Wyobraźnia czasem mi dopisuje, więc w przypływie dobrego humoru podążyłam myślami do wielkiego bum. I nie tyle chodzi mi o moment np. Wielkiego Wybuchu i narodzin Ziemi, ale wręcz przeciwnie. Co by było gdyby ktoś wcisnął tu i tam czerwony guzik, który zmiótłby ludzkość z powierzchni ziemi wskutek wielkiego BUM?
Jest całkiem prawdopodobne, że przez kolejne miliardy lat, to co by zostało czy przypadkowo przeżyło dało by z czasem początek zmutowanej generacji. Nowe Mutoludki po latach przystosowywania się do atmosfery w jakiej muszą żyć, dały by przy okazji czas planecie na odbudowę zrujnowanych dotychczas zasobów. Ta zresztą, podczas prawie bezludnego SPA- miałby czas na zmiany adaptacyjne, o ile w międzyczasie nie rozpadła by się na kawałki zwiedzające kosmiczne przestrzenie pojedynczo lub grupowo, osiągając nieukierunkowane i niezamierzone cele. Jednym słowem Totalny Reset jest w zasięgu ręki. Tyle, że nie jest to reset świadomości, a fizyczności. Kto wie, co po takim resecie zostanie zapisane w genach? Może unikanie wiedzy, a może tylko jąder takich i siakich, więc obojnactwo będzie w zasięgu ręki?
Po takim kosmicznym odlocie, wróciłam do obolałej rzeczywistości i pomyślałam o resecie, który podążałby w dwóch przeciwstawnych kierunkach:
1. uzyskanie kontroli uprzywilejowanych nad mniej uprzywilejowanymi czyli mniej obrotnymi życiowo jednostkami czy populacjami
2. zniszczenie aktualnych układów, w celu definitywnej przebudowy świata, ku pokrzepieniu serc i dusz
Po chwili euforii związanej z p.2, szczena mi opadła, bo przy aktualnym stanie świadomości, możliwe jest podążanie tylko w jednym kierunku, a p. 2 - giemu bliżej jest do rozwiązań po globalnym BUM.
Patrzę, patrzę na p. 1 i zastanawiam się co w nim jest strasznego -dlaczego i dla kogo?
a. przymus
b. kontrola
c. czy co tam jeszcze
d. brak możliwości wyboru
e.....inne szczegóły
I przypomniał mi się taki dowcip, który kiedyś kiedyś dawnymi czasy krążył w pewnych kręgach:
Najlepiej by było wypowiedzieć wojnę Stanom Zjednoczonym i od razu się poddać.
Więc jak to tak naprawdę jest z tym niewolnictwem i skłonnością do uległości?
Czyż nie prywata i subiektywizm ma tu decydujące znaczenie?
A może tak w ogóle to chodzi o tą " państwową dojrzałość emocjonalną" , której nadaremnie szuka się w Unii Europejskiej tak samo zresztą jak u wielu ludzi?
Jedni dojrzewają do dorosłości, każdy w swoim tempie, a inni na zawsze pozostaną dziećmi niedojrzałymi emocjonalnie wymagającymi prowadzenia za rękę, by nie zrobiły sobie krzywdy lub tzw. chłopcami do bicia...
Dzisiaj, niezbyt wczesnym rankiem, wyszedłem sobie do ogrodu... Wiosna trochę się spóźnia, ale... Coś niecoś zazielenia się, coś niecoś kwitnie, ptaszki świergolą, owady bzykają... Sielsko jest.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że informacje o sponiewieranej przez ludzkość planecie to medialna propaganda prowadzona przez ludzi mających bardzo niecne zamiary. Czyli punkt pierwszy...
Oj, piękna perspektywa za oknem. Sielsko-anielsko. A tymczasem ludzie robią ziemi to samo co innym ludziom i na odwrót. Ziemia też robi swoje. Wypryski w postaci wulkanów z czasem się uaktywniają, prawie jak trądzik nie tylko różowaty, kremujemy się na potęgę i balsamujemy i tak samo nawozimy ziemię, coby plony były obfite, masujemy się i Ziemię również, zalesiamy łysinki( przez przeszczepy) i czekamy aż wyrosną obcięte włosy ( drzewa). O wyciskaniu np. wągrów i kopalin nie zapominając, a nawilżenie nie od dziś jest stosowane w ziemskiej kosmetyce . Itd. itp.
UsuńCo by nie pisać, to zawsze znajdziemy zwolenników życia w zgodzie z naturą ( tu ekologów-naturystów ) i tych którzy zabiegi kosmetyczne Ziemi traktują bardzo poważnie ze względu na to, że są źródłem ich dochodu. Ale jak wiadomo, wszystko ma swój koniec, a matka Ziemia swoją cierpliwość. Lepiej jej śmierci nie przyspieszać...Wszak lepiej odejść z własnej woli i w zdrowiu, a nie wskutek zatrucia....
"...wypowiedzieć wojnę Stanom Zjednoczonym i od razu się poddać. "
OdpowiedzUsuńTo przywołało wspomnienia. Podczas studiów mieliśmy studiu wojskowe, które zastępowało dwu/trzyletnią zasadniczą służbę wojskową. Kiedyś wykładowca poruszył ten temat: wy szeregowcy pewnie sobie kombinujecie, że jak wybuchnie wojna światowa, to zaatakują nas Amerykanie i ... ech szkoda gadać. Zapomnijcie o tym, Polacy zostaną wysłani na Daleki Wschód, naszym przeciwnikiem będą prawdopodobnie Japończycy, a niewola u Japończyków???
Natomiast po resecie... według mnie pójdziemy na reedukacje do Chin.
Jedni szukają wrogów a inni przyjaciół. A co do Japonii, to mam dobrą wiadomość: kilka lat zbierałam się by spróbować marketowego sushi, ale cena zwalała mnie z nóg. Tymczasem patrzę w ostatnią ulotkę , a tu cena ta sama co wcześniej, przy takiej samej gramaturze, tyle że w innym sklepie. I chyba wreszcie spróbuję, bo mnie chwilowo z nóg nie zwala ;-) Ile ma to danie wspólnego z oryginałem nigdy się pewnie nie dowiem, ale będę delektować się wyobrażeniem...
Usuń