22 grudnia 2022

Świąteczne zamieszanie i planetarny kocioł.

Teoretycznie rzecz biorąc, to mamy w roku :cztery pory roku , okresy przed i po świąteczne,nowy rok co rok oraz tzw.okres wakacyjno-urlopowy w wydaniu letnim i zimowym. Tyle teorii...w praktyce, wiadomo, każdy ma swój osobisty życiowy grafik mniej lub bardziej powiązany z innymi. Okres świąteczny  nie odbiega od standardowego dnia codziennego na pewno w jednym: dobrze by było gdyby do kociołka, a raczej gara,  było co wrzucić , tak jak i na ząb.

A wzięło mnie tak kulinarnie, bo obudziły mnie o 1- szej myśli prawie kulinarne. Prawie, bo związane  z wyobraźnią. Tej, co prawda, sam producent/ posiadacz skonsumować dosłownie nie może, może ją natomiast zasuszyć zgodnie z zasadą, że" organ nie używany ulega zanikowi".  Na szczęście owoce buszujących mi po łbie impulsów nerwowych nadają się czasem do spożycia przez wzrokowych i słuchowych przeżuwaczy bo najwidoczniej nie są to rajskie jabłuszka okryte złą sławą.

Ale czas przejść do meritum dania. Wyobraźnia jak człowiek, też lubi płatać figle, więc dostało się i mnie. Tak przedświątecznie.  Najpierw moja wyobraźnia przybrała kształt kociołka bez przykrywki. Jest dobrze - pomyślałam. Jestem co prawda ograniczona, ale i otwarta więc mam wolną drogę w jedną stronę.

Potem przyszła inna wizja, już mniej radosno-świąteczna. Ziemia to kociołek, w którym wszyscy pływamy a raczej gotujemy/dusimy się pod przykrywką i tylko podczas mieszania mamy chwilę wytchnienia. Wtedy ,wiadomo,  części ludzkości uda się wyparować, a reszta w zależności od tzw. ciężaru właściwego/ masy molowej/ ciężaru gatunkowego  urzęduje na samym dnie  lub zalega warstwowo, aż do tych o najlżejszym kalibrze - pływających na samej powierzchni i czekających na odkrycie.  Ci ostatni , oczywista, są  przeznaczeni  jako pierwsi do opuszczenia kociołka podczas kolejnego .... zamieszania. 

Niestety, nie miałam wizji kto jest masterszefem, więc tajemnicy Bożego Narodzenia też nie odkryję. Jedno wydaje się być pewne. Jest szansa na wcześniejsze opuszczenie naszego planetarnego gara z licznymi przyprawami  i wielogatunkowym mięskiem.

 Należy jak najszybciej porzucić własne ciało, które bezwładnie opadnie na dno , a lekki duch wyparuje na powierzchnię.Wiadomym jest, że pokrywka  kociołka z czasem nie wytrzyma oddolnego parcia/ciśnienia i zgromadzone w między czasie gazowe i ( nie)gazujące lekkoduchy podważą pyrkające przykrycie.Może więc i dobrze, że nie jest to współczesny szybkowar, ale znany nam sprzęt analogowy sięgający wieczności. Jest przynajmniej szansa na uwolnienie ducha...( cztery litery i reszta członków czekają na rozgotowanie).

Teraz już wiem skąd się u niektórych bierze niechęć do gotowania...

Mają nieuświadomione lęki z przeszłości...pardą.. to jest...z wcześniejszego wcielenia.

Ps. Pewien zamęt wprowadził mi wok...

A może w ogóle zasada brzmi "jaki kraj taki gar" to i nic dziwnego, że i Masterchef jest inny...

 

13 komentarzy:

  1. Szybko, prosto, zdrowo.
    Stek z udźca jelenia. Patela, masło, rozmaryn i czosnek. 3 mint. po jednej, 3 mint po drugiej stronie. Wino, wg porady Sidneya, otwieram z dziewczyną. Potrawy i wina zmieniamy. Krewetki, kalmary, a w piątek rybka. Na parkingu, nocą smakuje wybornie, no i czas się tak nie dłuży. Ze zmiennikiem z soboty na niedzielę, śledzik i flaszka. Dulczenie przy garach, nie dla mnie! Rosół z ogona wołowego od czasu do czasu, no, ten zabieg wymaga czasu. Flaki również. Święta nie Święta, pracuje się normalnie.
    parkingowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeleń, krewetki, kalmary, flaki, śledzik i rosół z ogona ...menu jak na parkingowego przystało. A który to parking? Chyba podziemny, bo pachnie mi to... galerią handlową..Przydałoby się więcej czosnku, wina i zasmażanej cebulki. wtedy może trafię bezbłędnie...

      Usuń
  2. Niestety gotowanie/przyrządzanie mnie nie bawi. Jem by żyć - a nie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie bawi, ale ...zabawa trwa. Na szczęście towarzystwo nie jest wymagające.

      Usuń
  3. niezły gulasz. albo bigos. tak wszystkich i wszystko do jednego gara? zapewne dlatego gulasze i bigosy w kuchniach masowego karmienia nazywają przeglądami tygodnia (miesiąca). trochę selektywniej warto dobierać składniki to i potrawa byłaby smaczniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kociołek jeden dla wszystkich, no chyba że się ktoś załapie jako wierzchnia burzowina czy będzie obsychać na odparowanych brzegach. Taka to piekielna ziemska selekcja naturalna...

      Usuń
  4. W kociołku żeliwnym przed werandą gotujemy wigilijne zupy. Zupa grzybowa z ziemniakami. Przysmakiem jest zupa rybna a la flaczki z tinca-tinca. Jest przy tym troszku roboty, ale na świeżym powietrzu z flaszką na podorędziu nawet mały mrozik nie stanowi.
    Gotowanie rybnych zup węgierskich nie wymaga mieszania w garze! Jest nawet nie wskazane takie bełtanie. W Sylwka- tyko ucha! Ma być tak pikantna, że popija się ją wódką, a nie odwrotnie. Przegryzka to kawałki węgorka, sandacza(wilk północy), szczupania i okunia.
    Owszem, trafia się czasami wędrowiec na szlaku w wigilijny wieczór, ma szansę na opłatek i nie tylko.
    parkingowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie to, że mam nogi związane i dwie lewe ręce to bym się wybrała wirtualnie na ten opłatek, tak na ...krzywy ryj. Może pikantna ucha ( dobrze że nie z ucha!) zdziała cuda i lico mi co nieco wyprostuje, bo domowa kim czi nie daje rady.
      Widzę, że wędkarstwo nie jest Wam obce...Akwarium musi spore jest....a i wędki i zanęta pewnie pełna profeska skoro nawet tinca- tinca dała się złapać... na flaczki.

      Usuń
  5. Żadne wędki!
    Przed Świętami wypływa się na jezioro z sieciami. Jedynie węgorza trzeba wcześniej zamrozić, albo przetrzymać w zbiorniku wodnym. Jak już jeść, to coś konkretnego. Na parking przyjeżdżają różni dostawcy...
    parkingowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sieci- to hurt. Węgorz spożywany hurtem( pospołu) lepiej smakuje? Nie zaskoczysz mnie. Ja w standardzie jestem...śledź, makrela i pstrąg (od wielkiego święta).

      Usuń
    2. Aaaa sorki, nabyłam wędzone sardynki w oleju. ...Jak szaleć to szaleć.

      Usuń
  6. Można i tak poszaleć, nikt nikomu nie zabroni. W Wigilię to jedynie pasztet nie pasuje, chyba?
    parkingowy

    OdpowiedzUsuń