Osobista strefa komfortu- to przestrzeń materialna i niematerialna, w której indywidualnie czujemy się bezpiecznie , zarówno na poziomie materialnym jak i na poziomie duchowym.
Poziom materialny dotyczy zakłóceń zewnętrznych z powodu np. zbyt dużej bliskości cielesnej, np. w autobusie, kolejce, kinie , plaży itp.zatłoczonych miejsc, które wymuszają bliskość. W zależności od indywidualnej tolerancji jesteśmy mniej lub bardziej odporni na wejście kogoś w naszą osobistą ,,cielesną ,, strefę komfortu .
W przypadku ,,osobistej strefy komfortu ,, naszego Ducha ( Psyche + Umysł) -oddziaływania mają inny charakter, mimo że korzysta się z materialnych środków oddziaływania typu: dotyk, słownictwo, intonacja głosu, obraz, spojrzenie, zapach , i innych, czyli tego co jest związane ze zmysłami odbierającymi bodźce płynące ze strony środowiska.
Albo my zakłócamy komuś poczucie bezpieczeństwa czyli wchodzimy w osobistą strefę komfortu, albo ktoś wchodzi w naszą. Tak doświadczamy siebie nawzajem, o czym wspomniała we wczesniejszym komentarzu Ania.
W takim kontekście, patrząc przez taki pryzmat-można by powiedzieć, że udane relacje międzyludzkie są wtedy, gdy mamy do czynienia z człowiekiem, którego wejście w naszą strefę komfortu osobistego nie wywołuje w nas poczucia zagrożenia- zarówno fizycznego jak i psychicznego ( psyche +umysł).
Przecież naturalnym jest /powinno być dążenie do bycia szczęśliwym/ zadowolonym ze swojego życia i otoczenia...Ale ponieważ czasy się zmieniły, więc być może pozostałam w tyle w stosunku do ogólnych trendów, w których naruszanie indywidualnej ,,strefy komfortu,, ludzi, państw czy świata przyrody jest na porzadku dziennym...
I dobrze mi tak, na tym szarym końcu...
Ktoś kiedyś policzył, że ta fizyczna strefa komfortu to odległość od drugiego osobnika od 1 metra do 1,5.
OdpowiedzUsuńAle to są tylko takie tam, bo każdy na swój własny radar i parametry odległościowe.
Humanistyka, psyche, duchowość....nie wiem czy dadzą się zamknąć w matematycznych algorytmach. Raczej nie...
Natomiast owa strefa komfortu. A może to bardziej poznawanie i w znaczanie własnych granic? A te to ma raczej każdy.
I jeszcze jedno mi się w związku z tematem nasunęło. Bardzo uzależniasz tę strefę komfortu od innych, że to inni są są nam w stanie zaburzyć i zakłócić....a jeżeli to my sami jesteśmy zakłócaczem własnej strefy komfortu. A kiedy to w nas samych występują zakłócenia?
Tak, też tak myślę, że każdy wytycza swoje granice, a przynajmniej powinien to robić, zarówno w sferze materialnej jak i duchowej , ale wiadomo jak to jest...Nie z kazdym można porozmawiać na taki temat/zasygnalizować granice, bo ograniczenia wynikające z typu osobowości ukształtowanej przez czynniki wspomniane w poprzedniej notce oraz osobowość z którą ma sie do czynienia w danym momencie plus okoliczności- nie zawsze pozwalają lub blokują człowieka.
UsuńZakłocamy własną strefę komfortu podjętym działaniem ( o czym pisałam wcześniej) lub w przypadku gdy ulegamy iluzji własnych myśli, które wywołują niepokój, a które powstały pod wpływem doświadczeń własnych lub uprzedzeń (bazujących na doświadczeniach innych).
W przypadku gdy mamy do czynienia z jakąś chorobą psychiczną-wygląda to pewnie jeszcze inaczej. Tak myślę.
I jeszcze pod wpływem środków odurzających czy innych specyfików zaburzających percepcję...
UsuńChyba że chodzi o silne emocje....- ale to już inny kierunek ( podpiam to pod działanie własne i jego konsekwencje)
Ja myślę, że te granice same się uruchamiają. Nie koniecznie trzeba to przegadywać ze współrozmówcą. Choć taki brak przegadania może doprowadzić do zerwania kontaktu, zerwania negocjacji itd.
UsuńDobrze kiedy jesteśmy świadomi naszych granic i granic współrozmówcy ale zdarza się, że my sami nie wiemy do jakiego punktu ktoś z nami może się posunąć. Poznajemy samych siebie w rozmowach z innymi. Oni siebie też poznają siebie. Przynajmniej powinni.
Nie, to nie muszą być aż takie spektakularne zakłócacze wewnętrzne jak choroba psychiczna, ale np.: własne myśli, napięcie przedmiesiączkowe, błędna interpretacja cz jegoś zachowania...nasze własne osobiste zakłócacze.
Sama mówisz o indywidualnej strefie komfortu, więc nie powinny mieć na nią wpływu trendy światowe, tylko nasze odczucia. Nie jesteś więc na szarym końcu, po prostu każdy jest inny i różną mamy wrażliwość.
OdpowiedzUsuńmam posiadam strefe i bardzo jej pilnuje, porzucam ludzi, którzy ją nagminnie przekraczają i nie kumają żadnych sygnałów.
OdpowiedzUsuńpoza tym świat zwariował :-(
Bardzo nie lubię, gdy dotykają mnie obcy ludzie, np. w kolejce, w środkach komunikacji publicznej itp. Już taka jestem niedotykalska.
OdpowiedzUsuń