Jedni lubią klepać się/ zwierzę/ innych po ramieniu takoż tyłku, a inni po kieszeni. Poklepałam się ochoczo i ja i postanowiłam w ferworze olimpijskim skomentować skoki...mimo że w Pekinie jeszcze nie skaczą konkursowo.
Osobiście, życie skoczka ( konika nieszachowego) prowadzę już od dawna. A to skoczę do sklepu, do śmietnika, do piwnicy, do dentysty, na targ itd. czasem w odwiedziny. Ale te ostatnie , to zaliczam do wyskoków.
Tym razem postanowiłam skoczyć - kolejny raz do kolejnego sklepu i na targ, by upewnić się we własnych wspomnieniach jakie to sympatycznie przyjazne były kiedyś ceny...
1.Teraz wchodzę na wieżę :
Skoki cen jak wiadomo nie wszystkim służą. Szczególnie bolesne są te wybijające wzrok i umysł z przyzwyczajenia do znanych cyferek przy poszczególnych produktach.Tu akomodacja* oka niewiele pomoże, a i okulary można spokojnie zostawić w domu. A na to co napisano drobnym drukiem lepiej nie patrzeć, żeby się nie zniechęcać, przynajmniej do czasu dopóki "złoty cielec" brzęczy w kieszeni.
2. Już jestem na Belce**tylko nie wiem na której. Czekam na sygnał od trenera Nowy Ład.
A. nie jest to pułap cen z grudnia- to wiem na pewno
B. w styczniu trener przeniósł mnie na wyższy stopień wtajemniczenia z 2. 49 na 2. 85złp
C. w lutym znów obniżył belkę startową z 2,85 na 2,79złp
Hurra, nareszcie wiem na czym stoję...tyle że chwilowo te % coś mi się nie zgadzają. A inne produkty jak poszły w górę wieży to ledwo je widać nawet w okularach przeciwsłonecznych. A w googlach to już w ogóle - ciemnica. Tu żaden refleks też nie pomoże, a jedynie Słońce . A może tak w ogóle to sklepowi przeciwnicy lubią spadać z wyższego pułapu? A może czekają aż się wystarczająco zestarzeją i dopiero wtedy stracą na wartości i będzie można liczyć na cenę z grudnia?
2. Skoczyłam...=zrobiłam kolejne zakupy.
Nieco okrojone, ponieważ to na czym mi akurat najbardziej zależało było w dużym stopniu wykupione z powodu starych cen grudniowych, a te same produkty ze świeżej dostawy najwyraźniej jeszcze nie dotarły. Podobne ,zaopatrzone w wyśrubowane ceny (z górnej półki i na wysokości wzroku) nie wzbudziły mojego zainteresowania. Poczekam aż się zestarzeją jak wszystko wokół i spadnie ich cena na łeb na szyję jak przejrzała śliwka pod wpływem zawieruchy.
3. Wylądowałam z telemarkiem i przytupem.
Poszukałam przy okazji u siebie jakiejś daty przydatności do spożycia, ale chwilowo nie znalazłam. I nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić...Bo tak w ogóle, to nie chciałabym komuś zaszkodzić...Pocieszam się, że może należę do tej samej grupy produktów co wędzonki i suchary, które im bardziej suche tym dłuższa żywotność....
Upss...poprawiłam się. Treść nie uległa zmianie. :-)
*https://pl.wikipedia.org/wiki/Akomodacja
**https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Belka
Olimpiada i skoki.
OdpowiedzUsuńHmmm, jeśli już skaczę, to nie zKaczyńskim.
I nie ZMora-wieckim.
Radzę rozejrzeć się za Fortuną - mistrz olimpijski z 1972 r.
Ponieważ to już pół wieku temu, to polecam wersję muzyczną - https://www.youtube.com/watch?v=H4U9QJ1nzrg
Nowy ład zaczyna sie koło 2min20sek.
Hmmmm. Ludzkie ptaszki...też ładnie śpiewają i grają wręcz koncertowo. Siła dźwięków i wibracji...jakie ze sobą niosą :)też jest znana.
UsuńA W.Fortunę pamiętam. Oglądałam skoki będąc dzieckiem. Teraz moją uwagę bardziej skupiam na sokach - to też Fortuna.
Póki co Nowy Ład jeszcze nic uładził, wprost przeciwnie - można rzec. A ceny: najpierw urosły, później zmalały, nie na tyle jednak by by powrócić do tych z przed "urośnięcia".
OdpowiedzUsuńWiadomo, ceny rosną, zarobki/dochód też powinien wzrosnąć, co pociąga za sobą wzrost cen. Obieg zamknięty. Jak wiadomo, chodzi jedynie o proporcje i sposób radzenia sobie z inflacją.Indywidualnie czy w skali państwa...
Usuń