Wyrywam z rzeczywistości chwile wytchnienia i myśli, które cisną klawiaturę...
Po takim artystycznym wstępie, wypadałoby sklecić coś filozoficznego... Prawie na miarę A.Schopenhauera. Ale póki co...nie omieszkałam sięgnąć do Wiki, żeby zapoznać się bliżej, ze znanym mi ze słyszenia nazwiskiem. No i... zaczynam żałować, że porzuciłam czytanie Atlasu Filozoficznego, zanim dotarłam do litery S. A tak swoją drogą, to muszę pogrzebać w podręcznym pudle czy nadal go posiadam czy grzeje półkę w bibliotece osiedlowej... Rozgrzała mnie bowiem treść w Wiki (jak niezła rozgrzewka) do tego stopnia, że nabrałam chęci do czytania czegoś więcej niż wybranych blogów i paska w wiadomościach ( tu przesadziłam, trochę więcej nasłuchuję).
Zatem nietoperz jak to nietoperz, ale/A. Schopenhauer to niezły Batman jest i za chwilę może się okazać, że to cała moja życiowa filozofia jest, a ja się tak pluję i męczę zamiast przeczytać co i jak, i mieć z bani całe to doświadczanie na własnej skórze. Tyle dobrego, że jest całkiem nieźle wygarbowana...
Ps. Także , tego no, Boja, dziękuję bardzo za wskazanie kierunku...
Co prawda czasu i warunków w tej chwili nie mam na poznanie czegoś głębszego niż własne ego, ale kto wie, może kiedy człek przestawi się z programu "jeść" na program "czytać", to reszta pójdzie jak z płatka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz