Święta spędziłam na bogato, czego wyrazem był poprzedni wpis. I chociaż sama wigilia była tradycyjnie chuda, to już w pierwszy i drugi dzień wolnego zaszalałam. Zjadłam 4 cukierki mieszanki Mieszko, jeden po drugim. Cukier zaskowyczał z radości i osiągnął swoje nieznane dotąd apogeum.
Kawa podkręcona słodyczą smakowała wybornie, chociaż nie po swojemu, a kawał kiełbachy z piersi kurczaka (ok.25cm -chyba z Morlin) na śniadanie doszczętnie zakręcił mi w głowie . Nic zatem dziwnego, że przeładowana i dowartościowana smakowo-cieleśnie na maksa, napisałam dramatycznie obfity wpis o prawach Wszechświata. Tym bardziej, że środa poświąteczna dopełniła dzieła. Zadowolenie z odhaczonej kolejnej ,,urzędniczej,, sprawy sprzyjało dalszej rozpuście. 3 kawałki ciasta na rozgrzewkę przedobiednią dopełniły dzieła zniszczenia poświątecznych postanowień związanych z odpuszczeniem sobie ponadnormatywnej wyżerki. Poprawione zostały ( te makowe słodkości) dostanymi w spadku poświątecznym, gołąbkami ( ryż z odrobiną bliżej niesprecyzowanego w smaku mięsiwa) bez zaprawionego na bogato mąką, sosu pomidorowego. Tu byłam wybredna...jak już mam jeść mąkę, to wolę w pieczywie...
Śledzie po żydowsku napoczęłam wczoraj na śniadanie. Tak z okazji zbliżającego się Nowego Roku i karnawału . Piernik równie poświąteczny( kawałek) odłożyłam na balkon, na czarną godzinę, która może nadejść wraz z rozpoczęciem remontu. Akurat zdąży się ładnie zestarzeć. Przecież nie będę raczyć się młodocianym... w tym bałaganie...
Więcej grzechów nie pamiętam....
No może za wyjątkiem jeszcze jednej nieczystej myśli o mentalnym środku antykoncepcyjnym. Przyszło mi do głowy, że zanim się człowiek weźmie do właściwej roboty poprzedzonej właściwymi gatunkowi ludzkiemu zalotami, pomyślał : ,, czy chcę, żeby moje dzieci przeżywały/ doświadczały w życiu tego samego co ja ?,,
Przecież nie wszyscy muszą być szczęśliwi/ nieszczęśliwi...
No i skoro wiadomo teraz, że: ,, jakie jedzenie - takie myśli,, to być może warto zmienić coś w swojej diecie tak na Nowy Rok?
Dlatego właśnie życzę wszystkim, już tak na zapas, bogactwa jadła i zadowolenia z postów....:-) Jako i ja jestem zadowolona....
Chociaż jedna zadowolona. Postaram się być tą drugą zadowoloną. Do Siego Roku. :)
OdpowiedzUsuńDo Siego Roku, Kolokazjo. :)
UsuńCóż świat byłby wart bez tych starań....
Zmieszczę się na podium(?) i dołączę do Siego...
OdpowiedzUsuńWigilia.
A przy stole zacna kompanija globtroterów cała. Sami smakosze postnych specyjałów. I się zaczęły wspominki, kosztowanie napitków, a skończyło wspólnym łkaniem -ta góralska kolęda o "Maluśkim..z Bułecką...
Już nigdy więcej! Taką przysięgę(składamy ją co rok, przy szopce, pod choinką) złożyliśmy ok. południa na drugi dzień, przy kawie i odrobince koniaku, śledziu i zimnym pywku.
Zaczęło się od brandy(Napoleon, Kazbek i Maderka(?)), a skończyło na tequili z nieszczęsnym Gusano..
Niestety, nie wiedzieliśmy jak go przyrządzić i każdy z nas potrzymał go sobie troszku w dezynfekowanym otworze gębowym , aż za którymś razem ktoś tego marynata połknął na zakąskę.
Krótka konsternacja, ale pokrótce na stoliku pojawiła się zacna, swojska cytrynóweczka i wschodnia Pierepiełka.
Do kościółka na pasterkę dotarliśmy w komplecie...
Nooo.
Tradycji stało się zadość i teraz czeka nas okres przejściowy do Sylwestra-a ta noc zapowiada się niezwykle atrakcyjnie, bo spodziewamy się wizyty pań emerytek z pobliskiego Koła Gospodyń Wiejskich. Na tę okoliczność znalazły się i u nas fundusze reprezentacyjne. W drzwiach na salę balową(świetlica z telewizorem), nasze tancerki będzie witać dwóch dziarskich 70-latków w specjalnie wypożyczonych mundurach strażackich. Mamy też gaśnice samochodowe, a sikawki (na wszelki wypadek) są właśnie konserwowane i przeglądane przez biegłych...
Bawimy się do białego rana! A z Nowym Rokiem będą nowe przysięgi, postanowienia i 13-sta emeryturka! ha!
Młot
Podium jak to podium, na rusztowaniu wielu się zmieści . Tak jak na ruszcie... :-) Wiela różnych kawałków o różnych smakach być może...Kolokazja mało miejsca zajęła, ja -troszku więcej, więc jest się gdzie gnieździć/ gnieść...
UsuńNo rzeczywiście jest nad czym łkać, jak ktoś lubi, ale lepiej zaakceptować zastany stan ;-) i że ,,Maluśki,.i że...leży...,,tym bardziej, że do Bułecki Karpie-l pasuje wyśmienicie, a to juz coś.
No tak, rozumiem, że drugi dzień świąt byliście prawie na diecie płynnej...Musiało się dziać, że wobler imitujacy żuczka ( gusano) został połkniety na zakąskę. Oj joj, i pomysleć, że
Ryby dają sie na to złapać...
Co do planów sylwestrowych, to jak czytam, ,,będzie zabawa, będzie się działo,, itd. A dziarscy dziadersy i dzierlatki z akademii trzeciego i czwartego wieku, w różych strojach, w tym kąpielowych, jak na karnawał z gaśnicami i sikawkami przystało będą szaleć. Przed telewizorem. Jest szansa, że nawet śnieg popada, więc i ranek może być biały...
Do Siego , Młocie.