Obiecałam sobie, że następne arcydzieła twórczości domowej poprę jakimś konkretnym wpisem. Sytuacja, która przedświątecznie mnie zestresowała- okazała się strzałem w stopę i dlatego mogę mieć pretensję do siebie o pustaka, który wystrzelił. Było, minęło, więc wydatki dodatkowe odeszły w niepamięć, a sytuacja poszła w kąt zapomnienia. Zrelaksowana poświątecznie mogłam zatem sobie poużywać w Art Journalu, mniej lub bardziej okazale, dowcipnie czy gustownie:
Wyluzowana, mogłam wejść we wczorajsze popołudnie z przyjemniejszym nastawieniem, niż zapowiadał to poranek. Przewidywalność i monotonia dnia domowego jest dla mnie czymś co sobie bardzo cenię. Taką mam rysę na życiu i tyle...
O, dobrze że dopisuje wena, to bardzo pomaga na nerwy, ja sobie chwalę 😉
OdpowiedzUsuńjotka
Może po prostu jest to potrzeba wewnętrznego oczyszczenia?
UsuńNapawam się Twoją twórczością 😀
OdpowiedzUsuńDzięki, ugryzienie jakiegoś problemu z innej strony też działa na mnie dobrze... :)
Usuń