Tak, tak... rozbrykałam się na wybiegu, ponad tydzień wpisów- dzień za dniem...Można wypluć płuca z wysiłku, i stracić lakier na pazurkach, gdy się go posiada, dlatego nadszedł czas na odpoczynek. Odpoczywałam teraz, bo nie będę przecież z tym czekać na śmierć.
Książka chwilowo poszła w odstawkę, ale zdążyłam przed nieubłaganym lenistwem umysłowym wyszukać fragmenty o życiu seksualnym drzew. Tak, na ten temat popyt zawsze się jakiś znajdzie. Od razu wykluczam myślenie typu:,,głodnemu chleb na myśli,, bo w chlebuś zaopatrzyłam się na dni wolne, drzewka szykują się do snu, więc o namiętnościach i rozmnażaniu nie ma co marzyć. Ale za to popisać można.
Więc piszę( na podstawie czytanej książki*).
I co się okazuje? Drzewa to myślące istoty są, bo uzgadniają działania reprodukcyjne między sobą:
- reprodukcja planowana jest na co najmniej z rocznym wyprzedzeniem
-czasem proces kwitnienia odbywa się co kilka lat ze względu na zwierzaki i owady(np. buk, dąb-liściaste)
-wykazują dużą różnorodność genetyczną w obrębie gatunku i dlatego dotrwały do naszych czasów
-chcąc uniknąć chowu wsobnego, tj. żeby własne pyłki nie zapłodniły własnych kwiatów żeńskich, obie strony rozwijają się w pewnym odstępie czasu, więc kwiaty żeńskie są zapylane przez obce pyłki innych osobników tego samego gatunku
-czereśnia przed chowem wsobnym chroni się przez zablokowanie łagiewek własnego pyłku.
Jak drzewo poznaje, kto zacz- nie wiadomo. ,,Równie dobrze można powiedzieć-drzewo to czuje,,
-gdy drzewo jest określonej płci, kobieta i facet np. wierzba iwa- dochodzi do typowych w naturze trójkątów, czyli pszczółki robią swoje. Zwabione przez wierzby przyjemnym zapaszkiem, będąc pod wpływem środków odurzających tj. wierzbowego potu/ feromonów/ perfum, pszczółki mogą w końcu oddać się doznaniom wzrokowym. Męskie( kotki )wierzby wabią owady wzrokowo - jasną żółcią. Objedzone słodkimi cukrami osobniki dopiero wtedy zbaczają na manowce i odwiedzają niepozorne kwiatki żeńskich wierzb, przenosząc pyłek z osobnika męskiego na żeński.
Tak dochodzi do zapłodnienia in vitro (?)
Chów wsobny ,w obrębie tej samej rodzinki, zdarza się pomimo powziętych środków zaradczych. Ale nie wróży to nic dobrego, bo efektem jest podatność na choroby i przyszła groźba wyginięcia.
A skoro tak, to może warto się zastanowić, czy w naszym drzewie genealogicznym nie doszło kiedyś do chowu wsobnego, a efekty tego odczuwa się w życiu teraźniejszym? Wszak historia rodzinna skrywa wiele tajemnic, do tej pory nie odkrytych...
*informacje wybrane z książki,, Sekretne życie drzew,, i przełożone z j.polskiego na język własny.
zakładając, że wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy - chów wsobny mamy wdrukowany w geny.
OdpowiedzUsuńNo i pewnie dlatego przejście z Pan- Pani na Siostro i Bracie jest przez niektórych zalecane/ propagowane.
UsuńOd razu wyjaśniło sie też skąd te problemy zdrowotne i dlaczego jako gatunek jesteśmy skazani na wyginięcie...
W kręgach arystokracji, to podobno częste zjawisko było...
OdpowiedzUsuńjotka
Zbyt mało przeczytałam biografii, żeby się wypowiedzieć jako biegła w temacie, ale w takim razie naturalnym zdawać by się mogło korzystanie z lewego łoża, coby wzmocnić rodowe geny...,,.w narodzie,,
UsuńJak najbardziej, tylko ci z lewego łoża praw do spadku nie
Usuńposiedli...
jotka
Autor książki wykazuje, że drzewa wysyłają do siebie sygnały i np. ostrzegają się przed atakiem szkodników.
OdpowiedzUsuńA tak, jest tam wiele ciekawostek nie tylko o samych drzewach ale i powiązaniach pozagatunkowych np.z grzybami. :-) O pomocy społecznej i budownictwie socjalnym nie zapominając....Może powinna to być lektura obowiązkowa dla każdej ekipy rządzącej?
UsuńJak kazdy organizm tak i drzewa/rosliny maja swe zycie i prawa. Z pewnoscia ksiazka byla ciekawa i pouczajaca.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam duzo ksiazek historycznym wiec wiem ze wzenianie sie w swa rodzine bylo powszechnie stosowane, w rodzinach krolewskich-szlacheckich to juz nagminnie w imie nie zabrudzania swej blekitnej krwi. Skutki byly oplakane oczywiscie.