26 sierpnia 2024

Z poradnika mieszkalnika. Gołębie i,,strach na wróble,,.

 Ponieważ jest wiele problemów zaprzątających głowę ponadnormatywnie wielu osobom i spędzających sen z powiek prefekcjonistom, którzy muszą przymknąć oko , dla ,,dobra rodziny,,  zaprezentuję jedno z rozwiązań. Problemy dręczące niektóre dusze to:

1.krzesło/ fotel a,la strach na wróble, 

2. brak zgody na odwiedziny gołębi na np. balkonie, 

Co do nr. 1

U siebie zastosowałam takie: dwa poziomy wieszaków w łazience: to co wyżej ma zakryć to co niżej. Pod spodem ukryta jest piżama czy dodatkowy ciuch na zmianę, a na wierzchu- coś na kształt ,,szlafroka,,


Co do obsranego/ odwiedzanego przez gołębie balkonu ( 2.) zauważyłam rozwiązanie , które nawiązuje co nieco do tzw.,,łapacza snów,,. Są to płyty cd zawieszone na lince jedna pod drugą i ozdobione pękiem piór np. gawronów czy innych kawek, umocowanych w części środkowej płyty i zwisających swobodnie w dół. Jedynym problemem może być mocowanie, bo trzeba całość instalacji zawiesić na suficie, czyli od spodu balkonu sasiada ( najlepiej) ,jeżeli nie jest to balkon- loggia. Błysk płyt i obce upierzenie robią swoje...

24 sierpnia 2024

Uogólnione myśli podskórne. Selekcja naturalna.

 Nie ma letko... powiedział świr do świra. 

Wokół nas są same świry.


Normalni zamieszkują Raj.

Ziemia to szpital psychiatryczny , zwany regionalnie Czyśćcem .

Piekło to miejsce zamieszkania z zameldowaniem na stałe(dożywocie= życie wieczne) oraz z tymczasowym zameldowaniem dla nawróconych. Ponieważ rokują nadzieję na wyzdrowienie, następnym przystankiem w drodze do Raju jest nasz ziemski, ogólnodostępny szpital psychiatryczny. Tu ważą się wszystkie losy. Lekcy ( bez obciążeń) wędrują w górę, a ci z ....winami - w dół. Tak wygląda selekcja naturalna.

19 sierpnia 2024

Z poradnika Psyche. Kod dostępu na Srebrną Wieżę.

 Myślałam, że odsapnę przez kilka dni od pisania, ale życie znowu mnie przegoniło, jak suszone grzyby popite surową wodą. Zamiast wertować  bezmyślnie tj.w spokoju umysłu, kolejne strony w internecie, zakotwiczyłam się na jednym ze swoich poprzednich zdań, związanych ze wzajemnymi oddziaływaniami na siebie ludzi.  Jedni skłaniają nas do myślenia, inni motywują bezgłośnie do działania, a jeszcze inni do opuszczenia rąk...z szelestem.

Tymczasem dokonałam kolejnego epokowego odkrycia, tj. odkryłam ogólnie znane/przeczuwane/ nieuświadomione , którym chcę sie podzielić w piśmie, coby uzmysłowić a raczej unaocznić powyższe. Odkrycie dotyczy narzędzia zwanego  ,,samopoczucie,,.

Regułka brzmi następująco: samopoczucie jest to przyrząd służący do pomiaru obu stron medalu to znaczy relacji człowieka z otoczeniem, a zwłaszcza z drugim człowiekiem. Jedną stroną medalu jest moje osobiste ja, drugą stroną-ktoś/ coś (np. sytuacja)

Jak działa to urządzenie? Ano tak, że tak jak się czuję/ co czuję w jakiejś relacji/ w danej sytuacji - wystawia świadectwo drugiej stronie- z jednej strony, a z drugiej strony - pokazuje mi problem we mnie, który domaga sie zmian/ zauważenia/ korekty.

Przykład wzięty z bajki: jeżeli przy kimś nie czuję się jak księżniczka, to z jednej strony mam problem z poczuciem własnej wartości, a z drugiej strony sytuacja/ ktoś wskazuje, że partner/ka jest tak kiepski w swoim zachowaniu ( nie jest księciem) , więc jak tu  być chodzącym i wymarzonym  ideałem w jakiejkolwiek hierarchii/ dziedzinie( królestwie). 

Niejeden raz słyszy/widzi sie /czyta epitety mniej lub bardziej ,,łechcące ucho ,, pochodzące z różnych sfer (nie )towarzyskich i gałęzi życia, kierowane w określonym kierunku, które są aktualnym wskaźnikiem poziomu, na którym w danej chwili sie przebywa. Jeżeli współgra to z nami, możemy tam walić z zamkniętymi oczami, do czasu dopóki nie stwierdzimy, że to jednak nie nasza bajka jest, bo ktoś zasuwa na piechotę, zamiast na koniu, albo z niego spadł już dawno temu ( za siedmioma górami i tyloma rzekami) i nie może się do tej pory pozbierać. 

Tak więc korzystając z osobistego samopoczucia dokonujemy wyborów naszego otoczenia. 

Trudno być rycerzem na białym koniu, skoro utrzymuje sie relacje z kimś/czymś kto nie ma  zielonego pojęcia np.o legendarnym okrągłym stole opiewanym w baśniach, bo i tak nasza dworskość będzie  niezauważona i niedoceniona. I frustracja gotowa...

 Także warto posłuchać języka , tonacji głosu, mowy ciała czy innych spostrzeżeń ,korzystając z dostępnych nam  zmysłów (wszystko to ma wpływ na nasze odczucia i samopoczucie),  by dokonać właściwej selekcji , tak by czuć się panem/panią sytuacji i siebie w każdym momencie lub z przerwami na sen (jak najdłużej).

Kod dostępu do siebie i innych/ życia, by zbudować przyjazne dla się otoczenie, wygląda  tak. Trzeba znaleźć odpowiedź na pytania:

-co/ jak się czuję w tym momencie/ relacji/sytuacji?

-co chcę czuć/ jak chcę się czuć w danej relacji/sytuacji?

-co mogę z tym( co we mnie/ z tą sytuacją ) zrobić? 

Jak widać mamy potrójne zabezpieczenie przed wprowadzeniem jakichkolwiek zmian . A zgodnie ze słowami rycerskiej piosenki ,,wio koniku, a jak się postarasz.....,, to zdąży się wprowadzić zmiany na lepsze jeszcze za życia zamiast dobijać sie/wyłamywać drzwi na Srebrną Wieżę, do których mamy jednostkowo dopasowany klucz.Tyle, że trzeba zostać frezerem/frezarką by,,obrobić,, siebie.


14 sierpnia 2024

O dualnym Przeznaczeniu i równowadze.

 Żeby wiedzieć dokłdniej, skąd wzięła sie dzisiejsza tematyka, można sięgnąć do komentarzy wpisu z 11 sierpnia. Ale po kolei...

Kolokazja ma na mnie takie dziwne działanie, że chce mi sie....pomyśleć. Niektórzy działają na mnie usypiająco, inni skłaniają do refleksji, a jeszcze inni do nicnierobienia.

Dlatego, zainspirowana wymianą zdań, z głową przewietrzoną snem i porannym spacerem, postanowiłam podjąć rzuconą ,przez umysł, rękawicę i udać  na chwilę w zaświaty, by potem zejść znowu na ziemię.

Punktem zaczepienia na ziemi była tym razem tzw. szara strefa, ale potraktowana przeze mnie w nieco szerszym ujęciu. 

Posługując się symbolem dualizmu tao * lub przysłowiowym kijem przeciwieństw, na którym z jednej strony jest np.nagroda, a z drugiej -kara ( bóg- diabeł czy inne małżeństwo, para, związek ) zerknęłam na linię Życia. Nie ma tu miejsca na trojaczki czy inne wieloraczki, bo leżą pomiędzy skrajnościami.

Ale do rzeczy...Biorąc pod uwagę różnorodność wierzeń,przyszło mi do głowy, że skoro to co w niebie-tak i na ziemi, to ten dychotomiczny podział na szczęśliwe życie w wiecznej światłości na ,,wysokości,, i to spędzone w piekielnej garkuchni jako wkładka bezmięsna do zupy, jest wielce prawdopodobny. Chociażby z tego względu, że jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć. Nie tylko na ziemi, ale i w ,,niebiesiech,,

Podział cech osobowościowych na wady i zalety, który jest zresztą płynny i uzależniony od naszego subiektywizmu/  prawa/ bezprawia, na oficjane i nieoficjalne, znane i nieznane ,jawne i ukryte, białe i czarne/ szare ma zatem swój sens. 

Ale wracając do ekonomii/ księgowości Życia....Życie w pojedynczym w idealnym i doskonałym/ niedoskonałym świecie nie mogło by istnieć. Ani TU ani TAM. 

Przykład z poziomu szkoły podstawowej :bakterie chorobotwórcze spełniają podwójną rolę: 

-pozytywną:czyszczą planetę ze stabszych organizmów, 

-negatywną: są źródłem chorób.

Taką samą rolę pełni w każdym państwie tzw. szara strefa, która jest mniej lub bardziej akceptowana społecznie/ ekonomicznie, ale sądząc po licznych furtkach prawnych tzw. dziurach do dowolnej interpretacji oraz tym jak dane prawo w państwie/firmie/ społeczeństwie/ grupie/religii itp. jest egzekwowane/respektowane można wysnuć wniosek, że wszystkim jest na rękę podział na białe i czarne ( szare) oraz całe spektrum barw- pomiędzy.

W przypadku gospodarki/ekonomii/ życia gdyby nie istniało zło- nie byłoby dobra. A na pewno nie byłoby w czym wybierać i na czym zarabiać. Bo jakby nie patrzeć to zło w wielu przypadkach ( np. wojna czy konflikty regionalne) napedzają gospodarkę tworząc miejsca pracy czy zmuszając do stworzenia jakiegoś przeciwnego bieguna/ organizacji/ formacji/ urzędu/ działalności.

Gdyby nie upierdliwy trądzik młodzieńczy czy rak nie byłoby dla niego kosmetyków/ terapii...Więc już wiadomo, skąd wiele osób ma źródło utrzymania...i dzięki czemu żyje. 

Patrząc w ten sposób na całość życia- jest jasnym, że ekonomiczna szara strefa daje zatrudnienie wielu białym, niebieskim i różowym kołnierzykom i ma swoich szaraczków i inne czarne charaktery, po swojej stronie  bo przecież prawie każdy chce żyć. Nawet te wirusy. 

Problem tkwi w tym, że jeżeli chodzi o człowieka, to z racji duchowych predyspozycji tj. zatrudnienia odgórnie w piekielnej garkuchni- nie każdy lubi  spokój/ jasność i jawność . Bo przecież jak tu walczyć ze swoim ...przeznaczeniem? Ale jeżeli  doda się do tego fakt że ,,nic nie trwa wiecznie,, a ludziom odbija w różnym stopniu z różnych powodów ( tj. zmian w duchowym zatrudnieniu/ przeznaczeniu) , bo nie każdy człowiek nadaje się na maratończyka czy innego żelaznego bohatera, to mamy jak na dłoni przyczynę przeobrażeń i duchowych przemian/ odwiecznego przepływu/ sinusoidy nastrojów( góra-dół).../itd.

Bo wszystko wokół dąży do uzyskania własnego punktu równowagi....

*(https://www.google.com/search?q=symbol+dualizmu+tao&client=ms-android-samsung-ss&sca_esv=ae20d3a8f5e5385f&sxsrf=ADLYWIKN5vKNZdwNKFeDUhC_ZOV7r0kNFg%3A1723611381355&ei=9Ti8ZsemFfeLxc8PycTNwQQ&oq=symbol+dualizmu&gs_lp=EhNtb2JpbGUtZ3dzLXdpei1zZXJwIg9zeW1ib2wgZHVhbGl6bXUqAggBMgUQABiABDIFECEYoAEyBRAhGKABSIuFAVC-MliObHAIeAGQAQCYAckBoAGCDKoBBjEuMTAuMbgBAcgBAPgBAZgCE6ACmQ_CAgoQABiwAxjWBBhHwgIGEAAYFhgewgIIEAAYFhgKGB7CAgoQIxiABBgnGIoFmAMAiAYBkAYGkgcEOC4xMaAH3zI&sclient=mobile-gws-wiz-serp)

12 sierpnia 2024

Coś o wzdychaniu czyli o życiowych zasadach (OH,och)

 Życie kieruje się własnymi zasadami...I wszystko by było ok, gdyby nie fakt że Życie to wszystko co jest wokół, więc te zasady dotyczą wszystkich jego  aspektów, a nie tylko człowieka.

Och, a skąd ta konkluzja?

A ze wspomnianej poprzednio...Białej Wieży, zwanej lodówką i jej wnętrzności tj. przechowywanymi smakołykami. Podzieliłam je w myślach na dwie grupy: na potrzeby i zachciewajki.

Potem pomyślałam o państwie i ekonomii ... żywienia. Państwo jako takie jest jak człowiek/ świat/ życie. Ma swoje potrzeby i zachciewajki. Ale kluczem do stanięcia na nogi/wyjście na swoje ,są potrzeby i ich realizacja/ zaspokojenie.

 Bo zachciewajki, to wiadomo co...realizuje się wtedy ( a raczej powinno) gdy jest w ,, portfelu / budżecie,, nadmiar. Ładując kasę w zachciewajki, bez zaspokojenia ewidentnych potrzeb- wychodzi się jak ,,Zabłocki na mydle,, . Na utracjusza, zamiast na patrycjusza. I tzw.dobre urodzenie nie ma tu nic do rzeczy, bo historie poszczególnych osób i państw/narodowości zawsze jakieś są. 

Szans jest wiele, bo ile ludzi/ dziedzin/ funduszy/ firm/ państw itp. tyle możliwości żeby stanąć na własnych nogach, a nie ciągle chodzić po prośbie. To tu to tam...Och...

Tak więc robienie / zaczynanie czegoś od dooopy strony czyli realizacji zachciewajek prowadzi w efekcie do klęski miast do zwycięstwa. 

Tak sobie piszę, nie pierwsza i nie ostatnia, na  temat zasad, korzystając z okazji, że mam taką możliwość. Mogę się też sama włączyć(ON) i wyłączyć (OFF) . W razie...potrzeby. ;-) Albo...zachciewajki.

 No chyba, że ktoś inny to zrobi za mnie. Wszak żyjemy we wzajemnych zależnościach...

11 sierpnia 2024

O składkowej Iluzji i Białej Wieży .

 Zabierałam się do wpisu jak ...kot do jeża. Najpierw miałam aspirację by na bieżąco robić notki z napływajacych spostrzeżeń, ale szybko zdechła śmiercią naturalną. Nawał zajęć związanych z leniwie płynącą codziennością nieco mnie przygniótł, więc dopiero dzisiaj ,po przeczytaniu wcześniejszego wpisu podjęłam rękawicę . Walka z pamięcią bywa wygrana gdy mam punkt zaczepienia, o którym pamiętam. Tym razem była to  lodówka i iluzoryczny brak wyboru, który swojego czasu odczuwałam, bo przecież ten wybór był, tyle że ograniczony chwilowo do posiadanych zasobów spożywczych, w ramach których trzeba było się poruszać i zaspokajać żołądkowe potrzeby. A skoro już o jedzeniu mowa, to....

... w dzisiejszym,, Śniadaniu Rymanowskiego,, dyskusja nad składką zdrowotną ( jej obniżeniem) zmotywowała mnie na bieżąco do poruszenia tego tematu, zwłaszcza że dobrze to współgra ze wspomnianą powyżej Iluzją  głodomora.

Obniżenie składki zdrowotnej uważam za całkiem zasadne, bo uzasadnienie  tego jest związane z Rzeczywistością. Po co ma być wysoka składka, skoro i tak brakuje sprzętu, personelu i czego tam jeszcze ( np.chęci do pracy jako wolontariusz służby zdrowia ) i pewnych dziur się nie załata z powodów mentalno- demograficzno-edukacyjnych, a kto musi się leczyć - i tak musi bulić z własnej kieszeni za prywatne wizyty, które gwarantują wcześniejszy termin konsultacji specjalistycznej czy badań wykonanych od ręki..

Z pewnymi wyjątkami od reguły, oczywiście. Tym niemniej Iluzja, że pieniądze coś zmianią w tej dziedzinie- żyje i ma się dobrze zwłaszcza tam, gdzie za pomocą pieniędzy rozwiązuje się własne pojedyncze problemy lub korzysta z funkcyjnych przywilejów. 

Co np.szpitalowi/przychodni po sprzęcie, którego nie będzie miał kto obsługiwać? Zwłaszcza gdy odejdzie na emeryturę zmęczony utarczkami o wszystko i  nic wykwalifikowany personel, a narybek nie będzie się garnął do dwojenia  czy trojenia, pamiętając tylko o przepoczwarzeniu się w motylka , który umywa ręce od czego się da?

Odnoszę  wrażenie, że Iluzja w wielu dziedzinach ma się całkiem dobrze, a  pacjenci , zwłaszcza ci przymusowi ( skazani na konieczność korzystania ze składki) ledwo zipią. Bo przecież inna jest sytuacja, gdy ma się do czynienia z osobistym wyborem: przebadać się czy nie, skonsultowć czy nie...bo to przecież ,na szczęście dla wielu , jeszcze nie jest konstytucyjny obowiązek....

Także z tą składką zdrowotną jest jak z moją lodówką: wiele w niej do wyboru było, ale ponieważ nie miałam chwilowo funduszy do dyspozycji na zakupy, to czułam się ograniczona ( Iluzja). Więc tego czego tak naprawdę może być  brak, to nie pieniądze, ale właściwe , gospodarne/ chytre ich wykorzystanie, i wiedza, że poczucie ograniczenia  tkwi w świadomości- poczuciu braku, a nie jest związane ze stanem rzeczywistym istniejacych potrzeb.. 

 Dlatego, dopóki nie rozwiąże się braków personalno-mentalno-edukacyjnych, podwyższanie składki będzie mijać się z celem. No chyba, że wprowadzi się roboty i sztuczną inteligencję na pewne stanowiska. Wtedy wiadomo, każdy pacjent ma osobistego asystenta i warto by było za to wybulić. Zwłaszcza prywatnie. Ale czy to wysokie Aj kiu będzie w stanie podetrzeć komuś tyłek czy nakarmić po mniej-więcej udanej operacji, o wymyciu kaczki czy nerki nie zapominając...? 

Mnie by się przydało coś na miarę  takiego  sztucznego Inteligenta- chcę pogadać- ON, chcę odpocząć OFF, ale jak wiadomo wszystko ma swoje wymagania. Jak nie podwyższone rachunki za prąd, to odpowiednie miejsce do przechowywania, o innych wymaganiach  nie zapominając. Na szczęście  nie dotyczą one  mojej niewyględnej Białej Wieży...



03 sierpnia 2024

O łóżku, stosunkach i byciu niewidzialnym.

 O stosunkach międzynarodowych konkretów nie napiszę, a jedynie to co mi przyszło do głowy i związane jest w dużej mierze ze....sportem. Trwająca olimpiada tak mnie jakoś natchnęła do powiązania  w zgodną parę małżeńską  dwóch przeciwieństw : Panią Wojnę i Pana Pokój.

Rywalizacja sportowa ma wielki sens gdy na świecie rządzi królowa. Pozwala zaistnieć podczas różnych zawodów sportowych nawet nieznanym państwom/ludziom gdy  zawodnik osiągnie określone wyniki. 

 Jak wiadomo nie wszyscy mają możliwość zaistnienia na arenie międzynarodowej podczas sportowej rywalizacji pokojowej, bo albo utracili swoich zawodników, albo ich nie pozyskali/ wychowali.  Wyniki gospodarczo-ekonomiczne czy status polityczny/ religijny  też nie są w stanie uplasować daną narodowość/ poszczególnych jej członków w jakiejś dziedzinie na dobrej pozycji w świecie, więc coż wtedy robić, by dać znać że się żyje,  istnieje i ma potrzeby? Pozostaje knucie , spiskowanie i inne zachowania, zwykle agresywne, które zwrócą uwagę świata w pożądanym kierunku. Czyż tak nie robią dzieci, gdy po usilnych staraniach zaaferowani  sprawami  dorosłych -rodzice nie zwracają na nie uwagi ?

Mam wrażenie,  że jest sporo takich dzieci/ państw na świecie, które albo są rozpieszczone przez poprzednie lata świetności i dominacji, a potem straciły na znaczeniu( utraciły swoją pozycję międzynarodową, więc mają teraz wygórowane żądania i fałszywy obraz siebie z przeszłości (pielęgnują iluzję), albo są niezauważane, pomijane lub w ognle neguje się ich istnienie...

Więc co pozostaje robić, by dać o sobie znać? Wszczyna się wojnę/ robi zamach itp. zachowania w imię własnych egocentrycznych interesów. 

Bo przecież nie każdy nadaje się by być ,, cichym i niewidzialnym,,. Do tego też trzeba mieć  predyspozycje i silną psyche: psyche narodową, państwową ( zwaną Patriotyzmem) czy osobistą. Bo o cichych bohaterach mówi się zwykle....wiadomo kiedy. 

Także , tego no, stosunki międzynarodowe/ międzyludzkie i między przeciwieństwami to ciężki orzech do zgryzienia, mimo że łaczy je jedno.  Łóżko. Nasza planeta.

Ugiełam się...

 Ugiełam się....pod naporem gotówki w portfelu ( 29 złociszy) i korzystając ze sprzyjajacych deszczowych okoliczności pognałam z rana na targ. Oczywiście w celu zakupów owocowo-warzywnych oraz przetestowania kurtki ,pretendującej do miana przeciwdeszczowej, zakupionej jeszcze  w czasach gotówkowej zwyżki remontowej. Oczywiście w ciucholandzie. Egzeplarz wyczaiłam w sam raz dla mnie. Zwłaszcza gdy odkryłam jej dwustronność byłam wniebowzięta...Ależ egzaltacja....

Zakupy poranne udały się wybornie, mimo że zapomniałam o ziemniakach, które znów wróciły do łask, z racji posiadania małego podręcznego parowara ( Vesta).  

Jak to wszystko jest ze sobą połączone...Jedno pociąga za sobą drugie...Byle tylko umieć się w odpowiednim momencie powstrzymać, zanim łańcuch potrzeb człowieka nie ,,opęta,, do cna. Mnie pociągnął/opętał (na zakupy) poprzedni wpis o sałatce greckiej, więc po szczegółowych wyliczeniach zdecydowałam się zaszaleć z produktami.

Kurtka po porannej wyprawie wygląda tak:

1. zdj. od strony bawełnianej ( napis : simply cool)

2. zdj. od zewnętrznej (napis: express yourself)


Tak więc wyrażam siebie jak tylko mogę, bo kiedyś dobrze by było ,przysłowiowo, rozwinąć skrzydła, a raczej je .... rozpostrzeć, mimo że okres kwitnienia i przekwitania minął. Bo w naturze nic nie ginie, a tylko wymaga ,,odpowiednich okoliczności i czasu. I niekoniecznie jest to dzieciństwo czy młodość, jak się okazuje...

Tymczasem rozmowa z Kolokazją natchnęła mnie do poruszenia kolejnego tematu, bo seks i seksizm mają ze sobą wiele wspólnego, dlatego następny post będzie o stosunkach.....


01 sierpnia 2024

Mała rzecz, a cieszy...

 Dzisiejsze wpisy są wyrazem adaptacji na nowym miejscu, które sobie stworzyłam z myślą o blogowaniu. Taki mam widok z biurka....i coby nie zapomnieć o najważniejszym...


 I chociaż unikam podróży , nie tylko z ptasich względów, to tzw. pamiątki rodzinne z datą ważności / przydatnosci do spożycia- są mi dostarczane przez podróżujących wakacyjnie najbliższch. 

A to oliwa z oliwek greckich, a to pasta z makreli czy łososia , przywieziona znad polskiego morza (w ubiegłym roku był to tatar rybny) , a to setka bimbru grckiego z winogron ( poszła na otwarcie chałupki) lub paczuszka przypraw (czeka na emeryturę sierpniową, żeby kupić składniki na sałatkę greck,  która pewnie tylko z nazwy jest grecka) .



Po wstępnym pochwaleniu się  nabytkami , czas przejść do dnia codziennego, który składa się ,jak ta płotka z gładkiej  strony i tej nieoczyszczonej z ości, które stoją w gardle. 


 A stoją, a nawet wbijają się w podniebienie, zamiast magnetycznego podniebnego ptasiego mleczka z Biedry. A dokucza mi strasznie pragnienie i suszy, co związane jest z brakiem wyboru i opróżnianiem lodówki z tego co ukrywa, no i to , że nie mogę doczekać końca tego co oglądam wieczorem. Tak mi ciążą powieki.

 Dobrze, że okres kwitnienia mam za sobą i przekwitania też, więc  niechciana ciąża mi nie grozi, a jedynie otyłość brzuszna nad którą pracuję nieustannie, bo apetyt mi dopisuje. Naprawdopodobniej nadrabiam żywieniowe zaległości remontowe. Tak więc ,,nieszczęścia chodzą parami,, : suchoty i śpiączka. Na szczęście rano jeszcze się budzę . Prawdopodobnie mam tu coś do wykonania na tym świecie, parę tekstów do napisania czy sprawienia by było o czym gadać i co wspominać. Jak ktoś lubi...

Ja tu gadu, gadu, ale zapomniałam o trwalszej pamiątce z wakacyjnej podóży  córki, z którą się prawie nie rozstaję....bo taka ze mnie patriotka.


Coś i Nic czyli o tym, że są sprawy ważne ponadwymiarowo.

 Zbierało mi się już od jakiegoś czasu  do poruszenia tematu dość specyficznego. Przysłowiowej oliwy do ognia, dodała Frau Be swoim sentymentalnym wpisem, wcześniej przeczytane posty o zmarłych i pożegnanych bliższych i dalszych znajomych i wrogach (nie tylko tych z dokumentów rodzinnych), wpis o horoskopie Barana ( u Asenaty), o zachowaniach narcystycznych ( Wrzosy), przeżycia Serpentyny, dzisiejsza/kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego i artykuły o właściwym stosowaniu oleju/oliwy. No i oczywiście doświadczenia własne , nie tylko smakowe, związane z napoczęciem oliwy z Rodos.




Mam nadzieję, że niczyich uczuć nie urażę, bo nie jest to moim zamiarem . Po wstępnej asekuracji mogę spokojnie przejść do meritum czyli rozwikłania zagadki powiedzenia :,,o zmarłych powinno się mówić tylko dobrze, albo wcale,,. 

Zawsze byłam ciekawa, skąd biorą się pewne stwierdzenia, ale ponieważ ,być może, dopiero teraz stałam się wystarczajaco uważna, to byłam w stanie znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: ,,skąd to się wzięło?,,, tym bardziej że jestem już jakiś czas po śmierci Ojca. 

W znalezionej odpowiedzi utwierdziła mnie też rozmowa z koleżanką , której powiedziłam wprost o moich doświadczeniach. Na szczęście niezbyt bolesnych, ale dających do myślenia po sytuacji gdy  wspominałam coś o osobie zmarłej, w kontekście przeżyć/ relacji , ale pozytywnych emocji w tym nie było. Bardziej wiało chłodem niż serdecznością z mojej strony, więc nic dziwnego, że potem ,,mi się dostało,, czyli powiało chłodem z ,,zaświatów,, I chociaż  można myśleć, że to tylko zbieg okoliczności, ale lepiej takich okoliczności unikać, bo przecież lepiej być szczęśliwym człowiekiem niż przybitym z niezadowolenia , że znowu coś poszło nie tak lub pojawiły się niespodziewane urazy, coś zginęło czy inne nieprzyjemności dnia codziennego.

Po konfrontacji z koleżanką, co do tych niezbyt miłych wspomnień, przyszło mi do głowy, że kto wie, ale może to jest tak, że negatywnie przez nas odbierane cechy osobowości osoby zmarłej ( ich energia) czekają tylko na okazję by dać o sobie znać? Bo przecież z Nikąd to tylko niczego się można spodziewać, a gdy jest Coś , to zawsze ,,coś,, się przydarzy.

I chociaż dzisiejszy wpis miał być o... czymś innym/kontynuacji zmian w zamieszkiwanej przestrzeni mieszkalnej, to uznałam, że temat dzisiejszy jest niecierpiący.... zwłoki.