20 listopada 2022

Takie tam... osobiste przepychanki z epigenetyką.

 No i jestem. Z powrotem. Jakże odmieniona. Bo przecież nastał nowy dzień i nadal zrzucam naskórek. Jak nie tu, to tam i ówdzie. Dopadła mnie przy okazji nostalgia za dawnym, jak to w podeszłym kwiecie wieku bywa , i zebrało mi się na wspominki minionych ( nie)spełnionych marzeń.

Po przeczytaniu postu Jotki (" Kim chciałeś zostać?")i Szarabajki ( o epigenetyce)oraz komentarza u siebie pod poprzednim postem, przyszła refleksja związana z własnymi możliwościami/ niezdolnościami/ predyspozycjami do czegoś i tym co oznacza dla każdego z osobna słowo" nasi" i w którym momencie życia. 

No i jestem w kropce. Nie pierwszy już zresztą raz. Właśnie odkryłam własne pochodzenie.dzięki zastosowanej metodzie psychoorganoleptycznej  retrospekcji mentalno-oddechowej i ....Na pewno mam wiele wspólnego z rybami, skąd...wypływa oczywiście.... naturalna skłonność do.... pływania. Być może moi praprzodkowie wiedli życie urozmaicone dietą mocno rybną lub nadrzeczną , więc mogło to doprowadzić  do niekontrolowanych zmian genetycznych. Wypada mi zatem cieszyć się obecnie, że będąc w ludzkiej postaci, obywam się bez płetw, skrzeli i nie składałam swojego czasu ikry( skrzeku) po kątach. 

Innym wytłumaczeniem predyspozycji wodnych jest spożywanie przez np. rodziców i dziadków nadmiernych ilości wódki Bałtyckiej ( piwne i mocniejsze alkoproblemy  dziadka to pewnik), co mogło mieć pośredni wpływ na upośledzenie innych funkcji życiowych, związanych np. z radzeniem sobie z papierologią ( nie)codzienną za wyjątkiem tej toaletowej i czytelniczej w celach rozrywkowych. 

Nie będę ukrywać iż drób również mam we krwi, na co wskazuje zainteresowanie ptasiorami. I wszystko by było git i moje życie z pewnością  potoczyło by się inaczej, gdyby nie ta epigenetyczna pomyłka. Bo jak wiadomo są ptaszki, ptaszki i ptaszki. I okazało się, że w moim przypadku, dopiero na starość przyszło mi odkryć te moje ptaszki.  I dopiero teraz mogę powiedzieć, że to " nasi/ moi". Te skrzydlate - loty i nieloty, pływające i nie zawsze nurkujące.

Ps. Ale problem z "naszymi" jest niebagatelny. Zwłaszcza w obliczu istniejącej sytuacji.


4 komentarze:

  1. Nie szukam jakichś poza genetycznych śladów dziedziczenia mojego ego, tak fizycznego jak i intelektualnego, nie chcę by przodkowie się rumienili za stan w jakim się znalazłem "w pewnym wieku".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że przyczyna( źródło czegoś)ma czasem poślednie znaczenie, bo tu i teraz chodzi o to jak radzimy sobie z tym kim jesteśmy...Czy jest możliwe zawrócenie Wisły kijem?- raczej nie, ale zmienić jej bieg i owszem , można.

      Usuń
  2. Predyspozycje, genetyka... właśnie czytam książkę Yuvala Harari - Homo Deus - Człowiek Bóg. Połowę książki autor poświęcił na rozprawienie się z poglądami, że istnieje, Bóg, duch, dusza. Teraz rozprawia się z ideą humanizmu, a konkretnie - istnieniem wolnej woli.
    A więc może warto poznać lepiej swoje genetyczne, hormonalne i neurologiczne korzenie, albo... niczym się nie przejmować bo i tak postąpimy tak jak nas natura zaprogramowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli przyjmiemy, że jesteśmy odgórnie zaprogramowani, to widocznie i poznanie własnych korzeni zostało przewidziane w tym programie. Problem istnienia wolnej woli ma o tyle znaczenie, że warunkuje nasze podejście do bieżącej rzeczywistości i działań jakie podejmujemy w trakcie życia. Albo wierzymy, że jesteśmy panami siebie, albo zdajemy się na " siłę wyższą" co może mieć też wiele wspólnego z biernością. Tak myślę.

      Usuń