Jak na babcię przystało, u mnie dzieje się na odwrót. Oczy zamykają mi się o 21.30, apetyt dopisuje. Dopiero po świętach zaczęłam funkcjonować wg. czasu wiosennego, co oznacza że nastąpiło przesilenie. Wstaję tj.budzę się wreszcie o normalnej porze ok. 5-tej lub 5.30 i nie mam oporów żeby wstać. A było z tym ciężko- taka byłam zdołowana.
Nowy tydzień rozpoczęłam od wielkiego sprzątania u ptaszków i na balkonowym wybiegu. Młodzież papuzia, która obrosła w piórka, za chwilę będzie uczyć się latać i wszelkie szpary między meblami a ścianą oraz kąty trzeba zabezpieczyć, coby nie szarpać się z meblami. Dlatego właśnie dokonałam przeprowadzki kanap między pokojami.
Ustatysfakcjonowana porannym ogarnięciem od razu poczułam się lepiej i psychicznie i fizycznie, bo zabierałam się do tego jak pies do jeża. Ale poszło jak z płatka....najwidoczniej Czas mi sprzyja....
O matko, nr 3 to chyba kamasutra?
OdpowiedzUsuńE tam, to sztuka konwersacji i odpowiedź na pytanie: jak uciec od odpowiedzi...
Usuń