I chociaż okoliczności nie za bardzo sprzyjają rozmyślaniom, postanowiłam ze na początek- pobawie sie w krytyka filozoficznego stwierdzenia: ,,wiem, ze nic nie wiem,,
Najwyraźniej moja falszywa skromnosc popelnila samobojstwo albo umarla śmiercią naturalna, więc odwaznie stanelam do walki o swoje zdanie.
Z punktu widzenia Wszechświata ( Życia/ Najwyższego/ Całości ) z pewnością posiadany przeze mnie skrawek wiedzy życiowej takiej czy innej- jest rowny zeru czyli filozoficzne ,,nie wiem,, jest jedyną wiedzą o Wszechświecie i działających w nim prawach/ bezprawiu.
Ale z powodu utraty wlasnej boskosci na rzecz bycia czlowiekiem- przestaja obowiazywac mnie ,,wyższe prawdy,, na rzecz subiektywnych. Osobista prawda jest taka, ze ,,wiem, to co wiem,, i ,,wiem, ze duzo nie wiem,, tak pozostanie do konca mojego ziemskiego zywota. Ale czy ma to dla mnie osobiście jakies znaczenie? Raczej nie. Wszak do przezycia jest mi potrzebny tylko pewien wycinek wiedzy....
Ale ide dalej, znaczy rozwijam sie w trakcie pisania....
Zacznijmy curriculum wita-eeeee od poczatku:
- wraz ze swoimi narodzinami utracilam pamięć wlasnej boskosci- tak jak wielu innych ( ale nie wszyscy)
-przebieg mojego zywota wskazuje na błądzenie w fizycznosci/materii w poszukiwaniu czegoś nieuchwytnego.Bycie przyslowiowym ,,ślepcem,, lub czlowieiem we mgle- opisuje doskonale ten okres. Chodzene po omacku bez światła w calkowitej ciemnosci- wiadomo jak sie konczy. ....Spadasz w przepasc, dostajesz kopniaki od podobnych sobie ,,ciemniakow,,, albo czasem pomocna rękę- gdy dobrze trafisz. Potem przywyka sie do chodzenia w ciemnosci, wiec i cierpienie z powodu doznanych urazow jest mniejsze, bo wyostrza sie nasz wzrok i inne zmysly.
Z czasem -mozna dostrzec zarysy otaczajacej rzeczywistosci i tego jak funkcjonuje życie. To poczatki wychodzenia z ciemnosci na tzw. długą prostą przed finiszem.
Niestety, nie wszystkim jest dane za swojego pierwszego życia wejsc na ostatnia prostą do wlasnej boskosci. Niektórzy musza proces narodzin powtarzac wielokrotnie, by zebrac wystarczajaca ilosc ,,razów,, , ktore uczynią z nich czlowieka wielozmyslowego, bo tylko taki jest w stanie znaleźć drogę do boskiego Domu zwanego tak po naszemu/ ludzku ,, Człowieczeństwem ,,. Bo tu trzeba dojść,,z buta,,. Wtedy wystarczy juz tylko czekać na ,,wyzioniecie ducha,, i robic swoje na miarę mozliwosci.
W ten sposób kółko sie zamyka :
1.najpierw od boskości- do czlowieka - ,,zejscie do piekiel,,
2. potem od czlowieka do Czlowieka - ,, przechodzenie z gara z wrzatkiem do gara z zimną wodą,,- naprzemiennie az do wyjscia na brzeg i rozpoczecie ,,plażowania,,
3.a po smierci ...Czlowiek=Najwyzszy/Energia/Życie/ Bóg tj. Czlowiek jednoczy sie ze Światłem.
Nie powiem...przemyślenia o wlasny boskim pochodzeniu ewoluowaly wraz z zebranymi cięgami. No i trzeba bylo porzucic po drodze wiele programów wklepanych przez blizsze i dalsze otoczenie( tworzacych matrix wielopoziomowy), w tym zdobywaną z uporem maniaka wiedzę o życiu, fałszywą skromność , pychę i zarozumiałość, itp itd, które zresztą w takim samym stopniu jak pozostałe cechy ludzkiego charakteru i osobowości- są narzedziami do zdobywania wiedzy o sobie samym czyli o boskiej cząstce, która zstąpiła z ,,niebios,, do ,,piekieł,,.
No, a skoro juz wiem kim jestem....to moge smialo powiedzieć,, wiem, że już wiem,,
A skoro tak, to..................rozwiazanie łamigłówki jest proste.....
,,Wiem, że nic nie wiem,, bo wiedza nie jest mi juz do niczego potrzebna-bo jestem... Wiem.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz