01 października 2024

Z poradnika kuchmistrza czyli jak skremować szpinak.

 Tyle czasu mnie nie było, że prawie zapomniałam jak się poruszać po bloggerze. Na szczęście prawie robi różnicę. Wróciłam , oczywiście, nie bez czegoś/niczego czyli ze świeżo wydłubaną z zupy szpinakowej -złotą myślą:

,,Życie jest jak master chef. Ciągle nas próbuje.,,

Do odkrycia owej wspaniałości dotarłam metodą prób i błędów. Zakupiłam wielokrotnie szpinak, którego listki wtranżoliłam/skonsumowałam w kolejnych surówkach/ sałatkach. Pomna zasady ,,zero odpadów,, na miejski kompostownik, postanowiłam włóknisto- mięsisto-twardawe łodyżki pokroić, zgromadzić większą ilość i ugotować zupę -krem. Po okresie magazynowania odpowiedniej ilości wrzuciłam do gara zielone pędy oraz posiadane pod ręką warzywa innego rodzaju, dodałam olej rzepakowy, przyprawy do smaku. Po ugotowaniu, wszystko ....?skremowałam czyli zblendowałam.

Zostawiłam gar do ostygnęcia i zupę zapakowałam do lodówki, z myślą, że będzie na tzw. czarną godzinę, kiedy chce mi się zjeść coś ciepłego, ale nie chce się nic robić.

 Kremówka dojrzewała aż do dzisiaj. W czasie konsumpcji nie obyło się bez plucia, zaklinania jedzonej rzeczywistości , klęcia na czym świat stoi. Rozdrobniony przecier, w stylu niemowlęcym, krył w sobie roślinne ości. 




A wszystko to to dlatego, że zamiast zawierzyć mędrca ,,szkiełku i oku,, spróbowałam zjeść coś co nadawało się do wspomnianego plucia, dłubania w szparach zębowych, zaklinania i prze-klęcia. 

Po włożeniu właściwego,tj.przemyślanego wysiłku i wykorzystaniu dostępnych narzędzi kuchennych otrzymałam produkt nadający się w ciemno do spożycia .Już na jutro......




Ale co się nawściekałam na siebie to.... moje!

 Tak powstał wpis o charakterze kulinarnym ze złotą myślą. A raczej zieloną....Wygląda na to, że jeszcze niejeden raz okaże sie, że jestem greenhorn =żółtodziób.

 Hmmmm, cóż za przewrotność lingwistyczna.

12 komentarzy:

  1. Ale pomyśl: co sobie podłubałaś w zębach, to Twoje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zaprzeczyć...że było co wybierać ;-)
      Ale ,,łaskotanie,, podniebienia to inna bajka, zamiast przyjemności przyprawiało mnie o mdłości. Ech, i jak tu żyć , z takimi problemami? urwanie głowy...

      Usuń
  2. Szpinak...
    A ja się to tydzień s(z)pinam
    i odrywam liście od szpiku
    a liści tych bez liku.
    Więc nie liczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja s(z)pinam sie codziennie
      związując w kucyka włosy
      i kucam z nogami w poziomie
      wiec nikt mi nie podskoczy...
      Tak szpinak wydalam...
      ... godnie

      Usuń
  3. ten wydalony, to w której misce jest?
    R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w klozetowej, a gdzie u innych ,,zielonych,, to nie wiem, bo różnie bywa...

      Usuń
  4. I ja próbuję odkurzyc blogosferę.. kiepsko mi idzie, może szpinak by pomógł.. w końcu Papaj wiedział co robi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa,znalazlam informację o Popey,u. Ale szpinaku z puszki nie jadłam. Świeży bardzo polecam, ale czy każdemu posłuży? Może też ma swoje wymagania jak surowa cebula? Podobno burzy się niektórym watroba...na jej wspomnienie...

      Usuń
  5. papieżowi też służył szpinak?
    R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biografie nie za bardzo mnie interesują, a okres książkowy mam za sobą.Może zbędna wiedza mi się przejadła?

      Usuń
    2. Papaj to papież, a Popey to imię. Szpinak w tubkach? Na obiad po tubce na łeb.
      R.

      Usuń
  6. "zbedna wiedza mi sie przejadla" - dobrze powiedziane :)

    OdpowiedzUsuń