Zmotywowana wcześniejszym komentarzem De Lu postanowiłam jeszcze wczoraj dodać swoje trzy grosze w oddzielnym wpisie. Dzisiaj doszły tylko niewielkie zmiany, tak dla zamknięcia tematu.
Najważniejszy
dla obecnego kształtu UE jest traktat lizboński z 2007 roku. W imieniu
Polski podpisany przez Lecha Kaczyńskiego. Zaś traktat z Masstricht (z
1991 roku, kiedy Polska do UE nie należała, więc przystępując do niej
wiedzieliśmy do czego przystępujemy) wprowadził między innymi wspólną
walutę (w ramach dobrowolności przy spełnieniu pewnych warunków
ekonomicznych) i współpracę w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Ta
druga sprawa zaczęła Polsce przeszkadzać dopiero po objęciu władzy przez
Zjednoczoną Prawicę (2015 rok). To dość znamienne, bo chodzi o
podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości „jedynie słusznej” partii. Na
tym ma polegać niezawisłość i niezależność władzy sądowniczej?
Jesteś
w błędzie w ocenie Brexitu. Twórca tego kroku sam przyznał, że to był
błąd, choć już po niewczasie. W. Brytania miała pretensje o wysoką
składkę. Okazało się, że teraz Unii nie płaci, ale za to nie ma dotacji i
wypadła z traktatu z Masstricht i Schengen. Efekt: wysokie cła, które
„zjadają” niewielkie zyski po Brexicie i problemy z napływem siły
roboczej.
Co do części pierwszej komentarza nie będę się wypowiadać ponownie, bo już to wcześniej zrobiłam.
Przejdę od Brexitu. Osobiście nic mi do tego, bo nie interesuje mnie zarówno ocena twórcy Brexitu, czy kogoś innego, bo każdy patrzy na życie i wydarzenia przez swój pryzmat. A jego ocena nie jest moją oceną. :)
Był taki film" Powrót do przyszłości"....tymczasem jak się okazuje można też wrócić do przeszłości. Do stanu przed wejściem w związek...Niestety nie będą to już czasy dziewictwa i niewinności, które zostały bezpowrotnie stracone, ale .....czy aby na pewno jest to powrót do gorszego?
Wszelkie zmiany czy to związane ze wstąpieniem czy wystąpieniem, połączeniem czy odstąpieniem od umowy/ unii/ związku, wiążą się albo z otwartością na nowe , albo z otwartością na powrót starego. I chociaż mówią, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, to przecież rzeka już nie jest ta sama , bo postęp dociera w różne kąty.
I tak w ogóle to nie jest źle, bo "stary angielski system" otrzaskał się przez lata w unijnych labiryntach , więc przez porównanie do wcześniejszego okresu niewinności i niezależności, mógł dokonać świadomego wyboru powrotu w domowe pielesze. Między byciem panem dla siebie, a byciem jednym z wielu ( w UE) dla wielu jest przecież różnica........
Wstąpienie w związek czyli wejście w jakiekolwiek układy międzyludzkie/międzypaństwowe tak jak i "rozwód" zawsze pociągają za sobą jakieś skutki. Jak nie psychiczne, to majątkowe, albo i jedno i drugie.
W tym przypadku (za i przeciw Brexitowi) równie dobrze może to wyglądać tak:
Obserwatorzy z zewnątrz widzą polewę (UE) na angielskim cieście, która według jednych nie trzyma się kupy i spływa, a według innych jest ok, bo wsiąka w biszkopt, dodając mu wilgotności.
A jak to wygląda od wewnątrz od strony zwykłego okruszka , albo warstwy z kremem? Albo nikt ( prócz polityków) nie zwracał uwagi, że na górze jest jakaś polewa , która stanowiła przykrywkę dla wierzchniej i bocznej całości , albo zainteresowana była ta warstwa, która miała w tym interes i była najbliżej polewy. Czyż nie tak wygląda życie?
Ale jedno jest chyba pewne. Ta unijna polew(k)a z pewnością była dla wszystkich jakimś ciężarem ( z powodu ponoszonych kosztów), którą puszysta konsystencja musiała udźwignąć, mimo że położono biszkopt na ładnej, obrotowej paterze.
Patrząc z pozycji pełnojajecznego ciasta biszkoptowego, być może po Brexicie może ono wreszcie odetchnąć pełną piersią, bo wróciły dawne , albo na szczęście nie zdążyły ulec zmianom pod wpływem nacisków UE, wypracowywane latami własne standardy i udane przepisy na kremy, poncze do nasączania czy inne smakowito - owocowe warstwy.
Przejściowe problemy z aklimatyzacją w nowej - starej rzeczywistości pobrexitowej są przecież do ogarnięcia. To jak powrót do dawnego domu rodzinnego, w którym wszystkie kąty są znane i należy tylko odkurzyć czy zmienić umeblowanie, co nieco odświeżyć, załatać dziury, czyli wyremontować dobrze znaną chałupkę. Dokupić brakujące wyposażenie i wybrać odpowiednią ekipę, która zadba o szczegóły. I co wtedy otrzymamy? Jesteśmy na nowym, ale na starych śmieciach.
I
przecież wiadomo jak to z wszelkimi remontami w domu bywa - trzeba być
przygotowanym na koszty. Mogę tylko przypuszczać, że "wybijając się na
niezależność" przewidywano konsekwencje. I dobrze policzono wszystkie za i przeciw. Nie tylko głosy w społeczeństwie. Przecież
trochę czasu to trwało, a nie że zrobiono coś z dnia na dzień czy w
czasie weekendowej metamorfozy.
Czy warto chwalić się przed obcymi( zagranicą) powrotem do lepszego? Czasem nie warto, bo jak wiadomo ludzie/ państwa są zazdrośni. Rywalizacja trwa. Więc lepiej uśmiechać się milcząco lub uskarżać na uciążliwości życia po rozwodzie ( Brexicie) niż epatować publiczną radością.
A jak jest z tymi trudnościami po wyjściu spod pieczy UE, to najlepiej wiedzą sami zainteresowani. Tam na dole...
Ja tam nie wiem, ale słyszałem jak ktoś mówił, że twarde pozostawanie w Unii to jak zaszywanie się z trupem w worku...
OdpowiedzUsuń1.Kto wagę do ducha( narodu) przywiązuje- tako mu na ciele nie zależy.
Usuń2. Kto wagę do ciała swego i cudzego przywiązuje-tako się rozłoży.
3. Kto wagę do ciała ( swego)i ducha( narodowego) przywiązuje- tako worek odpowiedni wybierze/
4. Kto wagi do ciała i ducha nie przywiązuje - i foliowy mu nie straszny( worek).
Tako rzecze Zaraztuska.