Nie od dziś jest mi wiadomo, że gdy potrzebuję pogadać- siadam do lapcia i mielę ozorem ,a raczej klawiaturą, ile wlezie. Z pewnością ma to związek z potrzebą bycia wysłuchanym . Tak od początku do końca, bez żadnych wtrętów , które nie pozwalają złożyć myśli do kupy i odciągają od sedna przemyśleń.
Zebrało mi się znowu na wynurzenia w temacie covida baraszkującego w szczepionce. Szczepionka jak to szczepionka-jest środkiem ochrony osobistej. Niestety nie zatrzyma wędrówki wirusa. Będzie sobie krążył dopóty, aż niezaszczepieni nie osiągną chwilowej odporności stając się ozdrowieńcami. Z czasem wirus będzie mutował jak ciocia grypa i zbierał żniwo wśród słabszych osobników. Bo na to, że zniknie z powierzchni Ziemi , na tym etapie , raczej nie ma co liczyć. I tak dotarłam do końca tematu, o którym wiem na pewno, że....akurat nie o tym chciałam napisać (nie tę kwestię poruszyć), ale co sobie pomarudziłam to moje. Czyżby to nowy wirus? Wirus internetowej marudy?
Dobre marudzenie ma działanie lecznicze ;)
OdpowiedzUsuńO tak, ulżyło mi znacznie, bo widocznie na wątrobie musiało zalegać i teraz znalazło ujście w pierwszej kolejności...
Usuń