17 stycznia 2023

Dylematy ludzkiego słoika i Sąd Ostateczny.

 Jestem słoikiem (i nic co ludzkie nie jest mi obce), tak jest z punktu widzenia miejsca narodzin i nazewnictwa pewnej grupy pobratymców. Co do tego (nie) mam wątpliwości. To czego jestem pewna to miejsce na Ziemi, wyznaczone przez szerokość i długość geograficzną oraz ziemski czas. Odpowiada im , tym parametrom układ pozostałych planet i galaktyk i reszty dalszego wszechświata, a więc coś znacznie większego niż nasze małe poletko, na którym przyjdzie nam ryć.

Niewątpliwie mam ciało, które jestem w jakimś stopniu namierzyć. Ale i tu pojawia się wątpliwość czy aby wszyscy w takim samym stopniu są jego świadomi?

Przejdźmy dalej, a raczej bliżej wnętrza....Po narodzinach jest albo/ albo (?):

a. albo jestem zapisaną już kartką ( genialną?)

b. albo jestem czystą kartką - pustką - aż boli, że trzeba wszystko od samego początku przeżywać i zdobywać

c. albo  słoik jest od początku w połowie pusty jak przysłowiowa szklanka,

...a resztę braków dopełniamy w trakcie żywota? A to ile nam uda  się upchać w czasie jednego życia, to już nasza broszka i pomocnego świata zewnętrznego. 

Pewnym zdaje się być, że gdy osiągniemy już swoją całość i wyglądamy/ czujemy się jak księżyc w pełni, przestaniemy mieć pragnienie. 

Będąc najedzonymi już za życia  jedyne czego się wtedy pragnie to oczywiście leżenia brzuchem do góry lub spoczęcia na ( nie)zasłużonych laurach. I w sumie jedyne pytanie jakie może nas gnębić, o ile w ogóle, to to czy właściwe składniki mamy w środku. A wraz z nim:

1.Czy aby nas nie rozsadzi od wewnątrz to co tam wpakowaliśmy...

2.Czy się dobrze wszystko połączy...

3. Czy zakrętka/ zwieracz wytrzyma wewnętrzne ciśnienie w razie naszej niestrawności i  czy pękniemy z hukiem rozlewając się po wszechświecie jak biegunka?

A co tam kisimy w tym naszym słoiku? Ano wszelkie nabyte doświadczenia życiowe, wiedzę, wrażenia, uczucia, emocje i może nawet coś tam jeszcze....Ale nic materialnego nie da się tam wepchnąć. Nic namacalnego. No chyba, że nam zafundują złotą płytkę  czy jakąś śrubę, ale to przecież tylko takie z deka kosmetyczne udogodnienie, coby nie rozpadło się nasze prywatne archiwum. Albo jak kto woli biblioteka . 

Jedni zgromadzą bibliotekę na miarę Kongresowej, inni Narodowej a jeszcze inni Aleksandryjskiej czy Watykanu. A inni zapełnią jedynie małą przydomową półkę czy schowek w kanapie.

Pal licho ilość i jakość wypełnienia, bo nie daje spać kolejny jeden problem:

-czy ktoś nas sprawdza i kontroluje odgórnie podczas wkładania naszych składników do słoika i podsuwa gotowe produkty/ półprodukty przetworzone i przygotowane pod tylko naszym kątem, a my je tylko posłusznie upychamy ze słowami" bądź wola Twoja", klnąc czasem na swoją słabość i brak woli?

-czy  wrzucamy tam to co popadnie czyli co się nawinie zgodnie z naszą wolą i wolą świata zewnętrznego...co również można podpiąć pod słowa "bądź wola Twoja", ale z drugiej strony. Bo nikt tak naprawdę nie wie ( a może wie?), czy nie modlimy się do samych siebie....

A skoro tak, to już wiadomo, kto jest Panem/ Panią naszego żywota....i tego po śmierci też.

A co nas może zatem czekać:

a. rozpad (biegunka pląsająca we wszechświecie )

b. gotowy zaczyn na nowe kolejne narodziny ( szklanka w połowie pełna)

c. naczynie stale wypełnione po brzegi, z którego można się zawsze napić ( stara dusza, przewodnik duchowy)

d. niedoprecyzowany żywot ....

e. słoik ziejący pustką w kolejnej przyszłości

Ps. I jak tak się temu bliżej przyjrzałam co napisałam to wychodzi mi , że za podstawę przyjęłam reinkarnację z możliwością stałego pobytu w zaświatach ( d). I w ogólnym rozliczeniu, na Sądzie Ostatecznym, to chyba chodzi o to by móc się tam w ogóle stawić w całości i pachnieć jak najładniej....


6 komentarzy:

  1. Nie jest łatwo funkcjonować jako słoik. Same niewiadome ziemskie i nieziemskie...
    Już lepiej być butelką. Nie ma na niej terminu przydatności i choć przeważnie bywa pusta - czasami wypełnia się odrobiną radości!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, po opróżnieniu jest wreszcie miejsce na radość...bo jak mówią do pełnego i Salomon nie naleje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten Salomon to w ogóle potrafił coś zrobić?

      Usuń
    2. No nie wiem, bo z pustego też nie potrafił nalać...

      Usuń
    3. Słoik i tylko słoik...
      Nasz gupi kontroler ciągle na portierni szuka butelek i kieliszków. Że niby alkoholizacja się odbywa. Nieżyciowy idiota, bo pijemy tylko ze słoiczków i słoików ( z nalepką śledzie, albo sałatka). Jakim tępakiem trzeba być. Zmiennik trzymał rum do porannej kawki w słoiku z napisem -mocz do analizy z nocy...
      pozdro
      parkingowy

      Usuń
  3. A jakże!
    Sposób na uparty słoik nie dający otworzyć się , to szmata i młotek(gumowy!). Wybieramy zawartość stałą, albo wyciskamy szmatę w rękawicach spawalniczych. Każda kucharka powinna takie mieć na podorędziu...
    parkingowy

    OdpowiedzUsuń