11 października 2021

Jaja z trufli.

 Siadłam, przeczytałam swoje wczorajsze wieczorne wypociny, deczko poprawiłam tytuł i nazwę kurzej partii i złapałam się za głowę. Najwyraźniej odbiło mi . Dałam się wciągnąć ( znowu) w pogaduchy na szklanym ekranie. Co za trufla ze mnie!

Pomyślałam z rozrzewnieniem o ugotowanych jajach  na twardo, trawionych od jakiejś godziny i przyjrzałam się ewolucji (osobiście i nie tylko) nadzorowanych poglądów na życie przez pryzmat jaj: 

1.etap wczesnodziecięcy to okres swojskich jaj od dziadkowych kur

2. etap późnodziecięcy- sklepowe cudeńka , najprawdopodobniej  PGR-owskiego chowu

3. etap dojrzałości płciowej i rozkwitu cywilizacji kapitalistycznej na wschodnich rubieżach postkomunistycznych - sieciowe jaja np. z biedronki i społemowskie

4. okres od dawna wczesnoprzedemerytalny - jaja z targowicy lub z gospodarstwa najprawdopodobniej przydomowego- od migrujących codziennie ze wsi do miast i z powrotem.

Jak widać życie zatoczyło koło. Od swojskich do swojskich. A ja się tu zastanawiam nad wyższością prawa nad organem, które je ustanowiło.. No i do tego taki paradoks:  w okresie osobistego rozkwitu zawodowo-gospodarczego - zamiast sobie dogadzać- oszczędzałam na jajach. 

To dopiero jaja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz