Jestem słoikiem (i nic co ludzkie nie jest mi obce), tak jest z punktu widzenia miejsca narodzin i nazewnictwa pewnej grupy pobratymców. Co do tego (nie) mam wątpliwości. To czego jestem pewna to miejsce na Ziemi, wyznaczone przez szerokość i długość geograficzną oraz ziemski czas. Odpowiada im , tym parametrom układ pozostałych planet i galaktyk i reszty dalszego wszechświata, a więc coś znacznie większego niż nasze małe poletko, na którym przyjdzie nam ryć.
Niewątpliwie mam ciało, które jestem w jakimś stopniu namierzyć. Ale i tu pojawia się wątpliwość czy aby wszyscy w takim samym stopniu są jego świadomi?
Przejdźmy dalej, a raczej bliżej wnętrza....Po narodzinach jest albo/ albo (?):
a. albo jestem zapisaną już kartką ( genialną?)
b. albo jestem czystą kartką - pustką - aż boli, że trzeba wszystko od samego początku przeżywać i zdobywać
c. albo słoik jest od początku w połowie pusty jak przysłowiowa szklanka,
...a resztę braków dopełniamy w trakcie żywota? A to ile nam uda się upchać w czasie jednego życia, to już nasza broszka i pomocnego świata zewnętrznego.
Pewnym zdaje się być, że gdy osiągniemy już swoją całość i wyglądamy/ czujemy się jak księżyc w pełni, przestaniemy mieć pragnienie.
Będąc najedzonymi już za życia jedyne czego się wtedy pragnie to oczywiście leżenia brzuchem do góry lub spoczęcia na ( nie)zasłużonych laurach. I w sumie jedyne pytanie jakie może nas gnębić, o ile w ogóle, to to czy właściwe składniki mamy w środku. A wraz z nim:
1.Czy aby nas nie rozsadzi od wewnątrz to co tam wpakowaliśmy...
2.Czy się dobrze wszystko połączy...
3. Czy zakrętka/ zwieracz wytrzyma wewnętrzne ciśnienie w razie naszej niestrawności i czy pękniemy z hukiem rozlewając się po wszechświecie jak biegunka?
A co tam kisimy w tym naszym słoiku? Ano wszelkie nabyte doświadczenia życiowe, wiedzę, wrażenia, uczucia, emocje i może nawet coś tam jeszcze....Ale nic materialnego nie da się tam wepchnąć. Nic namacalnego. No chyba, że nam zafundują złotą płytkę czy jakąś śrubę, ale to przecież tylko takie z deka kosmetyczne udogodnienie, coby nie rozpadło się nasze prywatne archiwum. Albo jak kto woli biblioteka .
Jedni zgromadzą bibliotekę na miarę Kongresowej, inni Narodowej a jeszcze inni Aleksandryjskiej czy Watykanu. A inni zapełnią jedynie małą przydomową półkę czy schowek w kanapie.
Pal licho ilość i jakość wypełnienia, bo nie daje spać kolejny jeden problem:
-czy ktoś nas sprawdza i kontroluje odgórnie podczas wkładania naszych składników do słoika i podsuwa gotowe produkty/ półprodukty przetworzone i przygotowane pod tylko naszym kątem, a my je tylko posłusznie upychamy ze słowami" bądź wola Twoja", klnąc czasem na swoją słabość i brak woli?
-czy wrzucamy tam to co popadnie czyli co się nawinie zgodnie z naszą wolą i wolą świata zewnętrznego...co również można podpiąć pod słowa "bądź wola Twoja", ale z drugiej strony. Bo nikt tak naprawdę nie wie ( a może wie?), czy nie modlimy się do samych siebie....
A skoro tak, to już wiadomo, kto jest Panem/ Panią naszego żywota....i tego po śmierci też.
A co nas może zatem czekać:
a. rozpad (biegunka pląsająca we wszechświecie )
b. gotowy zaczyn na nowe kolejne narodziny ( szklanka w połowie pełna)
c. naczynie stale wypełnione po brzegi, z którego można się zawsze napić ( stara dusza, przewodnik duchowy)
d. niedoprecyzowany żywot ....
e. słoik ziejący pustką w kolejnej przyszłości
Ps. I jak tak się temu bliżej przyjrzałam co napisałam to wychodzi mi , że za podstawę przyjęłam reinkarnację z możliwością stałego pobytu w zaświatach ( d). I w ogólnym rozliczeniu, na Sądzie Ostatecznym, to chyba chodzi o to by móc się tam w ogóle stawić w całości i pachnieć jak najładniej....
Nie jest łatwo funkcjonować jako słoik. Same niewiadome ziemskie i nieziemskie...
OdpowiedzUsuńJuż lepiej być butelką. Nie ma na niej terminu przydatności i choć przeważnie bywa pusta - czasami wypełnia się odrobiną radości!
No tak, po opróżnieniu jest wreszcie miejsce na radość...bo jak mówią do pełnego i Salomon nie naleje...
OdpowiedzUsuńA ten Salomon to w ogóle potrafił coś zrobić?
UsuńNo nie wiem, bo z pustego też nie potrafił nalać...
UsuńSłoik i tylko słoik...
UsuńNasz gupi kontroler ciągle na portierni szuka butelek i kieliszków. Że niby alkoholizacja się odbywa. Nieżyciowy idiota, bo pijemy tylko ze słoiczków i słoików ( z nalepką śledzie, albo sałatka). Jakim tępakiem trzeba być. Zmiennik trzymał rum do porannej kawki w słoiku z napisem -mocz do analizy z nocy...
pozdro
parkingowy
A jakże!
OdpowiedzUsuńSposób na uparty słoik nie dający otworzyć się , to szmata i młotek(gumowy!). Wybieramy zawartość stałą, albo wyciskamy szmatę w rękawicach spawalniczych. Każda kucharka powinna takie mieć na podorędziu...
parkingowy