Tak mnie coś naszło o porannej ciemności, że zadumałam się nad ostatnimi zwycięstwami naszego skoczka D. Kubackiego. Pomyślałam, że co to by było gdyby nie ten podział na poszczególne państwa. Czy rywalizacja miałaby podobny przebieg i wywoływała tyle emocji? Bo przecież ten specyficzny smaczek sportowej walce nadaje też ten lokalny/ regionalny/ państwowy patriotyzm.
Jakże inaczej przebieg np. zawodów sportowych byłby postrzegany, gdybyśmy mieli do czynienia z podziałem na naszych( np.unijnych) i tych spoza Unii. A jeszcze inaczej byśmy odbierali wszelką rywalizację gdybyśmy się całkiem odtożsamili ( przestali identyfikować z jakimkolwiek podziałem). Nuda panie. Nuda.
Okazuje się więc, że źródłem naszych rozmaitych emocji, nie zawsze chwalebnych, jest identyfikacja z jakimiś poglądami/ schematami życiowymi/ wierzeniami/własnymi wyobrażeniami na temat itd. Nic więc dziwnego, że jest tyle powodów do bycia skonfliktowanym z otoczeniem. Jak nie w tym, to tamtym, człowiek często stara się udowodnić wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocną i innymi racjami, więc zamiast żyć w spokoju ducha i błogim rozanieleniu mamy podjazdowe wojenki i oficjalne najazdy/ i inne nie tylko kłótliwe problemy w imię .... czego?
A no właśnie....czasem warto się jednak zastanowić nad tym co Nami kieruje i czy nie warto dokonać zmiany w tym kierownictwie. Czy ważniejszy jest człowiek i spokojne życie czy istniejąca w umyśle , nie zawsze zdrowym, mniej lub bardziej wypielęgnowana idea, która ma wtedy nad nami władzę?
A gdyby tak można było wszystkich prześwietlić umysłowo, to mogłoby się okazać, że normą jest bycie chorym na umyśle, a zdrowy umysł to tylko wyjątek potwierdzający regułę... Tylko jest jeden mały problem: jak wśród wariatów znaleźć tego normalnego wariata, który by był punktem odniesienia?
Ps. Ale tak w ogóle, to nie ma się czym przejmować. Przecież każda ocena i tak zależy od tego kto obserwuje i z czego korzysta. Wariat obserwujący wariatkowo...to brzmi dumnie.
Kibicowanie...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jest w tym element poczucia integracji ze sportowcem lub drużyną, która odniosła sukces - szukamy cech wspólnych gdyż wtedy ten sukces w jakiś sposób staje się nasz.
A wtedy identyfikacja z np. państwem/ religią/ zawodem/jakąś grupą / dziedziną życia/ itd. pomaga nam w życiu lub szkodzi.
UsuńAle może sedno sprawy tkwi w tej różnicy między integracją z kimś/ czymś a identyfikacją? To drugie zdaje się być sztywnym łączem zwanym popularnie betonem w odróżnieniu od chwilowej integracji, która czyni ludzi elastycznymi. Bycie jakby się kij połknęło musi pochłaniać sporo zdrowia i sił. Więc już wiadomo skąd bierze się w człowieku tyle złości i mało atrakcyjnych emocji....w stosunku do tych o odmiennych poglądach/ wyobrażeniach itd., którzy się z nami nie identyfikują ?