Męczą mnie ostatnio koszmary/ humoreski wszelakie:
a. niesiatkarskie zagrywki z podwyżkami cen za wszystko,
b. pogrywanie na nerwach zamiast na instrumentach ,w wykonaniu nie tylko mediów i otoczenia,
c. pieczenie wielu pieczeni na jednym ogniu przez polityków różnych opcji,
d. wiszący w powietrzu wirus i zagęszczona atmosfera międzynarodowa zamiast znanego i przyjaznego smogu,
e. liczne pionki w grze zamiast figur,
f. łączenie (nie)przyjemnego z (nie) pożytecznym bliżej nie sprecyzowane/ sprecyzowane indywidualnie.
I skoro już otworzyłam tę puszkę Pandory, to nie omieszkam wylać swe żale zamiast pomyj . A wszystkie związane z ludzką naturą - jak jeden mąż/ żona : " że też, kurka wodna, nie można najeść, napić, wymyć , wysrać się na zapas, no i co kto tam jeszcze chce". Bo czy życie wtedy nie byłoby prostsze? Potem by tylko człowieka ubywało, ubywało aż do całkowitej mumifikacji...a może nawet zdołałby człek wyschnąć na wiór?
A potem wiadomo....Trochę kleju/ żywicy, prasa , ciśnienie i mamy płytę wiórową ...jak ta lala, a nie jakiś tam proch, który tylko robi zadymę...
Ps. Miało być prawie o czym innym, a wyszło prawie jak zwykle. Takie to prawo.
Samo życie jednak! Samo życie bez "normalnego", bez spokojnego jego przeżycia.
OdpowiedzUsuńNormalność ...Hmmm...Dla jednych to zadyma, a dla innych ulubione rytuały dnia codziennego...i spokój.
UsuńPrzypadkowo usłyszana dzisiaj rozmowa : " my jak się z mężem nie pokłócimy, to nie wiemy że żyjemy".
Dziękuję, za takie życie...brrrrr....taka normalność. Na szczęście nie moja.