23 kwietnia 2021

Postępowe lęki (nie)cyfrowe.

 Nie będę ukrywać, że są we mnie olbrzymie pokłady niepewności i proporcjonalnie- strachu, a tuż obok wykopaliska  złośliwości o różnej wartości . Przeraża mnie postępująca w zawrotnym tempie cyfryzacja wszystkiego i wszystkich . Elektronika (z informatyką) wdzierają się w najintymniejsze zakątki mieszkania. Wodomierz (odczytywany na odległość) zdaje się spoglądać z dezaprobatą na pośladki przymierzające się do deski z czułością , czajnik elektryczny (już od dawna podejrzewam) jest we mnie zakochany, a odbiornik TV z dezaprobatą przygląda się dłubaniu w nosie i odwraca wzrok, zamykając  w sobie. Laptop z telefonem ciągle monitorują aktywność na łączach i wzdychają z niesmakiem gdy zbyt długo pozostają w bezruchu. Niestety,jak się okazuje  przedmioty codziennego użytku są tylko pozornie martwe. Żyją swoim życiem i też potrzebują ruchu.

Mimo strachu jaki we mnie wzbudzają wszelkie próby uczynienia ze mnie  numerka, poddaję się dzielnie kolejnym zmianom wprowadzanym przez ministerstwo od cyferek i widzę.... jak szybko gaśnie we mnie nadzieja na normalność. Taką ludzką. Korzystanie z internetu i domowej elektroniki bynajmniej nie świadczy o akceptacji  licznych  cyfrowych udogodnień.Być może dlatego, że dotyczą one zainteresowanych i zaawansowanych w temacie. A ze mnie przecież taki anty-k .I może właśnie dlatego skóra mi się marszczy na tyłku gdy myślę o postępie, mimo że może kiedyś na znak fotokomórki coś mnie podmyje i zmieni pampersa. I mimo szansy na inne przyjemności nie ukrywam, że to taka miłość na odległość. Dobrze wiedzieć, że jest , ale lepiej niech nie dochodzi do zbliżenia. Wolę pozostać w stanie nienaruszonym ... bo przecież im mniej eksponat nadgryziony zębem czasu - tym lepiej. 

A tu się zbliża spis powszechny wielkim krokami...I może zapuka do drzwi jak dawniej bywało?

4 komentarze:

  1. Nie rozumiem tych obaw. Jedyny feler w postępie jaki widzę to fakt, że nie zawsze za nim nadążam. Na szczęście się tym nie przejmuję. Weźmy tę pandemię. Pewnie nadawałbym się już do wariatkowa, gdyby nie mój kochany smartfon i jeszcze bardziej kochany laptop.
    I jakoś nie tęsknię za widokiem rachmistrza spisu powszechnego. Taki świecki ksiądz w mieszkaniu jak w kolędę... Całe szczęście, że nie błogosławi mieszkania, bo bym go wyrzucił za drzwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często nie nadążam. I nawet nie tyle z racji wieku ale konserwatywnych i tradycyjnych umiejętności.
      O ile wiem, to opcja "gość w dom" jest tuż przed przewidzianą karą za miganie się od obywatelskiego obowiązku. Mam więc chwilowo dylemat:przełamać lęk przed elektroniką czy udawać , że w dniu 0 jest właśnie wigilia i przyjąć gościa z ulicy :)

      Usuń
  2. uważaj na małe czajniczątka - nie wiadomo, czy taki czajnik stosuje jakąś prokreacyjną zaporę. a nuż nieuczony i idzie na żywioł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żywiołowy czajnik i obsługa po menopauzie to bezpieczne połączenie. :)

      Usuń