22 października 2024

O tłustym roku i bolączkach testowania.

 Od wczoraj pojawiło sie kilka tematów politycznych do poruszenia , ale że telefon wybił mnie z rytmu, to postawiłam na tematykę testowania. Zgodnie zresztą z aktualnym komentarzem u Uli ( Nie tylko kartki).

Będąc w bólu  osobistym płynącym ze śródstopia ,od jakiegoś czasu, i pamiętając o trudnościach finansowych NFZ-tu, postanowiłam odciążyć portfel podatników i zainwestować we własne zdrowie - sama. Po wyszukaniu życiowych przyczyn kopytkowych dolegliwości, związanych z:

- przeciążeniem stopy przebytą trasą, 

- zmienionym chwilowo obuwiem dostosowanym do innych warunków atmosferycnych 

- wspomnieniami z kontuzji sprzed 10 lat, które mogły o sobie wreszcie dać znać w sprzyjających klimatycznie okolicznościach,

postanowiłam zawalczyć o siebie. Oznacza to, że podjęłam sie systematycznego zastosowania nabytego środka leczniczego. Test zatem był dwustronny . Testowałam swoją cierpliwość/ systematyczność przez 3 tygodnie , codziennie wieczorem( na noc) i nabyty specyfik. I chociaż wszystko wskazywało, że powinnam sięgnąć najpierw po maść końską( skojarzenie z kopytkiem) to zdecydowałam się na bardziej drastyczną żelowo-galaretowatą złotawą ,,miksturę,,  z czarcim pazurem.

 Nabytek okazał się strzałem w 10-tkę, tym bardziej że trafiłam akurat na obniżkę ceny. To co zadziałało, w moim przypadku i na jak długo- się okaże( przy okazji smarowałam kolana- tak profilaktycznie, pamiętając o miejscach do tego przystosowanych). 





Obok maści iście diabelskiej nabyłam też maść/ krem na bazie tłuszczu mlecznego. Tak do pary, ze względu na to, że zbliżają się chłodniejsze dni i spada wilgotność w pomieszczeniach mieszkalnych. Wolę tłuste nocki z twarzą w poduszce ( sen na brzuchu) niż posiłek, no chyba że jest to olej rzepakowy popijany zdrowotnie z gwinta/ łyżeczki i kupiony u znanego mi rolnika.

Ze względu na gramaturę powinno mi starczyć na dłużej obu specyfików. Mam nadzieję, że nagietek, witamina E i prowitamina B (pantenol) przez zimę zrobią cuda i na wiosnę będę jak  ten nagietek...No może nie aż tak żółta.., bo wolę odcień....marchwiowy.



8 komentarzy:

  1. Robisz niezłą reklamę producentowi maści.:) Powinien Ci jakąś działkę odpalić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę ostatnią maść też posiadam. Siostra mi poleciła.

      Usuń
    2. Ha, nie zależy mi , chociaż gdy wyskakują jakieś ekstra wydatki- parę groszy by się przydało. Większe znaczenie ma w tym przypadku to, że coś pomogło. Może ktoś skorzysta.

      Usuń
    3. Smaruję się codziennie. Bardzo mi podpasowała.

      Usuń
  2. Ciekawe - bo dokuczaja mi stawy. Musze sie zainteresowac odpowiednimi masciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie skończył się żel rozgrzewający Arnica Active ( Floslek) też sprawdził się, ale w innej sytuacji . Poza tym można skorzystać z domowych sposobów korzystając z ,,rozgrzewających/ chłodzących,, przypraw/ ziół/olejków eterycznych i tłustej bazy. Ale też trzeba uważać żeby nie przesadzić, a w sklepie -gotowy produkt z dodatkami ekstra -jest na wyciągnięcie ręki, a raczej portfela.

      Usuń
  3. Pamiętam, jak moja mama robiła czasem napar, nalewkę z nagietka i mówiła, że dobra na rany...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roślinki jak to roślinki, trzeba się trochę znać żeby móc sobie pomóc we własnym zakresie, doraźnie lub jak kto woli. I tak ze wszystkim...Byle nie utrudnić sobie lub komuś życia...gdy się jest ,,w gorącej wodzie kąpanym,,...

      Usuń