03 czerwca 2025

Tradycje małżeńskie i prezydentura krewnych.

 Należę do pokolenia późnopowojennego (lata 60-te) i swoje powstanie oraz narodziny zawdzięczam nietradycyjnym rodzicom. Nietradycyjnym oznacza iż poznali się przez przypadek, a nie przez swatkę i nikt z ich rodzin nie naraił ich sobie. O małżeństwie pod przymusem sytuacyjnym równiez nie może być mowy.

Tymczasem nasze biedne państwo, jak i pozostałe tzw.ucywilizowane państwowości - tkwią w głęboko zakorzenionej tradycji- nie dość że związku monogamicznego, to jeszcze do tego czasem orgiastycznego.

Wybór prezydenta odbywa się  w zgodzie z narzuconą odgórnie decyzją rodziców. W przypadku społeczeństw wielopartyjnych  -rodziców żyjących w jednym stadle społecznym jest kilkoro  a w przypadku dwupartyjności - polaryzacja na ojca i matkę jest oczywista. Monopartyjność oznacza wychowanie =prowadzenie dziecka zwanego ,,społeczeństwo danego państwa,, przez jednego osamotnionego rodzica. Kimkolwiek by nie był...królem, autokratą czy innym tyranem...

W państwach tzw. demokratycznych....z prezydenturą...obowiązują zasady jak w dystyngowanych rodzinach arystokratycznych. Tyle, że mezalians wygląda nieco inaczej....

....podzielone społeczeństwo pomiędzy metodami wychowawczymi( poglądami i programami partyjnymi) różnorodnych ,, opiekunów ,,- w drugiej turze wyborów musi definitywnie wypowiedzieć się po stronie jednego z ,,rodziców,,, coby wyposażyć państwową rodzinę społeczną w odpowiedniego kuratora/opiekuna, sprzyjającego wyznawanym przez tą grupę poglądom na życie( w tym ekonomię).

Kim jest zatem prezydent?- jest po części dzieckiem oczekiwanym, ale i niechcianym przez jedną stronę związku małżeńskiego zwanego partia ta i ta i jej zaplecze), a z drugiej strony -chcianym ( partia ta i ta i jej zaplecze).

Jest oczywiście i grupa społeczna niezrzeszonych. To  tzw. rodzic migający się od podejmowania  decyzji ... Ci którzy w ogóle nie są zainteresowani wychowaniem i prowadzeniem dziecka zwanego państwem przez swojego ,,wybrańca,,, bo jak wiadomo układy pomiędzy starszyzną plemienną/ sejmową i senacką oraz zależności, związki formalne i nieformalne-czyli powiązania na które nie ma się wpływu, należą do życiowych demotywatorów dla tych, którym marzy się wchodzenie w związek małżeński z miłości, a nie z przymusu istniejącej tradycji, kiedy nie zawsze lubiani przez nas  rodzice/ rodzic wybierają kandydata/ kę z którą przyjdzie nam żyć przez kolejne 5 lat prezydentury.

Chcąc nie chcąc, wszelkie wybory, w tym prezydenckie są dla kogoś ,,małżeństwem z rozsądku,,. Pocieszeniem jest to, że dla reszty społeczeństwa tzw. ,,piątej wodzie po kisielu,, to tylko sporadyczne kontakty z dalszą rodziną, a największy zgryz ma zawsze rząd( czasem wielopartyjny) który musi dogadać się ze współmałżonkiem ( prezydentem) odgórnie wybranym przez swatów/ rodziców i wspomnianych  dalekich krewnych z mączki ziemniaczanej, skrobi, barwników i innych wypełniaczy smakowo-konserwujacych.

12 komentarzy:

  1. Niech żyje Król Maciuś Pierwszy! i Jego liczne k...wskie Żony! Pusia, Siusia i Pimpusia i te z poddasza..., lwice z nieprawego kocmyrzenia ...
    W ustroju monarchistycznym byłbym Panem na włościach. A może chłopem pańszczyźnianym, niewolnikiem, eunuchem w haremie.... Ale i królem Anglii, czy cesarzem Francji! Byle nie Niemiec! W demokracji mogę być tylko towarzyszem, obywatelem, wyborcą, partyjnym, bezpartyjnym, no i oczywizda, idiotą zmanipulowanym na zasiłku, rencie, emeryturze..., telewidzem. Prezydentem Warszawy albo Ruchodupek, ale nie USA. No i carem też mógłbym zostać dawniej...
    Drin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Król Maciuś I jest de best! Patrz, tak dałam się zindoktrynować!

      Usuń
    2. Chyba bajki pomyliłem...
      jakie koty?
      Prezydent doskonały powinien mieć Damę co najmniej o 15 lat młodszą, z doktoratem, znającą kilka języków i cnotliwą aż do ślubu. Najlepiej sierotę z okna życia, a rodzice NN. I żeby była mądrzejsza od męża..., że nikt na to nie wpadł do tej pory, to zdziwko.
      dRIN

      Usuń
    3. Ja tam nikomu do metryki nie zagladam, czasem tylko do Wiki...więc zdziwiona nie jestem.

      Usuń
    4. zaglądam, ale nie do Wiki i dlatego się dziwię, że inni nie chcą się zdziwić, bo w Wiki... Osoby publiczne i ich rodowody, życiorysy..., takie tam, często dyrdymały do bulu. Od czasu, jak ukradłem wozakom katowanego przez nich psa moje zainteresowania się rozwinęły względem rodowodów. Miał być kundel, a wyszło, że to owczarek chorwacki uznany przez fachowców(parę lat później) za rasowego psa pasterskiego...Jak tu trafił? o wozakach już wiedziałem z podwórka i wiedziałem skąd pochodzili...
      A że coraz częściej i od dłuższego już czasu mamy do czynienia z kundlizmem w naszym ukochanym post.... tenkra..., no dość słowotoku. Czas na jakiś rozruch...i tak sobie przypomniałem przypadkiem słowa Babci ze ścierą w garści:"kto tu rządzi? Leon czy jego dzieci?" Oczywiście, w miejsce Leona można sobie wstawić kogo się chce, ale dzieci pozostaną dziećmi... i posłuch musiał być..., albo kara, a nie obiecanki cacanki, a głupim zasmarkańcom radość! Leon był mężem Babci..., zatem za Ich zdrowie!
      Drin

      Usuń
    5. Jednym- toast, a innym -modlitwa jest potrzebna-więc...w górę ....serca!

      Usuń
  2. Jakoś nie przemawia do mnie to porównanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się dziwić,bo przecież żyjemy w kręgu kultury chrześcijańskiej, gdzie utrwalony schemat ,,Boga- ojca,, i Matki Boskiej -dominuje.
      Są rodziny wielodzietne, wiec odwrotność- rodzina wielorodzicowa( wielopartyjność) może budzić kontrowersje i niesmak...
      Ale tak mi przyszło do głowy, mimo że zaliczam się do grupy,,piąta woda po kisielu,,(a może Kisielu?)...

      Usuń
    2. Kontrowersyjność i niesmak, to nie to kryterium, mówiło się o związku państwa z Kościołem, mariażu niemal, ale jakoś nie widzę mariażu prezydenta z premierem.
      jotka

      Usuń
    3. Sytuacja wyjaśni się 11 czerwca, bo wotum zaufania to trochę jak pytanie krewnych o to czy dojrzało się do związku ...i do tego w dalszym ciagu.... homo....hi,hi :-)

      Usuń
  3. Wychodzi na to, że w tym rodzinnym galimatjasie wyszło jak wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, zdania są jak zwykle podzielone. Symbol Yin-Yang obrazujący dualizm, równowagę i współzalezność przeciwnych sił- ma się u nas całkiem dobrze... :-)

      Usuń