Doszłam do wniosku, że po okresie posuchy i pustki, warto byłoby ponownie zacząć marzyć. Nie jakieś odjechane w dalekiej przyszłości cele, ale takie na teraz. Na najbliższą starość.Pardą, jesień życia, chciałam powiedzieć. Z tej sezonowej wyliczanki wychodzi, że zimy lepiej nie doczekać, bo to już przysłowiowa - gleba.
Za marzeniami krótkofalowymi opowiada się również ciotka cywilizacja, bo kto by tam chciał chrupać poziomki czy jagody jak orzechy, żuć masło i inne tłuszcze pochodzenia zwierzęcego, o lizaniu oleju w kostce- nie zapominając? Chyba tylko ci co odlecieli w kosmos, a nie przeciętny zjadacz chleba czy przeżuwacz kruchej od czasu do czasu, sałaty?
Tak więc uroczyście oświadczam, że podejmuję własne wyzwanie: znaleźć właściwe marzenia stojące w opozycji do przyszłości wątpliwej jakości, a potem zacząć je sobie wizualizować.
Ponieważ kiedyś korzystając z metody Silvy, wystarczyło mi ok. m-ca, to teraz powinno być już tylko z górki. Tyle, że metoda się zmieniła. Jeżeli marzenia będą w zgodzie z Siłą wyższą( Życiem, itp, itd), z pewnością doczekają się realizacji bez większego trudu.
Zatem do dzieła.
1.-pomyśleć o zmianie metrażu na bardziej otwarty na przyrodę z możliwością dobudówki
2.-pomyśleć o zaopatrzeniu/ źródle dochodu
3.-pomyśleć o zdrowiu
O pokoju na świecie nie marzę, bo to nie leży w moich możliwościach. Od tego są inni.
Co ma być, to będzie. Co mi więcej pozostało, jak nie wiara/myślenie/ marzenie?