Padło hasło : "rodziców się nie wybiera, ale otoczenie już tak" , które przeniosło mnie, podobnie jak wcześniej wspomniane mole, do czasów dzieciństwa. Dzieciństwa , które w sumie obejmuje okres od narodzin do momentu aż człowiek zacznie samodzielnie utrzymywać się przy życiu, czyli staje się w pewnym stopniu niezależny. Niezależny od wpajanych wartości, tradycji, rodzinnych zwyczajów i innych wyniesionych z domu dóbr niematerialnych, po to by móc skonfrontować je z rzeczywistością. Wnioski końcowe są znane wszystkim po takiej konfrontacji:
1. tym gorzej dla rzeczywistości
2.tym gorzej dla człowieka i bagażu, który niesie ( w/w z t.zw.domu)
Śmiem myśleć że grupę :
1. tworzą ludzie , którzy wiedzą w jaki sposób korzystać "z łokci," (umownie) mili ekstrawertycy i zaburzeni introwertycy porywający się z motyką na słońce
2. grupa to introwertycy, oceniani jako zarozumialcy i pośrednio ofiary (ekstrawertycznego otoczenia) oraz zaburzeni ekstrawertycy zdołowani przez niemoc w ramach własnej grupy.
Osobiście uważam, że rodzimy się w jakiejś rodzinie dlatego, że mamy do przejścia określone doświadczenia, które generuje tzw. rodzina jako najbliższe nam początkowo otoczenie i źródło bagażu, który niesiemy. Potem, wbrew pozorom, jedyne co możemy wybrać to osoby, z którymi chcemy utrzymać kontakty "towarzyskie" ( bliskie i dalsze znajomości). Ale to i tak pod pewnymi warunkami.
Łatwo sobie wyobrazić jak czuje się dziecko introwertyczne w środowisku ekstrawertyków i na odwrót. To jak będzie się potem rozwijać społecznie zależy od warunków jakie się mu stworzy od strony psychicznej. Tymczasem wiele pokoleń wstecz wiedza była żadna, a działanie intuicyjne , standardowe- metodą nagród i kar albo w ogóle puszczone wychowanie samopas. Tak więc powielane odwiecznie metody tzw.wychowawcze przynoszą ze sobą określone skutki. Społeczne i dla poszczególnych jednostek.
Metoda intuicyjna i opierająca się na podążaniu za...opiera się na obserwacji zachowań dziecka i w konsekwencji prowadzi do rozwoju osobowości, która wie czego chce i realizuje siebie w życiu.
Metoda kar i nagród, rozwija osobowość typu coś za coś, a tzw. puszczenie samopas to wielka niewiadoma, która zależy od środowiska w jakim człowiek spędza większość czasu i wyciągniętych wniosków.
Tymczasem podstawowy błąd jaki się według mnie popełnia, to kontrolowanie introwertyka, i puszczanie samopas - ekstrawertyka. Popełnione błędy dają znać o sobie w życiu codziennym i są źródłem wielu niemożności .
Ale... wiedza - wiedzą, tyle że jak zawsze może być problem z zastosowaniem jej w praktyce.
Gdy zadaję sobie pytanie o sens życia, to okazuje się, że droga zbierania doświadczeń i wyciągania wniosków, dokonywania niezbędnej korekty( albo i nie) nabiera dla nas wartości dopiero wtedy gdy znamy jakiś cel końcowy, nawet ten nieokreślony. Typu: życie wieczne, pamięć albo ograniczamy się do czegoś co można " chwycić w ręce" i doświadczać płynących stąd bodźców (a z czym przyjdzie się kiedyś rozstać). Życie bezcelowe, życie chwilą obecną (w takim kontekście) prowadzi ...donikąd.
W zasadzie nie wiem jaka puenta wynika z tego wpisu. ;)
OdpowiedzUsuńZrób sobie 2 kanapki np.z chleba. Jedną nazwij emaptia ( czucie pozazmysłowe), a drugą brak empatii ( czysta logika i wiedza) - na każdą z nich nałóż to samo. To co nałożysz to puenty,o które pytasz, bo jest ich kilka( warstw). I zadaj sobie 2 pytania: 1.którą chcę zjeść ?2. która mi będzie lepiej smakować? Bo być może odpowiedzi na nie są kluczowe?
UsuńRozwijanie tematu, pozostawiam zainteresowanym postem.
A empatię można poznać szerzej ( tu tylko wiedza o...) tu: https://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/emocje/empatia-co-to-jest-i-dlaczego-jest-taka-wazna-aa-iqwc-WKxk-eQMM.html
UsuńMożesz doprecyzować sens zdania: "Życie bezcelowe, życie chwilą obecną (w takim kontekście) prowadzi ...donikąd", gdyż w takim kształcie budzi mój stanowczy sprzeciw?
OdpowiedzUsuńSprzeciw pewnie pojawił się dlatego, że samo słowo kojarzy się z czymś negatywnym wskutek funkcjonujących ogólnie schematów.
UsuńOsobiście sama prowadzę takie życie,chociaż podpieram się chwilowymi celami.
Więc schematy należy odstawić na bok ;)
Usuńmnie tam to ostatnie zdanie się podoba, bo czy chodzi o to, żeby "dokądś" dojść?... wszystkie zwierzaki włącznie z człowiekiem i tak dojdą do tego samego, do etapu, gdy ich cząstki, fale materii, pola energetyczne, etc ulegną potasowaniu, przekonfingurowaniu i randomowemu rozrzuceniu na nowo...
OdpowiedzUsuńdojść "do czegoś" to sobie można, a nawet warto /być może nawet trzeba/ na poziomie lokalnym, ale robienie z całego życia jakiegoś "zadania" do wykonania to już jakieś nieporozumienie...
no, ale wcale nie muszę mieć racji, bywają takie konfiguracje cząstek, fal materii i pól energetycznych, z których może wynikać coś innego...
p.jzns :)
Wydaje mi się, że wszystko zależy od indywidualnego człowieka w jakim stopniu i jakiej potrzebuje motywacji do życia.
Usuńmasz jak najzupełniejszą rację... wielu ludzi ma mocno wdrukowane do umysłu przeświadczenie, że żyją "po coś" i nie chodzi tu bynajmniej o jakieś cele lokalne, typu: "założyć rodzinę" lub "zostać profesorem prawa", tylko o generalny cel całego życia, z wypłatą (nagrodą lub karą) na koniec w zależności od stopnia jego osiągnięcia lub nie... jest to pewna iluzja, która często bywa powodem rozlicznych problemów, do tego urojonych, bo tworzonych z niczego prze umysł...
Usuńale to wcale nie znaczy, że iluzje są "złe", nawet ta powyższa, bo zdarzają się ludzie żyjący w ustawicznej iluzji i mimo to mających bardzo fajne, satysfakcjonujące życie...
Wraz ze śmiercią znikają iluzje. Ale kto wie czy właśnie one nie ściągają ludzi ponownie na ziemię ( reinkarnacja)?
Usuń