Jeżeli nie wiadomo co było pierwsze: jajko czy kura, to żeby rozwiązać dylemat gnębiący filozofów, wystarczy opowiedzieć się po jednej ze stron i tkwić przy swoim nie szukając logicznego uzasadnienia tego, co być może ze swej natury jest komplementarne i nie można traktować oddzielnie. Ale skoro zależy nam na tym by wyróżnić się i stworzyć" PARTIĘ Z JAJEM" w odróżnieniu od " KURZEJ CHATKI" to przecież wystarczy uparcie trzymać się jaja/ kury i kreować uzasadnienia swojej racji.
Tymczasem dylemat o wyższości prawa unijnego czy krajowego skłania do bliższego przyjrzenia się obu. Dzisiejsza dyskusja w programie prowadzonym przez B. Rymanowskiego (Polsat) skierowała mnie na całkiem inne tory. Jeden z gości ( P. Zgorzelski) zwrócił moją uwagę na pewien niuans, który powlókł moje myśli na prawne manowce.
Najpierw zalęgły mi się w głowie typowe pytania niezadowolonego petenta :
-czy urząd jest dla obywateli czy obywatel jest dla urzędu?
Pod wpływem usłyszanych w w/w programie wypowiedzi pomyślałam:
- czy prawo jest dla państwa / unii czy państwo/unia jest dla prawa
Z wypowiedzi które padły w trakcie rozmowy okazało się ( tak zrozumiałam), że prawo jest nadrzędne w stosunku do instytucji, która go stworzyła. I dotyczy to i UE i poszczególnych krajów. Według mnie, w tym cały jest ambaras, że znowu mamy problem z kurą i jajkiem. Będziemy mieć zwolenników wyższości jednego nad drugim lub wręcz odwrotnie. A skoro tak się przyjmuje to może powinno nastąpić odwrócenie ról: ORGAN sprawczy winien być uważany za nadrzędny w stosunku do PRAWA, które stworzył, bo ta nadrzędność daje większe/ szersze kompetencje- jak się okazuje.
Propozycja P. Zgorzelskiego , aby dodać nowy punkt w konstytucji RP o przynależności do UE mógłby stanowić w ewentualnej przyszłości doskonały pretekst do interpretacji tegoż zapisu, jako wyrażenie zgody na całkowite podporządkowanie się UE.
No cóż, niektórzy gospodarze podcinają KUROM skrzydła by nie miały możliwości dostania się na teren za zbyt niskim ogrodzeniem, ale żeby KURA sama siebie pozbawiała możliwości przemieszczania się (oskubywała z piór) - to albo wygląda mi to na wybryk natury, albo na życie w stresie, albo inną chorobę...A to przecież może skutkować brakiem jaj.
A chyba każdy chciałby mieć JAJKA od szczęśliwych kur na wolnym wybiegu. A nie od oskubanych i pozbawionych możliwości ruchu poza wyznaczonymi przez gospodarza granicami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz