Jest kilka tematów, które można by było poruszyć, a które nasunęly mi się:
1.- o (nie)świadomości wpływów które sterują naszymi zachowaniami w życiu codziennym i stopniu w jakim (nie)jesteśmy w stanie je kontrolować
2.-o negatywnych aspektach tzw. dobrego wychowania w zetknięciu z rzeczywistością życia codziennego
3.- o błędnej interpretacji sygnałów płynących z otoczenia pod wpływem różnych czynników związanch z 1. i 2.
Każdy patrzy przez swój pryzmat na życie ,więc patrzenie na coś/kogoś może być obarczone bardzo dużym błędem, gdy nie jesteśmy świadomi skladowych naszego pryzmatu i tego jak działa.
Z drugiej strony- ten sam pryzmat- sprawia że funcjonując w życiu stwarzamy sobie optymalne dla siebie środowisko życia /podejmujemy starania w tym celu.
Składowe naszego pryzmatu związane są z:
-doświadczeniami ( nieuświadomionymi) z okresu prenatalnego ( warunki życia w łonie matki i jej stan psycho-fizyczny)
-doświadczeniami zdobywanymi w trakcie życia :
a. wpływy: bliskiego i dalszego otoczenia w jakim przebywamy
b.zdobyta wiedza i nabyte umiejętności poruszania się w otaczającej nas rzeczywistości
c.? coś więcej co nie mieści się w a i b.....?
Uszczególowienie powyższych można sobie zrobić we własnym zakresie, bo wpływy są zróżnicowene , łącznie z mediami, zwierzakami, pasjami/wykonywanym zawodem itd. lub ich brakiem. Pryzmat przez jaki patrzymy jest jednym z elementów naszej osobowości. Pozostałe składowe niematerialne to
- wpływy astrologiczne, które wiele osób pomija z nieuzasadnionych powodów. Pomijając je- to tak jakby zaprzeczyć swojemu istnieniu, istnieniu tego co widzimy/ co jest w rzeczywistości postrzeganej przez nasze materialne zmysły : wzrok, słuch, dotyk,węch, smak i zaprzeczyć temu do czego przynależymy ( miejsce i czas narodzin, posiadany materiał genetyczny)
Inną kwestię stanowią snute przez nas domysły i wysnuwane teorie na temat np.życia po życiu/śmierci czy te związane z istnieniem życia we wszechświecie lub zaprzeczające Życiu/ istnieniu dostrzeganej rzeczywistości. Bo te zależą od tego w jakich rewirach / na jakim poziomie funkcjonje nasza wyobraźnia. Też uwarunkowana.
Idąc tym tropem, nasunęło mi się, że ,,Sztuka życia to poruszanie się po rzeczywistosci w taki sposób, aby nie naruszyć ,, osobistej strefy komfortu,, innych, lub zrobić to w jak najmniejszym stopniu . Być może wtedy czujemy niczym nie uzasadniony zachwyt / szczęście,,?
Nieuważność/ nasze celowe działanie sprawia ,że wchodzimy w czyjąś strefę komfortu, pozbawiając się w ten sposób naturalnego poczucia szczęścia , bo naruszając czyjąś- naruszamy też swoją osobistą strefę komfortu -w sposób automatyczny. To sprawia, że potrzebne sa wtedy środki zastępcze dające (nie) świadomemu agresorowi złudne poczucie zadowolenia z życia. A te już łatwo sobie znaleźć i wyliczyć, bo każdy z nas ,,robi pod siebie,,
I teraz dobrze by było na nowo zastanowić się czym ,w takim kontekście , jest Życie. I tu przydałaby sie odpowiednia ....regułka....
Ps. Na ile nasze życie jest związane ze Sztuką we wspomnianym powyżej kontekście, a w jakim stopniu jest jej pozbawionym....
Nie wiem co masz na myślu pisząc , że (...) każdy z nas robi pod siebie." ? Myślę, że chodzi o lęk, strach, ale jakbym mogła prosić to proszę konkretniej?
OdpowiedzUsuńTwój post odbieram przez pryzmat may'i. To o czym mówią mędrc rreligii wschodnich. Żyjemy w ułudzie, bo nie umiemy tego świata- wszechświata poznać. Świat poznajemy zmysłami, ale one są niedoskonałe. Nie widzimy tak jak kot, czy też pies. Nie odczuwamy zapachów tak, jak zwierzęta. Nie słyszymy tak, jak one... możemy poruszać sie li tylko w sferte naszych niedoskonałości zmysłów. Resztę musimy sobie dopowiedzieć tworząc własny świat ułudy.
Ja skracam te czynniki. Zewnętrzne to środowisko, w którym wzrastamy i wewnętrzne- uwarunkowania genetyczne. Wszechświat- Kosmos to też rodzaj środowiska zewnętrznego.
Wrażliwość, nasz poziom lękliwości.... to nasze środowisko wewnętrzne uwarunkoeane genetycznie.
Szczęście, kiedy nie włazimy komuś w jego strefę komfortu? Niekoniecznie. Nie dasz rady, nikt nie da rady, przejść przez życie nie raniąc nikogo i będąc przez nikogo zranionym. To jest właśnie, między innymi, doświadczanie życia. Jego gorzkich jak i słodkich aspektów. Potrzebujemy drugiego człowieka do doświadczania.
Gdybyśmy pozamykali się we własnych strefach komfortu odcielibyśmy się od uczenia się, od doświadczania...może czulibyśmy się szalenie samotni?
,, Robić pod siebie,,-tutaj w znaczeniu, że każdy z nas stara się umilić sobie życie zgodnie z własnymi potrzebami, bo zakłócamy ,,strefę komfortu,, innych w sposób nieświadomy, bazując przeważnie/tylko na materialnych zmysłach lub kierując się ,subiektywnym wyobrażeniem o czymś/kimś -właśnie wspomnianą przez Ciebie ułudą/ iluzją.
UsuńTak, zetkęłam sie kiedyś i z tym...tj. czytałam.
I myślę, że czas i region oraz indywidualność osadzona w jakiejś rzeczywistości- warunkuje jakiego uzywa się języka /słownictwa mówiąc o czymś. I wychodzi często że mówi się o tym samym , co już ktoś odkrył, ale do niektórych prawd dochodzi się własną drogą, bo wtedy rozumie się przeczytaną teorię ( may,a, czy inne filozoficzne teorie ...) i wtedy ma się ,,jednostkowe i osobiste, potwierdzenie dla jakiejś idei.
Wiedza o czymś jest tylko informacją, a dotarcie do czegoś osobiście-staje się osobistą prawdą.
Twój skrót jest zgodny z Tao, dwoistość jako punkt wyjsciowy. Uszczegóławia się coś żeby być lepiej zrozumianym, bo przecież każdy ma inne zainteresowania i niekoniecznie tego typu ...
Tak, ale może warto zastanowić się czy zdarzyło nam się być szczęśliwym ,tak całkiem bez powodu ( bo mnie tak)i kiedy to było- w jakich okolicznościach ( biorąc pod uwagę poprzedzający ,,przedział czasowy,,...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń