Po odrzuceniu stwierdzenia, iż nie interesuje mnie w tej chwili świat zewnętrzny i skupiam się tylko na realizacji indywidualnego ego-celu ( wspomniany wcześniej remont), co mogłoby być powodem zaparcia twórczego, stwierdziłam że: stresujace umysł myśli i krążące negatywne emocje odcinają człowieka od jego plastycznej natury, umiejscowionej w prawej półkuli mózgu.
Po takim naukowo-badawczym odkryciu, od razu poczułam się na tyle dobrze, że złapałam przysłowiowy wiatr w żagle i mogłam spokojnie odpalić bloga. Stwierdzenie iż znowu zostałam chwilowo półmózgiem straciło zatem na ważności, co wcale nie zmienia faktu, że są takie dziedziny życia, o których mogę powiedzieć, że przysłowiowa tabaka w rogu i jej ciemnota to słońce na bezchmurnym niebie w samo południe, w porównaniu do niemocy życiowej jaka mnie czasem ogarnia.
Tymczasem wracając do sedna, czyli stwierdzenia iż energia podąża za uwagą, rozgryzając problem związku między stresogennym życiem a brakiem twórczości, zauważyłam:
-niewielki stres, który można odreagować w sposób twórczy, sprawdza się jako mechanizm napędowy dla wszelkiej działalnosci człowieka
-stres indywidualnie odbierany jako silny- działa przywalająco i ogłupiająco, co skłania otoczenie do używania/ dawania do zrozumienia, że odbiegamy poziomem od normalnej głupawki i totalnie jesteśmy odklejeni od rzeczywistości, o dwóch lewych rękach do określonych prac- nie zapominając.
Tymczasem to wszystko, to skutek odcięcia dopływu życiowej energii do naszego mózgu, a raczej tej jego półkuli, z której powinniśmy w danym momencie skorzystać. Należało by teraz przyjrzeć się własnym czynnikom stresogennym i w miarę możliwości pozbyć się tych, których źródłem jesteśmy my sami. To nic, że przeszłość może być ich pozornym źródłem. Aktualnie są w nas i od nas zależy co z tym zrobimy.
Przy bliższym wglądzie, okazuje się, że otoczenie zewnętrzne wcale nie jest niczemu winne, a tylko odbija nasze ułomności poprzez określone sytuacje, których twórcą ,w dużej mierze( w połowie) jesteśmy my sami.
Po takiej refleksji, stwierdziłam że : obwinianie innych o własne bolączki nic nie zmienia, a może jedynie rozjuszyć niewinnego ,, rogacza,, ( wtedy mówimy o tym :diabelski świat).
Skutki owego przeniesienia winy( negatywna energia) na skubiącego spokojnie siano/ paszę cielaka mogą być tylko opłakane.
Jak wiadomo miłe i pozytywne smaczki, głaskanko i poklepywanko to chętnie się przyjmuje, a cierpkie i gorzkie słowa....wypluwa lub broni przed przyjęciem.
W skrajnych przypadkach rozeźlenia, z powodu obrzucenia ,,gównem,, , można dostać ze złości białej gorączki ,tzw. amoku. Wszak jesteśmy tylko ludźmi.
Taka powinna być normalna reakcja, z tym pluciem ( nie przyjmowaniem do siebie), ale ponieważ każdego człowieka dopadają jakieś mary ( np.chory z oburzenia) to przeważnie bierze się wtedy wszystko jak leci (do siebie), a ułomna Psyche łyknie/zrobi wtedy wszystko, bez grama refleksji, byle poczuć się lepiej.
I tu czają się pułapki, bo można się otumanić, zamiast wyjść z otępienia spowodownego odcięciem od własnego źródła energii. Bo jak wiadomo nie ma to jak być na ,, swoim utrzymaniu,, a nie zależnym od energii innych...
I tak dotarłam do meritum na samym końcu: nie dajmy się ponieść negatywnym emocjom, bo skoro energia podąża za uwagą, to lepiej ją spożytkować na coś dobrego....
"Negatywne" i "cos dobrego" sa pojeciami subiektywnymi. Kolokazja
OdpowiedzUsuńA tak, też wielokrotnie o tym pisałam. Moje dobro nie musi być Twoim dobrem itp. Dobrze by było uściślić...co to jest dobro i zło, w kontekście energii.Dobro to taka energia, która dodaje skrzydeł nam i otoczeniu, a zło je ....podcina. Jak to się przekłada na indywidualne życie i subiektywny odbiór - każdy sam sobie musi odpowiedzieć .
UsuńMój mózg(ostatnio)całkowicie poświęcił się mnie. Ja starałem się w ogóle o nim nie myśleć, bo wiedziałem(?), że nie miałem szans w wymyślaniu większych głupot(tzw. życiowych). Zawsze stawiał mnie przed idiotycznymi dylematami i nie przespałem wiele nocy, a nawet i dni. Teraz mam święty spokój, bo od kiedy zainteresował się na serio moimi zachciankami, arytmia znikła (razem z gotówką)...
OdpowiedzUsuńZgoda buduje, robimy sobie dobrze...
Młot
Odwrócenie uwagi, lub skierowanie jej na inne tory czasem pomaga doraźnie, ale nie rozwiązuje problemów, które i tak muszą być rozwiązane.
UsuńPobocznie nasunęło mi się pytanie, które czasem warto sobie zadać: skoro obserwuję swój mózg i jego myśli, siebie i innych w działaniu, to kim jestem tak naprawdę /kto obserwuje?
Pytanie akurat w sam raz na święta....