach w rodzinie i czubkach.

 Tym razem dopadło mnie natchnienie dotyczące pedofilii*. Natchnienie i pedofilia to co prawda niezbyt udana para, ale cóż- niejedna para jest życiową pomyłką. I co mnie podkusiło, żeby poruszyć ten temat? Teoretycznie nic, bo nic nie usłyszałam, nic nie przeczytałam i nic nie widziałam ( ostatnio) związanego z...Ale być może to znowu kwestia skojarzenia poza wszelką logiką. Skojarzenia związanego z fetyszami ** różnego rodzaju . Cyt:

1. "Poniżej znajduje się zestawienie spotykanych terminów:

  • agorafilia – bodźcem seksualnym są miejsca publiczne
  • akrotomofilia, dysmorfofilia – fetyszem jest okaleczone lub zdeformowane ciało partnera
  • autonepiofilia – odgrywanie ról z okresu niemowlęcego
  • endytofilia – osiąganiu satysfakcji seksualnej wyłącznie z ubranymi partnerami
  • nekrofilia – dewiacja seksualna polegająca na podejmowaniu obcowania płciowego z osobą zmarłą
  • koprofilia – bodźcem seksualnym jest kał i czynności związane z nim
  • apotemnofilia – fetyszem jest własne okaleczone ciało (zob. też samookaleczenie)
  • grawiditofilia – fetyszem jest brzuch ciężarnej kobiety
  • klizmafilia – satysfakcja seksualna jest osiągana poprzez wlew doodbytniczy
  • pigmalionizm (agalmatofilia) – osiąganie stanu podniecenia płciowego na widok wizerunków, np. zdjęć, rzeźb, obrazów
  • podofilia – fetysz związany ze stopami
  • urofilia – przedmiotem pożądania seksualnego jest mocz
  • heterochromofilia – fetysz związany z odmiennym kolorem skóry partnera[1]
  • sthenolagnia (alternatywnie „muscle worship”) – fetysz związany z odczuwaniem satysfakcji seksualnej w przypadku obcowania z wyrzeźbionymi mięśniami
  • ozolagnia – fetysz związany z odczuwaniem satysfakcji seksualnej tylko w przypadku kontaktu z zapachami partnera
  • fetyszyzm pępka "

 I aż się złapałam za głowę na widok tak szerokiego  wachlarza możliwości, by móc się jakoś sklasyfikować seksualnie, a tu bach...nie Jan Sebastian, ale zdziwienie, że zapomniałam o sferze ducha ( 2.) czyli o fetyszach religijnych.*** Czyli mamy  coś dla ciała, coś dla ducha , więc pozostaje jeszcze odnaleźć własne indywidualnie osobiste fetysze  umysłowe ( 3.)i  nazwać je we właściwie nieurągający nam w niczym sposób. Ciekawe czy ulubione hobby/pasję  też można do tej grupy zaliczyć. Hmmm. Podniecanie umysłu ulubionym zajęciem...?.

Ale pal licho chwilowo uzupełniającą nas resztę, bo miało być o pedofilii, którą zalicza się do grupy 1 .parafilii****.   

W związku z nią bowiem -pedofilią nie tylko księży, przyszło mi do głowy, że jej przyczyną czy nieodkrytą skłonnością do...może być fakt iż dzieci czy w ogóle to co i /lub małe, delikatne, drobne, młode może być przyczyną podniecenia  ponieważ nie stanowi fizycznego i psychicznego zagrożenia dla silniejszego (z racji wieku i postury) dorosłego osobnika. Przecież zboczenia bywają różne a nieodkryte lęki mają  różne oblicza.

Ale, (nikomu nic nie ujmując) najzwyklejsza wybitnie rodzicielska miłość do dzieci uchodzi za normę, podczas gdy za nią może kryć się też lęk przed przyszłością i samotnością, a tzw. zimny chów bywa często negowany, podczas gdy może być świadectwem  silnej wewnętrznie jednostki  rodzicielskiej, obok  oczywiście typowego braku zainteresowania tzw. rodziców - drobnicą tj. własnym potomstwem, z różnych powodów ekonomicznie-niedojrzałych.

Tymczasem, korzystając z wypielęgnowanej latami doświadczeń - czepliwości, uczepiłam się w pierwszej kolejności  pazurami  siebie w poszukiwaniu  słabości do fetyszy. I co zauważyłam? Moją uwagę zdecydowanie absorbuje obserwowanie "kurzych łapek". Nie, nie tych zmarszczek w kącikach oczu, ale po prostu uogólniając- wszelkich drobiowych i nie tylko - łapek i dziobów ( pyszczków) w różnych sytuacjach. I pomyśleć, że jednych podniecają książki, innych góry, sport, pawie pióra czy inne konkursowe sterówki z lotkami, koroniate winerki , uszate bażanty, itd.

 O czubkach   nie zapominając...

 

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Pedofilia

** https://pl.wikipedia.org/wiki/Fetyszyzm_(seksuologia)

***https://pl.wikipedia.org/wiki/Fetyszyzm_(religioznawstwo)

****https://pl.wikipedia.org/wiki/Parafilia

03 grudnia 2021

Mechanika kwantowa i stylizacja antywolności .

 To miał  być krótki tekst, a wyszło jak zwykle....Tak mnie coś naszło, a może nawet diabeł podkusił, aby zastanowić się nad wzajemnymi zależnościami, które elegancko nazywa się stosunkami międzynarodowymi na poziomie państw,  rodziną na poziomie podstawowej komórki społecznej oraz myślami i skojarzeniami na poziomie łba na karku.  Złapałam się za głowę gdy spostrzegłam że nie mogę myśleć o jakiejkolwiek wolności, skoro nawet własny umysł mnie ogranicza.  I pomyśleć, że kiedyś myślałam że mogę myśleć co chcę...co tylko dusza zapragnie.

Tymczasem pojęcie wolności* wygląda tak:

 "Wolność – brak przymusu, możliwość działania zgodnie z własną wolą. Sytuacja, w której można dokonywać wyborów spośród wszystkich dostępnych opcji."

 Kluczowe tu są słowa :" wszystkie dostępne opcje" i "działanie zgodnie z własną wolą". Tymczasem nawet przychodzimy na świat   w dużym stopniu niezgodnie z własną wolą, bo kto by chciał dobrowolnie narażać się na cierpienie z racji posiadania cieleśnie cielistego ciała wyposażonego w zdenerwowane odbiorniki bodźców płynących z otoczenia i zarządzający tym komputer z różnej jakości oprogramowaniem z wątpliwymi sterownikami? Chyba tylko masochista jakiś, a nie człowiek ducha  ( w odróżnieniu od tego z krwi i kości)

Odnoszę nieodparte wrażenie, że wolność jako taka nie istnieje. Nawet po śmierci. 

Oznacza  to że jest to jedno z pojęć, które jest  wymysłem naszego umysłu bez żadnego racjonalnego uzasadnienia. A raczej wirus naszego komputera osobistego, który jest do namierzenia ale czy do dezaktywacji- nie wiem. Może zależy u kogo? 

Zarówno pytanie o własną wolę ( kto-co ją kształtuje) jak i  dostępne opcje - warunkują ograniczenia i podważają zasadność istnienia pojęcia wolności u samej podstawy ( w fundamencie).

Słyszy się od czasu do czasu powiedzenie, żeby "zejść z chmur na ziemię". Tym razem zrobię coś wręcz odwrotnego, tj. z poziomu namacalnego świata materialnego rządzącego się własnymi prawami stworzonymi przez ludzi dla ludzi, w ramach własnej ściśle ograniczonej  wolności, pokuszę się o wspinaczkę na niewidzialny poziom cząstki fundamentalnej ** ( której podobno jeszcze nie odkryto). Śmiem przypuszczać, że nawet ona jest zawieszona w jakiejś większej strukturze, bez względu na to czy przemieszcza się czy jest elementem stałym ( z punktu widzenia fizyki). Ale skoro jest i skoro tworzy tą strukturę (i  nią jest jednocześnie) to wychodzi na to, że ogranicza sama siebie.(!) 

Ponieważ pojawiło się w fizyce swojego czasu pojęcie antymaterii i antycząstki, więc może lepiej mówić o antywolności w ramach której funkcjonuje świat, bo byłoby to zgodne ze stanem faktycznym?

Ale przejdźmy dalej:

"Według teorii superstrun, każda cząstka fundamentalna ( cząstki fundamentalne,to cząstki z których złożone byłyby wszystkie inne cząstki „elementarne”, a które same nie byłyby już złożone z niczego innego ) jest przejawem innego rodzaju drgań superstruny (struny drgają bezustannie w sposób podobny jak fale stojące: cząstki miałyby być obrazem drgań analogicznie jak orbital. Wszystkie struny są takie same, różne są jedynie sposoby ich wibracji. Masywniejsze cząstki odpowiadają drganiom strun o większej energii. W teorii superstrun jednakże cząstki nie zawierają strun – one są strunami. "**

 Wniosek dotyczący pojęć  wolności i antywolności "z piekła rodem" tj. z mechaniki kwantowej nasunął mi się nie sam, ale oczywiście z wiki (** cd.):

"Zgodnie z wynikami badań nie ma nigdzie żadnych cząstek elementarnych póki nie nastąpi ich obserwacja, tj. dekoherencja kwantowa[4]."***

 W ten to sposób dotarłam do sedna.  Dopóki nie nastąpi obserwacja wolności - dotąd jej nie będzie. 

Pozostaje więc  zaakceptować antywolność , którą światowi styliści ubrali (na przestrzeni dziejów) -by była lekkostrawna i dobrze przyswajalna oraz atrakcyjna wizualnie i mentalnie oraz zgodna z oprogramowaniem większości umysłów- w kapelusz parlamentaryzmu i biżuterię praw obywatelskich oraz bieliznę z rozmaitych systemów polityczno-gospodarczych, które wszem i wobec mają dawać poczucie wolności, chociaż nią sensu stricte nie są.

 

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Wolno%C5%9B%C4%87

**https://pl.wikipedia.org/wiki/Cz%C4%85stka_elementarna

***Dekoherencja kwantowa – w mechanice kwantowej proces opisujący oddziaływanie obiektu kwantowego z otoczeniem.