31 października 2023

Marzenie głowy na karku...

...albo marzenie ,, ściętej głowy,,.

 Jestem połowicznie uszczęśliwiona, bo nic nie zapowiadało, że trzeba będzie się dzisiaj wykąpać po całości. Ot, taka mała niespodziewana przyjemność. Nic to, że wymuszona, ale relaks prawie poranny był. Wizja przyszłości nabrała kształtów niemalże rubensowskich, znaczy - można pisać. Czas też chwilowo nie stanął na przeszkodzie, więc...

Po przydługim wstępie majacym wprawić mnie w trans , zobaczyłam wreszcie ...co? 

 Pospolite ruszenie z krzeseł niemalże całej administracji państwowej rozmaitego szczebla urzędniczego . Jedno państwo- jeden inteligentny mózg, który ma w głowie w poszczególnych szufladkach wszystko zapisane, co tylko człowiek zdołał wymyślić w kwestii zarządzania poszczególnymi dziedzinami życia. Wszystkie przepisy w małym paluszku. Zarządza wszystkimi komputerami, w które wyposażeni są wszyscy bez wyjątku. 

A jak funkcjonowało by państwo? 

Pracownicy administracyjni biegle obznajomieni z komputerem musieli by ruszyć w trasę do swoich podopiecznych w terenie, aby korzystając ze swoich umiejetności i wiedzy, wysłać w siną dal do Mózgu nad Mózgami pismo z prośbą taką czy siaką czy wypełnić wniosek o założenie rodziny  z prośbą o dobór odpowiedniego, pasującego do profilu psychologiczno-zdrowotnego partnera tudzież o wskazanie bezpośredniego rozwiązania jakieś sytuacji.

Jednym słowem biurokracja przeniosła by się z urzędów do prywatnych komórek mieszkalnych i grzanie krzeseł i picie kawki odbywało by się u petenta. W oczekiwaniu na rozporzadzenie od głównodowodzącego i wszechwiedzącego systemu można by było bez nerwów prowadzić biurkowo-towarzyskie życie urzędnika socjalnego z petentem, bez nerwów, że ktoś czegoś nie dopilnował, nie wiedział, zapomniał o przepisie czy w ogóle zajmował nieodpowiednie stanowisko.

 Wszak Sztuczna Inteligencja raczej nie kierowała by się osobistymi sympatiami i antypatiami, więc wszelkie celowe pomyłki i złośliwe wykluczenia można by było do lamusa przenieść.

Jest, niestety , jeden mały/duży szkopuł....za Sztuczną Inteligencją stoi człowiek...


30 października 2023

Wizja powyborcza a jawne łapówkarstwo.

Nadszedł ten Czas, kiedy zebrało mi się na osobiste podsumowanie wyników wyborczych. Mogę powiedzieć, że mam co prawda nieco skrzywione, ale za to świeże spojrzenie, chociażby z tego powodu, że ładnych parę lat trzymałam się od nich z daleka i wszelkie przepychanki słowne między politykami nie interesowały mnie w ogóle. 

Zatem rzućmy świeżym mięsem, o pardą, okiem, na te %:

a. PIS -35,38

b. KO -30,70

c. Trzecia Droga - 14,40

d. Nowa Lewica - 8,61

e. Konfederacja - 7, 16 

f. Bezpartyjni Samorządowcy - 1, 86 

g. Polska Jest Jedna - 1, 73

Rozdrabniać się nie będę, ani dzielić włosa na czworo, bo wynik wskazuje na przewagę tzw. opozycji do PIS mimo że niektórzy deklarują iż Polska jest Jedna a Bezpartyjni to bezpartyjni i że wchodzić z nikim w żadne układy nie zamierzają.

Tymczasem , po rzuceniu owym mięsem, pardą, okiem, na blogowe  usta ciśnie mi się takie spostrzeżenie, co do głosujacych za i przeciw:

1. wyniki PIS wskazują jak duża % -owo grupa społeczna odniosła realne korzyści z ich rządów, tj. poczuła na własnej skórze poprawę indywidualnej sytuacji życiowej : % spadku bezrobotnych+dofinansowanych przez w 500+ i namacalne wsparcie ( pieniądze w ręku) emerytów, nie stałe ceny w sklepach (co jest utopią w okresie raczkującej nadal gospodarki wolnorynkowej , chociaż próbuje podsakiwać wyżej niż siedzi). I chociaż pieniądze w postaci rozmaitej trafiły do wielu rąk i z chęcią były wzięte, to ze względu na posiadany status materialny, dla wielu nie miały większego znaczenia, a były dodatkiem na drobne wydatki . Stąd taki a nie inny rozklad wyników wyborczych, które wskazują iż:

1. Polska  to panie, bogaty kraj jest. Tylko 35,38 % było niedofinansowanych i w trudnej sytuacji.

A skoro tak, reszta to radzący sobie całkiem nieźle w życiu, i spokojnie mogliby się obejść bez tego wsparcia dla najuboższych i nie otrzaskanych z wymaganiami współczesności. A brali wszyscy jak leci. Dają- trza brać! Ot, i  jawni łapownicy. Ale głosu na ,,dobrego pana,, tfu, rozdającego pieniądze ,, Robin Hooda,, nie oddali. 

Tymczasem , szykują się nam zmiany. Patrząc w przyszłość zamkniętym okiem, widzę za jakiś czas powrót do starej , dobrej biedy , czyli powolne ubożenie tej właśnie grupy , która wspólnymi siłami niezjednoczonych ugrupowań, wygrała obecne wybory. Kto się zdąży ustawić to się ustawi. Wiadomo.

Co do wyborców PIS-u, dla nich bycie w dołku to był chleb powszedni, a może i nadal jest, więc powrót do korzeni nie będzie tak boleśnie odczuwalny jak dla opozycjonistów i pozostałych nieustawionych średniaków.

Po dwóch kadencjach rządów tzw. opozycji, o ile jeszcze bedziemy mieć wpływ na to co się wyprawia, szala znów przechyli się w drugą stronę. Ale która to będzie strona, to nie widzę, bo mi jakiś ptak wpadł w oko. Może trzeba patrzeć w górę, bo stamtąd nadejdzie oświecenie/wyzwolenie/zmartwychwstanie, a nie w dół...?

Ps. 1.Dodam, iż ani wcześniejsze ( opozycyjne) ani ostatnie rządy, nie zmieniły znacząco mojej osobistej sytuacji, więc nie mam się czego czepiać...Bo wiele w życiu każdego z nas, zależy  nie od władzy, ale od nas samych  na dole. Jaki mamy stosunek do życia i czy jest w nas coś więcej niż tylko chęć wyciągnięcia z otoczenia jak najwięcej, bez  żadnego wkładu własnego, jak najmniejszym kosztem energii, wiedzy i tego co mamy do dyspozycji w swoim miejscu pracy, bo mogłoby komuś polepszyć byt, a nie nam. 

Ps. 2. A kolejna wizja, będzie dotyczyć dalszej przyszłości, a może raczej chciejstwa jaka by mogła być (w związku z wprowadzeniem w życie Sztucznej Inteligencji) , na którą i tak się nie załapię, ale ziarno zostanie zasiane...


29 października 2023

Kalendarz odbiorczy ,,pawia,, i ćwiczenia oddechowe.

 Od czego by tu dzisiaj zacząć? Może od zmiany czasu?...

Tak , bo w związku z nią, przewidująco i przyszłościowo , zakupiłam już kalendarz na rok następny, zaciekawiona czy coś innego niż do tej pory jest przewidywane. Oczywiście, że nie rozczarowałam się, bo okazuje się, że co jak co ale wszystkie święta i uroczystości to są ruchome, a nie stałe. Jest to co prawda ograniczony zakres wahający się między poniedziałkiem a niedzielą, ale zawsze to coś, zamiast stania w miejscu i obchodzenia np. Walentynek tylko w poniedziałki, a dnia przyjaźni międzyludzkiej tylko w soboty. Przecież to byłby koszmar w biały dzień i pół nocy. W soboty nie można by się było do nikogo dostać,ani nic zrobić, bo tak byśmy się wszyscy obściskiwali po barach, po sąsiadach, czy wręcz na ulicach, a nie tylko w ścisku środków komunikacji wszelakiej i przybytkach kulturalno-muzealnych. 

Ech, a o Walentynkach w poniedziałek, to już w ogóle trzeba by było zapomnieć, bo jak tu tydzień zaczynać od amorów z bliską osobą, skoro ledwo się zipie po sobocie spędzonej w uściskach z obcymi?

Także dobrze, że święta wszelakie są ruchome, bo można sobie własny zegar biologiczno-imprezowy ustawić na wybrany, ulubiony dzień tygodnia i świętować co kilka lat, ale za to z przytupem. Bo co rok - prorok, i tak przez całe życie, to przecież w końcu może się znudzić.

 



A kalendarz, jak to kalendarz. Niby biurkowy jest, ale go powiesiłam ...Pod tegorocznym, jeszcze aktualnym, bo biurka się przewidująco pozbyłam, żeby mnie nie kusiło do zmiany stylu życia i zajmowanego stanowiska przy oknie z widokiem na zmieniające się pory roku, pory doby i (wpisanych w niecodzienny krajobraz) pracowników opróżniających kontenery z zawartością ,,zwrotną,,.

I wierzcie mi, że większość domowników/ mieszkańców chodzących do śmietnika nie jest wcale ululanych, ale trzeźwi jak kot podczas marcowania, a ,,pawie,, zostawiają  różnokolorowe i wielogabarytowe  o rozmaitej miękkości/ twardości: mieszane, papierowe, szklane, plastikowe  i inne meblowe. Tak, ptak a ptak, to wielka różnica, a pawie to już w ogóle ...

Ale skoro już o ptakach mowa, to okazuje się, że w naszych warunkach klimatyczno-europejskich pojawił się zamiennik pawia lub kolorowych papug. I chociaż nie jest zbyt lotny, to jednak jest na czym oko zawiesić. I do tego skoczek z niego pierwszorzędny. Nic tylko brać przykład...

 





I tu można by było pociągnąć od razu temat zbliżającego się sezonu zimowego i odlotowego sportu, albo perspektywicznego lotniska ,, na papierze,,, ale przecież w jakimś momencie  trzeba wziąć oddech...A nie tak wszystko na jednym...

27 października 2023

Niestrawione menu niedoszłej wróżki.

Dzisiejszy post miał być co prawda o czym innym, ale jak się okazuje, po dłuższym zastanowieniu, wszystko da się połączyć na ,,papierze,,.Wystarczy tylko chcieć. Zatem przystapiłam do stworzenia menu na dzisiaj: 

a. na śniadanie -peruczka 

b. na obiad - stare, ale jare i sprawdzające się w użytkowaniu oświetlenie własnego pomysłu



c.  na kolację - coś konkretnego trzeba wrzucić na ząb, żeby przetrwać do rana bez posiłkowania się byle czym https://www.muratorplus.pl/biznes/prawo/renta-szkoleniowa-zus-2023-komu-przysluguje-ile-wynosi-ile-trwa-kiedy-nalezy-sie-

I wszystko byłoby w porządku z trawieniem, stresem ? w ciągu dnia, gdyby nie to że  śniadanie zaczęłam od kolacji (c). Potem zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, że bez kija nie podchodź , i wyszło to co wyszło poniżej:

I jak tu potem nie straszyć...

Pozostaje zatem wychylić flaszkę na indolencyjne smutki niespełnionej/niewykorzystanej przeszłości i obejść się smakiem...


Ps.A tak swoją drogą, to co za traf, że po dociśnięciu herbatnika, taka niespodzianka się pojawiła. Najwidoczniej i z deseru udało mi się wycisnąć flaszkę trunku, albo to jakaś wróżba jest.. 
Można wróżyć z fusów, to dlaczego nie z własnoręcznie zrobionego deseru?

24 października 2023

Wewnętrzna dysfunkcja.

 Złapałam chwilę oddechu i poczytałam trochę na blogach. Tym razem wpis u Teatralnej, o strachu, nasunął mi przemyślenia, które chciałabym uwiecznić na piśmie, i do tego w necie, żeby skonfrontować  z tym co myślą inni. Oczywiście niekoniecznie w komentach, bo wystarczy, że każdy kto chce- będzie w sosie własnym rozkminiał temat.

Teoretycznie od strachu do stresu jest niewielka droga, ale pomyślałam sobie o własnych przeżyciach dnia codziennego,które miałam okazję zbadać, pod kątem poziomu stresu i okazuje się, że takie połączenie ( strach-stres) wcale nie jest takie oczywiste.

Gdybym miała napisać osobną formułkę dotyczącą obu, stwierdziłabym że strach przynależy do osobowości i jego środowiskiem naturalnym jest psyche, a stres (i jego poziom)  to  reakcja obronna i sygnał organizmu  , który neguje to co wyprawia nasza osobowość. To znaczy, mówiąc ściślej, zwykle wtedy kiedy myślałam że mam wysoki poziom stresu- wcale tak nie było, a wtedy gdy myślałam, że właśnie się relaksuję np. nagrywając filmik i bawiąc się tym, wyszło mi coś wręcz przeciwnego. I  w pozostałych sytuacjach potwierdza mi się to spostrzeżenie. 

W momencie gdy jestem spokojna, opanowana ( takie mam wtedy wrażenie na swój temat)- stres sobie hula jak wiatr w pustostanie. 

Wypełniając dokumenty, kiedy potrzebna była koncentracja i mając wszystko pod ręką, tętno skoczyło mi tak, że ...lepiej nie mówić. Cieszę się, że przeżyłam.Być może związane to było z radością, że za chwilę będę mieć z głowy kolejny  problem, którego nie ma jak obejść, przeskoczyć czy odłożyć na później, a może dlatego że telefon wybił mnie z rytmu? Czort wie.

W każdym razie cieszę się z inteligentnego zegarka, dającego takie możliwości obserwowania siebie i tego co do tej pory było ukryte przed wzrokiem. 

Ale w wielkim strachu ( dla mnie osobiście) to raczej nie chciałabym się znaleźć, żeby sprawdzić poziom stresu. Na początek może jakiś dobry horrorek w TV by się przydał, w przyzwoitych godzinach, żebym nie zasnęła przedwcześnie. 

A dzisiaj od rana- wszystko ,,w normie,,. Ale nie będę chwalić dnia przed zachodem słońca, bo za dnia też się można czasem porządnie wystraszyć. Cały wic polega na tym, że wobec takich osiągów, jak te powyżej- to wniosek jest taki, że nigdy nie wiadomo co/kto człowieka ( albo może tylko ja tak mam?), w sensie organicznym, tak naprawdę kręci, co straszy, a co bawi i dołuje. Bo nagle okazuje się, że ciało wie swoje, a ego-osobowość i psyche wie swoje  i wcale się nie zgadzają w poglądach na życie. Ot, taka dziwna dysfunkcja. Wewnętrzne skłócenie. Prawie jak w jakimś państwie. Mobilizacja i zgodność dopiero w momencie zagrożenia bezpośredniego. Dla obu.

Ale że  mam ( i używam) od jakiegoś czasu wielofunkcyjny wykrywacz/ czytacz siebie to szybko rozpracuję czego/kogo unikać bezpośrednio lub jakich sytuacji...Bo lubię w zgodzie żyć...ze sobą. Ale to też dobrze by było sprawdzić, czy aby prawdę napisałam ( zaraz zerknę).

Kto wie, może nawet dożyję jakiejś alkoholowej setki..w pokoju.

Ps. Zbliża się Halołin i trzeba czymś postraszyć blogowe pijące towarzystwo:

,,Nie znacie dnia ani godziny, 

kiedy wpadnę w odwiedziny.

Trzeźwa w sztok, bo taki  urok

ktoś na mnie rzucił

Może z blogowej rodziny?,,

22 października 2023

Dodatek specjalny z dodatkiem dedykowanym..

 Już sama nie wiem od czego zacząć...film odniósł tak ogromny sukces, że aż mi słów brakuje. 

W celu uzupełnienia zamieszczonej wcześniej instrukcji, należałoby dodać kartę gwarancyjną. I tak:

<Gwarancja na deser obejmuje wszystkie składniki przez cały okres przydatności ich do spożycia>

Dawkowanie:

- spożycie tzw. miękkie może odbyć się natychmiastowo - dla posiadających wystarczająco mocno osadzone uzębienie lub cierpliwość śliniankowo- żuchwową pozwalającą na rozmiękczenie w jamie ustnej początkowo zatwardziałych herbatników i opornych biszkoptów.

- spożycie  tzw. miękkie  i z opóźnionym zapłonem ( czas oczekiwania ok 30 min)- dla posiadaczy ubytków w uzębieniu, które nie dają gwarancji właściwego rozdrobnienia materiału stałego chwilowo nie rozmiękczonego ( biszkopty, pierniki, herbatniki)

- spożycie  tzw.twarde i od ręki - deser ze zgryźliwymi dodatkami ( owoce, bakalie, kawałki czekolady) - dla koneserów o stalowym uścisku szczęk

Zastosowanie:

- jako deser

- jako posiłek główny

- ot tak sobie, dla kaprysu

Tymczasem, przeglądając sklepowe półki , aby znaleźć ten jeden właściwy napitek, który by był godny polecenia  jako rozmiękczacz mózgu.. herbatników, znalazłam :

- wersja dla dzieci młodszych- grzaniec bezalkoholowy 

-wersja dla dzieci dorosłych - z dłuższą historią - taka ,,saska'' - może  smakować wybornie ( ale są różne smaki )

Tymczasem, podczas kręcenia filmu, poziom stresu   


 okazał się tak wysoki, że po jego ukończeniu, to tyle ze mnie zostało:

A tak ładnie na tej jasnej, gościnnej ściance się prezentowałam... w tej peruce.

 No cóż. Jaka celebrytka - taki deser.


Ps. Dodatkowe info dla Jotki: sweterek ma plecki zrobione ściegiem takim samym jak na ramionach, coby przewiew był. Wygrzebałam kiedyś, wiadomo gdzie...w grzebalni. Mieszanka akrylu z bawełną...

21 października 2023

,, Jak się robi w Try Miga,, ...premiera.

Nadeszła wielkopomna chwila. Premiera pierwszego gniota deserowego. Wszelkie słowa krytyki proponuję zachować dla siebie. Tutaj święci się tylko triumfy. Nawet dekoracja została położona. Smacznego będzie potem...

W następnym wpisie dodatek specjalny. ;)










20 października 2023

Zapowiedź.

 Nie ma lekko. Znów chodził za mną post o jedzonku. Jeszcze jednym z tych będących w spisie dań zakazanych, zwłaszcza przy niektórych schorzeniach. I chociaż mamy dość bogatą ofertę leków, suplementów, i  innych wspomagaczy trawienia / przyswajania ponadwymiarowych dobrodziejstw, które mają za zadanie znormalizować rozbuchane ego ulubionych deserów, to najskuteczniejszą metodą leczniczą jest jedzenie z zamkniętymi ustami i np.otwartymi oczami czy nozdrzami. Idąc za głosem cienia natury zwanego też diabłem za skórą, postanowiłam  kolejny raz podjąć się zbiorowego? wirtualnego żywienia. Tym razem nie w piśmie lecz w filmie. I do tego będzie to film odcinkowy, także na raz wspomnianego deseru się nie zje. Przy okazji nie omieszkam postawić się pod ścianką jak na postną celebrytkę przystało, żeby było wiadomo- kto jest  twórcą i wykonawcą. I będę oczywiście ''zrobiona''. 

Po kilku zdaniach wstępu- zacznę od zdjęć na ściance. To taka  przyczepka ( trailer) na przystawkę, bo nie wiem czy kawę zdążę podać. Ślinkę można już zacząć przełykać....


Na ściance, powyżej, a poniżej ...zrobiona własnoręcznie;

i podrasowana naklejkami





18 października 2023

Z notatnika problematycznej babci.

 Nie ma lekko. Gdyby nie kawa, a raczej zbierane z pietyzmem  fusy, to nie wiem czy bym się zdecydowała na mycie głowy. Taka czuję się chwilami zmęczona, że tylko myśl o kawowym obdzieraniu ze skóry jest w stanie zmobilizować mnie do całościowej kąpieli. Bo codziennie to lecę tylko kawałkami. Tymi które aktualnie waniają najbardziej. A ponieważ więcej czasu jest gdy wstanę o 4-tej rano to wtedy już od  świtu mam zmytą głowę . A jak jeszcze ,przez przypadek, ktoś- coś dołoży w ciągu dnia, to w ogóle - padam z nóg i do tego na twarz, zamiast na plecy, więc makijażu ,od dłuższego czasu, unikam jak ognia.

Chcąc uniknąć też ,,wiecznego leżakowania,, przed wyznaczonym mi odgórnie czasem, powinnam zabezpieczyć się we właściwy sposób. Oczywiście dostosowany do indywidualnych potrzeb: nie otwierać skrzynki pocztowej, nie odbierać telefonów, nie słuchać/czytać/ oglądać wiadomości , unikać wszelkich kontaktów międzyludzkich i , broń boże, nie robić żadnych ekscytująco-wykańczających rzeczy.  I pomyśleć, że niektórzy mają  już od urodzenia we krwi, tą dbałość/ niedbałość o siebie, a inni dopiero się  tego uczą.

Ale wniosek nasuwa się niejeden: czasem dobrze jest być nieukiem lub wagarować na lekcjach życia, bo nic tak , w gruncie rzeczy , nie wkurza jak... przesyt/ niedosyt. I z jednym i z drugim trzeba coś zrobić. A jak się już  wyleniło i wyliniało zawczasu, to zwykle zostawia się to co jest i pozostaje tylko jedno: machnąć na wszystko ręką....

Ale to też (z czasem) może być problem...

16 października 2023

O rajskich drzewach i rodzinnym upośledzeniu.

 Teksty Oko (https://w-lustrze.blogspot.com/) bywają inspirujące do potęgi n-tej. Idąc więc z duchem czasu ( który chwilowo mnie nawiedził) postanowiłam podryfować co nieco w przestrzeni pozaziemskiej, by przyjrzeć się  bóstwom układu słonecznego z pewnej odległości. Wiadomo, zbyt bliski kontakt grozi przegrzaniem organizmu i spopieleniem. Boska Hierarchia jest równoprawnie malejąca:

Na czele mamy boginię przyciągania wszelkiego - o nicku Grawitacja. Poniżej stoi bóstwo ruchu głównego - pierwszy z zakręconej pary mążmążków( tak , tak, mążmążków) Obrotowy i towarzyszy mu ( drugi z tatuśków) opiekun wszelkich zawirowań , nie tylko społecznych, zwany Wirowym. Z tego to związku, swojego czasu, narodził się znany nam wszystkim syn  Wiatr. 

Tak wygląda rodzina w komplecie: wiecznie żwawa ( do czasu) babcia Grawitacja,  rodzice tej samej płci* i ich najstarszy syn. Oni to właśnie są przyczynkiem do powstania świata materialnego w obserwowanej przez nas postaci. Reszta ziemskiego drzewa genealogicznego to tylko skutek licznych podziałów i połączeń, dewiacji i masturbacji, płodności i bez, podjazdowych wojenek i zawieranych pokojów. Różnorodność przyrody nie może zatem nikogo już dziwić, skoro rodzice nadal działają, a babcia trzyma się całkiem nieźle jak na swoje lata.

Tymczasem poza naszym mikroskopijnym układem słonecznym,czyli otwartym słoikiem z sosem własnym, w którym pływamy, istnieje coś dużo większego. I prawie nie do ogarnięcia naszym ptasim móżdżkiem, ze względu na posiadane możliwości  Za to bogini zwanej Sztuczną Inteligencją jest pewnie dużo bliżej do dalszej rodziny (tu https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-mogli-odkryc-pierwsza-planete-poza-nasza-galaktyka) niż nam ,zwykłym śmiertelnikom. 

Tymczasem , wychodząc poza wspomnianą materię, wraz z nią przyszły na świat wieloraczki zwane Wierzeniami. Ich babcią jest Świadomość, a rodzicami Umysł i Psyche. A jak rozwija się to drzewo genealogiczne, to już inna para kaloszy, ale do rodziny należy  też i ciocia zwana Parapsychologią...Ale czyja to córka?- to pytanie zostawiam zainteresowanym. Wszak wszystko to , to niematerialne dziedzictwo i ma swoich obrońców/wyznawców należących do rodziny.. A że jak wiadomo w materialnym ''świecie równoległym'' istnieją tak różne bliźniaczki jak Materia i Antymateria, więc nic dziwnego, że mamy Wierzących i Niewierzących. Bo Wszech-Świat to tak naprawdę powtarzalny jest, ale tylko jego jedną odsłonę jesteśmy w stanie ogarnąć, ze względu na nasze upośledzenie...

Umysłowe.

* płeć: ruch


15 października 2023

Rozterki elektoratki.

 Cisza wyborcza dzisiaj nastała, 

a mnie jak na złość - żółć zalała.

Chciałabym wszem i wobec ogłosić:

,,wreszcie zdecydowałam,,!.

i ku własnemu zdumieniu,

zagłosowałam.

Postanowiłam wreszcie

wziąć władzę w swoje ręce!

Tylko mam taki dylemat mały:

muszę pamiętać, że będą podziały.

Nie jestem jedyna do rządów chętna

Rządzić chcą wszyscy co głos oddali,

lecz nie wystarczy że jestem o-błędna-

tu coś innego waży na szali! 

 

Ps. Tak mnie jakoś dzisiaj wzięło.... a że doczytałam nareszcie co oznacza cisza wyborcza, to zamiast czekać do jutra ....

Wzięłam na wstrzymanie.

 Dzisiejszy wierszyk , wcześniej spłodzony

zamieszczę jutro, bo poroniony

został przedwcześnie

więc strach mnie zdjął wielki co niemiara,

że ktoś krzyżyk postawi, że... propaganda.

A że strzeżonego wiadomo kto strzeże

postanowiłam dać upust wierszyka premierze

w dniu powyborczo powszednim - zwanym.

Może nikt mi nie powie: wiersz nieudany! ?

Tak więc dopiero jutro się okaże

czy mam się poddać jakiejś karze

czy nagrodę (w zachwytach)odebrać mi przyjdzie:

,,z braku talentu wieszczego, 

możesz produkować się w...windzie,

albo na ścianie bloku jakiegoś..."!

 

 

 

13 października 2023

Piątek 13-tego...

Wstałam wcześnie, w radio nie grała muzyka.

Szum wody w czajniku -znamienny

Czas kawę zaparzyć  w try miga

bo pies czeka  ...promienny

na spacer nasz codzienny.

Potem, wiadomo, wyżerka

-ogarnąć pielesze trzeba:

sok (do śniadania) się wylał,

mleko zwarzyło - cholera!

Nic to, mówię do siebie-

posprzątać bałagan muszę

Nic to- mówię do siebie-

- takie poranne katusze

to dla mnie nie pierwszyzna

Nic to- mówię do siebie

- podobno ważniejsza ojczyzna 

od osobistej  prywaty...

Masło maślane  wyszło

w związku ze zmianą daty. 

Bez pomocy wszechświata,

na bank, nie dałabym rady.

Dziś piątek - jak byk- stoi w kalendarzu

13-stka drwi z człowieka

Ważą się losy świata...

Pech nigdy nie zwleka!








12 października 2023

Odwrotność postrzegania rzeczywistości.

 Opróżniłam właśnie skrzynkę pocztową z bogactwa ulotek przedwyborczych. Wszystkie nienachalnie( jak na druk przystało) zachęcały do udziału w nadchodzacych wyborach.

 Pomijam tu sprawę kandydatur, bo to w sumie tylko słupy dla programów politycznych poszczególnych partii. Bo przecież program jest ważny, a konkretny człowiek jest  jego twarzą ( a raczej wieloma twarzami). 

Tak się na tym świecie jakoś dziwnie porobiło, że niektórzy uprzedmiotowili się nie na żarty...W imię jakis zasad, programów, czy innych religii..Są ich reprezentantami, a nawet ambasadorami lub innymi przedstawicielami handlowymi...

Niektórzy są ich twórcami, oczywiscie, a potem to albo trzymają się raz obranej własnej linii np. partyjnej albo zmieniają ugrupowania i niekoniecznie przekonania, albo w ogóle porzucają własne dzieło ( niechciane dziecko), oddając je na pożarcie lub pod opiekę potrzebującym nowo/staropowstałym ujawnionym tworom. Sami pozostają wtedy bezideowcami. W ten sposób wcale nie muszą stosować się do owych zasad czy rozliczać z podjętych zobowiązań. Jeżeli rozliczenie robią  inni, to i tak wynik spłynie po nich jak po kaczce z powodu braku identyfikacji twórcy z własnym dziełem. W ten to prosty sposób ( brak utożsamienia) chroni się własne sumienie, osobowość czy co kto tam ma za pazuchą, przed atakami potencjalnie rozczarowanego a wcześniej zanęconego programem partyjnym- wyborczego narybku.

I do tego można w spokoju ducha( ?) robić co się żywnie podoba.,, Hulaj dusza - piekła nie ma.,, Wszak jedynym ograniczeniem są ...własne ograniczenia. 

Ale czy w przypadku braku jakichkolwiek zasad moralnych, etycznych, gospodarczych itp. można mówić o wolności czy raczej o wewnętrznym chaosie?

03 października 2023

Relaksujące spożycie na miarę.

 No i nastał nam kolejny przyjemny dzień... Odpaliłam się jak sprzęt na czuwaniu, więc trzeba skorzystać z przypływu twórczej weny. A tematem dzisiejszego wpisu są ....( tu fanfary)....ryby. W czym tkwi ich niezaprzeczalny, dla mnie ( zaznaczam) urok? Może w tym, że wreszcie dorwałam coś innego niż wędzoną makrelę czy namiętnie spożywane śledzie w różnej promocyjnej postaci. Tym razem był to....morszczuk. Też wędzony.

Pomna jednorazowego doświadczenia z leszczami, długo stałam nad rybką w zgrabnym pełnowymiarowym opakowaniu, zanim wyciągnęłam właściwy wniosek( bez korzystania z potentata wiedzy wszelakiej w telefonie) : mięsko powinno być dobre, bo cena przed obniżką za kg była o 1/3 wyższa niż wspomnianej  makreli. Zatem nie mogę powiedzieć/napisać, że poszłam w zakup w ciemno....

Napływająca na samą myśl o wyrafinowanym jedzonku ślina, powiedziała mi więcej: bierz dwie sztuki. Popatrzyłam na datę ważności i stwierdziłam, że dam radę z konsumpcją- przed jej upływem.

I dałam, ale zanim co to nie omieszkałam zajrzeć i poczytać o morszczuku. Skąd przybywa i jaką ma dietę, oraz oczywiście wartości odżywcze, żeby w razie co wiedzieć czego mogę się potem spodziewać u siebie: jakich efektów trawienno-upiększających. 

Potem to już poszło z górki, popiłam kwaśnym napitkiem na wspomaganie trawienia i oddałam się rozmyślaniom. Tak, takie doświadczenia mogłabym jeszcze powtórzyć, nie raz. Rybki działają  na mnie wybitnie odstresowująco....Trzeba chyba zwiększyć spożycie....

Ps. Dobrze jest znaleźć jakiś sposób na siebie...na miarę własnej kieszeni.

02 października 2023

Ewentualna ekonomia filozoficzna.

 Właśnie usłyszałam, że w zwiazku z inflacją, za wykroczenie będzie uważać się kradzież do 800 zł, w związku z czym 600 osób osadzonych za przekroczenie owej magicznej kwoty (500+ ?) zostanie zwolnionych w związku z tym iż nie załapią się w nowe ,,widełki,,.

I tak pomyslałam sobie, co by było, gdyby wprowadzono równie ruchomy wiek emerytalny? A uzależnione by to było np. od zapotrzebowania  rynku pracy na nie tylko nieudaczników życiowych. Ciarki mi przeszły po plecach na samą myśl o takim wahadełku ekonomicznym, bo ewentualny powrót z ewentualnej emerytury na ewentualne bliżej nie sprecyzowane stanowisko na obsadzonym przez znajomych królika, papugi, cielaka czy innej świnki wymagajacym i pełnym wyzwań w młodym odwiecznie zawsze składzie-rynku pracy , nie napawałby, ewentualnie, ewentualnym optymizmem wyizolowanego z życia pełnego poświęceń zawodowych, wydrwigrosza.

Uff...wysłowiłam się....

Ps. Ale , że nie wiem skąd u mnie te dzienne koszmary.....to nie powiem...