19 lipca 2022

W objęciach boskiej oszczędności i diabelskiego nadmiaru cd.

Po pochwaleniu się poczynionymi zakupami i zdolnością zaciskania pasa, nadszedł czas na przygotowanie właściwej dla niestabilnych czasów , konsumpcyjnej diety. Proporcjonalnie do narastającej inflacji, obok polecanej w mediach zamianie masła( którego akurat nie spożywałam) na margarynę, postanowiłam w razie godziny "G" ( głodówki) zamienić ulubioną margarynę na serek topiony. Uzyskany w ten sposób efekt 2 w 1 ( smarowidło + coś do chleba), a w przypadku serków smakowych( np. typu z szynką, łososiem, szczypiorkiem, pieczarkami czy papryką) uzyskam nawet efekt 3 w 1 ( wielowymiarowy smak 3D) z pewnością zrekompensuje mi brak podkładu. 

 Inna forma oszczędności, nie tylko na winie, która może okazać się przydatna na cięższe czasy, to mycie się od stóp do głów tym samym. Czasem tylko wodą, a czasem z dodatkiem czegoś bardziej pachnącego niż tzw. stłuczka czyli jajko na włosach, które uległo uszkodzeniu z powodu nadmiernej rozrzutności podczas robienia.zakupów.

Z czego jeszcze możnaby zrezygnować? 

Z napojów wyskokowych, typu kawa, czarna herbata na rzecz herbaty zielonej, wzmacniającej w sposób dużo zdrowszy niż tylko podniesienie ciśnienia skaczącego jak oszalałe pod wpływem kolejnych napływających informacji. 

Zakup ziółek wyciszających typu melisa oraz oczyszczających jelita równie szybko jak inflacja kieszeń, będzie całkiem na miejscu. Nie omieszkam powiększyć zapasu przypraw, które dodane do wody wzbogacą jej smak imitując dawny mięsny wywar, zwany hucznie zupą (e tam, żartowałam, z tą zupą przecież wolę kanapki/tosty i suchą karmę).

No i oszczędność podstawowa, to oczywiście na benzynie. Powinnam skrupulatnie odliczać ilość przechodzonych kilometrów, a mnożąc to przez średnią zużycia benzyny w l/100km - zaoszczędzoną gotówkę odłożyć z myślą o właściwie wygodnym obuwiu/ wózku zakupowym/ plastrze na obtarte stopy( itp.itd.)

Możliwości oszczędności jest wiele. Najlepiej byłoby nie pić, nie jeść, nie korzystać z życia, a wtedy kaska sama będzie się odkładać na cięższe czasy, które mogą się pojawić...po śmierci. Przecież z kosztami pogrzebu też trzeba się liczyć...


 

4 komentarze:

  1. Już sam fakt rządowego namawiania do "oszczędzania" budzi odrazę moją. Nie żebym przedtem szalał z wydawaniem bezprzytomnym swoich finansów, ale to jest jako żywo replika ubranych w złotogłów (ale skromny) biskupich prominentów zalecających owieczkom życie ascetyczne. Brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzić można, ale i tak każdy zrobi wg. siebie. Rząd czy nierząd, nie ma znaczenia...

      Usuń
  2. Najlepszy sposób oszczędzania to nabycie 10 kilo cukru i kilo drożdży. Wydatek da się zdzierżyć, a wychodzi z tego grubo ponad 10 litrów uciechy. Jeden minus - może to przyśpieszyć pośmiertne wydatki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, tyle dźwigania...a efekt może być marny. Mnie nektar z grejpfruta sfermentował w plastiku ( piłam z butelki) i odstawiłam do szafki, a nie do lodówki. Otrzymałam napój gazowany zwany potocznie winem musującym ( półwytrawne).
      A skoro szybkość zejścia jest warunkowana ilością spożycia i zawartością % ( takoż promili we krwi)..., to skutek uboczny może być wręcz przeciwny od oczekiwanego z powodu użycia organicznego katalizatora w postaci drobinek śliny... Kto wie...

      Usuń