16 marca 2024

O główkowaniu i chorobie zakaźnej....

Chwila wytchnienia nastała, więc postanowiłam pogłówkować trochę z samego rana. Pogłówkować oznacza w tym przypadku- wejść komuś w głowę. A ponieważ nie stracił na aktualności temat wojny za naszą wschodnią granicą, to wiadomo w czyjej głowie się  znalazram i rozejrzałam. 

Pomna dzieciństwa i niespełnionych/ niezrealizowanych marzeń, o wytrawnych zabawkach , a raczej ich braku- nie zapominając,  doszłam do wniosku, że bycie dorosłym daje możliwość zaspokojenia/ realizacji/ uzupełnienia wcześniejszych dziecinnych potrzeb. Zwłaszcza gdy wiek  metrykalany osobnika wskazuje na powolne zdziecinnienie.

 Jeżeli do tego dołoży się indoktrynację szkolną i pozaszkolną okresu sowieckiego oraz niepohamowany apetyt/ przerost ego/ambicji na bycie kimś -to mamy pełen obraz wodza odwiecznie skrzywionego. 

Niestety wady POSTAWY nie zostały skorygowane podczas uczęszczania na zajęcia sportowe typu wschodniego, np. judo, bo zabrakło w nich rozważań nad filozofią życia, a skupiono się, najwyrażniej ,na śmierci. I chociaż śmierć jest nieodłącznym elementem Życia to koncentracja  na tym  aspekcie, nie mogła skończyć się dobrze. Tak więc mamy to co mamy...na wschodzie. Jednostkę, która ma chorą głowę  i udaje że rządzi , oraz podległych jej pozornie przytakiwaczy.

I chociaż wiele głów zachodzi w głowę, jak to się skończy, i ja też, tak przy okazji, więc w obłokach wylewki, zaprawy i kleju wymyśliłam nic nowego : niech walczy ten kto do wojny doprowadził. Przecież dawniej  pojedynki osób zainteresowanych odbywały się w obecności sekundantów / większej publiki czy osób ciekawych potencjalnej rzezi, więc dlaczego by nie wrócić do starych dobrych czasów? 

Niech walczy tylko ten kto ma z kimś na pieńku, ale żeby wysyłać innych na śmierć, w swoim imieniu...Komuś zabrakło najwyraźniej HONORU...

I odwagi by stanąć osobiście do walki ze zmorami....własnego umysłu.

Zmuszanie  innych pod przykrywką przywrócenia państwu dawnej mocarstwowości , do walki o zaspokojenie swoich prywatnych, dziecinnych potrzeb ma swoją nazwę w psychologii .... Ale jest i druga strona medalu...Że też tyle osób dało się w tą spersonalizowaną chorobę  wkręcić.. 

A może to jest zakaźne i warto byłoby zastosować jakiś medyczny kordon bezpieczeństwa, bo wielu innych tych tam, na tapecie i nie tylko, to też ma coś z głową......


2 komentarze:

  1. Boję się. Zwyczajnie boję się, że to się rozleje...

    OdpowiedzUsuń