Są rzeczy, które nawet filozofom się nie śniły...mimo że wyobraźnia powinna dać im popalić z racji posiadanej natury czyli skłonnościom do tworzenia czegoś jeszcze do tej pory niestworzonego.
Tak więc i ja natchniona przeczytanym wpisem o noblistach ( Frau Be) , o duszy( Wrzosy), oraz religijnymi rozważaniami u Asenaty, zebrałam wszystko do kupy i pomyślałam o....sobie. Jak na ego-osobowość przystało. Nie w kategorii nagrody ziemskiej w postaci matki boskiej pieniężnej czy szacunkowo-uznaniowej, a tym bardziej życia wiecznego w zaświatach ( bez możliwości powrotu na ziemię), ale pomyślałam sobie o takim małym egoistycznym dziwactwie, które w momencie realizacji sprawia nam indywidualnie radość.
Wiadomo, mamy jakieś tam cele/plan dnia/ bezplanowość, które realizuje się na bieżąco lub w jakimś przeciągu czasowym. Zanim do tego dojdzie najpierw następuje pojawienie się ( tego celu) w naszej myśli/ w zasięgu wzroku/ ręki itp.
O zaczynaniu czegoś od tzw. dupy strony, chyba wiele osób słyszało. Ja czasem też tak mam, na szczęście nie dotyczy to przedsięwzięć, których nie jestem w stanie zrealizować , więc większość tzw. chorych myśli pozostaje uśpiona, przywalona rzeczywistością ( możliwościami i ograniczeniami zwanymi obiektywnymi) lub zaszufladkowana, a nawet...pogrzebana na amen.
Jeden z ostatnich spacerów zaowocował tymi zdjęciami:
I przyznam się bez bicia, że jak na domorosłego filozofa przystało, zachciało mi się mieć taki domek dla owadów. Nie dla siebie ( zaznaczam). Oczywiście wymagałby ,jak w tym plenerze- odpowiednich warunków przestrzennych typu działka czy przydomowy odpowiedniej wielkości kawałek ziemi, bo na balkonie to ni hu, hu- nie upchnie się w całości. Ale że okoliczności życiowe nie sprzyjają, więc z zaspokojenia wybujałych ponadnormatywnie i niewyobrażalnie potrzeb ego- nici.Ale czy czasem tak nie jest, że mały zakup pociaga za sobą większe wydatki? Całkiem odwrotnie niż zazwyczaj....Kupuje się jakiś drobiazg, do/dla którego potem zmienia się całe / częściowo otoczenie?
A jak jest ze związkami międzyludzkimi?....Najpierw bara-bara przy kawce/ czy gadu-gadu podczas samotnego wypadu w góry, potem już przy kolacji/ w kinie, za chwilę pierścionek/ obrączki i wreszcie chałupa . Z czasem pojawia się standardowo w tej powiększonej przez nas mentalno-materialnej przestrzeni- drobiazg: dzieci, zwierzaki, wyposażenie... środki komunikacji. A tak niewinnie się zaczęło...To było tylko spojrzenie i rzut oka....
Ps. Na szczęście dla mnie ,na upartego, mogłabym zakupić tzw. malucha tj. miniaturkę takiego domku dla owadów i powiesić na balkonie , ale nie wiem czy byłoby to odpowiednie miejsce dla owadów no i czy ich reputacja pozwoliła by na zamieszkiwanie w samym jądrze bloku.
Hotel dla robali? Wspieram, przynajmniej duchowo. Z obiektów niewielkich np. TEN (zauważ dziurki na skrzydła motyle) albo TEN (taki bardziej w stylu wolnym i jest nawet instrukcja jak zrobić samemu).
OdpowiedzUsuńDzięki za linki. Ceny jak to na zachodzie...nie dla wszystkich.
UsuńCeny nieistotne, chodziło o inspirację (ja też bym nie kupiła)
UsuńMalutkie do złożenia i gotowe gdzieś widziałam , ale nie pamiętam czy w zoologicznym czy w takim uniwersalnym gdzie jest przysłowiowe mydło i powidło.
UsuńMiniaturki domków dla owadów widuję w marketach budowlanych...
OdpowiedzUsuńDzięki. Być może widziałam w Obi.
Usuńw temacie