Nie powiem, wysłuchałam częściowo info o nowym ładzie. I nie wiem czy się przesłyszałam, czy miałam omamy. W każdym razie zdębiałam, a nawet gorzej.Włosy mi stanęły dęba na samą myśl o ewentualnym zwiększeniu liczby godzin historii w szkole. A to z powodu dość prozaicznego.
Historia jako przedmiot należy do tych, które należy opanować pamięciowo. Zwiastować to może tylko polepszenie... na gorsze. Chyba, że celem jest zniechęcenie do tegoż przedmiotu niezdecydowanych np. w wyborze przyszłego zawodu, to bardzo proszę. Historyków przecież jak psów, więc trzeba coś zrobić by zagwarantować im miejsca pracy - przyszłościowo nie będzie chętnych, bo kochana historia będzie wszystkim wychodzić bokiem, w tym wszelkim nieudacznikom życiowym , którzy nie pracują w swoim ulubionym zawodzie.
Ale ponieważ od dawna nie mam styczności ze szkołą , więc mogę się mylić. Być może w międzyczasie uczniowie posiedli parapsychiczne zdolności , a ja nic o tym nie wiem? A może metody nauczania historii są tak nowoczesne, że wiedza sama wchodzi do głowy, bez przerywania snu? A może nagle zapałali miłością do wkuwania zbędnych informacji, bo mogą wygrać w teleturniejach pieniądze na zapchanie przyszłych braków w budżecie lub wylansować się na nartach w Alpach Szwajcarskich? Czort wie. W każdym razie, będąc zdechlakiem historycznym- wyrażam sprzeciw!
A w zamian proponuję podać na tacy, wspomnianą w poprzednim poście, wiedzę o człowieku i relacjach międzyludzkich . Uczyć asertywności poprzez odgrywanie ról w scenkach, uczyć rozpoznawać osobowości psychopatyczne, itp. zaburzone zachowania związane z mobbingiem czy stalkingiem. I pokazywać jak sobie radzić w różnych nieprzyjemnych sytuacjach ( oczywiście wiedzę dostosować do wieku). Skoro już szkoła ma wychowywać, bo rodzice są zajęci zarabianiem pieniędzy, to niech to robi w pełni profesjonalnie. I niech to nie będzie jeden pedagog grzejący fotel w wydzielonym pomieszczeniu, ale chmara psychologów...przecież można dodać osobny przedmiot, zamiast tych nadliczbowych godzin historii. Niech wszyscy coś mają...... z życia!
I wszystko byłoby dobrze, z tą moją propozycją, gdyby nie taki mały feler... Skoro uczniowie posiedli by wiedzę jak sobie radzić z problemami, to kto będzie chodził do tych wszystkich poradni psychologiczno-pedagogicznych czy innych psychiatrów? I co by było gdyby przyszłe społeczeństwo stało się zdrowe psychicznie?
Przecież to byłby horror!
Ps. Ale co ja tam wiem, przecież to tylko koszmar senny, z którego już dawno się obudziłam :)
O nowym ładzie dyskusji sporo, ja na razie słyszałam, co mówił prezes i wątpliwości mam podobne, umysły ścisłe na pewno się "ucieszą", nie mówiąc o zwiększeniu liczby godzin w szkole, a przecież już teraz siedzą do oporu. Na rozwój zainteresowań brak czasu.
OdpowiedzUsuńChodzą słuchy, że właśnie poradnie i szkoły specjalne idą do likwidacji, także trzymajmy się brzytwy, bo desek brak.
Mnie to już na szczęście nie dotyczy. Już dawno pożegnałam się z historią i szkolnictwem.
UsuńCzasem coś tam w ucho wpadnie, a potem wypadnie...w tekście. :) Ku uciesze innych...
Trochę przesadziłaś ;)) Wcale nie chodzi o to aby uczniowie mieli więcej wiedzy historycznej. Rzecz w tym, żeby zarazili się jedynie słusznym patriotyzmem. A po co patriocie wiedza o życiu? No pomyśl? Patriota ma kochać obecną władzę, a ta miłość wynagradza wszystko inne. Jak to ładnie ujął Horacy: „Dulce et decorum est pro patria mori” – jak słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę.
OdpowiedzUsuńOsobiście myślę, że najłatwiej zarazić się nie tyle patriotyzmem, ile różnymi wpływami grupy rówieśniczej.
UsuńIm więcej czegoś- tym mniej. Bo przecież ciągłe jedzenie tortu może się przejeść. Także skutki mogą być wręcz odwrotne.
Jeszcze gorsze będzie to, że historia będzie najprawdopodobniej zakłamana. Jeszcze bardziej niż za poprzedniego ustroju, tylko .... w drugą stronę
OdpowiedzUsuńTak twierdzi osobisty historyk....
Uważam, że w wielu dziedzinach lepiej sięgać do dawnych ksiąg i wiedzy tam zawartej- jako podstawy, niż bazować na współczesności. Zawsze jest jakieś odchylenie w stronę panującego :)
Usuń